Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
niedziela, 29 września 2024 18:17
Reklama KD Market
Reklama

Alchemik z Łukowicy

W XVI-XVII wieku w Europie roiło się od alchemików, magów, astrologów. Było ich tysiące. W powszechnej opinii uchodzili za oszustów, szarlatanów, czarnoksiężników. Jednak kilkuset z nich było docenianych na dworach magnackich, gdzie ich chętnie goszczono. Kilkudziesięciu zostało sławnych już za życia, byli podejmowani przez królów i cesarzy…

Nie jest prawdą, jak dzisiaj piszą niektórzy historycy, że od alchemików żądano wiedzy medycznej i astrologicznej. Przede wszystkim wymagano od nich, aby odkryli kamień filozoficzny – to coś, dzięki czemu uda się przemienić ołów lub inny metal w złoto. Wśród alchemików, którzy dawali największą nadzieję na odkrycie kamienia filozoficznego, był Michał Sędziwój urodzony w Łukowicy koło Nowego Sącza.

Odkrywca tlenu

Alchemię uważa się za bezpośredniego przodka współczesnej chemii, fizyki, metalurgii itp. To, co alchemicy odkrywali podczas swoich eksperymentów, później rzeczywiście przysłużyło się nauce. I tak, na przykład, Michał Sędziwój powinien być uważany za odkrywcę tlenu. Tlen wprawdzie zawsze istniał, ale do czasów Sędziwoja nikt sobie z tego nie zdawał sprawy.

Sędziwój wyodrębnił tlen w powietrzu i nazwał go tajemniczym pokarmem życia – nic bardziej trafnego. Angielski lekarz i chemik John Mayow przeczytał dzieło alchemika z Polski i powtórzył opisany w nim eksperyment. Po nim to samo zrobił inny angielski uczony Joseph Priestley. Wyszło im to samo co Sędziwojowi, choć mieli lepsze instrumenty. Jednak laury – jako odkrywca tlenu – zebrał Antoine Lavoisier. 150 lat po doświadczeniach Sędziwoja wyodrębniony gaz nazwał oxygenem – tlenem. I to Lavoisier wszedł do historii chemii, a nie Sędziwój.

Niedoszły zakonnik

Michał Sędziwój urodził się w 1556 roku w rodzinie szlacheckiej, pieczętującej się starym herbem Ostoja. Ojciec, planując dla niego stan duchowny u jezuitów, nie szczędził pieniędzy na edukację syna. W tamtych latach hierarchowie Kościoła kształcili się na najlepszych uniwersytetach.

Pierwsze studia Sędziwój odbył w Krakowie. I tu ciekawostka. Na katolickiej uczelni studiował chiromancję, kabalistykę i alchemię. Nie zważano, że niedawno papież Jan XXII napisał bullę, która rozpoczynała się od słów: „Nędzni alchemicy obiecują to, czego nie potrafią spełnić”. Akademia Krakowska była naprawdę niezależną wszechnicą nauk.

W Krakowie Sędziwój poznał bogatego protektora, Mikołaja Wolskiego, późniejszego marszałka wielkiego koronnego. Przez wiele lat żył później dzięki jego pieniądzom i korzystał z jego wpływów. Wolski również liczył na to, że Sędziwój odkryje kamień filozoficzny.

W tym czasie do Krakowa przyjechał jeden z najsłynniejszych wizjonerów – Anglik John Dee ze swoim medium Kelleyem. Sędziwój prawdopodobnie odebrał jakieś nauki od Dee, który wsławił się tym, że kilka lat wcześniej przewidział co do dnia, kiedy odbędzie się koronacja królowej Elżbiety I. Ale później coś poszło nie tak, bo musiał w pośpiechu opuścić Wyspy Brytyjskie. Zawitał do Krakowa, tylko spóźnił się kilkanaście lat. Król Zygmunt August już nie żył, a to on wprowadził różnych magów na dwór wawelski. Wróżbita i astrolog Twardowski wywołał dla Zygmunta Augusta ducha ukochanej Barbary Radziwiłłówny.

Jednak Dee zyskał audiencję u króla Stefana Batorego. W Niepołomicach Anglik przyzywał duchy w obecności króla, a ponadto wzywał króla do poprawy obyczajów. Stefan Batory zapłacił Dee 800 florenów i kazał mu wynosić się z Polski.

Po Krakowie, dzięki sakiewce Wolskiego, Sędziwój studiował medycynę i nauki tajemne w Wiedniu i Lipsku. Przy okazji objechał wiele europejskich krajów.

Praski raj

Praga od średniowiecza była rajem dla uczonych i szarlatanów, magów, astrologów i alchemików. Fascynacja ekscentrycznego cesarza, władcy na Hradczanach, Rudolfa II Habsburga, naukami tajemnymi jak magnes przyciągała do Pragi geniuszy i szarlatanów. W szczytowym momencie w Pradze przebywało 200 alchemików. Na Hradczanach cesarz pozwalał budować im laboratoria, w których starali się uzyskać kamień filozoficzny. Szukali także eliksiru nieśmiertelności.

Na razie bliżej było do odkrycia kamienia filozoficznego – dzięki Michałowi Sędziwojowi. Za wstawiennictwem Wolskiego został na Hradczanach przedstawiony Habsburgowi. Swoją wiedzą i znajomością wielu języków tak zaimponował cesarzowi, że ten od razu zaoferował mu utrzymanie na dworze i pracownię alchemiczną do doświadczeń. Później awansował go na doradcę dworu.

Po jakimś czasie Sędziwój musiał udowodnić, że zasługuje na szacunek, jaki mu okazuje Rudolf II. W obecności cesarza i dostojników Sędziwój zaprezentował swój najbardziej znany eksperyment. Do tygla wrzucił małą sztabkę ołowiu i tajemniczy proszek. Po rozgrzaniu tygla ołów przemienił się w sztabkę złota. Cesarz, uradowany, że niedługo tanim kosztem będzie miał wiele złota, kazał na Hradczanach wykuć napis: „Niech zrobi ktokolwiek inny to, co zrobił Sędziwój Polak”.

Sędziwój był biegłym alchemikiem i eksperymentatorem. Nie wiadomo, jak przemienił ołów w złoto. Mógł, na przykład, sztabkę złota powlec ołowiem. Po ogrzaniu w tyglu ołów spłynął ze złota i ukazała się czysta sztabka złota. Albo tygiel miał podwójne dna. To była ryzykowna sztuczka. Gdyby został przyłapany na oszustwie, straciłby głowę. Wielu alchemikom się to przytrafiło.

Dlaczego cesarz nie żądał, aby od razu zamienić więcej ołowiu w złoto? Cóż, pewnie tylko na tę jedną przemianę starczyło tajemniczego proszku – zwanego przez alchemików tynkturą. A jego wytwarzanie było bardzo kosztowne i czasochłonne.

Po wieloletnim pobycie w Pradze Sędziwój został oskarżony przez rodzinę zmarłego Ludwika Koraleka, także parającego się alchemią, o otrucie i doprowadzenie go do bankructwa. W czasie zarazy Sędziwojowi zmarła żona i dwoje dzieci. Te wydarzenia zadecydowały, że wraz z dwójką ocalałego z epidemii potomstwa wrócił do Krakowa.

Dlaczego przeniesiono stolicę do Warszawy? 

Na Wawelu królował Zygmunt III Waza. Amator alchemii, jak większość władców w tamtym czasie. Myśl o kufrach złota odbierała im rozum. Michał Sędziwój był znany na polskim dworze nie tylko jako uznany alchemik, ale także jako protegowany cesarza Rudolfa II i jego doradca. Zygmunt III, chcąc zacieśnić związki pomiędzy Hradczanami a Wawelem, obwołał Sędziwoja swoim osobistym sekretarzem. Alchemik zaczął pełnić rolę dyplomaty.

W Krakowie zamieszkał niedaleko placu Szczepańskiego. W podziemiach kamienicy niestrudzenie prowadził badania nad przemianą metali nieszlachetnych w złoto. Cały czas wierzył, że to jest możliwe. Poza tym pisał uczone księgi. Król dał mu na pracownię pomieszczenie na Wawelu.

Jan Matejko – znany z tego, że wiedział dużo o przeszłości i malował wyłącznie obrazy z postaciami historycznymi – namalował obraz Alchemik Sędziwój. Sceną jest komnata na Wawelu, gdzie w kominku buzuje potężny płomień. Atletycznie zbudowany Sędziwój pokazuje królowi Zygmuntowi III efekt swojej pracy. Obok, na krześle, spoczywa Piotr Skarga.

Podczas jednego z eksperymentów w komnacie wybuch pożar, który strawił część Wawelu. To spowodowało, że Zygmunt III wcześniej niż zamierzał przeniósł się z dworem do Warszawy, która stała się stolicą Polski. Wprawdzie król i tak planował przeprowadzkę do Warszawy. Stamtąd miał bliżej do Szwecji, o której koronę Zygmunt III Waza nieprzerwanie walczył.

Półtora roku w lochu

Najwięksi europejscy alchemicy znali się. Wiedzieli, który jakie odnosi sukcesy w alchemii. Gdy Sędziwój stał się posiadaczem magicznej formuły tynktury, którą otrzymał w spadku po szkockim alchemiku Sethonie, jego życie znalazło się w niebezpieczeństwie.

Wielu ówczesnych władców i alchemików myślało, że Sethon już odkrył kamień filozoficzny. Dlatego został schwytany i uwięziony przez elektora saskiego Christiana II. Sas usiłował torturami wydusić z Sethona tajemnicę tynktury.

Sędziwój znalazł lepszy sposób na wydobycie od niego tej tajemnicy. Po prostu ruszył mu na ratunek. Podstępem upił strażników i wydostał Sethona z lochu. Nim słudzy Christiana II zorientowali się, że Sethona nie ma, Sędziwój był już z nim w drodze do Krakowa.

Tylko że obrażenia, jakie Szkot odniósł podczas tortur, były śmiertelne. Niedługo zmarł. Ale przed śmiercią zdążył przekazać wybawcy uncję drogocennej tynktury. A także rękę swojej żony, Teresy. Polak miał nadzieję, że od niej uzyska więcej informacji, jak uzyskać złoto.

Alchemicy domyślali się, że Sędziwój stał się posiadaczem najcenniejszego skarbu na świecie. Zaczęli go tropić na zlecenie możnowładców. W drodze z Pragi do Krakowa porwały go zbiry Kacpra Macaka z Ottenburga. Sędziwój zdołał uciec z więzienia, przepiłowawszy kratę w oknie i opuściwszy się po sznurze z powiązanych ubrań.

Rok później dokonał prezentacji swych alchemicznych umiejętności na dworze księcia wirtemberskiego Fryderyka. Tamtejszy alchemik, Mühlentels, zazdrosny o sławę Polaka, uknuł przeciwko niemu intrygę. I Sędziwój znalazł się w lochu, w którym przesiedział półtora roku. Gdy dowiedziano się, gdzie znajduje się Sędziwój, na Wirtembergię gotowe były ruszyć wojska habsburskie i polskie. Ostatecznie po interwencji polskiego króla Sędziwój został uwolniony. A na haku zawisł Mühlentels. Podczas uwięzienia Sędziwój stracił szkatułkę z tynkturą Sethona. To go przybiło. Już nie miał takiej energii jak dawniej.

Jeden z następców Rudolfa II, cesarz Ferdynand II, uczynił go swym tajnym radcą i powierzył mu budowanie kopalni ołowiu na Śląsku. Pewnie cesarz myślał: więcej ołowiu to więcej złota. Tylko że później Ferdynand II nie zapłacił Sędziwojowi za kierowanie budową kopalni. Ostatnie lata alchemik spędził na swoich włościach w Ołomuńcu i na zamku w Kravarach. Zmarł w 1636 roku.

Michał Sędziwój napisał wiele prac. W Pradze wydał drukiem swe pierwsze słynne dzieło pt. Nowe światło alchemiczne. Jego dzieła przez wieki należały do najpoczytniejszych książek alchemicznych. Traktat o kamieniu filozoficznym miał ponad 50 wydań w pięciu językach.

Ryszard Sadaj


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama