Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 16:42
Reklama KD Market

Na śmierć i życie

Gra w piłkę narodziła się ponad 3 tysiące lat temu wśród ludów Ameryki Południowej i Środkowej. Mecze były nie tylko zabawą czy sportem. Miały również swoje głębokie znaczenie religijne i wymiar rytualny. W niektórych przypadkach gracze ginęli na boisku, a zawodnicy przegranej drużyny składani byli w ofierze...

Brutalna gra

Nic dziwnego, że mieszkańcy Brazylii, Argentyny, Urugwaju, Meksyku oraz innych krajów Ameryki Południowej i Środkowej to najbardziej na świecie zagorzali kibice piłki nożnej. Gorąco przeżywają mecze swoich drużyn, narodowych i miejscowych. To tam miały miejsca nawet wojny futbolowe. A niedawno zmarły Diego Maradona jest czczony w Argentynie niemal jak bożyszcze.

Gra w piłkę to jeden z najstarszych zespołowych sportów świata. Jako pierwsi wymyślili ją prawdopodobnie Olmekowie, lud żyjący nad Zatoką Meksykańską ponad tysiąc lat przed naszą erą. Nazywali ją ulama. Ta gra była znana wśród wszystkich plemion Ameryki Środkowej i Południowej.

Zawodników nazywano gumowymi ludźmi, ponieważ do gry używali piłki zrobionej z twardej gumy. Tworzywo było mieszaniną lateksu uzyskiwanego z drzew i soku z wilca białego.

W różnych epokach i regionach obowiązywały różne zasady gry w ulamę, ale podstawowe reguły były takie same. Walczyły dwie drużyny liczące od dwóch do pięciu zawodników. Musieli utrzymywać piłkę w powietrzu – uwaga! – bez używania rąk i nóg. Podbijali ją ramionami, udami lub biodrami. Punkty zdobywało się wtedy, gdy drużynie przeciwnej nie udało się odbić piłki lub wyrzuciła ją poza jedną z dwu linii końcowych. Linii bocznych nie było. Zamiast nich dwie kamienne ściany, od których piłka miała prawo się odbić bez utraty punktu. Wygrywała drużyna, która zdobyła osiem punktów. To była gra wymagająca niezwykłej zręczności i siły.

W innej wersji gry, gumową piłkę trzeba było przerzucić przez kamienną obręcz o średnicy 90 centymetrów, umocowaną blisko ściany boiska kilka metrów nad ziemią. W tym przypadku również obowiązywała zasada nieposługiwania się rękami i nogami.

Ulama nie była grą bezpieczną. Zawodnicy nosili rękawice, aby w razie upadku chronić dłonie przed kamieniami, którymi wyłożone było boisko. Na przepaski biodrowe zakładali osłony ze skóry jelenia. To miało ich chronić przed uderzeniem piłki. Wprawdzie nie była większa od piłki używanej dzisiaj do gry w siatkówkę, ale ważyła cztery kilogramy. Mimo wszelkich zabezpieczeń uderzenia tak ciężką piłką powodowały poważne obrażenia, a czasem nawet śmierć.

Hiszpański zakonnik Diego Duran, który w XVI wieku napisał pierwsze dzieło na temat kultury azteckiej, widział, jak grają w ulamę i tak relacjonował: „Piłka po odbiciu trafiała graczy w usta, żołądek lub jelita tak, że natychmiast upadali. Niektórzy ginęli od tego ciosu na miejscu”.

Śmierć dla przegranych

Gumowe piłki archeolodzy odkryli w Meksyku i Ameryce Południowej. Zdaniem badaczy liczą około trzech i pół tysiąca lat. Bez wątpienia używano ich do grania, ponieważ w pobliżu miejsca, gdzie je znaleziono, odkryto także najstarsze boisko do gry w piłkę. Wybudowano je w XVII wieku p.n.e. Ma ławy dla zawodników (zapewne musiało być wielu zawodników rezerwowych) i dwa podłużne kopce z miejscami dla widzów. Tam też archeolodzy odkryli ceramiczne figurki-gwizdki, którymi publiczność zagrzewała graczy do walki. Jak widać, do dziś nie tak wiele zmieniło się w tej dziedzinie od tamtych czasów.

Boiska do gry w ulamę znajdowały się w każdym mieście prekolumbijskiej Ameryki (obecnie też są w każdym mieście na świecie). Pomiędzy Arizoną i Hondurasem odkryto ich ponad półtora tysiąca. Były używane przez Olmeków oraz kolejne cywilizacje Majów i Azteków. W samej Gwatemali, gdzie znajdowały się najwcześniejsze miasta Majów, jest 500 boisk do ulamy. Wszystkie mają długie, wąskie pole do gry, dwie linie końcowe i po bokach pochyłe ściany.

Gra w ulamę towarzyszyła ważniejszym świętom religijnym. A wówczas każdą taką uroczystość należało uświetnić ofiarą dla bogów. Temu też służyły mecze ulamy. Naukowcy są zgodni: przegranych zawodników czekała śmierć na ołtarzu ofiarnym. Niekiedy nawet zwycięzcy dobrowolnie szli na śmierć. Płaskorzeźby na boiskach ulamy w Chichen Itzy przedstawiają rytualne zabijanie zawodników.

Antropolog John Fox na podstawie swoich badań wysnuł wniosek, że wstęp na boiska mieli raczej tylko bogatsi. Obserwując grę, jedli dziczyznę i pili napój alkoholowy ze sfermentowanej kukurydzy. Co ciekawe – zdaniem Foxa – „sponsorzy zapewniali zakwaterowanie i jedzenie dla najlepszych zawodników”. To znowu przypomina współczesne lata.

Co jeszcze ciekawsze – już wtedy ulama była związana z hazardem. Zakonnik Duran napisał: „Aztekowie robili zakłady w swoich domach, na swoich polach, w spichlerzach kukurydzy i agawy. Sprzedawali dzieci, aby postawić zakład, a nawet stawali się niewolnikami, których później składano w ofierze bogom, jeśli nie zostali wykupieni”. Kolejne podobieństwo do obecnych lat. W gruncie rzeczy piłka nożna i to, co się wokół niej dzieje, mało się zmieniły od tysięcy lat. A to znaczy, że i człowiek niewiele się zmienił.

Hiszpanie, którzy najechali Amerykę, uznali, że ulama to rozrywka pogańska i zakazali tej gry. Do dzisiaj ulama przetrwała tylko w kilku wiejskich regionach Meksyku.

Marcin Nowak

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama