Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 14:33
Reklama KD Market

Zamach na Haymarket

W roku 1886 doszło w Chicago do wydarzeń, które uważane są dziś za atak terrorystyczny. Stały się one też w pewnym sensie zarzewiem obchodów pierwszomajowych jako święta robotników. 4 maja na placu Haymarket odbywała się demonstracja ludzi, którzy domagali się, by dzień pracy został ograniczony do ośmiu godzin. Zgromadzenie miało charakter pokojowy i nikt nie spodziewał się tego, co ostatecznie miało się wydarzyć.... Rewolucyjne nastroje Po zakończeniu amerykańskiej wojny domowej w kraju nastąpił kryzys ekonomiczny, który trwał kilka lat. Jednak wkrótce potem Ameryka doświadczyła niezwykłej ekspansji gospodarczej. Chicago stało się jednym z głównych ośrodków tej ekspansji – do miasta napływały tysiące robotników, głównie z Niemiec i wschodniej Europy. Ludzie ci przeważnie zarabiali nieco ponad dolara na godzinę, a pracowali sześć dni w tygodniu. Byli fatalnie traktowani przez swoich pracodawców, a wszelkie próby organizowania związków zawodowych czy też podejmowania jakichkolwiek zorganizowanych działań powodowały zwykle bezwzględne represje, łącznie ze zwolnieniami z pracy, prześladowaniami, szykanami wobec rodzin pracowników, itd. W latach 1882-86 nasiliła się w Stanach Zjednoczonych działalność różnych organizacji socjalistycznych i anarchistycznych. W Chicago anarchiści wywodzili się głównie ze środowiska imigrantów niemieckich, skupionych wokół gazety Arbeiter Zeitung, której redaktorem naczelnym był August Spies. Niektórzy jego współpracownicy stworzyli uzbrojone bojówki. Ich celem miało być atakowanie policji w czasie ulicznych demonstracji, co z kolei miało pozyskać poparcie społeczne i ostatecznie doprowadzić do socjalistycznej rewolucji. Były to oczywiście mrzonki, niemożliwe do zrealizowania. Jednak nastroje wśród robotników były istotnie iście rewolucyjne. Policja kontra demonstranci W październiku 1884 roku organizacja o nazwie Federation of Organized Trades and Labor Unions jednogłośnie zatwierdziła plan, zgodnie z którym do 1 maja roku 1886 wszyscy robotnicy mieli mieć zapewniony 8-godzinny dzień pracy. Postanowiono też, że jeśli cel ten nie zostanie w tym terminie zrealizowany, rozpocznie się strajk generalny. Kiedy nadeszła ta data, w całym kraju odbyły się liczne demonstracje i strajki. W sumie zastrajkowało niemal pół miliona ludzi, w tym ok. 40 tysięcy robotników w Chicago. Albert Parsons, przywódca International Working People’s Association, poprowadził wielotysięczny tłum po Michigan Avenue, ale był to protest całkowicie pokojowy. 3 maja grupa robotników zgromadziła się przed fabryką McCormick Harvesting Machine Company. Byli to w większości ludzie irlandzkiego pochodzenia, którzy w wyniku akcji strajkowych zostali wyrzuceni z pracy na początku roku. Jednocześnie kilkuset policjantów ochraniało łamistrajków, którzy zostali zwerbowani przez pracodawców. August Spies wygłosił do zgromadzonych przemówienie, w którym zachęcał do wytrwałości i nieustępliwości. Przestrzegał też przed uciekaniem się do przemocy. Jednak pod wieczór, gdy z fabryki zaczęli wychodzić nowo zatrudnieni robotnicy, niemal natychmiast doszło do konfrontacji. Policjanci oddali do tłumu serię strzałów, co spowodowało śmierć dwóch osób. Oburzony tym wydarzeniem Spies zarządził kolejną demonstrację następnego dnia i zlecił natychmiastowe wydrukowanie odpowiednich ulotek. Zgromadzenie miało się odbyć w okolicach Haymarket Square, dziś przy skrzyżowaniu Randolph Street i Desplaines Street. 4 maja zgromadziło się w tym miejscu kilka tysięcy ludzi. Wśród przemawiających do tłumu byli między innymi Spies i Parsons. Policjanci początkowo przyglądali się temu wydarzeniu z pewnej odległości i w żaden sposób nie interweniowali. Po wszystkich wystąpieniach ludzie zaczęli rozchodzić się do domów. Bomba Z powodów, które pozostają nie całkiem jasne do dziś, policjanci nagle uformowali zwarty szereg i zaczęli maszerować w kierunku demonstrantów. Około godziny 10.30 wieczorem inspektor policji John Bonfield zażądał, by demonstracja została natychmiast zakończona. Niemal jednocześnie w stronę policjantów rzucona została bomba, która składała się z laski dynamitu oraz metalowych odłamków. Ładunek ten eksplodował, co spowodowało natychmiastową śmierć policjanta Mathiasa Degana. Sześciu jego kolegów w mundurach zmarło po przewiezieniu do szpitala. W tych okolicznościach doszło też do ogólnej strzelaniny, w wyniku której zginęło czterech demonstrantów, a 70 zostało rannych. Doniesienia prasowe na ten temat, które ukazały się następnego dnia, były dość pokrętne. Dziennik The New York Times twierdził, że to demonstranci zaczęli strzelać do policji, co jednak nie zostało w żaden sposób potwierdzone. Natomiast dziennikarze gazety Chicago Tribune wyrazili pogląd, że w ciemnościach i ogólnym zamieszaniu policjanci strzelali sami do siebie, powodując liczne obrażenia. Tak czy inaczej, było to i nadal jest najbardziej tragiczne wydarzenie w historii chicagowskiej policji. W szpitalu znalazło się ponad 60 funkcjonariuszy, natomiast liczba rannych i zabitych po stronie demonstrantów nigdy nie została ostatecznie ustalona. Zemsta Krwawe porachunki w centrum Chicago spowodowały, że znaczna część mieszkańców miasta zdecydowanie poparła policjantów. Jednocześnie prasa zaczęła sugerować, że zamieszki zostały wywołane przez czerwonych anarchistów i że na ulicach Wietrznego Miasta znalazł się motłoch. Policjanci zebrali tysiące dolarów w ramach zorganizowanej wkrótce akcji zbierania datków dla pokrzywdzonych i rannych funkcjonariuszy. Jednocześnie społeczność niemieckich i czeskich imigrantów stała się obiektem prześladowań. Policja dokonywała rewizji domów i biznesów ludzi, którzy podejrzewani byli o tendencje anarchistyczne. Aresztowano kilkadziesiąt osób, z których większość z zamachem na Haymarket nie miała nic wspólnego. Szczególną uwagę śledczy poświęcili gazecie Arbeiter Zeitung oraz jej szefowi, Spiesowi. Ustalono, że niektórzy ludzie związani z tym wydawnictwem zajmowali się produkcją bomb, bardzo podobnych do tej, która wybuchła na Haymarket. Ostatecznie aresztowano i postawiono przed sądem ośmiu anarchistów. Po krótkim procesie siedmiu z nich dostało wyrok śmierci, a jednemu wymierzono karę 15 lat więzienia. Jednak w czasie rozprawy prokuratura nie była w stanie udowodnić, że ludzie ci mieli bezpośredni związek z zamachem bombowym. Sugerowano jedynie, że jeden z podsądnych mógł być konstruktorem ładunku wybuchowego. O rozprawie pisały media na całym świecie. Ówczesny gubernator stanu Illinois Richard Oglesby zredukował później dwa wyroki śmierci do dożywotniego więzienia, a jeden ze skazanych popełnił samobójstwo. Pozostałych czterech podsądnych powieszono 11 listopada 1887 roku. Zostali pochowani na cmentarzu w Forest Park, gdzie w roku 1997 odsłonięto specjalny pomnik, upamiętniający wydarzenia sprzed ponad 100 lat. Przed śmiercią skazańcy odśpiewali Marsyliankę, a Spies usiłował jeszcze wypowiedzieć ostatnie słowo, ale nie zdążył, gdyż pętla szubienicy zacisnęła się na jego szyi zbyt szybko. Sam proces był niezwykle kontrowersyjny, ponieważ sędzia Joseph Gary zupełnie nie krył się z tym, iż sprzyjał prokuraturze. Zatwierdził też przysięgłych, którzy otwarcie przyznawali, że uważają podsądnych za niebezpiecznych przestępców. Ostatecznie w czasie procesu zeznawało 118 świadków, w tym 54 policjantów. Jeden z podsądnych, Parsons, twierdził, że bomba została podłożona przez ludzi z firmy ochroniarskiej Pinkerton, ale jego zeznanie zostało przez sąd całkowicie zignorowane. Szukanie winnego Egzekucje nie rozwiązały podstawowego problemu. Nie wiadomo do dziś, kto rzucił w kierunku policjantów bombę i dlaczego. Jednym z głównych podejrzanych był Rudolph Schnaubelt, który znajdował się na placu Haymarket w chwili, gdy eksplodowała bomba. Został on postawiony w stan oskarżenia, ale uciekł pośpiesznie z Chicago, a potem wyjechał ze Stanów Zjednoczonych. Jeden ze świadków zeznał, że widział, jak Schnaubelt rzuca bombę w kierunku policjantów. Jednak sam podejrzany napisał potem do władz amerykańskich dwa listy z Londynu, w których zdecydowanie zaprzeczył, by miał z zamachem cokolwiek wspólnego. Innym podejrzanym był George Schwab, niemiecki szewc i anarchista, który był w Chicago w chwili, gdy doszło do eksplozji bomby. Wkrótce po wydarzeniach na Haymarket wrócił do Niemiec i nigdy nie został formalnie o nic oskarżony. W kręgu ludzi, którymi interesowała się policja, pozostawał też George Meng, który przyjechał do Chicago z Bawarii w 1883 roku i prowadził niewielkie gospodarstwo na przedmieściach miasta. Jego wnuczka, Adah Maurer, wyznała w liście do niejakiego Paula Avricha, że jej matka powiedziała, iż jej dziadek był człowiekiem, który rzucił bombę. Meng zginął w pożarze w roku 1907 i nigdy się na ten temat nie wypowiedział. W sumie nadal nie wiadomo, kim był zamachowiec. W pewnym sensie nie ma to większego znaczenia. Zgromadzony na Haymarket tłum był na tyle wzburzony, że niemal każdy z uczestników mógł się zdecydować nawet na tak desperacki czyn. Osądzono ludzi, którzy z pewnością byli organizatorami demonstracji w dniu 4 maja, ale zapewne nie mieli nic wspólnego z samym zamachem bombowym. Dziedzictwo W wyniku wydarzeń w Chicago liczne organizacje związkowe ogłosiły, że 1 maja 1890 roku odbędą się obchody Międzynarodowego Święta Robotników. Wydarzenie to stało się niespodziewanym sukcesem. Demonstracje uliczne i parady odbyły się nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale również w wielu miastach Europy oraz na Kubie i w kilku krajach Ameryki Południowej. Począwszy od tej daty dzień 1 maja stał się robotniczym świętem, które zostało następnie przechwycone przez obóz komunistyczny we wschodniej Europie. Dziś dzień ten ma o wiele mniejsze znaczenie niż w przeszłości, choć nie da się zaprzeczyć, iż pierwszomajowe obchody wywodzą się z dramatycznych wydarzeń w Chicago. W roku 1889 na placu Haymarket odsłonięty został pomnik Johannesa Gelerta, upamiętniający policjantów, którzy zginęli w wyniku zamachu. Postument ten został w roku 1927 zniszczony przez wykolejony tramwaj. Pomnik został rok później odrestaurowany, a w roku 1928 przeniesiono go do Union Park, gdzie pozostawał do lat 50. Budowa Kennedy Expressway spowodowała, że dawny plac Haymarket praktycznie przestał istnieć, a w roku 1956 pomnik został umieszczony na specjalnej platformie, która znajdowała się w pobliżu jego pierwotnej lokalizacji. W maju 1968 roku, z okazji 82. rocznicy zamieszek na Haymarket i w czasie demonstracji przeciw wojnie w Wietnamie, postument został przez demonstrantów pomalowany na czarno. Rok później pomnik został wysadzony w powietrze przez nieznanych sprawców. Postument został „wskrzeszony” w roku 1970, a następnie przeniesiony na podwórko chicagowskiej akademii policyjnej, gdzie znajduje się do dziś. Historycy są zgodni co do tego, że w roku 1886 w Chicago miał miejsce pierwszy w historii krajowy atak terrorystyczny, którego bezpośredni sprawca nigdy nie został wykryty. Następstwa tego wydarzenia miały międzynarodowy charakter i pozostają z nami do dziś. Andrzej Heyduk
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama