Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 23 listopada 2024 21:24
Reklama KD Market

Polak z Chicago laureatem konkursu Polak Roku we Włoszech i na Świecie

Polak z Chicago laureatem konkursu Polak Roku we Włoszech i na Świecie
Andrzej Zgiet fot. Dariusz Piłka

Andrzej Zgiet, od 21 lat kierujący Stowarzyszeniem Emigracji Polskiej w Chicago, został laureatem międzynarodowej edycji konkursu Polak Roku we Włoszech i na Świecie w kategorii działalność społeczno-filantropijna. Prezes Andrzej Zgiet pracuje na rzecz Polonii charytatywnie, a bratnia pomoc jest jego celem.

Stowarzyszenie Emigracji Polskiej w Chicago założyli polscy żołnierze-emigranci, głównie z Anglii, napływający do Chicago na początku czerwca 1948 roku. Pierwotna nazwa Stowarzyszenia Emigracji Polskiej brzmiała Stowarzyszenie Samopomocy Nowej Emigracji Polskiej w Chicago. Od początku istnienia organizacji jej głównym celem jest niesienie pomocy innym. Organizacja nie otrzymuje żadnego dofinansowania ani od władz miasta Chicago czy stanu Illinois, ani od rządu polskiego. Stowarzyszenie utrzymuje się ze składek członkowskich, wszelkiego rodzaju datków i dobrowolnych dotacji uzyskiwanych za udzielane porady czy serwisy.

Jola Plesiewicz: W październiku, Miesiącu Dziedzictwa Polskiego, za swoje zasługi zajął pan drugie miejsce w konkursie Polak Roku we Włoszech i na Świecie w kategorii działalność społeczno-filantropijna. Jakie znaczenie ma dla Pana ta nagroda?Andrzej Zgiet: – Bardzo się cieszę. Otrzymana nagroda daje mi motywację do dalszej, jeszcze bardziej wydajnej pracy na rzecz Polonii w Chicago.

Kto był Pana wzorem wolontariusza?– Mój ojciec, Lucjan, który należał do ochotniczej straży pożarnej, prowadził kółka rolnicze, organizował zabawy, żeby zarobić na dany cel we wsi. Kiedy podrosłem, spróbowałem i mi się spodobało.

Kiedy rozpoczął pan działalność charytatywną?– Wszystko rozpoczęło się od szkoły podstawowej. Kiedy trzeba było coś przygotować dla szkoły, zawsze znalazłem sobie kogoś do pomocy i organizowaliśmy przedsięwzięcie. W szkole zawodowej zajmowałem się fotografią. Robiłem zdjęcia dla szkoły i dla uczniów. W technikum nie było czasu na nic poza nauką. W czasie studiów to była szersza działalność. Byłem w komisji, która przyznawała pokoje w akademikach, stypendia dla studentów. Potem byłem przewodniczącym tej komisji.

Co robił Pan w ramach wolontariatu po ukończeniu studiów?– Pracowałem na Wydziale Transportu Politechniki Warszawskiej w Warszawie, gdzie studiowałem. Wtedy byłem pełnomocnikiem dziekana do spraw pomocy materialnej. To było bardzo ważne, bo można było komuś przyznać stypendium lub nie, a dla wielu osób decyzja miała ogromne znaczenie. Była grupa studentów, którzy obliczali stypendia. Moja rola była taka, żeby sprawdzić to, co ustalili studenci z komisji, to znaczy, w jakiej kwocie zostało naliczone danej osobie stypendium i czy ta osoba kwalifikowała się, żeby je otrzymać.

Kolejny etap Pana działalności był związany z emigracją do Stanów Zjednoczonych. W jaki sposób zaangażował się Pan w działalność wolontariacką dla Polonii w nowym kraju?– W Stanach Zjednoczonych trafiłem do Stowarzyszenia Samopomocy Nowej Emigracji w Chicago – tak się wtedy nazywała organizacja Stowarzyszenie Emigracji Polskiej, której prezesem zostałem w 2000 roku.

Co Pana skłoniło, żeby zainteresować się Stowarzyszeniem Samopomocy Nowej Emigracji w Chicago? Dlaczego wybrał Pan tą organizację?– Organizacja pomagała w konkretnych sprawach. To nie była organizacja, która zbierała tylko pieniądze od ludzi, ale ona faktycznie pomagała, na przykład w wypełnianiu różnych dokumentów. Świętej pamięci Jan Bieżanowski pomagał w sprawach imigracyjnych, wypełniał dokumenty, a nawet wysyłał dokumenty do INS-u, ówczesnego urzędu imigracyjnego. Kiedy trafiłem do tej organizacji, poczułem po prostu, że to jest coś dla mnie. Najpierw zacząłem organizować kurs komputerowy i to trwa do dzisiaj.

W jaki jeszcze sposób zaimponowała Panu działalność tej właśnie organizacji?– Nikt nie brał pieniędzy za świadczone usługi, chyba że były to wymagane opłaty. Ludzie, którzy tam przychodzili, sami dawali donację, ile uważali za stosowne. Każdy miał rozeznanie, ile warta jest ta usługa i jakąś część tej kwoty dawał dla organizacji.

Czyli zarówno postawa osób udzielających porad, jak i petentów wzbudzała w Panu szacunek?– Oczywiście. Przychodzący mieli zaufanie do ludzi udzielających im porady. W każdą sobotę biuro było otwarte, ludzie zawsze mogli przyjść, porozmawiać, dowiedzieć się w sprawie, czy jest jakaś szansa na jej załatwienie.

Na czym polegały udoskonalenia w obsłudze petentów kierowanej przez Pana organizacji?– Ponieważ historycznie od 1990 roku zaczął zmieniać się rynek chicagowski, polonijny, wychodziliśmy naprzeciw potrzebom ludzi. Swego czasu była masa skarg na nierzetelnych „kontraktorów”, którzy nie wypłacali pracownikom wynagrodzenia. Mieliśmy konsultantkę ze Stanowego Departamentu Pracy i ona przychodziła raz w miesiącu, w każdą pierwszą środę miesiąca. Mieliśmy porady Social Security z zakresu spraw emerytalno-socjalnych. Potem dotarły do nas osoby, które pracowały w federalnym Departamencie Pracy i też pomagały osobom, które miały problemy. Mieliśmy reprezentantkę z biura Prokuratora Generalnego.

W związku z prowadzoną działalnością, przychodził do biura stowarzyszenia mówiący po polsku urzędnik i udzielał porad, czyli była możliwość rozmowy po polsku, wyjaśniania różnych wątpliwości. Jeśli ktoś miał intencję, ażeby mówić szczerze, to i szczerą odpowiedź uzyskał. Jeśli kręcił i nie podawał prawdziwych informacji, to otrzymywał nieprawdziwe informacje. Natomiast jeśli petent przychodził i rozmawiał z urzędnikiem, nie było możliwości, że w związku ze sprawą zostanie on napiętnowany. Zawsze celem było udzielenie rzetelnych informacji. Nie zawsze były one korzystne dla tych osób, bo oczekiwali czegoś innego, ale zawsze były prawdziwe, zgodne z prawem.

Czy warto być wolontariuszem?– Myślę, że warto, bo daje to dużo satysfakcji. Kiedy rozmawiasz z ludźmi, pomożesz im w jakiejś sprawie, widzisz ich radość z tego, że dostali pomoc. Zdarzało się, że ludzie przechodzili przez różne organizacje. Byli też i u nas. Często w innych organizacjach radzili im, żeby z powrotem zgłosili się do stowarzyszenia, bo jeśli stowarzyszenie nie pomoże, to nikt im nie pomoże. To jest budujące.

Jaki powinien być wzorowy wolontariusz? Czym powinien się odznaczać?– Wzorowy wolontariusz w pierwszej kolejności powinien nie szkodzić. Trzeba podchodzić do każdego uczciwie, mówić prawdę, jak jest, „nie owijać w bawełnę”, zawsze podawać rzetelne informacje i być w kontakcie z petentem.

Jak wygląda dzień osoby pracującej zawodowo, jak również charytatywnie?– Pracuję zawodowo, dlatego mam czas dopiero po 16:30. Ludzie wydzwaniają codziennie. Czasami mam po trzy, cztery telefony od tej samej osoby, co 15 minut, ale w pracy nie odbieram tych telefonów. Oddzwaniam dopiero po 16:30. W sobotę, kiedy mamy otwarte biuro, jeśli ktoś się zgłosi między 12 w południe a 3 po południu, staramy się pomóc, a jeśli nie jesteśmy w stanie w danym momencie pomóc, to zainicjujemy pomoc i spotykamy się później. W niedzielę jestem w biurze przez godzinę, ale jeśli ktoś przyjdzie w sprawie i trwa to dłużej, nie wyrzucamy nikogo po godzinie. Załatwiamy sprawę do końca. Bardzo dużo jest telefonów w tygodniu. Czasami jeden dzień to za mało, żeby wszystkim oddzwonić. Często ludzie mają duże oczekiwania, a w rzeczywistości nie ma takiej możliwości, żeby te oczekiwania spełniły się.

I co wtedy?– Mówię wprost, na przykład, że pan czy pani się nie kwalifikuje, ponieważ dochody są za duże – najczęściej chodzi tu o mieszkania dla osób o niskich dochodach.

Jakie serwisy, porady ma Pan nadzieję wznowić po rocznej przerwie spowodowanej pandemią?– Federalnego i stanowego Biura Pracy, doradztwa w zakresie Social Security, obsługi prawnej. Ludzie oczekują, że ktoś im wytłumaczy, a nie przetłumaczy wszystko po polsku. Wznowiła działalność sekcja szachowa. Wkrótce zacznie się kurs komputerowy.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała: Jola Plesiewicz


DSC06540

DSC06540

DSC06539

DSC06539

DSC06535

DSC06535

DSC06534

DSC06534

C77A3443

C77A3443

C77A3442

C77A3442

C77A3438

C77A3438

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama