Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 08:25
Reklama KD Market

Parasol dla spiskowców

Z powodów, których nie jestem w stanie wyjaśnić, ludzie uwielbiają teorie spiskowe, nawet wtedy, gdy są one całkowicie bezsensowne. By wyliczyć tylko niektóre: ciało Marsjanina przechowywane jest w tzw. Area 51 w stanie Nevada, księżna Diana została zamordowana, gdyż próbowała udaremnić ataki terrorystyczne 9/11, ataki te zostały zorganizowane przez wywiad izraelski, prezydent John F. Kennedy został zamordowany przez mafię wspieraną przez Fidela Castro, ludzie nigdy nie wylądowali na Księżycu, a masakra dzieci w szkole w Newtown została sfingowana przez rząd. Polacy oczywiście nie gęsi i też swoje spiski mają. Najwięcej teorii spiskowych narosło wokół katastrofy prezydenckiego tupolewa w Smoleńsku. Od elektronicznego ataku zakłócającego pracę systemu TAWS, przez pułapkę helową i sztuczną mgłę rozpyloną przez Rosjan, przepuszczoną celowo przez kremlowską kontrolę wadę fabryczną serwisowanego samolotu, wielopunktowy wybuch bomby termobarycznej, a nawet nadcięcie skrzydła tupolewa piłą, aż po wybuch w salonce prezydenta i kadłub pękający jak parówki. Do najodważniejszych teorii należy z pewnością koncepcja traktująca wybuch jako kamuflaż mający na celu ukrycie faktu uprzedniego otrucia pasażerów. Pojawiają się też koncepcje, że po runięciu maszyny na ziemię tych pasażerów, którzy jakoś przeżyli, dobijali tajemniczy uzbrojeni ludzie, a strzały te rzekomo słychać na amatorskim filmie. Najciekawsza jest chyba jednak „teoria maskirowki”. Według niej 10 kwietnia 2010 roku pasażerowie feralnego Tu-154M w ogóle nie dolecieli do Smoleńska i w ogóle żadnego wylotu nie było, bo zostali wcześniej porwani i zabici w imię „nowej Jałty”. Uzgodnili to wspólnie Barack Obama, Donald Tusk i Władimir Putin, a wykonawcą wyroku miał być ten ostatni. Wszystko to jednak pikuś wobec różnych teorii związanych z tzw. ruchem QAnon. W pewnym sensie jest to jeden wielki parasol dla wszystkich konspiratorów, gdyż liczba teorii spiskowych nieustannie się zwiększa i wcale bym się nie zdziwił, gdyby kiedyś pod tymże parasolem wylądowały również legendy smoleńskie. Mimo nieustannych zmian fundamenty ideowe QAnona pozostają na ciągle tym samym poziomie idiotyzmu. Zwolennicy ruchu są zdania, że światem rządzi obecnie tajna szajka wpływowych ludzi, którzy są satanistycznymi pedofilami porywającymi dzieci, by je sprzedawać seksualnym zboczeńcom. W skład tej szajki wchodzą między innymi: Hillary Clinton, Barack Obama, George Soros, Oprah Winfrey, Tom Hanks, Ellen DeGeneres, papież Franciszek oraz Dalajlama. Ludzie ci nie tylko porywają dzieci, ale je również zabijają i jedzą, ponieważ są przekonani, że jest to recepta na bardzo długie życie. Obecny prezydent USA ma wkrótce rozprawić się z tym drapieżnymi przestępcami przez masowe aresztowania w ramach tzw. Burzy (The Storm). Wszystko to oczywiście nie ma sensu ani też nie istnieją żadne dowody na to, by taka szajka istotnie istniała, ale to zdaje się nikomu za bardzo nie przeszkadzać. Wspomniana Burza miała nastąpić w roku 2018, ale nic się wtedy nie wydarzyło, co spowodowało, iż obecne prognostyki mówią o eliminacji szajki „lada dzień”. Uważam, że przypisywanie papieżowi skłonności do satanicznej pedofilii można porównać do teorii, iż Józef Stalin po kryjomu był zwolennikiem zachodniego modelu demokracji i żywił się wyłącznie muchomorami sromotnikowymi. Cieszę się też z faktu, iż Barack Obama wydaje się być wygodnym spoidłem między spiskiem smoleńskim i QAnon, bo maczał palce praktycznie we wszystkim i może być uznawany za podziemny symbol przyjaźni polsko-amerykańskiej. Ruch QAnon narodził się w roku 2017, kiedy to w witrynie internetowej 4chan pojawił się wpis anonimowego człowieka o pseudonimie Q, podającego się za wysokiego rangą oficera amerykańskiego wywiadu. Wpis ten po raz pierwszy zawierał informacje o tajnej szajce pedofilskiej oraz o walce Białego Domu z tym zjawiskiem. Początkowo Q, którego tożsamość pozostaje nieznana do dziś, nie wywołał swoimi bredniami większego zainteresowania, ale – jak to w Internecie zwykle bywa – bajki opowiadane przez tajemniczego osobnika zaczęły być rozpowszechniane w wielu innych miejscach. Dziś liczbę zwolenników ruchu QAnon szacuje się na kilkaset tysięcy, choć nie wiadomo, czy są to dane wiarygodne. Niedawno w Georgii odbyły się republikańskie prawybory do Kongresu. Zwyciężyła w nich Marjorie Taylor Greene, która niemal na pewno pokona w listopadzie swojego demokratycznego konkurenta. Tym samym będziemy mieli po raz pierwszy posłankę, która jawnie popiera ruch QAnon i twierdzi, że wybranie w roku 2018 do Kongresu dwóch muzułmanek jest „islamskim zamachem na rząd USA”. Kto wie, może weźmie aktywny udział w zapowiadanej Burzy i aresztuje osobiście popleczników Szatana? Mnie jednak interesuje coś innego. Ciekaw jestem mianowicie, czy ci sataniści spod znaku Clinton i spółki są zwolennikami kogoś takiego jak Lucyfer lub Belzebub, czy też może żywią potajemnie sympatię dla naszych rodzimym diabłów, takich jak Rokita czy Boruta. W końcu diabeł diabłu nie jednaki. A taki polski akcent diabelski pod światowym parasolem dla totalnych czubków bardzo by się przydał. Tym bardziej że w przeciwieństwie do Lucyfera, który jest diabłem upadłym, nasz Rokita to do pewnego stopnia swój chłop. Jak głosi ludowa legenda, cechuje go niewyobrażalna siła, ale za to nie jest zbyt przebiegły. Zamieszkuje tereny, które są kojarzone z bramą do zaświatów. Są to np. wszelkie mokradła, lasy, a przede wszystkim wnętrza starych wierzb, w których zapewne koczuje też od czasu do czasu George Soros razem z Tomem Hanksem. Rokita był rzekomo bardzo hojnym rozbójnikiem z Domaradza. Mieszkał na górze Chyb z innymi zbójnikami i okradał kupców, by skradzionymi łupami obdarowywać wieśniaków. Dziś jednak zapewne siedzi w wierzbie i wysyła emailem listy do Dalajlamy. Andrzej Heyduk
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama