W Palos Hills 38-letnia Polka chce pokonać burmistrza urzędującego 40 lat
Palos Hills to, jej zdaniem, ukryty skarb powiatu Cook i nowe centrum Polonii na południowo-zachodnich przedmieściach. Wierzy, że miasto może być zarządzane lepiej, sprawniej i nowocześniej, dzięki jej pomysłom, doświadczeniu i energii. Z Sandy Szczygieł, kandydatką na burmistrza Palos Hills, rozmawia Joanna Marszałek.
Joanna Marszałek: Ilu jest Polaków w 17,5-tysięcznym Palos Hills?
Sandy Szczygieł: Około 12 procent mieszkańców ma typowo polskie imiona i nazwiska. Około 30 procent to osoby o polskich korzeniach, oceniając po nazwiskach. Polska społeczność jest tutaj bardzo silna i cały czas się rozrasta. Palos Hills stało się centrum Polonii na południowo-zachodnich przedmieściach.
Skąd popularność tej miejscowości wśród Polaków?
– Nasze miasteczko to ukryty skarb powiatu Cook. Mieszkańcy mogą korzystać z atutów z dwóch pozornie nie do pogodzenia światów – wiejskiej sielanki i prężnej oferty ekonomiczno-turystyczno-naukowej jednego z największych miast w Stanach Zjednoczonych. Położenie Palos Hills w pobliżu głównych arterii komunikacyjnych łączących mieszkańców z centrum Chicago, jak i setek hektarów lasów, parków i ścieżek rekreacyjnych, oferuje mieszkańcom optymalne warunki życiowe. Nic więc dziwnego, że wiele rodzin decyduje się na kupno domu w Palos Hills. Ja zamieszkałam tu z rodziną w 2012 roku.
Co skłoniło Panią do kandydowania na burmistrza?
– Obecny burmistrz sprawuje urząd od 40 lat, w ratuszu jest od 44 lat. To bardzo długa kadencja. Nadszedł czas na zmianę. Mieszkańcy, z którymi rozmawiam, są tego samego zdania.
W politykę w Palos Hills zaczęłam angażować się w styczniu 2020, kiedy miasto chciało zmienić przepisy dotyczące parkowania przyczep kempingowych (i innych) na terenie prywatnych posiadłości. Ciężko pracujemy, by kupić sprzęt rekreacyjny dla naszych rodzin i dzieci, a miasto chciało, żebyśmy jeszcze wynajmowali schowki na przetrzymywanie go.
Dodatkowo dowiedziałam się, że przyczyną proponowanej zmiany był fakt, że jeden z miejskich radnych planował wystawić swój dom na sprzedaż i obawiał się, że przyczepa zaparkowana u sąsiada może zniechęcić potencjalnych kupców.
Zaczęłam mobilizować mieszkańców, aby czynnie wzięli udział w dyskusji nad zmianą przepisów. Mieszkańcy, w tym nasi rodacy, nie zawiedli – na spotkaniu pojawiło się 450 osób, by wyrazić swoją opinię. Dzięki ich głosom, burmistrz i rada miejska odrzuciła proponowaną zmianę w kodeksie miejskim.
Zapytałam później władze miasta, w jaki sposób mieszkańcy mogą być informowani o tego typu dyskusjach. Odpowiedziano mi, że władze „nie muszą nas informować”, a zainteresowani mieszkańcy mogą sami sprawdzać toczące się debaty na stronie internetowej miasta. Uważam, że to nie jest w porządku wobec mieszkańców.
Zaczęłam więc chodzić na zebrania, robić notatki i udostępniać je na miejskim forum facebookowym. Jednak nie wszyscy mają Facebooka. Miasto powinno być bardziej otwarte na obywateli, zwłaszcza w dobie zaawansowanej technologii i mediów społecznościowych, kiedy informacje można przekazywać w ciągu sekund.
I to chciałaby Pani zmienić jako burmistrz?
– Między innymi. Mam pomysły na wprowadzenie bardziej zaawansowanych technologii. Platforma internetowa miasta jest bardzo przestarzała. W mieście wszystko jest starej daty i nic się nie robi, żeby to zmienić. Wiele też będzie zależało od budżetu, bo nie chcemy wchodzić w duże koszty. Możliwości z pewnością jest dużo.
Jakie są inne problemy Palos Hills, które chciałaby Pani rozwiązać?
– Jest wiele rzeczy, które można by ulepszyć. Zaobserwowałam na przykład, że mandaty miejskie nie są wypisywane sprawiedliwie – jeden mieszkaniec dostaje karę za kosz przed domem, a drugi, z tym samym przewinieniem, nie dostanie. Można odnieść wrażenie, że władze miasta wybierają sobie, komu będą dokuczać, a kogo zostawią w spokoju.
Chciałabym również zrobić przegląd umów miejskich. Koszty dla mieszkańców cały czas idą w górę. Może da się je obniżyć, ogłaszając na przykład nowe przetargi.
Nasze miasto bardzo się rozwija. Puste działki są wykupywane, a na nich budowane są nowe, potężne domy. Za tym idzie większy dochód z podatków – chciałabym więc zobaczyć, jak te dodatkowe pieniądze są dysponowane.
Mówi Pani świetnie po polsku. Proszę opowiedzieć nam o sobie.
– Urodziłam się w Stanach Zjednoczonych w rodzinie polskich imigrantów. Moi rodzice pochodzą z rejonów Tarnowa. Wychowałam się w Chicago w okolicy lotniska Midway. Skończyłam szkołę podstawową św. Trybiusza, a następnie liceum Queen of Peace w Burbank. Przez 12 lat chodziłam też do polskiej szkoły im. Marii Konopnickiej. Byłam harcerką i członkiem zespołu tańca ludowego Southwest Center of Polish Dancing działającego przy zespole pieśni i tańca pn. Wesoły Lud. Tańczyłam również w zespole Lajkonik. Mam bliskie więzi z polskością, z czego jestem bardzo dumna.
Skończyłam studia w zakresie księgowości i handlu międzynarodowego na Uniwersytecie Loyola w Chicago. Karierę zawodową zaczynałam w wielkiej firmie księgowej, gdzie byłam odpowiedzialna za kontrolę ksiąg rachunkowych prywatnych firm, uczelni, organizacji społecznych, gmin i miast. Mam dużą wiedzę na temat finansów organizacji i sposobów oszczędności. Następnie dołączyłam do dużych linii lotniczych, gdzie pełniłam różne stanowiska kierownicze. Mam ogromne doświadczenie w dziedzinie kontroli ksiąg rachunkowych, analityki i strategii przedsiębiorstw, jak również negocjacji kontraktów. Wraz z mężem Stanisławem jesteśmy szczęśliwymi rodzicami czterech chłopców w wieku od 2 do 10 lat.
Odnosi Pani sukcesy w życiu zawodowym i jest szczęśliwą mamą. Dlaczego na dodatek chce Pani zostać burmistrzem?
– Mam duże osiągnięcia w życiu, więc uważam, że mogę też dużo zrobić dla społeczeństwa. Dużo ludzi opuszcza Illinois. Wierzę, że nie musimy stąd uciekać. Łatwo jest narzekać, gorzej zabrać się do roboty. Tylko podejmując działanie, możemy wywalczyć zmiany na lepsze.
Moja kandydatura nie byłaby możliwa bez wsparcia męża i moich rodziców, którzy mi bardzo pomagają. To również dobry przykład dla moich dzieci, które widzą, że mama próbuje działać. Syn z dumą idzie do szkoły, bo „mama startuje na burmistrza”.
Głos Polonii nie wystarczy, żeby wygrać wybory. Jak przekona Pani nie-Polaków, żeby na Panią głosowali?
– Polaków też trzeba przekonywać. Mimo licznej Polonii, jesteśmy tak zabiegani, że nie mamy czasu głosować, zwłaszcza w wyborach miejskich. Dlatego przypominam rodakom – oddajcie swój głos w wyborach 6 kwietnia. Chcę walczyć o sprawy nie tylko Polonii, lecz wszystkich mieszkańców. W ostatnich latach jest coraz więcej nieporozumień z miastem, które zaczyna dokuczać mieszkańcom. Chodząc od domu do domu i pukając do drzwi, widzę pozytywne podejście i otwartość społeczności.
Słyszałam, że więcej Polaków stara się o stanowiska we władzach Palos Hills.
– Dzięki dość szybkiej i spontanicznej akcji udało nam się zebrać 10-osobową, silną polską grupę. Jej członkowie startują na radnych, do zarządu szkół i bibliotek. Chcemy rozwijać tę grupę, motywować naszą młodzież i budować silne polskie przedstawicielstwo we władzach.
Wśród Polonii, zwłaszcza zamieszkującej południowe przedmieścia, obserwujemy sceptyczne podejście do pandemii COVID-19, noszenia masek i szczepień. Jak Pani się zapatruje na obostrzenia spowodowane pandemią? Brała Pani udział w akcji na rzecz otwarcia szkół.
– Obecny burmistrz był bardzo rygorystyczny, pozamykał wszystkie biznesy, podczas gdy w sąsiednich miasteczkach wszystko było otwarte. Wiele lokalnych biznesów, w tym polskich, jest przez to na granicy upadku.
Moje zdanie leży gdzieś pośrodku. Idąc do sklepu, ubieram maskę, bo jednak wiele osób straciło bliskich lub miało bliskich w szpitalu. Jednak upadek firm i biznesów – zwłaszcza małych, rodzinnych sklepów i restauracji – podczas gdy wielkie biznesy hulają i zbierają dochód, też nie jest w porządku. Rząd musi być wyrozumiały wobec wszystkich. Jedyny sposób, żeby pomóc drobnym przedsiębiorstwom, to pozwolić im działać na własną rękę – rząd nie powinien doprowadzać ludzi do bankructwa.
Jestem dumna z zarządu naszych szkół, że odważył się spróbować nauki stacjonarnej od samego początku roku szkolnego i na szczęście wszystko jest pod kontrolą – nie zanotowano zachorowań.
Jest Pani jedyną kontrkandydatką obecnego burmistrza, który rozpoczął swoje urzędowanie, jeszcze zanim się Pani urodziła. Wyjście naprzeciw establishmentowi to nie lada wyzwanie.
– Gdybym się bała, nie miałabym osiągnięć ani zawodowych, ani prywatnych. Trzeba mieć odwagę i trzeba prostować, co się da. Do odważnych świat należy!
Podsumowując – „zagłosujcie na mnie, bo…”
– Będę ciężko dla was pracować, walczyć o nasze prawa, dobre planowanie wydatków i mądre wydawanie pieniędzy. Proszę o Wasz głos – 6 kwietnia lub wcześniej.