Rosną koszty uroczystości inauguracji prezydentów Stanów Zjednoczonych. Szacuje się, że w przypadku Donalda Trumpa oprawa zaprzysiężenia kosztowała od 175 do 200 mln dolarów, a Baracka Obamy 170 milionów dolarów. Tegoroczne wydatki mogą być porównywalne, choć wiele wydarzeń będzie miało wirtualny charakter.
Zwykle to zapewnienie bezpieczeństwa jest najkosztowniejszą częścią amerykańskich inauguracji prezydenckich. Nawet w spokojniejszych latach rząd federalny łożył na to ponad 100 milionów dolarów z pieniędzy podatników. Po niedawnych zamieszkach na Kapitolu wydatki na ochronę wydarzenia zostaną dodatkowo zaostrzone.
„W tej chwili przywódcy stołecznego Dystryktu Kolumbii (DC) i Kongresu spierają się, kto zapłaci rachunek. Jeszcze w grudniu władze stolicy zażądały od Kongresu 45 milionów dolarów na wydarzenia inauguracyjne, w tym kontyngent bezpieczeństwa podczas ceremonii zaprzysiężenia. Tradycyjnie rząd federalny pokrywa te wydatki, podczas gdy stolica asygnuje fundusze na organy ścigania, ratowników, transport i komunikację” – wyjaśnia portal finanance.yahoo.news.
Po zamieszkach na Kapitolu lokalni i federalni funkcjonariusze bezpieczeństwa przewidują, że niezależnie od różnych służb policji, w ochronę Waszyngtonu będzie zaangażowanych ponad 20 000 żołnierzy Gwardii Narodowej z 13 stanów. Bezprecedensowe zgromadzenie sił bezpieczeństwa, a także barykady, ogrodzenia itp. podniosą koszty zaprzysiężenia.
Congressional Research Service zastrzega, że trudno dokładnie określić koszty tegorocznej inauguracji. Fundusze często bowiem pochodzą z kont, które nie są specjalnie przeznaczone na ten cel.
Ceremonii zaprzysiężenia nowego przywódcy kraju na waszyngtońskim Kapitolu towarzyszą zwykle gale, bankiety, koncerty i parady. Według Jamesa E. Clyburna, przewodniczącego Prezydenckiego Komitetu Inauguracyjnego Joe Bidena 75 proc. do 80 proc. wydarzeń inauguracyjnych z 20 stycznia będzie miało wirtualny charakter.
Pieniądze na bale, przyjęcia itp. pochodzą od prywatnych darczyńców. Biorą w nich udział urzędnicy nowych administracji, parlamentarzyści, lobbyści i główni dostarczyciele funduszy. Mimo ograniczeń związanych z pandemią i atakami na Kapitol, zbieranie funduszy nie ustało.
Według portalu The Hill, zespół prezydenta-elekta Joe Bidena przyjmuje darowizny do 1 miliona dolarów od korporacji i do 500 tys. dolarów od zamożnych osób. Odmawia funduszy od firm związanych z wydobyciem i przetwórstwem paliw kopalnych, ich kierownictwa i zarejestrowanych lobbystów. Darowizny od innych są mile widziane.
Jak podkreśla waszyngtoński portal, inauguracyjne zbiórki nie podlegają przepisom dotyczącym finansowania kampanii wyborczych, a tylko minimalnej kontroli publicznej.
„Można przyjmować darowizny z niemal każdego źródła, z wyjątkiem cudzoziemców. Osoby i firmy wpłacające 200 dolarów lub więcej są ostatecznie ujawniane opinii publicznej 90 dni po inauguracji. Jednak sposób wydawania zebranych funduszy pozostaje w dużej mierze poza kontrolą opinii publicznej” – wyjaśnia The Hill, dodając, że wielcy darczyńcy w zamian za pieniądze prawie zawsze chcą czegoś od nowej administracji.
Portal zwraca uwagę, że w roku 2017 na inaugurację Trumpa wpłynęło 107 mln dolarów od bogatych Amerykanów i korporacji. Co najmniej połowa z nich dostała wielomilionowe kontrakty. Na przykład główny darczyńca AT&T zyskał pozwolenie rządu na kontynuowanie fuzji z Time Warner.
„Gra w handel wpływami nie ogranicza się do Trumpa. Barack Obama zakazał darowizn korporacyjnych na swoją inaugurację w 2009 roku. Ale prawie 80 procent funduszy inauguracyjnych Obamy (53 miliony dolarów) pochodziło od zaledwie 211 bogatych donatorów, z których większość przekazała czeki na 50 tys. dolarów”. – przypomniał The Hill.
Jak podał portal, inaugurację byłego prezydenta George'a W. Busha w 2005 roku prawie wyłącznie (w 96 proc.) finansowali zarejestrowani lobbyści, korporacje oraz ich dyrektorzy generalni mający interesy z rządem, przy średniej darowiźnie przekraczającej 128 tys. dolarów.
Wracając do przeszłości, inne źródła informują, że zwolennicy Busha juniora przekazali ponad 42 milionów dolarów na jego inaugurację w 2001 roku i 42 miliony dolarów w 2005 roku na jego drugą kadencję. Komitet inauguracyjny Billa Clintona zgromadził 33 miliony dolarów w 1993 roku i 30 milionów dolarów w 1997 roku.
W 1989 roku George H.W. Bush dostał od darczyńców 30 milionów dolarów. Inauguracja Ronalda Reagana kosztowała 19 milionów dolarów w 1981 roku i 20 milionów dolarów w 1985 roku. W roku 1973 Richard Nixon przyjął darowizny szacowane na 4 miliony dolarów.
„Tęsknię za czasami szlachetnych uroczystości inauguracyjnych, kiedy na przykład Thomas Jefferson przeszedł z Białego Domu do Kapitolu, wygłosił przemówienie inauguracyjne i wrócił do domu. Żadnych dużych pieniędzy. Żaden z głównych darczyńców nie starał się zdobyć jego przychylności” – podsumował portal The Hill.
Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)