Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 16:41
Reklama KD Market

Wspaniałe życie prezydentów

Amerykański prezydent zarabia 400 tysięcy dolarów rocznie. Nie jest to suma mała, ale nie jest też astronomiczna. Jednak przywódcy Stanów Zjednoczonych korzystają dodatkowo z licznych dodatkowych przywilejów, które nie zawsze mają wymiar finansowy. Jeśli chodzi o podstawową pensję, została ona podwojona w roku 2001, kiedy rozpoczynała się kadencja George’a W. Busha…

Pensja i przywileje

To właśnie wtedy dodano też do pensji prezydenta sumę 50 tysięcy dolarów rocznie, która pokrywać ma „bieżące wydatki” głównego lokatora Białego Domu, związane z wykonywaniem przez niego obowiązków służbowych. Do tego trzeba jeszcze dodać 19 tysięcy dolarów, które prezydent ma do dyspozycji na finansowanie wszelkich przyjęć i imprez o czysto rozrywkowym charakterze, oraz kolejne 100 tysięcy dolarów, które są przeznaczone na pokrywanie kosztów podróży niemających bezpośredniego związku z funkcją przywódcy państwa.

Od podstawowej pensji prezydenckiej potrącane są podatki, ale wszystkie pozostałe wymienione powyżej sumy są od podatków całkowicie wolne. Jest jeszcze dodatkowy fundusz w wysokości 100 tysięcy dolarów, z którego każdy nowy prezydent opłaca wszelkie zmiany w wystroju wnętrz Białego Domu. Nie wszyscy nowi lokatorzy prezydenckiej siedziby korzystają z tych pieniędzy. Barack Obama w sumie wydał półtora miliona własnych pieniędzy na meble, zasłony, obrazy, itd. Natomiast Donald Trump wydał o 250 tysięcy dolarów więcej, ale skorzystał też z federalnego „zasiłku”.

Każdy prezydent ma oczywiście prawo do darmowego zamieszkania na okres całej kadencji w Białym Domu. Jest to 6-piętrowy budynek, w którym są 132 pokoje. W skład wyposażenia prezydenckiej siedziby wchodzą takie dogodności jak kort tenisowy, basen, sala gimnastyczna, boisko do koszykówki, kino, cukiernia oraz specjalna piwnica, w której znajduje się kilkaset butelek wina, w tym rzadkich i kosztownych. Kolekcja ta przeznaczona jest głównie na częstowanie gości Białego Domu, ale każdy prezydent ma absolutne prawo do własnej degustacji.

Główny lokator Białego Domu ma do dyspozycji całodobową ochronę ze strony agentów Secret Service i obsługę ze strony ponad 100 osób, takich jak kucharze, sekretarki, asystenci, kamerdynerzy, kwiaciarki, ogrodnicy, etc. Utrzymanie Białego Domu w sumie kosztuje nieco ponad 4 miliony dolarów rocznie, za co płacimy my, podatnicy.

Od 15 lat rolę szefowej kuchni prezydenckiej sprawuje Cristeta Comerford, której zadaniem jest planowanie i przyrządzania posiłków zgodnie z życzeniami głównego lokatora. Natomiast cukiernikiem Białego Domu jest Susan Morrison, do której zadań należy między innymi wypiekanie i ozdabianie świątecznego domu wykonanego z piernika. Prezydent i jego rodzina nie płacą za wyżywienie i mają prawo do zgłaszania preferencji dietetycznych.

Oznacza to, iż Comerford najpierw gotowała dla prezydenta George’a W. Busha, potem dla Obamy, a ostatnio dla Trumpa. Każdy z tych prezydentów miał zupełnie inne gusta, do których szefowa kuchni musiała się dostosować. Michelle Obama urządziła na jednym z trawników przy Białym Domu prezydencki warzywniak, gdzie hodowane są zioła, warzywa i owoce, które często wykorzystywane są do przyrządzania dań dla pierwszej rodziny. Melania Trump kontynuowała tę tradycję i zapraszała często różne grupy dzieci na „sesje ogrodnicze”.

Air Force One i „The Beast”

Nie wszystko zapewniane jest prezydentowi zupełnie za darmo. Przywódca Stanów Zjednoczonych musi sam płacić za swoją garderobę i nie może przyjmować podarunków od znanych projektantów mody czy też szefów firm odzieżowych. Ponadto co miesiąc prezydent dostaje rachunek za kelnerów i sprzątaczki zatrudnianych w czasie prywatnych przyjęć. Jest jeszcze inna rzecz, która nie przysługuje przywódcom USA. Technicznie rzecz biorąc nie mają oni prawa do wakacji.

Jeżdżą oczywiście do różnych miejsc w celach czysto urlopowych, ale towarzyszy im zawsze spora grupa doradców, ochroniarzy i dziennikarzy, a całkowite zerwanie z wykonywaniem obowiązków jest w zasadzie niemożliwe. Choć prezydent Donald Trump zwykle jeździł do swoich posiadłości, począwszy od lat 30. ubiegłego stulecia prezydenci mają też do dyspozycji ośrodek Camp David w stanie Maryland, gdzie często podejmowani są też różni dygnitarze z całego świata.

Jednym z podstawowych przywilejów prezydenckich jest możliwość korzystania z samolotu desygnowanego jako Air Force One. Obecnie jest to odpowiednio przerobiona maszyna Boeing 747-200B. Jest to niejako latający Biały Dom, z którego przywódca kraju może utrzymywać stały kontakt z rządem, Pentagonem, CIA, itd. Szacuje się, że koszt jednej godziny lotu tego samolotu wynosi 200 tysięcy dolarów. Dodatkowo do dyspozycji prezydenta jest helikopter Marine One, który zawsze jest pod ręką, nawet w czasie wizyt zagranicznych. Jest to maszyna opancerzona i wyposażona w system obrony przeciwrakietowej.

Jeśli chodzi o transport naziemny, każdy prezydent korzysta z limuzyny zwanej potocznie „The Beast”, która jest kuloodporna i zdolna do przetrwania zamachu bombowego. Samochód ten waży mniej więcej tyle samo co czołg, z powodu swojego opancerzenia, i jest zdolny pokonać na jednym galonie benzyny odległość 5 mil. Biały Dom ma do dyspozycji kilka takich pojazdów, gdyż często chodzi o to, by nie wiadomo było dokładnie, w którym samochodzie całej kawalkady znajduje się prezydent.

Po zakończeniu kadencji każdy prezydent dostaje dożywotnią emeryturę, która obecnie wynosi ok. 200 tysięcy dolarów rocznie. Ponadto nadal przysługuje mu ochrona ze strony Secret Service, choć w przypadku jego dzieci ochrona ta dotyczy wyłącznie osób w wieku poniżej 16 lat. Ostatnim przywilejem, jaki przysługuje prezydentom USA, jest prawo do oficjalnego, państwowego pogrzebu z wojskowymi honorami, salwami armatnimi, paradą, itd. Dotyczy to również członków jego najbliższej rodziny.

Andrzej Heyduk

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama