W latach 50. doszło do wojny koreańskiej, w wyniku której powstały dwa odrębne państwa, oddzielone od siebie strefą zdemilitaryzowaną. Sytuacja ta istnieje do dziś, a oba kraje pozostają, technicznie rzecz biorąc, w stanie wojny. Latem 1976 roku doszło do mało znanego wydarzenia, w wyniku którego o mało co nie wybuchła druga wojna koreańska...
Most Bez Powrotu
Genezą incydentu było – o dziwo – drzewo, znajdujące się między punktami obserwacyjnymi numer 3 i 5 po południowo-koreańskiej stronie granicy, w pobliżu tzw. Mostu Bez Powrotu. Jest to betonowa konstrukcja oddzielająca Koreę Północną od Korei Południowej w miejscowości Panmundżom. Most jest w połowie przecięty granicą państwową. Na jego końcu, przed przejściem na terytorium Korei Północnej, znajdują się cztery niebieskie słupy. Po obu stronach mieszczą się punkty wartownicze.
Po zakończeniu wojny koreańskiej most służył często do wymiany jeńców wojennych i szpiegów. Stąd też jego nazwa, gdyż Amerykanie wprowadzili zasadę, że jeńcy z Korei Północnej mogli wrócić do swojego kraju, ale z chwilą, gdy przekroczą ów most, stracą na zawsze prawo do zmiany decyzji. Po raz ostatni na moście doszło do wymiany jeńców w roku 1968, kiedy to w ręce Amerykanów wydano 82 członków załogi okrętu USS Pueblo, pojmanego przez siły Korei Północnej. Sam okręt, zajęty 23 stycznia 1968 roku na wodach międzynarodowych, znajduje się do dziś w Pjongjangu.
Wracając do drzewa, 30-metrowa topola w lecie skutecznie blokowała możliwość wzrokowej obserwacji wspomnianych posterunków, kontrolowanych przez siły pokojowe ONZ. W związku z tym 18 sierpnia 1968 roku amerykański kapitan Arthur Bonifas wraz z porucznikiem Markiem Barrettem wyprawili się w okolice tego drzewa w towarzystwie 11-osobowego oddziału, składającego się z żołnierzy amerykańskich i koreańskich. Zadaniem grupy było „przycięcie” drzewa w taki sposób, by przestało blokować widok.
Gdy jednak przystąpiono do wykonania tego zadania, nagle na miejscu pojawiło się 15 żołnierzy Korei Północnej pod dowództwem porucznika Paka Chula, który znany był z tego, iż nigdy nie unikał konfrontacji. Przez mniej więcej kwadrans Pak i spółka przyglądali się biernie poczynaniom podwładnych Bonifasa. Potem jednak koreański porucznik zażądał, by dalsze przycinanie drzewa zostało natychmiast przerwane, gdyż była to rzekomo topola zasadzona osobiście przez Kim Il-Sunga, przywódcę Korei Północnej. Bonifas zignorował żądania Paka i odwrócił się do niego plecami. W tym momencie północnokoreański oficer krzyknął: – Zabijcie tych bękartów! Jego żołnierze rzucili się na wroga z siekierami. Boniface i Barrett zginęli, a pozostali żołnierze zostali ranni.
Operacja „Paul Bunyan”
Już następnego dnia Korea Północna zaczęła propagować wersję wydarzeń, zgodnie z którą Amerykanie mieli dopuścić się niczym niesprowokowanego ataku na żołnierzy północnokoreańskich. Tymczasem w Pentagonie i CIA rozpoczęła się dyskusja na temat ewentualnej akcji odwetowej. Rozważano między innymi atak rakietowy na wybrane cele, a stan gotowości wszystkich sił amerykańskich w Korei Południowej został podniesiony do tzw. poziomu DEFCON3. Przez pewien czas wybuch nowej wojny koreańskiej zdawał się niemal nieunikniony. Jednak ostatecznie Amerykanie zdecydowali się na odwet przez pokaz siły.
Postanowiono, że topola przy wjeździe na Most Bez Powrotu zostanie po prostu ścięta w ramach specjalnej operacji „Paul Bunyan”. Zgodę na przeprowadzenie tej akcji wydał prezydent Gerald Ford. 21 sierpnia 1976 roku konwój składający się z 23 pojazdów amerykańskich i koreańskich wjechał do strefy zdemilitaryzowanej bez jakiegokolwiek ostrzeżenia. Mniej więcej 60 żołnierzy ochraniało 16 inżynierów wojskowych wyposażonych w piły łańcuchowe. Z powietrza operację wspierało ponad 20 helikopterów, a dodatkową ochronę stanowiły rozmieszczone w okolicy oddziały koreańskie oraz lotniskowiec USS Midway, który został postawiony w stan gotowości bojowej. Ponadto niebo nad miejscem akcji patrolowały liczne myśliwce, które asystowały superfortecom B-52. W sumie w całej akcji wzięło udział ponad 800 żołnierzy.
Drzewo zostało całkowicie ścięte w ciągu 42 minut. W tym czasie na miejsce zdarzeń przybyło ok. 200 żołnierzy z Korei Północnej, którzy zorganizowali dwa stanowiska ciężkich karabinów maszynowych i obserwowali poczynania Amerykanów. Jednak nie doszło do wymiany ognia, gdyż komunistyczne władze Korei zdawały sobie sprawę z tego, iż stoją w obliczu przeważających sił przeciwnika. Oddano wprawdzie kilka strzałów do amerykańskich helikopterów, ale nie spowodowało to żadnych szkód. Korea Północna powstrzymała się od dalszych działań i konflikt na tym się zakończył.
Po tych wszystkich wydarzeniach dowództwo sił ONZ w strefie zdemilitaryzowanej zażądało od władz Korei Północnej „przykładnego ukarania” ludzi odpowiedzialnych za zabicie dwóch oficerów amerykańskich i wypłacenia ich rodzinom odszkodowań. Koreańczycy odszkodowań nie wypłacili, ale po raz pierwszy w historii kraju przyznali, że za pierwotny incydent winę ponosili „zbyt gorliwi” żołnierze ich armii.
Groźba wojny została na szczęście oddalona. Jeden z obozów wojskowych w strefie zdemilitaryzowanej został przemianowany na Camp Bonifas. Natomiast tam, gdzie stało kiedyś drzewo, znajduje się resztka jego pnia, na której umieszczona jest tablica pamiątkowa poświęcona dwójce poległych oficerów amerykańskich. Jeśli zaś chodzi o Most Bez Powrotu, po incydencie w 1976 roku został on całkowicie zablokowany dla ruchu samochodowego i dziś jest w zasadzie porzuconym reliktem. Nieopodal komuniści zbudowali w ekspresowym tempie nowy most, który jednak używany jest niezwykle rzadko.
Krzysztof M. Kucharski
Reklama