Co jeszcze czeka nas i nasze dzieci w końcówce roku szkolnego?
W środę, 17 marca, w rok od zamknięcia chicagowskich szkół z powodu pandemii, szefowa chicagowskiego kuratorium (CPS) Janice Jackson poinformowała, że wszyscy pracownicy szkół kwalifikują się do szczepionki i celem CPS jest zaszczepienie pracowników do końca marca. Chicagowskie kuratorium planuje również powrót do szkół licealistów – wyznaczono nawet termin – 19 kwietnia. Niektóre z liceów na przedmieściach wrócą do szkół w pełnym wymiarze już 5 kwietnia, podobnie szkoły podstawowe.
Z danych Stanowej Komisji Edukacji (Illinois State Board of Education) wynika, że zdecydowana większość szkół pracuje w modelu mieszanym i stacjonarnym. W modelu wyłącznie zdalnym uczy się jednak nadal ponad 213 tys. dzieci i młodzieży z Illinois. Kiedy dzieci wrócą do szkół na stałe i jakim piętnem odcisnęło się ich ponadroczne odosobnienie?
Szkoły w Illinois zostały zamknięte dokładnie rok temu, 17 marca. Początkowo zamknięcie miało trwać dwa tygodnie, trwa jednak do dzisiaj.
Trudna droga powrotna do nauki stacjonarnej
Po długiej batalii ze związkiem zawodowym nauczycieli (CTU), chicagowskiemu kuratorium udało się w marcu przywrócić naukę stacjonarną dla części chętnych dzieci w szkołach podstawowych CPS. Teraz kuratorium zachęca do powrotu uczniów liceów – mieliby oni wrócić do szkolnych ławek 19 kwietnia. Choć CPS twierdzi, że przygotowuje powrót licealistów w porozumieniu ze związkiem zawodowym nauczycieli, ten we wtorek 16 marca zaatakował kuratorium, pisząc w oświadczeniu, że nie ma porozumienia w kwestii stacjonarnego nauczania licealistów. Trudno oprzeć się wrażeniu, że historia się powtarza i w kwestii powrotu do szkół młodzieży licealnej kuratorium będzie zmuszone przeprowadzić taką samą, trwającą kilkanaście tygodni batalię, jak w kwestii powrotu dzieci ze szkół podstawowych.
Do nauki stacjonarnej w pełnym wymiarze powrócić chcą również podmiejskie okręgi szkolne – ich przygotowania są zaawansowane. Mimo tego, w ostatnią niedzielę, 14 marca, w Naperville odbył się połączony protest rodziców z przynajmniej 9 okręgów szkolnych. Byli wśród nich przedstawiciele okręgu 86, 99, 202, 203, 204, 302, 304 oraz 308. W czasie protestu rodzice żądali powrotu do nauki stacjonarnej dla swoich licealnych dzieci w pełnym wymiarze godzin, ale i z pełnym wachlarzem zajęć. Wydaje się, że protest miał znaczenie prawie wyłącznie symboliczne. Stanowa Rada Edukacji Illinois (ISBE) zmieniła swoje wytyczne dotyczące dystansu społecznego w szkołach. Zgodnie z nowymi przepisami, właściwy dystans społeczny jest zdefiniowany jako odległość od trzech do sześciu stóp pomiędzy zamaskowanymi uczniami, a w pełni zaszczepionym personelem. Na tej podstawie większość szkół z dystryktów, z których rodzice protestowali w niedzielę, ma już wyznaczone daty powrotu dzieci do szkół – w Hinsdale dzieci powrócą do liceów 5 kwietnia, podobnie w Naperville czy Plainfield.
Szkoły podstawowe w okręgach podmiejskich realizują w większości przeróżne scenariusze hybrydowe i stacjonarne. Większość szkół podzieliła swoich uczniów na grupy przedpołudniowe oraz popołudniowe i realizuje naukę w modelu hybrydowym. Z danych Stanowej Rady Edukacji wynika, że wyłącznie zdalnie uczy się nadal nieco ponad 213 tys. dzieci z Illinois, a to stanowi około 10 proc. wszystkich uczniów w stanie.
Wskazówki, dane i zasady
Nowe wytyczne dla szkół przygotowała nie tylko Stanowa Rada Edukacji Illinois. W lutym nowe zalecenia przygotowały Centra Kontroli i Prewencji Chorób (Centers for Disease Control and Prevention) – długo wyczekiwane, zaktualizowane wskazówki mają pomóc dyrektorom szkół w podjęciu decyzji, jak bezpiecznie przywrócić uczniów do klas. Ale „CDC nie nakazuje ponownego otwarcia szkół” – zwracała uwagę dyrektor CDC, dr Rochelle Walensky. W wytycznych CDC Stany Zjednoczone zostały podzielone na strefy o różnych kolorach – każda ze stref otrzymała zalecenia dotyczące otwarcia szkół i środków zapobiegawczych związanych z ochroną przed wirusem, a także radę, żeby sposób nauczania dopasowywać precyzyjnie do sytuacji.
Pod koniec stycznia kilku naukowców z CDC opublikowało wspólny artykuł w JAMA (Journal of the American Medical Association), w którym czytamy, że istnieje niewiele dowodów na to, że ponowne otwarcie szkół przyczyniło się w znaczący sposób do rozprzestrzeniania COVID-19. W artykule przytoczony jest przykład szkół z Karoliny Północnej i obszarów podmiejskich Wisconsin, gdzie szkoły otwarto jesienią. W pierwszym przypadku przegląd okręgów obsługujących ponad 90 tys. uczniów i pracowników wykazał, że tylko 32 infekcje zostały nabyte w szkole – w porównaniu z 773 przypadkami uczniów i pracowników zakażonych poza szkołą. Żadna z tych 32 transmisji wewnątrzszkolnych nie dotyczyła uczniów zarażających nauczycieli lub pracowników. W innym badaniu, przeprowadzonym w 17 szkołach Wisconsin, wysoki stopień przestrzegania obowiązku noszenia masek pomógł utrzymać występowanie COVID-19 na niższym poziomie w szkołach niż w całej społeczności. Spośród 191 udokumentowanych przypadków zakażenia wirusem COVID-19 wśród uczniów i pracowników tylko siedem miało miejsce w szkole.
CDC w swoich wskazówkach przestrzega jednak przed wznowieniem zajęć sportowych prowadzonych w pomieszczeniach zamkniętych. Agencja poinformowała o wybuchu epidemii związanej z dwoma turniejami zapaśniczymi szkół średnich na Florydzie, po których 38 z 54 uczestników, którzy zostali przebadani, miało wynik pozytywny. Niektórzy z nich przenieśli wirusa do swoich rodzin i przyjaciół. Jedna osoba zmarła. CDC radzi w swoich wytycznych, żeby w społecznościach o znacznej transmisji, sport i zajęcia pozalekcyjne miały miejsce, tylko „jeśli mogą odbywać się na zewnątrz, z fizyczną odległością 6 stóp lub więcej”.
Stanowy Departament Zdrowia Publicznego Illinois wskazuje, że w tygodniu, który zakończył się 12 marca, szkoły były miejscem wysokiego ryzyka, jeśli chodzi o ekspozycję na wirusa, ale nadal najczęściej zarażamy się w miejscach pracy, takich jak fabryki i wytwórnie oraz w domach, w trakcie spotkań rodzinnych.
Zapewne wszystkie dostępne czynniki wzięli pod uwagę współpracownicy prezydenta Joe Bidena, który na początku marca oświadczył, że nauczyciele powinni być traktowani priorytetowo w kolejce do szczepień i zapewnił, że do końca marca będą zaszczepieni przynajmniej pierwszą dawką szczepionki przeciw COVID-19. Tuż po tym administracja przystąpiła do kampanii wspierającej otwarcie szkół, ale i wyraźnie szukała sojuszników w tej akcji. Przedstawiciele prezydenta spotkali się z liderami związków zawodowych nauczycieli i podkreślali, co robią w kierunku zabezpieczenia zarówno uczniów, jak i edukatorów. Pierwsza dama Jill Biden spotkała się w nauczycielami w Pensylwanii i Connecticut, promując pomysł prezydenta na bezpieczny powrót dzieci do szkół. „Musimy kontynuować ponowne otwieranie amerykańskich szkół dla nauki stacjonarnej tak szybko i tak bezpiecznie, jak to możliwe” – mówił w czasie spotkań dr Miguel Cardona, nowo powołany sekretarz edukacji. „Prezydent to dostrzega, dlatego wczoraj podjął odważne działania, aby nauczyciele i pracownicy szkół zostali szybko zaszczepieni” – dodał.
Wiele lokalnych związków zawodowych nauczycieli nadal stanowczo sprzeciwia się jednak powrotowi dzieci i dorosłych do szkół, twierdząc, że okręgi szkolne nie mają zasobów ani możliwości do przestrzegania wytycznych CDC czy też stanowych przepisów dotyczących bezpieczeństwa w okresie pandemii. Koronnym argumentem związków jest również fakt, że dorośli w szkołach pozostają narażeni na poważną chorobę lub śmierć z powodu COVID-19, ponieważ dzieci, same znacznie mniej podatne na tego konkretnego wirusa, łatwo go przenoszą.
Przykład chicagowskiego związku zawodowego CTU pokazuje, że nie zawsze chodzi wyłącznie o szczepienia i bezpieczeństwo. Kiedy bowiem nauczyciele są już w trakcie szczepień, a CPS wydaje 100 mln dolarów na zabezpieczenie budynków i przygotowanie sal lekcyjnych, związek wzywa swoich członków do kolejnego bojkotu działań kuratorium – tym razem nieujawniania informacji na temat zaszczepienia. Nauczyciele w podobnej sytuacji na przedmieściach solidarnie się szczepią i przygotowują się do powrotu do pracy stacjonarnej w pełnym wymiarze godzin.
Dzieci głosu nie mają?
Wielkim nieobecnym w dyskusji toczącej się wokół powrotu dzieci do szkół są same dzieci. Problem nauki zdalnej znakomicie zobrazował UNICEF. 2 marca przed siedzibą United Nations w Nowym Jorku stanęło 168 pustych ławek szkolnych, każda symbolizowała jeden milion dzieci z całego świata, których szkoły zostały całkowicie zamknięte na prawie rok z powodu COVID-19. Według najnowszych danych organizacji, ponad 888 milionów dzieci na całym świecie nadal boryka się z zakłóceniami w edukacji z powodu całkowitego i częściowego zamknięcia szkół – jesteśmy obecnie w stanie „katastrofalnego zagrożenia edukacyjnego”. Smutny widok miał zwrócić uwagę na „głęboki wpływ” tego, co stało się w ostatnim roku w edukacji. Organizacja wezwała światowych przywódców do jak najszybszego ponownego otwarcia placówek edukacyjnych przy zachowaniu wytycznych sanitarnych. „Długotrwałe zamknięcia szkół mają głęboki wpływ na dzieci szczególnie narażone i marginalizowane. Dlatego wzywamy wszystkie rządy do otwarcia szkół już teraz. Szkoły powinny być pierwszymi, które zostaną otwarte podczas procesu ponownego otwierania, należy podjąć wszelkie działania, aby zrobić to bezpiecznie, zapewnić również wszechstronne wsparcie, gdy dzieci do szkół powrócą” – mówił Robert Jenkins, globalny szef ds. edukacji UNICEF.
Zamknięcie szkół na rok, a w przypadku młodzieży uczącej się w zdalnie w liceach CPS na ponad rok, wiąże się z wysokimi kosztami społecznymi i ekonomicznymi dla całych społeczności. Istniejący stan rzeczy pogłębił dysproporcje w systemie edukacji. Pisze o tym w swoim raporcie także UNESCO, które alarmuje, że dla wielu dzieci pozbawienie zajęć szkolnych oznacza koniec rozwoju, głód, całkowity brak możliwości edukacyjnych w przypadku niewykształconych rodziców i biednych środowisk. Dzieci pozostawiane same sobie w domach, gdy rodzice muszą wyjść do pracy, są w większym stopniu narażone na ryzykowne zachowania i uzależnienia. Eksperci organizacji wskazują również na fatalne długofalowe społeczne i ekonomiczne skutki zamknięcia szkół, np. niezamierzone obciążenie systemów opieki zdrowotnej, ale także porzucenie nauki przez wiele dzieci, które w celu zapewnienia środków umożliwiających przeżycie sobie i swoim rodzinom poszły do pracy i nigdy już do szkoły nie wrócą.
Pandemia naraziła także dzieci na przemoc i wyzysk – organizacja w raporcie pisze wprost, że „kiedy zamyka się szkoły, wzrasta liczba wczesnych małżeństw, więcej dzieci jest rekrutowanych do bojówek, wzrasta wykorzystywanie seksualne dziewcząt i młodych kobiet, częstsze są ciąże nastolatek (…)”.
Wreszcie, z uwagi na to, że szkoły są ośrodkami aktywności społecznej i interakcji międzyludzkich, wiele dzieci i młodzieży traci bez nich możliwość kontaktu społecznego, który jest niezbędny do nauki i rozwoju. Zarówno edukatorzy, jak i dzieci, stoją w pandemii przed ogromnym wyzwaniem związanym z pomiarem nauczania i uczenia się, kiedy szkoły są zamykane, a zaplanowane oceny, zwłaszcza egzaminy, które decydują o przyjęciu lub awansie na nowe poziomy edukacji i do innych instytucji, stają pod znakiem zapytania. Wszystkie strategie – odraczanie, pomijanie lub zdawanie egzaminów na odległość – budzą poważne obawy co do sprawiedliwości, zwłaszcza gdy dostęp do nauki jest nierówny i zmienny.
Nie pomyliliśmy się w lipcu 2020 roku, pisząc na łamach „Dziennika Związkowego”, że najważniejszym przymiotem szkół naszych dzieci może okazać się elastyczność, a naszą – rodziców, cechą, umiejętność omijania kłód rzucanych pod nogi.
Każde słowo pozostaje aktualne, można jednak optymistycznie założyć, że jesteśmy kilka kroków bliżej normalności, niż byliśmy wtedy.
Katarzyna Korza[email protected]