Polscy koszykarze 3x3 przegrali z Łotwą 14:21 w inauguracyjnym meczu olimpijskiego turnieju w Tokio. W drugim sobotnim meczu biało-czerwoni pokonali po dogrywce Japonię 20:19.
W meczu z Łotwą tylko początek należał do Polaków, którzy prowadzili 5:3. Później Michael Hicks, Paweł Pawłowski, Szymon Rduch i Przemysław Zamojski popełniali sporo błędów, często tracili piłkę, byli nieskuteczni i grający bardziej agresywnie w obronie rywale pewnie budowali przewagę.
W polskim zespole najlepiej punktował Hicks - 8, ale urodzony w USA koszykarz jednocześnie grał nerwowo i okazywał niezadowolenie po nieudanych akcjach swoich bądź kolegów. Dla grających bardziej zespołowo Łotyszy siedem punktów uzyskał Naurizis Miezis.
Biało-czerwoni przed wylotem deklarowali, że będą walczyć o medal, ale o pierwszym spotkaniu powinni jak najszybciej zapomnieć. Grali nerwowo, często tracili piłkę. Nie udało im się poważniej zagrozić wyżej notowanym w nieoficjalnym rankingu drużyn rywalizujących w Tokio Łotyszom.
"Nie traktujemy tego jako problem. Mamy jeszcze sześć spotkań, mnóstwo grania jeszcze przed nami. Pierwszy mecz zawsze jest najcięższy. Ten nam ewidentnie nie wyszedł. Musimy się podnieść i odnieść zwycięstwo w kolejnym meczu przeciwko Japonii. W tym meczu było sporo nieczystych akcji. Nie możemy tego powtórzyć" - zaznaczył poddenerwowany Zamojski w rozmowie z polskimi dziennikarzami.
Podczas meczu najbardziej nerwowo reagował Michael Hicks. Urodzony w USA koszykarz okazywał niezadowolenie po nieudanych akcjach własnego zespołu, w pewnym momencie doskoczył także do jednego z rywali, odpoczywając chwilowo od gry.
"Nie ma u nas żadnych konfliktów. Tylko to jest nierealizowanie założeń taktycznych. Miał prawo być zdenerwowany. Ustalamy coś przed meczem, przychodzi spotkanie i gramy zupełnie inną rzecz. Nie może tak być" - analizował zawodnik Anwilu Włocławek.
Początek meczu z Japonią należał do Polaków, którzy prowadzili 4:0. Później Michael Hicks, Paweł Pawłowski, Szymon Rduch i Przemysław Zamojski popełniali sporo błędów, pozwalali rywalom na zbiórki w ataku i gospodarze igrzysk wyrównali, a następnie wyszli na prowadzenie 7:5.
Dobry fragment Pawłowskiego w ataku, w którym zdobył on sześć z ośmiu kolejnych punktów zespołu, m.in. dwa razy z rzędu trafiając za dwa punkty, dał biało-czerwonym prowadzenie 18:12. Spotkanie nie było jednak rozstrzygnięte. W kolejnych akcjach Polacy, grając zbyt indywidualnie i nieskutecznie, pozwolili gospodarzom na wyrównanie 18:18 i doprowadzenie do pierwszej w olimpijskim turnieju dogrywki.
W przedłużonym czasie gry Japończycy wyszli na prowadzenie 19:18, ale dwa punkty decydujące o zakończeniu spotkania zdobył Zamojski.
W polskim zespole najlepiej punktowali Pawłowski i Zamojski - po 7.
Drużynę trenera Piotra Renkiela umieszczono na czwartym miejscu w przygotowanym przez światową federację (FIBA) nieoficjalnym rankingu ośmiu drużyn rywalizujących w Tokio. Japonia jest w nim sklasyfikowana na siódmej pozycji.
Kwalifikacyjny turniej w Grazu, który dał Polakom awans do igrzysk w Tokio, rozpoczęli oni od zwycięstwa z Czechami i porażki z Mongolią. W następnych dniach wygrywali już wszystkie spotkania - kolejno z Brazylią, Turcją, Słowenią i Łotwą.
W niedzielę biało-czerwonych czekają mecze z Serbią (godz. 5.00) i drużyną Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego (11.40), w poniedziałek z Chinami (12.05) i Holandią (15.25), a we wtorek z Belgią (7.40) i ewentualny ćwierćfinał (14.00 lub 15.20).
Gra się systemem każdy z każdym. Dwa czołowe zespoły po siedmiu rundach spotkań awansują bezpośrednio do półfinału, dwa ostatnie odpadają. Drużyny z miejsc 3. i 6. oraz 4. i 5. zagrają w dwóch ćwierćfinałach o prawo gry o medale.
(PAP)