26 kwietnia 1986 roku doszło do pamiętnej katastrofy w elektrowni atomowej w Czarnobylu na Ukrainie. W wyniku eksplozji i pożaru jednego z reaktorów atmosfera została skażona promieniowaniem 400 razy silniejszym od tego, jaki spowodowała eksplozja bomby zrzuconej w 1945 roku na Hiroszimę. Jest to największy kataklizm tego rodzaju w historii atomistyki...
Strefa wykluczenia
Władze ewakuowały z zagrożonego terenu ponad 350 tysięcy ludzi, którzy nigdy już nie wrócili do swoich domostw. Jednocześnie wokół miejsca katastrofy wyznaczona została tzw. strefa wykluczenia, do której do dziś w zasadzie nie ma wstępu bez uzyskania specjalnego zezwolenia. Cały ten teren jest nadal skażony promieniotwórczo i – jak twierdzą naukowcy – fakt ten nie zmieni się przez bardzo wiele lat. Objęty ścisłą kontrolą obszar ma powierzchnię prawie 5 tysięcy kilometrów kwadratowych i rozciąga się od miejsca katastrofy aż po niektóre tereny przygraniczne Białorusi.
Naukowcy już wtedy ostrzegali, że skażony obszar nie będzie nadawał się do jakiegokolwiek zagospodarowania przez kilkaset lat. Powszechnie spodziewano się, że żywe organizmy przestaną tam istnieć. W pierwszych dniach sosnowy las położony w pobliżu elektrowni całkowicie obumarł, a wszystkie igły na drzewach zmieniły kolor na jaskrawoczerwony. Jedynymi zwierzętami, które początkowo skorzystały na katastrofie, były gryzonie. Głównie szczury, które nagle zyskały dostęp do dużej ilości żywności, pozostawionej przez ewakuowanych w pośpiechu ludzi.
Naukowcy przez następne lata prowadzili badania ekosystemu w strefie wykluczenia i dość szybko okazało się, że ich początkowe prognostyki się nie sprawdzają. Po zniknięciu ludzi dawne pola i łąki zarosły młodym lasem. Tereny osuszone wcześniej dzięki kanałom melioracyjnym znowu się zabagniły, co sprzyja wegetacji wielu gatunków roślin, w tym rzadkich, takich jak unikalne paprocie i lilie. Po pewnym czasie do strefy ochronnej powróciło wiele gatunków rzadkich ptaków, takich jak czarny bocian czy bielik, oraz znaczna liczba łabędzi i sów. Szacuje się, że dziś teren ten zamieszkały jest przez wiele gatunków zwierząt. Są tam niedźwiedzie, żubry, wilki i konie Przewalskiego. Jest też ponad 200 gatunków ptaków.
Ekosystem skażonego wcześniej terenu stał się na tyle bogaty, iż mieszkańcy białoruskich miejscowości położonych w pobliżu granicy z Ukrainą uskarżają się nawet na nasiloną aktywność wilków, które przychodzą z tej strefy. Według Roberta Bakera, biologa z Texas Tech University badającego przyrodę w okolicach Czarnobyla, zarówno wśród fauny, jak i flory nie obserwuje się żadnych negatywnych skutków oddziaływania skażenia radioaktywnego, a korzyści wynikające z wysiedlenia ludzi znacząco przewyższyły hipotetyczne straty dla ekosystemu wynikające z samej katastrofy. Tylko dzięki temu możliwe było powstanie największego rezerwatu w Europie.
Unikalne laboratorium
W 2007 roku na mocy dekretu ówczesnego prezydenta Ukrainy Wiktora Juszczenki w granicach strefy wykluczenia utworzono zoologiczny rezerwat dzikich zwierząt o powierzchni 48870 hektarów. Rezerwat ten zajmował południowo-wschodnią część strefy, najmniej skażoną, a jego zewnętrzne granice zawierały się pomiędzy obszarem Białorusi, miastem Czarnobyl oraz miejscowościami Dytiatki i Stracholesie. W roku 2016 chroniony obszar zwiększono do 226 tysięcy hektarów i nazwano go Czarnobylskim Radio-Ekologicznym Rezerwatem Biosfery.
W marcu ubiegłego roku w angielskim mieście Portsmouth odbyło się sympozjum naukowe, w którym udział wzięli badacze z Wielkiej Brytanii, Irlandii, Francji, Belgii, Norwegii, Hiszpanii i Ukrainy. Dyskusja dotyczyła niezwykle bogatego ekosystemu, jaki wykształcił się w okolicach Czarnobyla. Naukowcy byli zgodni co do tego, że zwierzęta żyjące w strefie wykluczenia nie wykazują żadnych wyraźnych skutków zwiększonego promieniowania, a niektóre zdołały przystosować się do nowych warunków. Dotyczy to między innymi żab, które mają tam ciemniejszy niż normalnie kolor skóry, co może być mechanizmem obronnym przeciw radiacji.
Nie bardzo wiadomo na razie, dlaczego fauna i flora rozwijają się tam, gdzie ludzie narażeni są na poważne niebezpieczeństwo. Niektórzy spekulują, iż nie doceniano jak dotąd odporności zwierząt i roślin na zmiany w naturze i zdolności adaptacyjnych. Ponadto nieobecność ludzi może mieć dodatkowy pozytywny wpływ na ekosystem. Tak czy inaczej okolice Czarnobyla w ciągu ostatnich trzech dekad stały się niezwykłym i unikalnym laboratorium, które dostarcza nauce wiele cennych informacji. W ciągu tych lat strefę zasiedliły nawet gatunki zwierząt, które zniknęły z tych okolic już na początku XX wieku, np. jeleń europejski, nieobecny w okolicach Czarnobyla od ponad 100 lat. Wzrosła także bardzo szybko populacja dzików. Są też wydry, bobry, ponad dziesięć unikalnych gatunków nietoperzy, żubry i rysie.
Jeśli chodzi o ludzi, ich powrót do strefy wykluczenia pozostaje problematyczny. Od pewnego czasu możliwe jest zwiedzanie wielu miejsc w celach turystycznych, ale nadal obowiązuje zakaz osiedlania się tam na stałe, choć są pewne wyjątki. Do swoich domów wróciło ok. 1500 mieszkańców okolicznych wsi, którzy zdecydowanie odmawiają opuszczenia tych terenów, a władze nie chcą dokonywać przymusowych eksmisji, gdyż byłoby to szkodliwe wizerunkowo.
Największe miasto tych okolic, Prypeć, jest dziś opustoszałym i niszczejącym skansenem, który prędzej czy później przestanie istnieć, ponieważ legnie w gruzach. Powrót ludności jest tam niemożliwy, mimo że poziom skażenia promieniotwórczego jest obecnie niższy od dozwolonych norm. Niektórzy naukowcy są zdania, że ewakuacja miasta w ogóle nie była w roku 1986 potrzebna, gdyż skażenie atmosfery radioaktywnym cezem nie stwarzało bezpośredniego niebezpieczeństwa. Dziś jednak na wszelkie tego rodzaju rozważania jest już za późno.
Andrzej Malak
Reklama