W roku 2014 samobójstwo popełnił aktor i komik, 63-letni Robin Williams. Znany był z wielu ról filmowych (Good Morning Vietnam, Good Will Hunting), a także z telewizyjnego serialu Mork & Mindy. Jego śmierć zaszokowała Hollywood i spowodowała wiele spekulacji na temat przyczyn odebrania sobie przez Williamsa życia. Mówiono między innymi o jego potencjalnej depresji i o nałogach. Prawda była jednak zupełnie inna...
Szokująca diagnoza
Williams urodził się w Chicago w dość zamożnej rodzinie. Przez pewien czas studiował nauki polityczne, ale później znalazł się w renomowanej szkole aktorstwa Julliard w Nowym Jorku i wkrótce zadebiutował jako mim, a potem komik. W roku 1978 pojawił się jako Mork (przybysz z kosmosu) w jednym z odcinków serialu Happy Days, a jego postać stała się tak popularna, że w oparciu o nią wyprodukowano serial Mork & Mindy. Od tego zaczęła się kariera filmowa Williamsa. W roku 1998 zdobył Oscara za rolę drugoplanową w filmie Good Will Hunting. Był też nominowany do Oscarów za role w filmach: Good Morning Vietnam, Dead Poets’ Society i Fisher King.
Po śmierci aktora lekarze ustalili, że cierpiał on na tzw. demencję z ciałami Lewy’ego (LBD). Jeden ze specjalistów dokonujących oględzin mózgu był zaszokowany tym, iż choroba „zupełnie zdewastowała niektóre części tkanki mózgowej”. LBD to schorzenie spokrewnione z chorobą Parkinsona, którego przyczyną są mikroskopijne grudki białka gromadzące się w mózgu chorego i blokujące niektóre jego funkcje. Szacuje się, że ok. 10 proc. wszystkich przypadków demencji to właśnie LBD, choć może to być wskaźnik zaniżony, gdyż często schorzenie nie jest odpowiednio diagnozowane. Choroba jest nieuleczalna, a cierpiący na nią ludzie umierają średnio po ośmiu latach od momentu diagnozy.
Komórki białka blokującego czynności mózgu zidentyfikował po raz pierwszy w 1912 roku amerykański neurolog Frederic Lewy – stąd nazwa schorzenia. Ale choroba została szczegółowo opisana dopiero w 1976 roku przez japońskiego psychiatrę Kenji Kosakę. Do połowy lat 80 LBD uważano za chorobę dość rzadką, występującą przede wszystkim u ludzi w wieku powyżej 70 lat. Dziś jednak naukowcy są zdania, że jest to znacznie częstsza przyczyna demencji niż przypuszczano.
Objawy LBD systematycznie narastają i stają się coraz bardziej dokuczliwe. U dotkniętych chorobą osób występują zaniki pamięci, halucynacje, zaburzenia snu i nagłe ataki niczym nieuzasadnionego lęku. U Williamsa niektóre z tych objawów wystąpiły po raz pierwszy w 2012 roku, ale ani on, ani też jego żona, Schneider Williams, nie wiedzieli nic o LBD. Najpierw aktor zaczął narzekać na bóle żołądka, a później wystąpiło u niego drżenie jednej z rąk. Problem w tym, że objawy tej demencji nie są jednolite i często się zmieniają, co utrudnia wystawienie prawidłowej diagnozy. Zresztą potwierdzenie istnienia ciałek Lewy’ego możliwe jest dopiero po śmierci pacjenta i bezpośrednim zbadaniu jego mózgu.
„Nie jestem już sobą”
Schneider, która nie jest ani lekarzem, ani też filmowcem, postanowiła nakręcić film dokumentalny o swoim mężu, zatytułowany Robin’s Wish. Opowiada w nim ze szczegółami o tym, jak Williams ulegał stopniowo chorobie, o której istnieniu nie wiedział. Po pewnym czasie zaczęły u niego występować ataki paranoidalnego strachu, co było dla jego żony przerażające, gdyż prywatnie Robin był człowiekiem bardzo zrównoważonym, nieco zamkniętym w sobie i nie ulegającym łatwo jakimkolwiek niepokojom. W przeciwieństwie do jego wcieleń aktorskich, w których często balansował na granicy absurdu i „komicznego szału”, w życiu prywatnym był zupełnie inny lub – jak twierdzi Schneider – „całkowicie normalny”. Był też człowiekiem o niezwykle ciepłej osobowości, którego wszyscy w zasadzie uwielbiali.
Przez 10 miesięcy Schneider obserwowała, jak jej mąż pogrążał się coraz bardziej w swoistym otępieniu. Producent David E. Kelly, z którym Williams pracował na początku 2014 roku, wyznał, że pewnego dnia aktor powiedział mu: – Nie jestem już sobą. Zresztą z łatwością można było zauważyć, że człowiek wcześniej słynący z błyskotliwości i zdolności do improwizowania, stał się zupełnie inny, tak jakby coś się w nim zamknęło.
W maju 2014 roku lekarze stwierdzili, że Williams cierpiał na chorobę Parkinsona. Była to prawda, ale nie całkiem, gdyż diagnoza ta nie wyjaśniała wielu dodatkowych symptomów. Zachowanie Robina stało się tak nieprzewidywalne, że Schneider postanowiła zabrać go na badania neurokognitywne. Williams popełnił samobójstwo na tydzień przed tymi badaniami. Jego żona uważa, że nie chciał się zbadać, gdyż obawiał się, że zostanie zamknięty na stałe w jakiejś placówce.
Po śmierci aktora w Hollywoodzie przeważała opinia, iż akt samobójstwa był wynikiem depresji i alkoholizmu. Jednak zarówno Schneider, jak i liczni przyjaciele Williamsa twierdzą zgodnie, że miał on wprawdzie problem z nadużywaniem alkoholu w przeszłości, ale przez ostatnie sześć lat swojego życie praktycznie w ogóle nie pił ani też nie zażywał narkotyków. Był po prostu chory i zapewne nie mógł znieść faktu, że jego umysł nie był w stanie pracować tak jak wcześniej.
W swoim czasie Robin słynął z różnych prześmiewczych sentencji. Powiedział na przykład, że „kokaina to wiadomość od Boga, że jesteś bogaty”. O samobójstwie powiedział: – Pamiętajcie, że samobójstwo jest permanentnym rozwiązaniem przejściowego problemu. Niestety w jego przypadku nie chodziło o problem przejściowy, lecz o taki, którego nie można było w żaden sposób rozwiązać.
Andrzej Heyduk