Rodzina z północnej Portugalii została ukarana przez żandarmerię mandatem w wysokości prawie 200 euro za spacerowanie z dzikiem w miejscu publicznym. Stróże prawa twierdzą, że zwierzę zostało siłą zapędzone do zagrody i udomowione.
Innego zdania jest rodzina z gminy Montalegre, która protestuje przeciwko wymierzonej karze, twierdząc, że locha została udomowiona i “jest jednym z członków rodziny” - odnotowała we wtorek telewizja TVI.
Stacja podała, że funkcjonariusze żandarmerii posiadają materiał zdjęciowy, który dowodzi, że wyjście z dzikiem na smyczy bardziej przypominało dowcip, niż było wyrazem troski o zwierzę. Z fotografii umieszczonych na jednym z portali społecznościowych wynika, że przed wyjściem na ulicę posiadacze dzika założyli mu na głowę różowy kapelusz.
W uzasadnieniu mandatu portugalska żandarmeria napisała, że podczas zatrzymania osób spacerujących z dzikiem, żadna z nich nie miała pozwolenia na posiadanie tego zwierzęcia w zagrodzie.
Funkcjonariusze skierowali też do posiadaczy dzika informację o konieczności ewentualnej rejestracji lochy jako zwierzęcia domowego lub wypuszczenia jej do pobliskiego lasu.
Portugalska rodzina przyznaje, że obecnie nie stać jej na uiszczenie 600 euro za licencję na posiadanie dzika, twierdzi jednak, że nie pozbędzie się zwierzęcia. Deklaruje, że locha jest członkiem rodziny i ma nawet imię – Alaska.
“Nie oddamy jej. Jeśli Alaska opuści nasze gospodarstwo, padnie ofiarą myśliwych” - stwierdził jeden z członków portugalskiej rodziny.
Z Lizbony Marcin Zatyka (PAP)