Nasz kalendarz. Jacek Ćwik: Fotografia jest również sztuką wyboru
- 12/04/2020 12:06 AM
Pasjonat, esteta i artysta. Mistrz portretu i twórca popularnych kursów fotografii. Autor zdjęć do kalendarza na rok 2021 „Dziennika Związkowego”. Jacek Ćwik zdradza nam tajniki swojej filozofii fotografii.
Tatiana Kotasińska: Jak przebiegała praca nad zdjęciami do nowego kalendarza „Dziennika Związkowego”?
Jacek Ćwik: – Świetnie. Mieliśmy na planie zdjęciowym naprawdę super czas. Razem z ułanami, młodzieżą z zespołu Wici oraz koordynującym wszystkim Łukaszem Dudką stworzyliśmy zgrany zespół. Byłem pod wrażeniem całego sprzętu bojowego, klimatu i tego kawałka historii, który wspólnie udało nam się odtworzyć w plenerze.
Od ponad 20 lat zajmujesz się fotografią zawodowo. Czy długie doświadczenie jest niezbędne, czy ten talent zawsze wystarczył?
– Te dwie rzeczy muszą iść w parze. Talent może być bardzo ograniczony przez brak wiedzy i doświadczenia. Jest wiele aspektów technicznych, teoretycznych, które trzeba opanować, żeby móc tworzyć. Aparat i robienie zdjęć, to fizyka – od optyki, poprzez mechanikę, aż po elektronikę. Wgłębienie się w tę wiedzę pomaga radzić sobie z ograniczeniami sprzętu, jak i wykorzystaniem jego możliwości artystycznych. A całe praktyczne doświadczenie wyrabia instynkt szybkiego i właściwego reagowania w sytuacjach niespodziewanych, zaskakujących i szybko zmieniających się warunków.
Jesteś w opinii wielu najlepszym portrecistą na rynku polonijnym. Ludzie na Twoich zdjęciach są zwykle w jakiś sposób piękni. Takich wybierasz, czy czynisz ich pięknymi?
– Muszę przyznać, że łatwiej fotografuje się pięknych ludzi. Niemniej, to w jakiś sposób staje się nudne. Każda twarz, każda osobowość ma swoje piękno. I rzeczywiście spotykam się z wieloma komplementami za wyczucie piękna i portrety, na których ludzie się sobie podobają. Kluczowe jest tutaj znalezienie i uchwycenie „tego momentu”, „tej pozy” oraz odpowiednie dopasowanie oświetlenia.
Portrait Cafe – skąd pochodzi projekt i nazwa Twojej firmy?
– Portret jest spotkaniem dwóch osobowości – modela i fotografa. Każda sesja zdjęciowa jest dla mnie jak spotkanie w kafejce, a każde zrobione zdjęcie jak łyk wybornego espresso. Zapraszam więc na „kawę” do studia w Schiller Park.
Amerykanie powiedzieliby, że jesteś self-made man, stworzyłeś markę. Jak się to robi, czy miałeś plan?
– Właściwie, dzięki namowom znajomych, zdecydowałem się na przejście do ligi zawodowej. Początki nie były łatwe. Fotografia to bardzo droga i absorbująca dziedzina. Musiałem się na początku zapożyczyć, by zainwestować w profesjonalny sprzęt. Sporo też za mną wyrzeczeń, wzlotów i rozczarowań. Ale opłaciło się być cierpliwym i wytrwałym. Dbanie o jakość i detale wraz z konsekwencją w kreowaniu własnego stylu, pozwoliło mi wygrywać nagrody na konkursach fotograficznych oraz stworzyć unikalną, wyróżniającą się markę.
Twój aparat rejestruje setki polonijnych imprez: koncerty, bale, wesela, chrzciny i urodziny… To cała złożona szkoła fotografii. Gdzie się jej nauczyłeś?
– Jako dziecko już umiałem manualnie ustawiać aparat i sprawnie się nim posługiwać. Później, dużym skokiem było wejście w fotografię profesjonalną. Zacząłem bardzo intensywnie poszerzać swoją wiedzę poprzez spotkania, prelekcje, targi dla profesjonalnych fotografów w Las Vegas. Do tego dochodzą tysiące godzin spędzonych w internecie – fora dyskusyjne, analizy sprzętu fotograficznego, śledzenie trendów, itp. Z czasem zauważyłem, że ciężko jest mi znaleźć coś, czego nie wiem i że mam na tyle bogate doświadczenie, że warto byłoby się nim dzielić z innymi. Nastąpił wtedy czas wieloletniej współpracy z JOM-em, gdzie prowadziłem kursy fotograficzne.
Wiem, że dużo w życiu tańczyłeś. Lubiłeś folklor i taniec nowoczesny. Czy to pomogło Ci być znakomitym w fotografowaniu wesel i imprez tanecznych?
– Tak! Taniec, to była moja wielka pasja. Rzeczywiście, wejście w świat harmonii ruchu, tworzenia obrazów ciałem, gestem, mimiką, gdzie precyzyjnie musi być ustawione i wyprofilowane ramię czy noga, bardzo pomogły mi w tworzeniu moich fotograficznych obrazów. Odpowiednie ukształtowanie pozy panny młodej, przy jednoczesnym nacisku na naturalność i subtelne wkomponowanie jej w otaczające warunki, pozwalają stworzyć wyrafinowany obraz praktycznie w każdym otoczeniu.
Panny młode na stronie portraitcafe.com są nie tylko piękne, ale naprawdę szaleją w swojej ekspresji. Są wyraziste w swoim romantyzmie, artystycznym wyzwoleniu, jakby doskonałe – niezależnie od typu urody. Domyślam się, że bywają dozgonnie wdzięczne za takie zdjęcia?
– Rzeczywiście, miło jest spotykać się z promiennym uśmiechem pani młodej oglądającej zdjęcia, a jeszcze milej pana młodego. Panowie z reguły są bardziej sztywni i generalnie nie przepadają za zdjęciami. Tym większą daje mi satysfakcję pozytywnie ich zaskoczyć. Muszę jednak przyznać się bez bicia, że fotografowanie panien młodych w pięknych sukniach jest dużo bardziej przyjemne.
Podobno fotografia jest formą myślenia i odzwierciedleniem osoby, która zrobiła zdjęcie. Jaki jest Jacek Ćwik, który wyłania się ze swoich fotografii?
– Staram się być pewną całością, zwartą bryłą. Jeśli coś robię, to chcę, żeby to grało z moim wnętrzem. Dla przykładu, nieraz słyszałem od znajomych fotografów, że modelki im wchodzą do łóżka. Dlatego trzymam się z daleka od „tego typu” sesji. Poza tym, robienie zdjęć dziewczynom z wypiętymi biustami czy pupą jest jedną z najprostszych rzeczy. A że ja nie lubię iść na łatwiznę, więc fotografuję normalnie ubranych ludzi. Kolejną istotną moją domeną jest naturalność. Nie przepadam za kosmicznymi makijażami, fryzurami, przebraniami itp. Na taką odskocznię można sobie pozwolić w ramach sesji komercyjnej, natomiast jeśli mówimy o portrecie sensu stricte, to zdecydowanie preferuję naturalne piękno. Fotografia jest więc również sztuką wyboru.
Dziękuję bardzo za rozmowę.
Rozmawiała: Tatiana Kotasińska
Zdjęcia z archiwum Jacka Ćwika
Reklama