Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 27 września 2024 04:24
Reklama KD Market

To nie jest literatura, to jest życie

To nie jest literatura, to jest życie
Rozmowa z Grażyną Skoczeń, autorką książki „Ten zapach miał kolor niebieski”, działaczką polonijną, pomysłodawczynią akcji charytatywnej na rzecz Domu Aktora w Skolimowie. Katarzyna Korza: Jaką opowieść znajdziemy w pani książce? Grażyna Skoczeń: Moja książka to prawdziwe historie kobiet, które na jakimś etapie swojego życia, z bardzo różnych powodów, znalazły się na emigracji. Są to historie, które te kobiety opowiedziały mi o swoim życiu osobiście. To nie są historie z drugiej ani trzeciej ręki, zasłyszane. Jestem z zawodu kosmetologiem, przez wiele lat prowadziłam gabinet kosmetyczny. W jego zaciszu poznawałam ludzkie losy. Dodatkowo, dwie ostatnie historie spisane w książce to opowiadania, które są osnute na kanwie prawdziwych wydarzeń, usłyszanych w sądzie. Te dwie ostatnie pochodzą sprzed kilku lat, pozostałe z lat 80. i 90. Która historia podobała się pani najbardziej? Ta, w której matka przewozi dziecko nielegalnie do Stanów Zjednoczonych przez granicę z Meksykiem. Jest szokująca i odległa od życia, które znam, a jednocześnie bliska temu, co dzieje się tam obecnie. Dlaczego spisała pani te historie? – To jest zasługa mojego męża. Często przychodziłam do domu poruszona tymi historiami i je opowiadałam. A on poradził mi, żebym zapisywała te wszystkie emocje, które towarzyszą po wysłuchaniu tych historii. Bo historia jest z nami jakąś chwilę, a później blaknie. Jeśli później spotyka się tę osobę, emocje wracają, ale jest to już coś zupełnie innego, na innym pułapie. Pani książkę czyta się chwilami jak kryminał, chwilami jak reportaż albo powieść obyczajową. Jak pani sklasyfikowałaby swoją książkę? – To nie jest literatura, to jest życie. Napisałam w tej książce, że miłość jest jak wybuch atomu: może przynieść dużo dobrego i dużo złego. Musimy umieć ją dawkować, musimy mieć nad tym kontrolę. Żeby robić to umiejętnie, trzeba mieć dużo mądrości, dużo intuicji, trzeba umieć wybierać dobro. To jest książka o życiu i o takich właśnie życiowych sprawach. Dała pani głos kobietom, które często pozostają bez głosu. – Chciałam pokazać siłę kobiet, bo każda kobieta ją ma. Czerpiemy ją z różnych źródeł. Dla mnie źródłem siły i inspiracją do działania jest wspomnienie pierwszego młodzieńczego uniesienia, piszę o tym w mojej książce. Te wspomnienia mają swoją aurę, kolor i zapach. Stąd tytuł książki. Ale kobiety czerpią siłę z najróżniejszych źródeł. Znam kobietę, która swoją siłę czerpie z dzieciństwa, ma jedno zdjęcie, na którym jest ona z kubeczkiem kakao w ręku i jej babcia. Z tamtego domu na całe życie zapamięta ciepło, dobro, oddanie, to jest jej życiowa siła. Z czym chce pani pozostawić czytelnika po przeczytaniu tych historii? – Wszystkie te historie uczą w zasadzie, że rodzina nie powinna się rozdzielać, rodzina musi być razem. Że dziecko nie powinno stanowić karty przetargowej między zwaśnionymi małżonkami, ale też nie powinno być dla rodziców maskotką, ani wyłącznie beneficjentem zasypywanym dobrami. Wreszcie, że życie niesie bardzo skomplikowane scenariusze, ale zawsze jest nadzieja. Nawet jeśli zdarzy się w twoim życiu coś złego, to zawsze jest wyjście, jest rozwiązanie. W końcu przeminie to, co złe. Od nas zależy, czy odnajdziemy nadzieję i najlepsze rozwiązanie w sytuacji, w której jesteśmy, tak, żeby dało się spokojnie żyć.
Która historia jest pani najbliższa? – Historia kobiety, która wróciła ze Stanów Zjednoczonych nie do swojego domu, a do parafii, jako gospodyni. Domu już nie miała i nie miała dokąd wracać. Oddała czwórce dzieci wszystko co zarobiła z pracy jednej pary rąk, a dzieci jej nie przyjęły. Dach nad głową dał jej ksiądz, który wcześniej pomógł w wyjeździe do Stanów Zjednoczonych. Również pani w swoim życiu spotkała wyjątkowego księdza. – Tak. Był to ksiądz, który w rozmowie, którą wielu uznałoby za spowiedź, zainspirował mnie do czerpania siły z choroby i trudności. Słabość przekuł w inspirację do działania. W jakimś sensie ta rozmowa zmieniła moje życie, nadała mu kolejny cel. Pani Grażyno, jest pani na emigracji od wielu lat. Czy widzi pani w imigrantach jakąś wspólną cechę, coś, co sprawia, że są skłonni opuścić swój kraj i budować wszystko od nowa, od zera? – Wydaje mi się, że jest to nadzieja na lepsze życie, choć oczywiście dla każdego może oznaczać ona coś zupełnie innego. Czasem odcięcie się od traum, problemów, czasem potrzeba zmiany sytuacji finansowej, czasem oddzielenie się od wpływu jakichś osób. Tutaj, w Chicago, jest bardzo wiele przykładów na to, że taki plan może się udać, jeśli naturalnie ludzie się nie pogubią w samotności. Czym się różni emigracja, którą pani opisała, od współczesnej? – Moim zdaniem, teraz takiej emigracji jak kiedyś nie ma. Ludzie po prostu zmieniają miejsce zamieszkania. Emigracja w moim odczuciu skończyła się w momencie, kiedy nasz kraj za sprawą przemian otworzył się na świat. Teraz ludzie wyjeżdżają, ale mogą wrócić. My wyjeżdżaliśmy, ale wiedzieliśmy, że nigdy nie wrócimy. Od zburzenia Muru Berlińskiego i rozpadu Związku Radzieckiego wszystko już wygląda inaczej. A czym różnią się tamci ludzie, wyjeżdżający z kraju w czasach, kiedy wymagało to nadludzkich zabiegów, od młodszego pokolenia? – Jesteśmy bardzo różni. Kiedy jestem na granicy, po prostu się boję. Czego? Nie wiem dokładnie, nie potrafię tego nazwać jednym słowem, ale swojego doświadczenia nie wyrzucę z głowy. Ludzie młodsi tego nie mają – są obywatelami świata. Nie mają tych wspomnień, które mamy my, nie mają tych ciężkich doświadczeń, ale też nie zdają sobie sprawy, jakim szczęściem jest mieć paszport w domu. Planuje pani kolejne projekty książkowe? – Mam na myśli przynajmniej dwa tematy, moje plany są już dosyć wyraźnie zarysowane. Zwłaszcza, że to, co słyszę wokół siebie, daje mobilizację do dalszego pisania i czas temu sprzyja – większość czasu spędza się jednak teraz w domach, w mniejszym towarzystwie niż zwykle, więc i czasu jest na takie działania trochę więcej. Dziękuję za rozmowę. Rozmawiała: Katarzyna Korza

Podziel się
Oceń

ReklamaDazzling Dentistry Inc; Małgorzata Radziszewski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama