Prezydent Donald Trump “nie zatrzyma przemocy”, a za jego rządów kryzysy “wciąż się mnożą” – ocenił w poniedziałek kandydat demokratów w nadchodzących wyborach prezydenckich Joe Biden.
Po 11 dniach po przyjęciu partyjnej nominacji demokratów na kandydata na prezydenta Biden wypowiedział się w Pittsburghu, w Pensylwanii. Tematem były trwające w kraju niepokoje społeczne i gwałtowne protesty przeciwko rasizmowi i brutalności policji, które niekiedy przeradzają się w zamieszki.
“Wywoływanie zamieszek to nie protestowanie. Plądrowanie to nie protestowanie. Podpalanie to nie protestowanie” – wymieniał w trakcie swojego przemówienia Biden. Podkreślił, że “przemoc nie przyniesie zmiany”.
Jednocześnie kandydat demokratów krytykował ubiegającego się o reelekcję Trumpa, oskarżając go o “dolewanie oliwy do ognia”.
“Czy ktokolwiek wierzy, że będzie mniej przemocy w Ameryce, jeśli Donald Trump zostanie ponownie wybrany?” – pytał Biden. “Potrzebujemy w USA sprawiedliwości i bezpieczeństwa. Mierzymy się z kilkoma kryzysami, które pod rządami Donalda Trumpa wciąż się mnożą” – ocenił. Biden ocenił, że obecny prezydent “dawno zrzekł się moralnego przywództwa” i “nie może zatrzymać przemocy, gdyż sam latami ją wzniecał”.
Prezydent Trump zarzuca zarządzającym miastami demokratom bezradność wobec przemocy oraz uleganie radykalnym ugrupowaniom. Wypomina też Bidenowi, że “siedzi w piwnicy” i nie wyjeżdża z rodzinnego Wilmington, w stanie Delaware. Od marca – gdy kampania prezydencka została znacząco ograniczona z powodu koronawirusa – 78-letni kandydat na prezydenta rzadko opuszcza to miasto.
Portal “The Hill” odnotowuje, że wielu demokratów nalega, by w kampanii Biden stał się bardziej widoczny. Od drugiego tygodnia września były wiceprezydent ma ruszyć w trasę, m.in. do Pensylwanii i Wisconsin. To jak ubiegający się po raz trzeci o prezydenturę Biden poradzi sobie z niepokojami w amerykańskich miastach “może ukształtować kontury jesiennej kampanii” – ocenia dziennik “New York Times”. (tos, PAP)
Reklama