Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
czwartek, 14 listopada 2024 22:14
Reklama KD Market

USA obejmuje sankcjami chińskie przedsiębiorstwa

zaangażowane w budowę sztucznych wysp na Morzu Południowochińskim 26 sierpnia Waszyngton objął sankcjami dziesiątki obywateli Chin i przedsiębiorstw przemysłu obronnego za ich wkład w kontrowersyjny proceder budowania wysp w spornym regionie Morza Południowochińskiego oraz za stosowanie przymusu wobec państw Azji Południowo-Wschodniej. Oświadczenie jest pierwszym przypadkiem zastosowania sankcji wobec Pekinu w związku ze sporną strategiczną drogą wodną, a także wskazuje na Morze Południowochińskie jako kolejne pole bitwy w konfrontacji USA-Chiny.   Bezpośredni praktyczny wpływ tych sankcji będzie prawdopodobnie stosunkowo niewielki. Według Departamentu Handlu Stanów Zjednoczonych, amerykański eksport do spółek notowanych na czarnej liście jest nieznaczny i wyniósł około 5 milionów dolarów w ciągu ostatnich pięciu lat. W związku z tym te przedsiębiorstwa sektora obronnego, do których należą Guangzhou Haige Communications Group, China Communications Construction Company (CCCC) oraz China Shipbuilding Group, pozostaną w dużej mierze nietknięte posunięciem Waszyngtonu. Sankcje pojawiają się jednak w związku z poważną eskalacją napięć pomiędzy tymi dwoma mocarstwami w następstwie przemówienia sekretarza stanu Mike’a Pompeo, który nakreślił politykę USA w tym regionie. W swoim oświadczeniu z 13 lipca, czołowy amerykański dyplomata odrzucił wszystkie chińskie roszczenia na dużej części Morza Południowochińskiego, uznając je za „całkowicie bezprawne”, tym samym w pełni popierając jednomyślną decyzję międzynarodowego trybunału z 2016 roku w sprawie Filipin przeciwko Chinom z 2013 roku. Zaostrzenie stanowiska Waszyngtonu nie pozostało tylko na papierze, gdyż na początku lipca marynarka wojenna USA wysłała dwa lotniskowce i cztery inne okręty wojenne, aby przepłynęły przez wody, do których prawa roszczą sobie Chiny, co było istotnym pokazem siły skierowanym w chińską armię. Pekin w żadnym wypadku nie pozostaje bierną stroną w niedawnym konflikcie. Wysłanie Marynarki Wojennej USA zostało powszechnie odebrane jako odpowiedź na chińskie ćwiczenia wojskowe na Morzu Południowochińskim. Pod koniec czerwca wojsko chińskie ogłosiło, że obszar wokół spornych wysp Paracelskich będzie niedostępny dla innych okrętów na czas trwania chińskich ćwiczeń wojskowych, które odbyły się w pierwszych pięciu dniach lipca. Amerykańskie sankcje zbiegły się również w czasie z doniesieniami o wystrzeleniu chińskich pocisków ziemia-powietrze, które uderzyły w obszar Morza Południowochińskiego między terytorium chińskim a Wyspami Paracelskimi. Według gazety South China Morning Post z siedzibą w Hongkongu, pociski, wśród których znalazł się „zabójca lotniskowców”, były ostrzeżeniem wystrzelonym dzień po tym, jak amerykański samolot szpiegowski rzekomo przeleciał w pobliżu odbywających się chińskich manewrów morskich. Gra jest z pewnością warta świeczki. Sprawowanie kontroli nad Morzem Południowochińskim pod względem znaczenia gospodarczego i bezpieczeństwa jest nie do przecenienia. Z ekonomicznego punktu widzenia, szlaki morskie, które przechodzą przez Morze Południowochińskie, są najbardziej ruchliwym i najważniejszym morskim szlakiem handlowym na świecie, z wartością towarów, które przez nie przepływają, osiągającą około 5 bilionów dolarów rocznie, co stanowi jedną trzecią światowej żeglugi. Jest to nie tylko prawie połowa chińskiego i 6% całkowitego handlu amerykańskiego, ale również 90% importu ropy naftowej przez pozbawione tych zasobów państwa Azji Północno-Wschodniej, takie jak Chiny, Japonia czy Korea Południowa. Po drugie, przypuszcza się, że na dnie morza znajdują się ogromne złoża ropy naftowej i gazu ziemnego, a według ostrożnych szacunków USA jest to nawet 11 miliardów baryłek ropy i 190 bilionów stóp sześciennych gazu ziemnego. Z wojskowego punktu widzenia, te same szlaki morskie służą również jako ważna arteria dla amerykańskiej marynarki wojennej. Pozwala ona Siódmej Flocie Stanów Zjednoczonych na tranzyt między Oceanem Spokojnym a Indyjskim, a tym samym na utrzymanie gęstej sieci więzów bezpieczeństwa i zobowiązań, którą Waszyngton zbudował w całej Azji Wschodniej i Południowo-Wschodniej. Spór o Morze Południowochińskie wykracza jednak poza proste czynniki ekonomiczne i wojskowe. Przez wielu postrzegany jest jako ostatni bastion w walce o zachowanie „porządku opartego na zasadach” w Azji Wschodniej, ustanowionego przez Zachód i wspieranego przez mocarstwo amerykańskie. Urzeczywistniający wartości takie jak zobowiązanie do przestrzegania prawa międzynarodowego, sprzeciw wobec jednostronnej ekspansji terytorialnej i zachowanie szlaków morskich jako globalnych dóbr wspólnych, zasady te są coraz częściej kwestionowane przez rewizjonistyczne mocarstwa, takie jak Chiny czy Rosja, które dążą do powrotu do dziewiętnastowiecznych stref wpływów. Wielu zachodnich polityków i analityków uważa, że tylko w takim porządku region Morza Południowochińskiego może pozostać „otwarty, wolny, bezpieczny i dostatni”. Chiny dobrze zdają sobie sprawę z tej wagi. W ramach linii demarkacyjnej „dziewięciu kresek” (nine-dash line), roszczą sobie prawa do praktycznie całego Morza Południowochińskiego, mimo sprzeciwu swoich południowo-wschodnich sąsiadów, m.in. Malezji, Filipin i Wietnamu, którzy również mają roszczenia morskie co do tego obszaru. Aby umocnić swoje postulaty w zakresie suwerenności, w ciągu ostatniej dekady Pekin rozpoczął imponującą inicjatywę budowania sztucznych wysp, stawiając placówki wojskowe na spornych rafach, jednocześnie rozmieszczając pociski i sprzęt zagłuszający, celem zakwestionowania działań obcych marynarek wojennych w tym regionie. Państwo Środka nie kryje się również z jawnym zastraszaniem roszczeniowych państw za pośrednictwem swojej straży przybrzeżnej i chińskich milicji morskich, celem przekazywania mu praw do zasobów morskich, przykładowo, zmuszając Wietnam do odwołania kilku operacji wiertniczych na spornych obszarach. Stany Zjednoczone stały się głównym międzynarodowym graczem, który zakwestionował chińskie próby zmiany stanu rzeczy na Morzu Południowochińskim. Oskarżając Pekin o militaryzowanie tego obszaru i zastraszanie sąsiadów, Waszyngton wielokrotnie wysyłał swoje okręty wojenne, by przepłynęły przez to morze w operacjach w ramach tzw. swobody żeglugi, mających na celu zapewnienie swobody przepływu na wodach międzynarodowych. Począwszy od przepłynięcia amerykańskiego niszczyciela USS Lassen w pobliżu raf Subi i Mischief w 2015 r., operacje te stały się regularnym i bardzo irytującym Chiny przedsięwzięciem, które postrzegają jako atak na ich suwerenność. Chociaż polityka ta została po raz pierwszy przyjęta w ostatnich latach kadencji Obamy, po objęciu przez Donalda Trumpa urzędu prezydenta, liczba patroli Marynarki Wojennej USA w pobliżu spornego regionu znacznie wzrosła. Nowa administracja przyjęła znacznie ostrzejsze stanowisko antychińskie niż jej poprzednicy i postrzegała spór o Morze Południowochińskie jako kolejne narzędzie nacisku na Państwo Środka, połączone z rozpoczęciem wojny handlowej i krucjaty przeciwko chińskiemu gigantowi telekomunikacyjnemu Huawei. W związku z tym, zgodnie z danymi opublikowanymi przez amerykańską Flotę Pacyfiku w 2019 r., Stany Zjednoczone rozpoczęły rekordową liczbę dziewięciu operacji dot. swobody żeglugi na terytoriach do których prawa rości sobie Pekin, co budzi obawy przed potencjalnymi starciami. Wzrost napięć między USA a Chinami na Morzu Południowochińskim może mieć również podłoże krajowe. Ostatnie działania Waszyngtonu mają miejsce w trakcie amerykańskiej kampanii prezydenckiej. Republikanie obrali spór z Chinami jako jedną z głównych linii ataku przeciwko kandydatowi demokratów i byłemu wiceprezydentowi Joe Bidenowi, mając nadzieję na wykorzystanie rosnącej świadomości, że ekspansjonistyczne ruchy Chin w regionie Azji i Pacyfiku wymagają zdecydowanej reakcji. Eskalacja może stanowić pożywkę dla starań prezydenta Trumpa o reelekcję, wzmacniając jego mandat oparty na twardej polityce wobec Chin przed 3 listopada, jednocześnie pozwalając na przedstawianie swojego przeciwnika jako zbyt łagodnego wobec Chin w porównaniu z nim. Tagi: Chiny, USA, Morze Południowochińskie, spór, sankcje, swoboda żeglugi, porządek oparty na zasadach, wybory prezydenckie w USA, Donald Trump, Mike Pompeo Waldemar Jaszczyk absolwent studiów licencjackich o kierunku historia i stosunki międzynarodowe w King’s College London, obecnie kontynuuje studia magisterskie na kierunku stosunków międzynarodowych w ramach podwójnego programu studiów w London School of Economics and Political Science i Uniwersytecie Pekińskim. Główne obszary zainteresowań to bezpieczeństwo energetyczne, stosunki polityczne i gospodarcze w Azji Północno-Wschodniej.
The Warsaw Institute Foundation to pierwszy polski geopolityczny think tank w Stanach Zjednoczonych. Strategicznym celem tej organizacji jest wzmocnienie polskich interesów w USA przy jednoczesnym wspieraniu unikalnego sojuszu między dwoma narodami. Jej działalność koncentruje się na takich zagadnieniach jak geopolityka, porządek międzynarodowy, polityka historyczna, energetyka i bezpieczeństwo militarne. The Warsaw Institute Foundation została założona w 2018 roku i jest niezależną organizacją non-profit, inspirowaną bliźniaczą organizacją działającą w Polsce – Warsaw Institute. The Warsaw Institute Foundation is Poland's first geopolitical think tank in the United States. The strategic goal of this organisation is to bolster Polish interests in the U.S. while supporting the unique alliance between the two nations. Its activity focuses on such issues as geopolitics, international order, historical policy, energy, and military security. Established in 2018, The Warsaw Institute Foundation is an independent, non-profit organization inspired the twin Poland-based Warsaw Institute.
USA sanctions Chinese companies involved in building artificial islands on South China Sea On the 26th of August, Washington sanctioned dozens of Chinese individuals and defence firms over their contribution to China’s controversial island-building campaign in the disputed South China Sea and coercion against Southeast Asian claimant states. The announcement marks the first instance Washington has used sanctions against Beijing in relation to the disputed strategic waterway and points to the South China Sea as the next defining battlefield of US-China confrontation. The immediate practical impact of the sanctions is likely to be relatively small. According to the US Department of Commerce, the US export to the blacklisted companies is insignificant and amounted to about $5 million in the last five years. As such, those defence firms, which include Guangzhou Haige Communications Group, China Communications Construction Company (CCCC) as well as China Shipbuilding Group, will remain largely unscathed by Washington’s move. However, sanctions come amid a serious escalation of tensions between the two powers in the aftermath of the Secretary of State Mike Pompeo’s speech outlining the US policy in the region. In his statement on July 13th, the top US diplomat rejected all Chinese claims across much of the South China Sea as “completely unlawful,” thus fully endorsing the 2016 unanimous decision by the international tribunal in the Philippines’ 2013 case against China. The hardening of Washington’s stance did not remain only on paper as in early July the US Navy dispatched two aircraft carriers and four other warships to sail through the waters China claims, in a significant show of force to the Chinese military. Beijing by no means remains the passive party in the recent spat. The dispatch of the US Navy was widely perceived as a response to Chinese military drills in the South China Sea. In late June, the Chinese military declared the area around the disputed Paracel Islands off-limits to other ships for the duration of Chinese military exercises, which took place in the first five days of July. The American sanctions also coincided with the reported launch of Chinese surface-to-air missiles that struck the area of the South China Sea between Chinese territory and the Paracel Islands. According to the Hong Kong-based South China Morning Post the missiles, which included an “aircraft-carrier killer,” were a warning shot a day after a US spy plane reportedly flew near Chinese naval drills. The prize is certainly worth the trouble. The economic and security significance of control over the South China Sea cannot be overstated. In economic terms, the sea-lanes that pass through the South China Sea are the busiest and most prominent seaborne trade passage in the world with some US$ 5 trillion in goods cruising through its waters every year – one-third of global shipping. That accounts for not only nearly half of the Chinese and 6% of the American total trade, but also 90% of oil imports by resource-deprived Northeast Asian states like China, Japan, or South Korea. Secondly, its seabed is believed to store huge oil and natural gas reserves with U.S. conservative estimate putting the figure at 11 billion barrels of oil and 190 trillion cubic feet of natural gas. From the military perspective, the same sea-lanes also serve as an important artery for the American navy. It allows the U.S. Seventh Fleet to transit between the Pacific and Indian Oceans and thus sustain the dense network of security ties and commitments Washington built throughout East and Southeast Asia. However, the dispute over the South China Sea goes beyond simple economic and military factors. It is seen by many as the last stand in the struggle over the preservation of a “rules-based order” in East Asia, established by the West and backed by U.S. power. Embodying principles like the commitment to international law, opposition to unilateral territorial expansion and preservation of sea-lanes as a global commons, those rules have been increasingly challenged by revisionist powers like China or Russia, who push for the return to nineteenth century-style spheres of influence. Many western politicians and analysts believe than only under such order the South China Sea region can remain “open, free, safe and prosperous.” China is well-aware of this significance. It has staked claim virtually over all of the South China Sea under its “nine-dash line,” over objections of its Southeast Asian neighbours – Malaysia, the Philippines, and Vietnam among others – who also have maritime claims to the area. To bolster its sovereignty claims, over the past decade Beijing has launched an impressive island-building campaign, constructing military outposts on disputed reefs, while at the same time deploying missiles and jamming equipment to challenge foreign navy forces operating in the region. The Middle Kingdom also has not shied away from outright intimidating claimant states to give away their rights to sea resources through its coast guard and paramilitary “fishing fleets,” for instance forcing Vietnam to cancel several oil drill operations in disputed areas. The US became the principal international player to challenge China’s attempts to change “facts on the ground” on the South China Sea. Accusing Beijing of militarizing the area and intimidating its neighbours, Washington repeatedly sent its warships to sail through the sea in so-called “freedom of navigation” operations, aimed at asserting freedom of passage on international waters. Starting with the passage of USS Lassen near Subi and Mischief reefs in 2015 these operations became a regular affair, much to China’s annoyance, who views them as an attack on its sovereignty. Although the policy was first adopted in Obama’s last years, upon Donald Trump entering the White House the number of US Navy patrols near disputed region rose significantly. The new administration adopted a markedly sharper anti-Chinese stance than its predecessors and viewed the South China Sea dispute as another tool to exert pressure on the Middle Kingdom, combined with launching a trade war and its crusade against Chinese telecommunications giant Huawei. Thus, according to data released by the US Pacific Fleet in 2019, the US launched record nine freedom of navigation operations in territories claimed by Beijing, raising fears of clashes. The rise in US-China tensions over the South China Sea may also have a domestic component. Washington’s latest moves come in the midst of the US presidential campaign. The republican team employed China as one of the main attack lines against the democratic candidate and former vice-president Joe Biden, hoping to capitalise on the growing realisation that China’s expansionist moves in the Asia-Pacific require a strong response. The escalation may provide fodder for the president’s re-election effort, shoring up Trump’s tough-on-China credentials before 3rd of November, while at the same time portraying his opponent as too soft on China by comparison. Waldemar Jaszczyk King’s College London graduate with the first-class honour degree in History and International Relations. He is currently studying at Peking University as a part of the Peking University – London School of Economics and Political Science double graduate degree in International Affairs. His main research interests are energy security, political and economic relations of Northeast Asia  

W_Jaszczyk

W_Jaszczyk

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama