Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
wtorek, 1 października 2024 19:26
Reklama KD Market
Reklama

Polonijni maratończycy o zamachu


Wśród zabitych i rannych w wyniku zamachu bombowego podczas maratonu w Bostonie, nie było biegaczy z Chicago. Zgodnie z doniesieniami, chicagowianie ukończyli wyścig wcześnie, przed wybuchami bombowymi w pobliżu mety. 


Dziennik Związkowy próbował ustalić, czy wśród chicagowskich zawodników były osoby o polonijnym rodowodzie. Nie udało się nam ich odnaleźć, ale w toku poszukiwań uzyskaliśmy opinie dotyczące tragicznych wydarzeń od byłych lub aktulnych maratończyków i triatlończyka.


Nasi rozmówcy wyrażali obawy przed utratą piękna imprez sportowych i tzw. normalności w życiu, a także przed wysokimi kosztami utrzymania bezpieczeństwa.


Zdaniem Zbigniewa Kruczalaka, literaturoznawcy, właściciela chicagowskiej księgarni, a także uczestnika kilku maratonów, w wyścigu bostońskim najprawdopodobniej nie brał udziału żaden z polonijnych biegaczy.


- Kryteria kwalifikacji do bostońskiego maratonu były bardzo wysokie. Trzeba było mieć bardzo dobry czas, by zostać dopuszczonym do tego biegu – sugeruje Kruczalak.


Poniedziałkowe wydarzenia w Bostonie nazwał "niebezpiecznym precedensem". - Do tej pory nikt nie myślał, idąc na masową imprezę, że może wybuchnąć bomba. Tragedia bostońska będzie miała wpływ na nasze życie codzienne, na ochronę bezpieczeństwa i wydatki na nią.


- Za zwiększone środki ostrożności zapłaci niestety podatnik – twierdzi Dariusz Olszewski, były triatlonista.


Inną poważną konsekwencją bostońskich wydarzeń jest według niego bezpowrotne zniszczenie wspaniałej atmosfery maratonu. - Jest to szlachetna dyscyplina, będąca festynem przyjaźni, jednocząca biegaczy różnej narodowści i o różnym kolorze skóry. Daje radość z kontaktów międzyludzkich. Sam tego doświadczyłem i nauczyłem się tolerancji biorąc udział w triatlonach – podkreśla.


- Strach nigdy nie był udziałem uczestników imprez sportowych – konstatuje Karol Dołęga, uczestnik maratonów m.in. w Londynie, Rzymie i Nowym Jorku. - Wiadomo, że bezpieczeństwo można zapewnić tylko w niektórych punktach maratonu, ale trudno jest obstawić całą 40-kilometrową trasę po jednej i drugiej stronie ulicy, jak w przypadku biegu bostońskiego – stwierdza.


Podbnego zdania jest Antoni Niemczak, mieszkający w USA słynny polski lekkoatleta, zwycięzca maratonów w USA i Europie, zdobywca drugiego miejsca w maratonie chicagowskim w 1990 roku, kiedy to ustanowił swój rekord życiowy i rekord Polski.


- Maraton jest dyscypliną szczególnie trudną do zabezpieczenia, ponieważ wzdłuż trasy, od startu do mety, stoi około miliona ludzi dopingujących zawodników. Wśród widzów są rodziny zawodników, a szczególnie tłoczno jest przy mecie, gdzie można zobaczyć spektakularny zryw biegaczy na finiszu. Dlatego szczególnie niepokojące jest to, że podczas wyścigu bostońskiego bomby wybuchły właśnie w pobliżu mety – mówi Niemczak.


Nasz rozmówca wyraża przekonanie, że pomimo wstrząsającego wydarzenia w Bostonie maratony oraz inne wielkie imprezy sportowe i nie tylko sportowe będą nadal się odbywać, ale już przy bardzo zaostrzonych środkach bezpieczeństwa. - Za tydzień mamy maraton w Londynie. Nie został odwołany – podkreśla.


Przypomnijmy, że po ataku terrorystycznym na bliźniacze wieże Światowego Centrum Handlowego w Nowym Jorku 11 września 2001 r. "na włosku" zawisły losy Maratonu Chicagowskiego. Mimo niepewności i lęków organizatorów, jednak odbył się kilka tygodni po ataku. Tegoroczny Maraton Chicagowski planowany jest na październik.


Alicja Otap


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama