Krzysztof Wąsowicz – burmistrz dla wszystkich mieszkańców Justice
Burmistrzem Justice, położonego w południowo-zachodniej części powiatu Cook, jest od 2007 r. Krzysztof „Kris” Wąsowicz, absolwent Akademii Rolniczej w Krakowie mieszkający w Justice od ponad 20 lat. Wraz z żoną wychowali tam dwóch swoich synów. Swoje doświadczenia z rynku nieruchomości, właściciela małego biznesu, potrafił skutecznie wykorzystać w zarządzaniu ponad 13-tysięcznym miasteczkiem. Po wyprowadzeniu Justice z zapaści finansowej, za główny cel obrał sobie poprawę infrastruktury. Wąsowicz, nazywany „polskim burmistrzem” w miasteczku z ponad 30-procentową populacją mieszkańców pochodzących z Polski, stawia na politykę „otwartych drzwi” dla wszystkich mieszkańców, transparentność administracji publicznej i dyscyplinę fiskalną. Jest jednak zawsze gotowy do podjęcia inicjatyw na rzecz rozwoju gospodarczego Justice. Rozpoczęte projekty chce zakończyć do 2024 r., w którym wstępnie planuje zakończenie swojej pracy na stanowisku burmistrza po pięciu kadencjach.
Joanna Trzos: Panie burmistrzu, przede wszystkim gratulujemy zwycięstwa w ubiegłorocznych wyborach.
– Dziękuję, tak to jest piąta kadencja, ale pierwsza była częściowa, bo trwała tylko dwa lata. W 2007 roku zostały przeprowadzone specjalne wybory, w których wygrałem.
Jaka była Pana droga do Justice?
– Urodziłem się w Polsce, w Podgórzu, w dawnej dzielnicy Krakowa i tam chodziłem do szkoły podstawowej. Potem uczyłem się w XIII Liceum Ogólnokształcącym, a studia magisterskie skończyłem na Akademii Rolniczej w Krakowie. Razem z żoną wyemigrowaliśmy do Stanów Zjednoczonych w 1975 r. Do Justice przeprowadziliśmy się w 1987 roku i od tego czasu tam mieszkam. Obecnie w drugim domu. Pierwszy dom sprzedałem, kupiłem działkę i postawiłem dom taki, jaki chciałem postawić. W zasadzie nigdy nie byłem zaangażowany w życie polityczne. Byłem pochłonięty moją pracą. Przez bardzo długi czas byłem brokerem i zajmowałem się rynkiem nieruchomości. Zmieniło się to w 2005 r., kiedy zaproponowano mi ubieganie się o stanowisko miejskiego sekretarza (clerk). Przegrałem te wybory, ale dostałem 40 proc. głosów. Zaproponowano mi w tym czasie stanowisko w zarządzie biblioteki w Justice, które sprawowałem przez dwa lata. Po nawiązaniu kontaktów w Polsce zorganizowałem kącik polskiej książki, książki międzynarodowej, i to do dzisiaj funkcjonuje w Justice, dlatego że mamy dosyć zróżnicowaną etnicznie populację. Po dwóch latach w 2007 r., kiedy rozpisano specjalne wybory w połowie kadencji, wybrano mnie na nowego burmistrza Justice.
Czy może Pan nam przybliżyć Justice?
– Jest to niewielka miejscowość, która została ustanowiona w 1911 roku, położona na południe od Chicago. Justice zajmuje tereny wzdłuż ulicy Archer i 79th Street, między Roberts Road i La Grange Road. Jesteśmy na styku autostrad I-55 (Stevenson Expressway) i Tri-State Tollway I-294. Ta lokalizacja jest idealna, jeżeli chodzi o transport. Po 10 latach pracy i starań obecnie jesteśmy w trakcie realizacji projektu budowy zjazdu i wjazdu na Tollway. Na południe od nas leży Hickory Hills, na wschód Bridgeview, Bedford Park, a od lotniska Midway mam 10 minut jazdy samochodem.
A z czego słynie Justice?
– Justice jest chyba najbardziej znane z tego, że w samym środku miasta mamy słynny Cmentarz Zmartwychwstania (Resurrection Catholic Cemetery & Mausoleums). Może nie wszyscy wiedzą, że jesteśmy w Księdze Guinessa, bo nasze mauzoleum ma największą na świecie powierzchnię witraży, ponad 22 tys. stóp kwadratowych powierzchni.Cmentarz Zmartwychwstania w 1969 roku odwiedził kardynał Wojtyła, a potem ponownie w roku 1976 odwiedził Mauzoleum Zmartwychwstania. O tym przypomina nam pomnik z brązu Świętego Papieża Jana Pawła II, który znajduje się zaraz za budynkiem administracji cmentarza. To mauzoleum jest naprawdę pięknym obiektem i dlatego warto zobaczyć to ciekawe miejsce w Justice.
Czy Justice jest dobrym miejscem do życia? Dlaczego w zarządzanym przez Pana miasteczku warto zamieszkać?
– Nasze prawo (zoning) regulujące budowę domów w Justice pozwala na posiadanie większej działki budowlanej. Można mieć piękny dom na ładnej dużej działce. Najmniejsza wielkość działki, jaka jest dozwolona w Justice to 65 stóp kwadratowych, w Chicago oczywiście takich miejsc nie ma, bo działki przeważnie mają od 25 do 30 stóp. Mnóstwo rodzin z dziećmi, młodych ludzi wprowadza się teraz do nas. Niektórzy wykupują stare domy, czasami rudery, by wyremontować jej albo pod rozbiórkę, by na ich miejsce postawić nowe domy. Staramy się zachować nasz rezydencyjny charakter „bedroom community”. Mamy dwie większe ulice: Archer i 79th Street, tereny położone wzdłuż tych ulic mają bardziej charakter biznesowy. Rozwój gospodarczy naszego miasta jest bardzo ważny, a wpływy z podatków są niezbędne. Nie możemy tylko liczyć na dochód z podatków od nieruchomości, które są wszędzie za wysokie. Nie chcemy, by nasi mieszkańcy płacili więcej.
Jakie biznesy chciałby Pan przyciągnąć do Justice?
– Liczymy na nowe restauracje, kawiarnie, ale potrzebujemy też pralnię. Mamy nadzieję, że znajdą się chętni, którzy u nas zainwestują w takie biznesy.
Punkt sprzedaży marihuany otwarty w Justice to na pewno biznes, który wzbudza kontrowersje, ale też przynosi dochody.
– Więc to jest powód, dla którego zgodziłem się na jego otwarcie, chociaż mam duże zastrzeżenia do ustawy regulującej sprzedaż marihuany opracowanej przez legislaturę stanową w Springfield. Musieliśmy wprowadzić własne przepisy, by to wszystko uregulować. Na razie wszystko się sprawdza i nie ma problemu.
Nakłady na poprawę infrastruktury to jeden z ważniejszych tematów dla wszystkich lokalnych społeczności. Pan odnosi na tym polu duże sukcesy w Justice.
– Nasze miasteczko było zaniedbane przez bardzo długie lata. Było zadłużone i nie miało pieniędzy na spłacanie rachunków. Po pięciu latach na stanowisku burmistrza udało się mi wyjść z tej zapaści finansowej. Nasze kolejne budżety były zbalansowane i mamy nawet nadwyżki budżetowe. Remontujemy drogi, mamy własny sprzęt i wyszkolonych do tego ludzi. Kanalizacja była w opłakanym stanie, pomalutku przerabiamy wszystko i widać postęp. Są jeszcze problemy z lokalnymi podtopieniami przy ulewach, ale mamy kolejne plany i mamy już pieniądze na te projekty, które zapobiegną zalewaniu piwnic mieszkańców.
W jaki sposób miejscowości takie jak Justice mogą zdobyć fundusze, aby polepszyć swoją infrastrukturę?
– Jest kilka sposobów. Są dostępne tzw. granty, programy finansowe sponsorowane przez stan czy powiat. O te granty trzeba się jednak ubiegać, ale mam naprawdę wspaniałych ludzi, którzy pracują dla mnie i są ogromnie pomocni w procesie starania się o te fundusze. W ostatnich 14 latach przy pomocy moich współpracowników udało mi się otrzymać dla naszego miasta ponad 22 mln dol. z budżetów stanowych, powiatowych i federalnych. Tymi pieniędzmi operujemy, bo nie możemy tylko liczyć na wpływy z podatków. Zresztą 70 proc. z podatku od nieruchomości, co jest wyszczególnione na rachunku, przeznaczane jest na szkoły, zresztą chciałbym, aby te pieniądze przynosiły lepsze efekty, by nasze szkolnictwo było na lepszym poziomie.Te pieniądze, które miasto dostaje z podatku od nieruchomości, idą w całości na opłacanie emerytur służb policyjnych, spłacania zaciągniętych wcześniej pożyczek. Miasto operuje głównie pieniędzmi z opłat finansowych i z podatku od sprzedaży, który stan nam daje. Prowadzimy bardzo odpowiedzialną politykę, pilnujemy wydatków, które są bardzo starannie planowane, bo są to pieniądze naszych podatników.
Jednym z najważniejszych pytań osób poszukujących nowego miejsca do życia jest bezpieczeństwo publiczne. Jak Pan ocenia sytuację pod tym względem w Justice?
– W Justice jest bezpiecznie. Dwa lata temu nasza miejscowość była na 4. miejscu w zestawieniu 50 najbezpieczniejszych miast w stanie Illinois. W tym roku jesteśmy na 11. miejscu, ale mam nadzieję że w przyszłym roku poprawimy lokatę.
Czy jest Pan zadowolony z pracy Departamentu Policji?
– Wyczyściłem Departament Policji w 2012 roku, kiedy wyrzuciłem z pracy szefa policji. Doszło do bardzo poważnego konfliktu interesów. Komendant policji, próbował być „salesmanem”, zajmował się interesami firmy odpowiedzialnej za instalację kamer na skrzyżowaniach monitorujących czerwone światła. Niestety musiałem się go pozbyć i innych „zgniłych jabłek”. Nasz nowy szef policji jest naprawdę na wysokim poziomie i cieszy się bardzo dobrą opinią.Obecnie mamy w Departamencie Policji doskonały zespół dobrze wyszkolonych osób, którzy nawet przeprowadzają szkolenia sąsiadującym departamentom. Nasi policjanci już w 2010 roku zostali wyposażeni w kamery osobiste i we wszystkich samochodach. Ostatnio dostaliśmy grant na najnowocześniejszy sprzęt BolaWrap, który działa jak lasso, którym można obezwładnić ręce i nogi osoby stawiającej opór.
Walka z korupcją i nepotyzmem to jeden z ważniejszych elementów prowadzonej przez Pana polityki.
– Kiedy zostałem po raz pierwszy wybrany na burmistrza w 2007 r. w Urzędzie Miasta pracowało około 100 osób, a w tej chwili pracuje 48. Żadna osoba z mojej rodziny nie pracuje w miejskiej administracji. Nie przyjmuję do pracy ze względu na politycznie koneksje, zatrudniam takich ludzi, którzy się znają na pracy i potrafią ją wykonać. Mamy zespół profesjonalistów i to zdaje egzamin.
Bardzo często nazywa się Pana „polskim burmistrzem”, ale czy Justice jest „polskie”?
– Populacja Polaków mieszkających w Justice szacowana jest teraz na ponad 30 procent, czyli jest to dosyć duża liczba mieszkańców polskiego pochodzenia pośród ok. 13,5 tys. rezydentów. Od samego początku jednak podkreślam, że jestem burmistrzem wszystkich mieszkańców, bez względu na ich kraj pochodzenia czy rasę. Wszyscy, którzy pracują dla mnie, wiedzą, że muszą się odnosić do naszych mieszkańców z szacunkiem i robić wszystko, żeby im pomóc. Nie jest sztuką rządzić, sztuką jest zarządzać.
Czy w Justice jest ograniczenie kadencyjności na stanowisku burmistrza?
– Nie mamy tych ograniczeń i można być burmistrzem tak długo, jak się ma poparcie mieszkańców i wygrywa w wyborach. Jeden ze znanych mi burmistrzów, zresztą polskiego pochodzenia, rządził ponad 40 lat.
Słyszałam, że ta 5. kadencja na stanowisku burmistrza może być Pana ostatnią. Dlaczego?
– Po ubiegłorocznych wyborach wkroczyłem w kolejne cztery lata na stanowisku, ana koniec kadencji będę miał już 75 lat. Mam wnuczkę, lubię polować, łowić ryby – więc myślę, że może to czas, aby przeznaczyć więcej czasu na te przyjemności. Nie myślę o przejściu na emeryturę, bo chcę jeszcze coś robić. Mam jednak fajnych młodych ludzi, którzy mogą po mnie przejąć pałeczkę.Mam dwóch świetnych radnych Stanisława Ogórka i Jana Obrochtę. To Polacy pochodzący z moich stron, z Podhala, naprawdę zdolni i wykształceni. Rozpoczęte przeze mnie projekty, w tym związany z Tollwayem, zostaną zakończone w 2024 r. Mam w planach kilkanaście innych projektów, w tym budowę hotelu i wygląda na to, że większość z nich będzie zaczęta albo skończona przed końcem mojej kadencji. Jestem bardzo wdzięczny wyborcom za to, że obdarzyli mnie zaufaniem. Myślę, że to, co mogłem osiągnąć, co obiecałem, to już zrobiłem albo jeszcze doprowadzę do końca.
Panie burmistrzu, życzę powodzenia w realizacji tych planów i bardzo dziękuję za rozmowę.