Biden przyjął nominację na kandydata Partii Demokratycznej w wyborach prezydenckich
- 08/21/2020 01:52 PM
W Milwaukee w stanie Wisconsin zakończyła się w nocy z czwartku na piątek czterodniowa, głównie wirtualna konwencja Partii Demokratycznej. Jej kulminacją było przyjęcie przez Joe Bidena nominacji partyjnej na kandydata w listopadowych wyborach prezydenckich w USA.
„Jako wielki zaszczyt i z pokorą przyjmuję tę nominację (kandydata - PAP) na prezydenta Stanów Zjednoczonych. Nadszedł dla nas czas, dla nas jako narodu, abyśmy się zjednoczyli” – oświadczył Biden w przemówieniu transmitowanym z Wilmington, stolicy stanu Delaware.
77-letni kandydat Demokratów na prezydenta, który ubiega się o ten urząd po raz trzeci, apelował do swych rodaków, aby uwierzyli, że mogą przezwyciężyć ciemność, która zapadła w związku z kryzysem. Przyrzekał zasypanie podziałów politycznych.
„Obecny prezydent zbyt długo okrywał Amerykę ciemnością - za dużo złości, za dużo strachu, za dużo podziałów. (…) Tu i teraz daję wam słowo: jeśli powierzycie mi prezydenturę, będę czerpać z tego co w nas najlepsze, a nie najgorsze. Będę sprzymierzeńcem światła, a nie ciemności” – zapewniał Biden.
Wytykał Donaldowi Trumpowi, że nie zdołał ochronić Amerykanów. Ostrzegał przed jego powtórnym wyborem. „Będzie się budził każdego dnia, wierząc, że w tej pracy chodzi o niego, a nie o was” - przekonywał Biden.
Demokrata, który wybrał sobie jako kandydatkę na wiceprezydenta senator Kamalę Harris, zaznaczył, że misja prezydenta polega na reprezentowaniu wszystkich, a nie tylko swej bazy wyborczej.
„Jako kandydat Demokratów, będę amerykańskim prezydentem, będę pracował równie ciężko dla tych, którzy mnie nie wspierali, jak dla tych, którzy to zrobili” – obiecywał dodając, że Ameryka nie jest zbiorem czerwonych (republikańskich) i niebieskich (demokratycznych) stanów. „Jesteśmy dużo więksi niż to. Jesteśmy dużo lepsi niż to” – zapewniał.
W nawiązaniu do - jak to określił - najgorszej pandemii od ponad 100 lat, najgorszego kryzysu gospodarczego od czasów wielkiego kryzysu, największego wyzwania w kwestii sprawiedliwości rasowej od lat 60. i rosnącego zagrożenia związanego ze zmianami klimatycznymi Biden powiedział: „Pytanie dla nas jest proste: czy jesteśmy na to gotowi? Uważam, że tak”.
Przytaczał takie fakty jak 5 mln Amerykanów zarażonych koronawirusem i ponad 170 tys. ofiar śmiertelnych Covid-19, co uznał za najgorszą sytuację na świecie. Wskazał na ponad 50 mln ludzi, którzy złożyli wniosek o zasiłek dla bezrobotnych. Przewidywał, że w tym roku ubezpieczenie zdrowotne straci ponad 10 mln osób, a co szósta mała firma zostanie zamknięta.
W tym kontekście portretował Trumpa jako prezydenta, który nie bierze na siebie odpowiedzialności, odmawia przewodzenia, obwinia innych, podporządkowuje się dyktatorom i podsyca ogniska nienawiści i podziałów.
„Widzę inną Amerykę. Taką, która jest hojna i silna. Bezinteresowna i pokorna. To Ameryka, którą możemy razem odbudować” - zapowiadał Biden.
Przedstawił plan odnoszący się m.in. do zatrudnienia, godności, szacunku i dbałości o społeczeństwo. Mówił, że Amerykanie mogą i odbudują razem gospodarkę.
„Nie tylko ją odbudujemy, ale zbudujemy lepszą. (…) A możemy zapłacić za te inwestycje poprzez wyeliminowanie luk prawnych i darowizny prezydenta w wysokości 1,3 biliona dolarów dla najbogatszego 1 procenta i największych, najbardziej dochodowych korporacji, z których niektóre w ogóle nie płacą podatków” - akcentował Biden.
W nawiązaniu do polityki zagranicznej zapewniał, że stanie po stronie sojuszników i przyjaciół. Wyjaśni adwersarzom, że czas hołubienia dyktatorów dobiegł końca.
„Za prezydenta Bidena Ameryka nie przymknie oczu na rosyjskie nagrody za głowy amerykańskich żołnierzy. Nie będę tolerował obcej ingerencji w nasze najświętsze uprawnienie demokratyczne – głosowanie. Zawsze będę bronił naszych wartości, takich jak prawa człowieka i godność. Będę pracował dla wspólnego celu, na rzecz bezpieczniejszego, pokojowego i dostatniego świata” - twierdził.
W trakcie konwencji kandydaturę Bidena poparło m.in. trzech byłych prezydentów USA z Partii Demokratycznej Jimmy Carter, Bill Clinton i Barack Obama, a także troje byłych sekretarzy stanu - Demokraci Hillary Clinton i John Kerry oraz Republikanin Colin Powell.
Głośnym echem odbiło się w Ameryce wystąpienie byłej pierwszej damy Michelle Obamy. Wszyscy mocno krytykowali prezydenta Trumpa oskarżając go m.in. o brak kompetencji i wrażliwości na problemy zwykłych ludzi.
W czwartek zjednoczyli się także z wsparciem dla Bidena jego demokratyczni rywale w potyczce o Biały Dom w prawyborach: senator z New Jersey Cory Booker, ówczesny burmistrz South Bend Pete Buttigieg, przedsiębiorca Andrew Yang oraz były burmistrz Nowego Jorku Michael Bloomberg.
Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)
Zdjęcia: DNCC/EPA-EFE/Shutterstock
Reklama