Gdyby ktoś szukał jakiejś zacisznej i spokojnej oazy w Europie, powinien z pewnością rozważyć możliwość przeprowadzki na wyspę Sark, która znajduje się w Kanale La Manche. Jest to miejsce mikroskopijne, gdyż całkowite jego terytorium wynosi nieco ponad 5 kilometrów kwadratowych. Obecnie liczy 492 mieszkańców, ale władze zabiegają o to, by ludność podwoiła się w ciągu najbliższych lat...
Bez wirusa i przestępczości
Począwszy od roku 1565 wyspa Sark należy do Anglii i dziś jest najmniejszym suwerennym obszarem Wspólnoty Brytyjskiej. Tym, którzy chcieliby tam zamieszkać, wyspa oferuje wiele atrakcji. Nie ma tam praktycznie żadnych podatków, przepisy dotyczące zasad prowadzenia działalności biznesowej nie istnieją, a ponadto jak dotąd nie zanotowano tam ani jednego zachorowania na koronawirusa. Jest też inna, dość niezwykła cecha tego miejsca – ruch samochodowy jest tam całkowicie zakazany. Po drogach mogą poruszać się wyłącznie traktory, rowery oraz zaprzęgi konne. Natomiast mieszkańcy mogą liczyć na dostęp do szybkiego Internetu i na dobre połączenia morskie z pobliską wyspą Guernsey oraz francuską Normandią.
Na wyspie nigdzie nie ma oświetlenia ulicznego, przez co w 2011 roku Sark stał się tzw. Dark Sky Island, czyli miejscem, w który można prowadzić obserwacje astronomiczne gołym okiem, ponieważ nie istnieje „zanieczyszczenie” związane ze sztucznym oświetleniem. Mimo nocnych ciemności i tylko bardzo ograniczonych sił policji, na wyspie praktycznie nie istnieje przestępczość.
W roku 2004 na Sarku osiedlił się niemiecki przedsiębiorca Swen Lorenz, który założył Sark Society. Głównym celem organizacji jest uratowanie tego niezwykłego miejsca przed całkowitym wyludnieniem. Przed 10 laty na wyspie mieszkało 650 osób, ale ostatnia dekada przyniosła spadek liczebności mieszkańców. Lorenz aktywnie promuje Sark jako „idylliczne miejsce w zachodniej Europie” i zachęca ludzi z całego świata do zapisywania się na listę przyszłych osadników. Wprawdzie Sark podejmuje rocznie ponad 60 tysięcy turystów, ale są to tylko tymczasowi goście. Lorenzowi chodzi o ponowne zaludnienie wyspy.
Wiele domów na wyspie zieje pustką, ale ich ewentualne nabycie wymaga sporych nakładów finansowych – przeciętny koszt domu, nawet takiego, który wymaga remontu, przekracza 250 tysięcy dolarów. Natomiast wynajęcie mieszkania to wydatek rzędu 1000 dolarów miesięcznie. Zbudowanie nowego domu jest praktycznie niemożliwe, gdyż prawo do tego mają wyłącznie ci, którzy na wyspie mieszkają co najmniej 15 lat. Mimo to inicjatywa Lorenza zyskała sporą popularność, a na jego listę zapisało się już ponad 100 osób.
Niemiec ostrzega jednak, że przeprowadzka na Sark nie jest dla wszystkich: – Jeśli ktoś nie lubi ciszy, spokoju, życia w wiejskim otoczeniu, braku rządowych regulacji i nieobecności biurokracji, powinien pozostać tam, gdzie jest. Ponadto nie są zachęcani do przeprowadzki ludzie w zaawansowanym wieku, gdyż chodzi raczej o młode pary, które mogą mieć dzieci.
Z programu Lorenza jako pierwsi skorzystali Andrew i Claudine Boast. Oboje mają nieco ponad 30 lat i twierdzą, że zamieszkanie na Sarku stało się dla nich przełomowym wydarzeniem, które całkowicie zmieniło ich życie. Są pewni, że na wyspie pozostaną do końca życia i aktywnie namawiają swoich znajomych i przyjaciół do podjęcia podobnego kroku.
Katastrofa demograficzna
Choć Sark to posiadłość brytyjska, rządzona jest w znacznej mierze przez lokalny parlament, który składa się z 30 posłów. Formalną głową państwa jest tzw. Seigneur (obecnie Christopher Beaumont), a tytuł ten jest dziedziczny, a zatem pozostaje od wieków w tej samej rodzinie. Rząd wyspy nie ma oczywiście prawa do prowadzenia własnej polityki zagranicznej, ale jest w miarę niezależny od Londynu, szczególnie jeśli chodzi o sprawy ekonomiczne.
W roku 1940 wyspa została zajęta przez hitlerowców i stała się w ten sposób jednym z nielicznych obszarów brytyjskich pod niemiecką okupacją. Z Berlina przysłano wtedy „namiestnika”, który jednak w zasadzie nic nie robił, a mieszkańcy wiedli w miarę normalne życie. Okupacja zakończyła się 10 maja 1945 roku. W roku 1990 była jeszcze jedna próba okupacji wyspy. Zjawił się tam nagle uzbrojony Francuz, Andre Gardes, który powiesił dwa plakaty oznajmiające, że następnego dnia w samo południe przejmie pełną kontrolę nad Sarkiem. Zaczął następnie patrolować główną ulicę przed siedzibą Beaumonta, ale punktualnie o godzinie 12:00 został rozbrojony przez policję i aresztowany. Skazano go na 7 dni pozbawienia wolności. Gardes próbował rok później raz jeszcze dokonać „inwazji”, ale nawet nie zdołał dotrzeć do wyspy.
Nikt nie kryje, że dziś Sark stoi w obliczu poważnego problemu demograficznego. Mieszkańców jest coraz mniej, a średnia wieku wyspiarzy przekracza 60 lat (ten sam wskaźnik w całej Wielkiej Brytanii wynosi 40 lat). Populacja na tyle się skurczyła, że coraz trudniej jest uzasadnić finansowo istnienie wielu placówek, między innymi supermarketów i restauracji. Dodatkowym ciosem dla lokalnej gospodarki stało się niemal całkowite zatrzymanie ruchu turystycznego w wyniku pandemii.
Plan Lorenza zakłada wzrost liczby mieszkańców do tysiąca osób, ale musi on działać z pewną ostrożnością. Jeśli nagle ochotę na przesiedlenie wyrazi kilka tysięcy osób, wyspa nie będzie ich w stanie pomieścić ani też nie posiada odpowiedniej infrastruktury. Chodzi o to, by podwoić liczbę mieszkańców, ale jednocześnie nie przekroczyć limitu, powyżej którego pojawiłyby się poważne problemy. Absolutnie nikt nie chce, by wyspa Sark stała się miejscem przeludnionym.
Andrzej Malak
Reklama