Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 07:39
Reklama KD Market

Łowcy meteorytów

Łowcy meteorytów pojawili się stosunkowo niedawno – około 50 lat temu. Kiedy usłyszą, że w jakimś miejscu na Ziemi spadł meteoryt, natychmiast ruszają w drogę. O upadku większego meteorytu często informują media. Taki obiekt pozostawia na niebie świetlistą smugę, niczym kometa, a gdy zetknie się z Ziemią, rozlega się huk, który wywołuje trwogę okolicznych mieszkańców... Charakterystyczne światło palącego się pyłu i gazu nadało im status tzw. „spadających gwiazd”. Meteoryty to pozostałości większego ciała niebieskiego, oderwane od meteroidu, asteroidy lub komety. Są kamienne, żelazno-kamienne i żelazne. Większość z nich spala się w ziemskiej atmosferze. Jednak niektóre od czasu do czasu przedostają się przez atmosferę i spadają na powierzchnię Ziemi. Fragmenty kosmicznych skał – bo tym są meteoryty – to nie tylko cenne znaleziska naukowe. Łowcy meteorytów widzą w nich przede wszystkim szansę na dobry zarobek. Na całym świecie kilka tysięcy osób profesjonalnie trudni się poszukiwaniem meteorytów. Jeszcze więcej jest zbieraczy amatorów, którzy pragną mieć na własność cząstkę Kosmosu. Przez dach szopy Polska nie jest najlepszym miejscem do poszukiwań meteorytów. Na jej terenie spadają zaledwie dwa, trzy meteoryty rocznie. Większość meteorytów na świecie spada do mórz i oceanów. Jeśli już na ląd, to najczęściej na terytorium Afryki, Australii i Stanów Zjednoczonych. Zwłaszcza zachodnia część stanu Arkansas jakby przyciągała te kosmiczne obiekty – stamtąd pochodzi 10 procent meteorytów znalezionych w USA. W Polsce było głośno o „kosmicznym” wydarzeniu w kwietniu 2011 roku. Był wczesny sobotni poranek, gdy niebo nad małą wioską Soltmany koło Giżycka przeszył przeciągły świst, zakończony po chwili nagłym hukiem. Pani Alfreda, mieszkanka jednego z gospodarstw, natychmiast wybiegła z synem z domu, żeby zobaczyć, co się stało. Okazało się, że coś przebiło dach szopy i wpadło do środka. Był to ważący około kilograma meteoryt. Tego wówczas nie wiedziała pani Alfreda, jak i nie zdawała sobie sprawy z wartości tej gorącej bryłki. A kiedy jeszcze tego samego dnia media powiadomiły o dziwnym zjawisku koło Giżycka, na miejsce zdarzenia przybyli naukowcy. Byli bardzo zadowoleni, bo po raz pierwszy od wielu lat meteoryt został podjęty niedługo po jego upadku na Ziemię. Mieli szczęście, gdyż kilka godzin po naukowcach w wiosce pojawili się łowcy meteorytów, których i w Polsce nie brakuje. Meteoryty dla łowców to przede wszystkim okazja do zarobienia pieniędzy. Meteoryt ze wsi Soltmany, gdyby pojawił się na wolnym rynku, mógłby zostać sprzedany za 100 tysięcy złotych i więcej. Jednak dla naukowców meteoryty mają innego rodzaju wartość. Profesor Muszyński: – Poprzez badania naszych meteorytów możemy brać udział w dyskusji na temat powstawania Wszechświata. Wiemy, że jądro Ziemi jest z żelaza, ale nie możemy go badać, a tu możemy badać gościa z kosmosu, który ma podobną strukturę i może być poddany analizie. Jednym z bardziej znanych meteorytów w Polsce jest obiekt znajdujący się na stokach Góry Moraskiej (woj. wielkopolskie). Teraz jest tam Rezerwat Meteoryt Moraska i już nie wolno poszukiwać meteorytów. To jedno z kilkunastu znanych miejsc na świecie, gdzie jednocześnie obok siebie występują meteoryty i kratery uderzeniowe spowodowane przez ich upadek. Ocenia się, że meteoryt Moraska uderzył w Ziemię 4100-2700 lat p.n.e. Do tej pory w tamtych okolicach znaleziono oficjalnie 1,5 tony pozaziemskiej materii. Pierwszą bryłę obiektu, ważącą 77,5 kilograma, znaleziono w 1914 roku podczas wykopów wojskowych. W 2012 roku znaleziono bryłę ważącą 261 kilogramów. Ale ile znaleźli anonimowi łowcy meteorytów? Tego nikt nie wie. Innym znanym polskim meteorytem jest meteoryt Łowicz. To obiekt żelazno-kamienny. Spadł na południe od Łowicza – w 1935 roku – w postaci deszczu meteorytowego. Największą część tego meteorytu, o wadze 10 kilogramów, znaleziono obok wsi Kępa. Jest to obiekt dobrze udokumentowany. Dlatego często jest wystawiany do sprzedaży na międzynarodowych aukcjach meteorytów. Giganty Nazwy meteorytów są ściśle związane z miejscami, w których zostały odnalezione. Na przykład meteoryt Willamette zawdzięcza swą nazwę rzece, w pobliżu której go odkryto. Rzeka Willamette znajduje się w stanie Oregon w USA. Ten składający się głównie z żelaza meteoryt waży około 14,5 tony. Jest największym znalezionym w Stanach Zjednoczonych. Jeden z większych meteorytów, którego fragmenty znajdowane są do dziś, spadł około 4,5 tysiąca lat temu w Argentynie. Pierwsze wzmianki o nim pochodzą z XVI wieku, kiedy to Indianie pokazali hiszpańskim konkwistadorom miejsce usłane kawałkami żelaza, którego używali do wyrobu broni. Indianie nazwali je Campo del Cielo (Niebiańskie Pole). Przez setki lat na Campo del Cielo zbierano kawałki żelaza – od kilkugramowych po kilkutonowe. Wielką, 37-tonową bryłę odkryto 5 metrów pod ziemią dopiero w 1969 roku. Na pewno jest ich więcej, ale rząd argentyński zakazał poszukiwań meteorytu. W 1976 roku kosmos sprawił Chińczykom podarunek w postaci deszczu meteorytów kamiennych. Głazy spadały na Ziemię przez 37 minut. Jeden z nich ważył 1,77 tony. Był to największy meteoryt, jaki spadł na Ziemię i miał całkowicie skalną strukturę. Zdarzyło się to w prowincji Jilin – i takie imię nadano kosmicznemu gościowi. Największy meteoryt kamienno-żelazny znaleziono w 1905 roku w Niemczech. Ważył 1,5 tony. A w ogóle największy meteoryt znaleziony na Ziemi odkryto w Namibii w 1920 roku, niedaleko farmy Hoba. Jest z żelaza. Ma średnicę 2,7 metra i waży około 60 ton. Przybliżony wiek tej żelaznej bryły to 80 tysięcy lat. Meteoryt Hoba nie został przeniesiony z miejsca znalezienia. Objęty ochroną stał się jednym z celów turystycznych w Afryce. Łowcy meteorytów mogą na niego tylko popatrzeć i pomarzyć. Co roku do atmosfery ziemskiej trafia 40 tysięcy ton materii z rozbitych ciał niebieskich. Z tego część przedostaje się na Ziemię. I wydawać by się mogło, że meteoryty stanowią duże zagrożenie dla człowieka, że po prostu któregoś dnia spadną nam na głowę. Ale jeśli wziąć pod uwagę, że lądy na powierzchni Ziemi stanowią tylko 29 procent – do tego znaczne obszary lądowe są niezamieszkane przez człowieka – jest mało prawdopodobne, że dojdzie do „spotkania trzeciego stopnia”. Znany jest tylko jeden oficjalnie udokumentowany przypadek bezpośredniego kontaktu spadającego meteorytu z człowiekiem. Stało się tak w USA w 1954 roku. Czterokilogramowy meteoryt przebił się przez dach domu i zranił nogę jednemu z domowników. Tak naprawdę groźne były meteoryty spadające na Ziemię setki milionów lat temu. Tworzyły kratery o średnicy setek kilometrów. Zmieniły klimat na Ziemi. Doprowadziły do wyginięcia większości zwierząt, w tym wszystkich dinozaurów. Ale dzięki temu ssaki mogły opanować Ziemię. Na jej zgubę. Wielcy łowcy Sześćdziesięciopięcioletni Robert Haag z amerykańskiego Tucson w Arizonie to legenda wśród łowców meteorytów. Od 40 lat szuka kosmicznych kamieni w najróżniejszych zakątkach świata. Nazywany jest Indianą Jonesem meteorytów. Zaraził się tą pasją w dzieciństwie, kiedy to był świadkiem upadku meteorytu w Meksyku. Po latach próbował go odnaleźć, ale bez skutku. Haag ma smykałkę do interesów. Jego rodzina prowadziła sklep z minerałami, więc miał do czynienia z różnego rodzaju kamieniami. Jako dwudziestolatek przeczytał w gazecie ogłoszenie kolekcjonera, który chciał kupić meteoryty. I postanowił sprawdzić, czy da się na tym zarobić. Kupił pierwszy okaz za 400 dolarów. Sprzedał za dwa tysiące. Dało się. Dzisiaj jest posiadaczem największej na świecie prywatnej kolekcji skał kosmicznych. Na oko potrafi rozpoznać meteoryt wśród innych skał – a nie jest to łatwe. Jedno z najważniejszych swoich znalezisk, 19-gramowego przybysza z Księżyca, wypatrzył podczas targów meteorytów na stosie innych okazów. Sam sprzedawca nie wiedział, co posiada. Nie zawsze dopisywało mu szczęście. W Argentynie kupił 3,7-tonowy okaz ze słynnego meteorytu Campo del Cielo. Od zawsze marzył o nim. Dla tego meteorytu gotów był złamać prawo. Zanim ze swoim „marzeniem” dotarł na statek, został aresztowany przez argentyńską policję. Po kilku dniach odesłano go do domu – bez meteorytu i kilkudziesięciu tysięcy dolarów, które za niego zapłacił. Haag jest pomysłowym, charyzmatycznym mężczyzną. Potrafił wzbudzić u wielu osób namiętność do meteorytów. To właściwie dzięki niemu powstał w USA rynek meteorytów. Haag wymienia się okazami z wieloma instytucjami naukowymi. Na przykład warszawskie Muzeum Ziemi dostało od niego meteoryt Esquel w zamian za meteoryt Łowicz. Większości ośrodków badawczych nie stać na kupno meteorytów po cenie rynkowej. Z drugiej strony tylko one mogą wydać certyfikat uwiarygodniający znalezisko, co podnosi jego wartość. Więc łowcy, kolekcjonerzy i naukowcy muszą żyć w swoistej symbiozie. Inny łowca, Mike Farmer, w 1996 roku na słynnych targach meteorytów w Tucson kupił za 70 dolarów swój pierwszy meteoryt. Trzymając w ręku kawałek kosmosu poczuł, że musi mieć tego więcej. I ma. Obecnie jest znanym kolekcjonerem meteorytów. Steve Arnold zjeździł pół świata za meteorytami. Ale największy sukces odniósł na własnym podwórku – w zachodniej części stanu Kansas. Od właściciela farmy otrzymał zgodę na poszukiwania meteorytu Brenhan – spadł na Ziemię w 1882 roku. Kupił wielki wykrywacz metali i zaczął szukać. Już po trzech godzinach znalazł 127-kilogramowy okaz. Dwa tygodnie później wykopał 650-kilogramowy pallasyt (najrzadszy i najpiękniejszy rodzaj meteorytu). To znalezisko zostało okrzyknięte przez media „meteorytem za milion dolarów”. Arnold sprzedał go na aukcji „tylko” za 612 tysięcy dolarów. Nie ma recepty na sukces w odnalezieniu rzadko spotykanego lub dużego meteorytu, bo takie przede wszystkim liczą się dla kolekcjonerów i placówek naukowych. Można całe życie ich poszukiwać i znajdować tylko kilkugramowe okruchy. Ale jeśli ma się szczęście, można znaleźć meteoryt nie szukając go. Niektórzy mają. W 2008 roku szwedzki rolnik przypadkowo wykopał na swoim polu meteoryt ważący około 2000 kilogramów. Jest jednym z największych w Europie. Spadł na Ziemię 800 tysięcy lat temu. Został wyceniony na 700 tysięcy euro. Według szwedzkiego prawa właścicielem meteorytu jest znalazca – tym razem Thomas Osterberg. Kilka instytucji naukowych chciało kupić ten meteoryt. Osterberg sprzedał go Muzeum Historii Naturalnej w Sztokholmie. A tamtego dnia tak mu się nie chciało iść w pole... Kosmiczne ceny Nie ma oficjalnego cennika meteorytów. Tak jak w handlu dziełami sztuki na cenę ma wpływ wiele czynników, nie do końca racjonalnych i dających się uzasadnić. Na przykład księżycowe fragmenty kosztują ponad 1000 dolarów za gram, a marsjańskie, choć rzadsze, 300 dolarów za gram. A już kilka tysięcy dolarów trzeba zapłacić za gram marsjańskiego meteorytu Chassigny, który spadł we Francji w 1815 roku. Ale generalnie ceny zależą od dostępności na rynku i głównie wielkości. W największych sklepach internetowych zawsze jest w ofercie meteoryt Campo del Cielo – średnio po 50 dolarów za kilogram. I nie ma zbyt wielu chętnych do zakupu. Natomiast meteoryt Canyon Diablo jest oferowany po 300 dolarów za kilogram i znajduje nabywców. Tyle że Campo jest znajdowany ciągle i to w ilościach idących w tony. Zaś na obszarze Canyon Diablo istnieje zakaz poszukiwania meteorytów. Globalny handel meteorytami zwiększa się od lat. Poświęcone im targi – m.in. w amerykańskim Denver i francuskim Ensisheim – każdego roku przyciągają coraz to więcej handlarzy i kolekcjonerów gotowych słono zapłacić za najbardziej oryginalne obiekty. Interesująca jest kwestia własności meteorytów. Z większości krajów nie wolno ich wywozić, ponieważ stanowią własność państwa. Łowca meteorytów w Australii czy Namibii, jeśli zostanie przyłapany na poszukiwaniach lub próbie przemytu, może nawet trafić do więzienia. Łowcy krytykują rządy, które wprowadziły takie restrykcyjne prawo. Mówią, że meteoryty niszczeją na polach, czy wiosną topią się w jeziorach, i nikt nie ma z nich pożytku. W Polsce, podobnie jak w Szwecji, meteoryty należą do tzw. dóbr wspólnych, podlegających zawłaszczeniu na zasadzie objęcia w posiadanie rzeczy niczyjej. Pani Alfreda ze wsi Soltmany mogła zabrać sobie meteoryt bądź sprzedać go naukowcom za niezłą cenę. Ryszard Sadaj
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama