Jedenastu lokalnych polityków w Nowym Jorku zostało aresztowanych pod zarzutem przestępstw korupcyjnych. Skandal - kolejny w ciągu ostatniego roku - umocnił w USA opinię, że władze miasta zdominowali nieuczciwi biznesmeni.
Głównym negatywnym bohaterem skandalu jest demokratyczny senator Malcolm Smith, reprezentujący dzielnicę Queens w senacie stanu Nowy Jork.
Według aktu oskarżenia Smith, polityk i deweloper należący do Partii Demokratycznej, przekupił republikańskiego członka Rady Miejskiej Nowego Jorku, Dana Hallorana, łapówką w wysokości 22 tys. dolarów, a także radnych z dzielnic Queens i Bronx, aby pomogli w wysunięciu jego kandydatury na burmistrza Nowego Jorku w tegorocznych, listopadowych wyborach.
Smith miał obiecać Halloranowi, że jeśli zostanie wybrany na burmistrza, mianuje go swoim zastępcą.
Biznesmeni, którzy w imieniu Smitha wręczali łapówkę Halloranowi, byli podstawionymi agentami FBI i wystąpią jako świadkowie na jego procesie.
Oprócz Smitha i Hallorana w areszcie znaleźli się pod zarzutem korupcji i nielegalnych transakcji na rynku nieruchomości m.in. dwaj działacze Partii Republikańskiej - Joseph Savino i Vicente Tabone oraz burmistrz miasteczka Spring Valley w stanie Nowy Jork, Noramie Jasmin.
Oskarżeni - jak informują ich adwokaci - nie przyznają się do winy. Sąd wyznaczył kaucję po 250 tys. dolarów za ewentualne zwolnienie ich z aresztu.
W ciągu ostatnich siedmiu lat 31 polityków wybranych na różne stanowiska we władzach stanu Nowy Jork było oskarżonych o udział w aferach korupcyjnych lub "nieetyczne postępowanie". Części tych polityków postawiono formalne zarzuty prokuratorskie, które zakończyły się wyrokiem skazującym i dymisją.
Według danych nowojorskiej grupy badawczej NYPIRG, organizacji, która próbuje doprowadzić do zreformowania i uzdrowienia polityki stanowej, na liście tych polityków znaleźli się przedstawiciele wszystkich ras i grup etnicznych, mężczyźni i kobiety, młodzi i dojrzali. Świadczy to o rozmiarach zjawiska korupcji.
"Nacisk interesów najbardziej wpływowych ludzi, gdy chodzi o finansowanie kampanii wyborczych, jest (w Nowym Jorku) znacznie większy niż w przypadku obsadzania stanowisk rangi ogólnokrajowej, co sprawia, że stanowiska we władzach stanu Nowy Jork trafiają w ręce przedsiębiorców mających do załatwienia konkretne interesy" - mówi Lawrence Nordan, wicedyrektor Centrum Brennana do spraw Postępu i Demokracji przy Uniwersytecie Nowego Jorku.
Prof. Nordan wyraził nadzieję, że te nowe skandale korupcyjne dadzą impuls ruchowi na rzecz zreformowania sposobu działania izb stanowych, ponieważ w przeciwnym wypadku obywatele stracą zainteresowanie dla polityki, utwierdzając się w przekonaniu, że "nic nie da się zrobić".
(PAP)
Reklama