Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 00:43
Reklama KD Market

Prezydencka inauguracja

20 stycznia 2021 roku Joe Biden zostanie zaprzysiężony jako 46. prezydent USA i wprowadzi się do Białego Domu. Zanim jednak to nastąpi, w Waszyngtonie dojdzie do uroczystej inauguracji, która zwykle wiąże się nie tylko ze złożeniem formalnej przysięgi, ale z wieloma towarzyszącymi wydarzeniami, np. paradami, występami artystów i pokazami ogni sztucznych. Jednak tym razem będzie inaczej... Skromna uroczystość Prezydent elekt zapowiedział, że z powodu pandemii koronawirusa prezydencka inauguracja będzie miała znacznie skromniejszy charakter. Po pierwsze, dostępnych będzie tylko tysiąc biletów wstępu na tę uroczystość, a zatem nie ma mowy o wielkim tłumie. Bilety te zostały rozprowadzone wśród członków Kongresu, którzy decydują o tym, kto znajdzie się 20 stycznia w Waszyngtonie. Po drugie, wiele występów i imprez towarzyszących będzie się odbywać zdalnie. Jeden aspekt inauguracji ma pozostać niezmieniony – Joe Biden i Kamala Harris złożą przysięgę przed budynkiem Kapitolu. Wypowiedzą przed głównym sędzią Sądu Najwyższego, Johnem Robertsem, następujące słowa: „Uroczyście przysięgam, że będę wspierać i bronić Konstytucji Stanów Zjednoczonych przed wszystkimi wrogami, zarówno zagranicznymi, jak i wewnętrznymi; że złożę jej prawdziwą wiarę i wierność; że podejmuję ten obowiązek dobrowolnie, bez żadnych ograniczeń mentalnych ani w celu uchylania się od czegokolwiek; i że dobrze i wiernie wypełnię obowiązki urzędu, który mam objąć”. Waszyngton dodał do przysięgi z własnej inicjatywy słowa „tak mi dopomóż Bóg” i od tego czasu niemal wszyscy kolejni przywódcy USA wypowiadali tę frazę. Niemal wszyscy wypowiadają też powyższe słowa trzymając rękę na Biblii, choć nie jest to obowiązek. Theodore Roosevelt nie trzymał ręki na jakiejkolwiek księdze, natomiast John Quincy Adams użył tomu zawierającego różne zasady prawne, co miało symbolizować jego przywiązanie do konstytucji. Tak czy inaczej, z chwilą złożenia przysięgi, w południe 20 stycznia, Biden stanie się prezydentem, a Donald Trump będzie ponownie zwykłym obywatelem. Choć formalna inauguracja prezydenta odbywa się nieprzerwanie co cztery lata od czasów pierwszego przywódcy, Waszyngtona, jej data, miejsce i forma ulegały różnym zmianom. Jeśli chodzi o datę, w konstytucji istnieje zapis, iż nowy prezydent ma być zaprzysiężony 4 marca, a zatem cztery miesiące po wyborach. Miało to sens, dlatego że przed laty zbieranie i podliczanie głosów w tak dużym kraju było procesem dość powolnym. Dopiero w 1933 na mocy 20. poprawki do konstytucji inaugurację przeniesiono na 20 stycznia. Coraz częściej pojawią się jednak głosy, że zaprzysiężenie nowego prezydenta powinno mieć miejsce jeszcze wcześniej. np. dwa tygodnie po wyborach. Gdy dzień inauguracji wypada w niedzielę, uroczystość zaprzysiężenia odbywa się następnego dnia, czyli 5 marca (do 1933 roku) lub 21 stycznia. Obecnie w takich przypadkach nowy prezydent składa najpierw przysięgę prywatnie, już w niedzielę, a uroczystość publiczna odbywa się następnego dnia. W roku 1821 i 1849 doprowadziło to dość kuriozalnej sytuacji, gdyż w latach tych nowy prezydent nie został zaprzysiężony w niedzielę, a to oznaczało technicznie, że przez 24 godziny Ameryka nie miała prezydenta. Niektórzy historycy uważają, że w roku 1821 prezydentem przez jedną dobę był ówczesny przewodniczący Senatu, David Rice Atchison, choć on sam zapewne nawet o tym nie wiedział, a jego nazwisko nie pojawia się na żadnych listach prezydentów USA. Bojkot poprzednika? Tegoroczne zaprzysiężenie będzie miało miejsce przed gmachem Kapitolu, na początku National Mall, czyli promenady wiodącej od siedziby Kongresu, przez pomnik Waszyngtona, aż do Mauzoleum Lincolna. Jednak ta akurat lokalizacja została po raz pierwszy użyta dopiero w roku 1981 w czasie inauguracji Ronalda Reagana. Wcześniej nowy prezydent składał przysięgę po drugiej stronie gmachu Kongresu, w Białym Domu lub w sali Senatu. Inauguracja Waszyngtona miała miejsce w Nowym Jorku, a Lyndon B. Johnson złożył przysięgę na pokładzie samolotu Air Force One, lecącego z Dallas do stolicy kraju po zamachu na Kennedy’ego. Tradycją jest to, że na inauguracji nowego prezydenta obecny jest jego poprzednik, ustępujący z zajmowanego urzędu. Dotychczas zwyczaj ten został złamany tylko trzy razy w przypadku prezydentów: Johna Adamsa, Johna Quincy Adamsa oraz Andrew Johnsona. Wiele wskazuje jednak na to, że Donald Trump zbojkotuje inaugurację Bidena, co nie jest w żaden sposób nielegalne, gdyż formalny wymóg obecności na tej uroczystości nie istnieje. Jak nakazuje zwyczaj, po zaprzysiężeniu nowy prezydent wygłasza mowę inauguracyjną, która zwykle trwa kilkadziesiąt minut. Zdarzają się jednak wyjątki. W czasie swojej drugiej inauguracji w 1792 roku Waszyngton wygłosił przemówienie, które składało się z zaledwie 135 słów. Natomiast William Harrison był autorem najdłuższej w historii mowy inauguracyjnej. Składała się ona z ponad 8 tysięcy słów, a jej wygłoszenie zajęło prawie dwie godziny. Harrison był też najkrócej sprawującym urząd prezydentem USA. Zmarł miesiąc po objęciu rzędu – prawdopodobnie na zapalenie płuc, którego nabawił się podczas wygłaszania swojego przemówienia. Historyk Marc Kruman tak podsumował jego prezydenturę: „Przyjął przysięgę prezydencką, wygłosił najdłuższą i najnudniejszą mowę, wyznaczył kilku urzędników, zwołał specjalną sesję Kongresu i zmarł”. Styczniowa inauguracja prezydentów USA zawsze niesie ze sobą pewne zagrożenie pogodowe. Przy okazji pierwszej inauguracji Ronalda Reagana temperatura spadła do 7 stopni F. Był to najzimniejszy dzień w historii prezydenckich zaprzysiężeń. Jednak na początek następnej kadencji Reagana aura sprawiła mu miłą niespodziankę, ponieważ 20 stycznia 1985 roku w Waszyngtonie było 55 stopni. Andrzej Heyduk
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama