Nie będę stać bezczynie wobec cyberataków - oświadczył w czwartek amerykański prezydent elekt Joe Biden. Rząd USA potwierdził w środę, że hakerzy zaatakowali jego sieć komputerową.
Biden wyraził "wielkie zaniepokojenie" atakami i zapowiedział szybką odpowiedź na nie po objęciu w przyszłym miesiącu najwyższego urzędu w państwie. Demokrata zobowiązał się, że jego ekipa nada sprawie najwyższy priorytet, a osoby odpowiedzialne za ataki poniosą konsekwencje.
"Nasi przeciwnicy powinni wiedzieć, że jako prezydent nie będę stać bezczynnie w obliczu cyberataków na nasz kraj" - przekazał w oświadczeniu Biden.
Rząd USA potwierdził w środę, że hakerzy zaatakowali jego sieć komputerową. Amerykańscy urzędnicy podejrzewają że za akcją stoi rosyjski rząd. Departament Bezpieczeństwa Krajowego prowadzi w sprawie śledztwo i wzmacnia cyberbezpieczeństwo instytucji.
Jak informuje Reuters, e-maile urzędników resortu przez miesiące monitorowane były przez hakerów w ramach wyrafinowanej serii włamań. Celem ataków były także m.in. ministerstwa finansów i handlu. "New York Times" informuje, że ucierpiał również Pentagon, a "Washington Post", że - Departament Stanu.
Hakerzy wykorzystali firmę SolarWinds, która twierdzi że aż 18 tys. jej klientów pobrało zainfekowaną aktualizację oprogramowania, która umożliwiała hakerom niezauważalne szpiegowanie firm i agencji przez prawie dziewięć miesięcy. Według powołującego się na źródła Bloomberga, hakerom nie udało się dotrzeć do jakichkolwiek poufnych lub tajnych informacji.
Z powodu cyberataku doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Białego Domu, Robert O'Brien, skrócił we wtorek europejską podróż i wrócił do Waszyngtonu. W stolicy uczestniczy w spotkaniach dotyczących narodowego bezpieczeństwa.
Rzecznik Pentagonu "ze względów bezpieczeństwa operacyjnego" odmówił Reutersowi szerszego komentarza w sprawie. Kreml zaprzecza, by stał za atakiem.
Z Waszyngtonu Mateusz Obremski (PAP)
Reklama