Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 07:46
Reklama KD Market

Pandemiczna prohibicja

Z powodu ogarniającej cały świat pandemii koronawirusa liczne kraje wprowadziły rozmaite restrykcje i ograniczenia. Nie jest to spójna, globalna kampania, gdyż każde państwo może decydować się na własne rozwiązania. Niektóre rządy zdecydowały się na wprowadzenie tymczasowej prohibicji, czyli na ustanowienie zakazu sprzedaży napojów alkoholowych, a nawet papierosów... Szkodliwy eksperyment Decyzje tego rodzaju nie mogą dziwić. Z licznych danych statystycznych wynika, że w okresie społecznej izolacji, jaka zdominowała nasze życie w pierwszej połowie tego roku, konsumpcja alkoholu znacznie wzrosła, średnio o ok. 20 proc. Ma to dość oczywiste konsekwencje – ludzie cierpiący z powodu chorób związanych z nadużywaniem trunków trafiają do szpitali i zajmują miejsca, które mogłyby być przeznaczone dla pacjentów z Covid-19. Ameryka ma niezbyt pozytywne doświadczenia związane z prohibicją wprowadzoną w życie w latach 20. XX wieku, a potem zniesioną w roku 1933. W okresie tym doszło do dynamicznego wzrostu wpływów różnych organizacji gangsterskich, które czerpały ogromne zyski z nielegalnego wytwarzania i sprzedawania napojów alkoholowych. Ostatecznie okazało się, że był to niezwykle szkodliwy eksperyment społeczny, którego efekty pokutują w różnych formach do dziś. Jednak w obliczu pandemii niektóre kraje zdecydowały się na podjęcie podobnych kroków. Tymczasową prohibicję najpierw wprowadzono w RPA, a później podobne decyzje podjęły władze Tajlandii, Indii, części Meksyku oraz Kenii, choć w tym ostatnim kraju prohibicja dotyczyła wyłącznie serwowania trunków w restauracjach. Różne inne państwa rozważają podjęcie podobnych działań, w zależności od tego, jak dalej pandemia się rozwinie. W przypadku RPA zakaz sprzedawania napojów alkoholowych został zniesiony po czterech miesiącach, 15 sierpnia. Tymczasowa prohibicja była w tym kraju niezwykle kontrowersyjna, gdyż za czasów apartheidu w barach nie mogli gościć czarnoskórzy mieszkańcy kraju, w związku z czym powstała ogromna sieć barów nielegalnych, obsługujących wyłącznie czarnych obywateli. Placówki te były przez wiele lat symbolem sprzeciwu wobec białej dominacji. Nagłe zamknięcie wszystkich barów było dla wielu mieszkańców RPA, niezależnie od rasy, trudne do zaakceptowania. Wynika to między innymi z faktu, że ponad milion ludzi w tym kraju posiada zatrudnienie, które w taki czy inny sposób zależne jest od obrotu napojami alkoholowymi, a 3 proc. dochodu narodowego to zyski z przemysłu „monopolowego”. Jakie zatem były skutki okresowej prohibicji? Okazuje się, że niezbyt dobre. Wprawdzie liczba pacjentów trafiających do szpitali w wyniku komplikacji związanych z pijaństwem zdecydowanie się zmniejszyła, jednocześnie pojawiły się liczne negatywne konsekwencje. Po pierwsze, bardzo szybko wykształcił się czarny rynek, co nie może być dla nikogo zaskoczeniem, ponieważ dokładnie to samo zjawisko wystąpiło w latach 20. w USA. Po drugie, nastąpił znaczny wzrost zatruć bimbrem, szczególnie w Meksyku, „wzbogaconym” o metanol. W USA nikt nigdy na serio nie proponował jakichkolwiek ograniczeń w obrocie napojami alkoholowymi i zapewne nic takiego nie zostanie wprowadzone. Choć trzeba podkreślić, że ewentualne restrykcje leżą w gestii władz stanowych, a nie federalnych. Mieszane rezultaty Ekonomista z Harvardu, Jeffrey Miron, twierdzi, że prohibicja, nawet jeśli ma charakter tymczasowy, niemal zawsze przynosi negatywne konsekwencje: „Czarny rynek to świat pełen przemocy, a ponadto władze tracą zyski z opodatkowania trunków – wbrew powszechnym przekonaniom, zakaz sprzedaży napojów alkoholowych zwykle prowadzi też do wzrostu przypadków stosowania przez małżonków, głównie mężczyzn, przemocy wobec partnerów”. Oczywiście nikt nie kwestionuje tego, że konsumpcja alkoholu przynosi ogromne szkody społeczne. Światowa Organizacja Zdrowia uważa alkoholizm za jedno z największych zagrożeń dla współczesnego świata, związany jest bowiem z ponad 60 poważnymi chorobami i powoduje rocznie ponad 4 miliony zgonów. Nie zmienia to jednak faktu, iż liczni specjaliści kwestionują celowość wprowadzania całkowitej prohibicji, nawet w obliczu światowej pandemii. Johannes Ramatsi, który jeszcze do niedawna był barmanem w Johannesburgu, stracił w wyniku prohibicji swoją pracę i nie ma pojęcia, w jaki sposób wyżywić rodzinę. Nie może liczyć na ponowne zatrudnienie w tej samej branży, ponieważ w znacznym stopniu przestała ona istnieć. Natomiast przekwalifikowanie się na inny zawód jest procesem skomplikowanym, w trakcie którego nie można liczyć na żadne dochody. Inne dane z RPA zdradzają równie niepokojące tendencje. Po zniesieniu tymczasowej prohibicji wzrosła o 85 proc. liczba ludzi trafiających do szpitali z powodu wypadków samochodowych, ulicznych bójek, aktów domowej przemocy, itd. Wydaje się wręcz, że zakaz sprzedaży trunków, a potem jego zniesienie spowodowało nagłą eksplozję kryminalnych zachowań, tak jakby ktoś otworzył jakiś „zawór bezpieczeństwa”. Emily Owens, kryminolog z University of California, jest zdania, że „napoje alkoholowe są czymś, co ludzie lubią konsumować, bo daje im to przyjemność – jednak istnieją pewne granice, poza którymi jest tylko nałóg, a ten jest społecznie niezwykle szkodliwy”. Jej zdaniem kluczem do sukcesu nie jest prohibicja, lecz znacznie wyższe podatki oraz ceny, choć przyznaje, że zwykle kroki tego rodzaju są trudne do przeforsowania w parlamentach poszczególnych krajów. Eksperymenty z pandemiczną prohibicją przyniosły w sumie dość mieszane rezultaty. Niektóre prowincje kanadyjskie również wprowadziły pewne ograniczenia w handlu napojami alkoholowymi, ale szybko się z nich wycofały. Nie tylko w wyniku sprzeciwu ludności, ale również w obliczu opinii licznych ekspertów, którzy argumentują, że nie jest to rozwiązanie, które może w jakikolwiek sposób wpływać na skuteczną walkę z koronawirusem. Andrzej Malak
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama