Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 07:45
Reklama KD Market

Zimno mi w głowę

Gdy 70-letnia matka Aleksieja Woronenkowa zmarła, nie została pochowana, a przynajmniej nie od razu. Jej syn zwrócił się do rosyjskiej firmy KrioRus z wnioskiem o zamrożenie mózgu zmarłej i przechowywanie go bezterminowo w ciekłym azocie, w temperaturze –96 stopni C. Aleksiej ma nadzieję, że nauka znajdzie w przyszłości sposób na odmrożenie „mamaszy” i przywrócenie jej do życia. A ponieważ on też po swojej śmierci zamierza się zamrozić, być może kiedyś, np. w przyszłym stuleciu, spotka się z nią ponownie. W siedzibie KrioRus na przedmieściach Moskwy znajduje się obecnie 71 zamrożonych mózgów i całych ciał. Zresztą jest na to cennik. Zamrożenie zawartości czaszki kosztuje 15 tysięcy dolarów, natomiast za konserwację kriogenną całego ciała trzeba zapłacić ponad dwa razy tyle. Są to ceny dla Rosjan. Cudzoziemscy klienci muszą płacić nieco więcej. Szefowie KrioRus twierdzą, że potencjalni chętni z ponad 20 krajów podpisali już wstępne umowy na zamrożenie siebie. Muszą jednak czekać w kolejce, gdyż na razie pionowe silosy z ciekłym azotem znajdują się w dość prymitywnie wyglądającym baraku, do którego więcej mózgów już się nie da wcisnąć, chyba że na chama. KrioRus nie jest jedyną firmą tego rodzaju. W USA profesor Robert Ettinger napisał w roku 1962 książkę pt. The Prospect of Immortality, w której rozważał na serio możliwość przechowywania zmarłych w ciekłym azocie. Cztery lata później ciało kobiety w średnim wieku z Los Angeles zostało zamrożone, ale kilka miesięcy później rodzina zmarłej zażądała rozmrożenia i normalnego pochówku. W roku 1967 ciało Jamesa Bedforda, który 4 godziny wcześniej zmarł na raka, znalazło się w ciekłym azocie i pozostaje w nim do dziś, w oczekiwaniu na lepsze jutro. Wspomniany Ettinger w roku 1976 założył Cryonics Institute i sam skorzystał z usług tej instytucji po swojej śmierci w roku 2011. Jednak reputacja zwolenników tzw. krioniki mocno ucierpiała z chwilą, gdy szef Cryonic Society of California, Robert Nelson, który zawodowo zajmował się naprawą telewizorów, został w roku 1981 podany do sądu. Skarżyły go rodziny dziewięciu zamrożonych facetów, którzy zostali przypadkowo rozmrożeni do temperatury niesprzyjającej szansom na zmartwychwstanie. Nelson tłumaczył się, że „odwilż” w jego firmie nadeszła z chwilą, gdy zabrakło mu pieniędzy na dalsze prowadzenie działalności. Jest to zrozumiałe – lody też się w zamrażarce rozpuszczają, gdy brakuje szmalu na zapłacenie rachunku za elektryczność. Naukowiec z Rosyjskiej Akademii Nauk, Jewgienij Aleksandrow, nazwał poczynania KrioRus „czysto komercjalnym przedsięwzięciem, pozbawionym jakichkolwiek podstaw naukowych”. Uważa on, że spekulowanie na temat przywracania do życia zamrożonych ciał lub mózgów jest „czystą fantazją”. Innego zdania jest jednak dyrektorka KrioRus, Waleria Udałowa, która zamroziła już własnego psa i ma się sama poddać takiemu zabiegowi po swojej śmierci. Uważa ona, że całkiem możliwe jest, iż kiedyż ludzkość znajdzie skuteczną metodę wyjmowania ludzi z zamrażarki i ich wskrzeszania już w normalnej temperaturze pokojowej. Podobne nadzieje żywi Woronenkow, choć nie jest jasne, czy pytał swoją matkę o zgodę na przechowywanie jej mózgu w warunkach polarnych. Pomijając już kwestię tego, czy krionika ma lub może mieć jakiekolwiek rzetelne podstawy naukowe, należy sobie zadać istotne pytanie – jaki sens ma mrożenie i przechowywanie ciał lub mózgów w rosyjskim baraku? Jeśli już miałbym się gdzieś zamrozić, to z pewnością nie w chwiejnym imperium Putina, w którym znacznie bardziej popularną metodą wyciszania krytyków nie jest ciekły azot, lecz bojowy środek trujący z grupy tzw. nowiczoków. A co się stanie z chwilą, gdy Udałowa straci zainteresowanie swoim przedsięwzięciem i wyrzuci zawartość swoich silosów na śmieci? Wprawdzie gdyby mój mózg się tam znajdował, zapewne niczego bym nie poczuł, ale to inna sprawa. Ponadto jest jeszcze inny powód do makabrycznej zadumy. Kiedy zamrażane jest całe ciało, żywiona jest nadzieja, iż kiedyś człowiek taki wyjdzie z hibernacji, choroba, która go trapiła zostanie błyskawicznie wyleczona, a on sam wróci do normalnego życia, zapewne w gronie swoich mocno podstarzałych potomków. Na co można jednak mieć nadzieję, gdy zamrażany jest wyłącznie mózg? Gdyby nawet udało się go kiedyś „przywrócić do życia”, niewyobrażalne jest to, by można go było włożyć do jakiegoś nowego ciała, podłączyć odpowiednie „przewody” i stworzyć w ten sposób wujka Johna w nowym wcieleniu cielesnym. Skoro tak, to jedyną inną możliwością byłoby włożenie mózgowia do jakiegoś słoika z cieczą oraz odpowiednim napędem biologicznym i postawienie go nad kominkiem. Wtedy cała rodzina oglądająca telewizję mogłaby od czasu do czasu pogłaskać wuja po obnażonych, szarych komórkach, jeśli za wcześniejszego życia takowe posiadał. Załóżmy przez chwilę, że dokona się naukowy cud i specjaliści opracują metodę nie tylko skutecznego rozmrażania mózgów i przywracania ich do życia, ale również umieszczania ich w nowych ciałach. Wtedy, za powiedzmy 100 lat, Aleksiej spotkałby wprawdzie ponownie swoją matkę, ale on sam mógłby wyglądać jak Arnold Schwarzenegger, a ona przypominałaby np. Barbarę Bush. Nie jest to moim zdaniem recepta na sukces, lecz na kompletne pomieszanie z poplątaniem. W każdym razie, jeśli kiedyś zrobi mi się strasznie zimno w głowę, będzie to widomy znak, iż znalazłem się w baraku na przedmieściach Moskwy. Да здравствует наука! Andrzej Heyduk
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama