Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 06:11
Reklama KD Market

Ucieczka z wielkich miast

Pandemia koronawirusa doprowadziła do wielu istotnych zmian społecznych. Niektóre z nich zapewne okażą się zjawiskiem przejściowym. Inne mogą na zawsze zmienić styl naszego życia. W USA od pewnego czasu obserwuje się intrygujące zjawisko – ludzie masowo wyprowadzają się z wielkich metropolii i szukają nowych miejsc zamieszkania, w znacznie mniejszych miejscowościach, oferujących więcej przestrzeni... Praca na odległość Manhattan, znany z ogromnego zatłoczenia i astronomicznych cen domów oraz mieszkań, opuściły w ciągu ostatnich trzech miesięcy tysiące ludzi. Ogromna większość z nich nigdy już tam nie wróci. Podobnie jest w Chicago, Los Angeles, Bostonie i wielu innych metropoliach amerykańskich. Na zjawisko to składa się wiele przyczyn. Po pierwsze, okazało się, że koronawirus atakuje ze szczególną mocą wielkie skupiska ludzkie. Po drugie coraz więcej jest osób, których pracodawcy pozwalają im wykonywać obowiązki zawodowe na odległość, i to nie tylko teraz, ale być może na zawsze. W związku z tym ludzie zaczynają zastanawiać się nad sensem gnieżdżenia się w małych mieszkaniach lub domach w środku zatłoczonych miast. Skoro do pracy nie trzeba już jeździć, możliwe staje się wykonywanie zawodu w dowolnym praktycznie miejscu. A skoro tak, to nagle niezwykle atrakcyjne stają się znacznie większe domy w miastach średniej wielkości w takich stanach jak Montana, Vermont, Oregon, Maine czy Kolorado. Szacuje się obecnie, że do końca tego roku ćwierć miliona mieszkańców Nowego Jorku i okolic wyprowadzi się stamtąd na stałe. Niektórzy z nich szukają nowych domów na północy stanu, inni wyjeżdżają do sąsiedniego Connecticut, a jeszcze inni przeprowadzają się o wiele dalej, w poszukiwaniu lokum obszerniejszego, tańszego i dającego takie luksusy jak przydomowy ogród i basen. Nowy Jork zniósł już wiele restrykcji wynikających z pandemii, ale niektóre części miasta nadal świecą pustką. Wynika to przede wszystkim z faktu, iż co zamożniejsi mieszkańcy wyjechali stamtąd w nieznane w poszukiwaniu lepszych warunków zamieszkania. Rynek nieruchomościowy w Nowym Jorku zanotował w ostatnich miesiącach spadek rzędu 30 proc. Jednocześnie w Montanie notuje się zwiększone zainteresowanie ze strony potencjalnych nabywców domów, a najwięcej poszukiwań w Internecie dotyczy ludzi w San Francisco, Seattle i Waszyngtonie. Jeśli wierzyć witrynie internetowej Redfin, ok. 40 proc. wszystkich mieszkańców wielkich miast w Stanach Zjednoczonych przynajmniej przez chwilę poszukiwało w Sieci domów w odludnych lub małomiasteczkowych okolicach. Jedna z firm w stanie Vermont twierdzi, że niektórzy kupują domy w tym stanie bez dokonywania ich oględzin, czyli na ślepo. Jednocześnie ceny domów położonych poza wielkimi konglomeracjami miejskimi szybko rosną. Koniec „wyścigu szczurów”? Jest też inne zjawisko, które sprzyja temu niezwykłemu procesowi powracania Ameryki do małych miast. Tylko w marcu i kwietniu tego roku ponad 2 miliony młodych ludzi powróciło do rodzinnych domów, ponieważ nie mogli studiować bądź stracili pracę. Całkiem możliwe jest to, że nawet po odejściu koronawirusa w zapomnienie to młode pokolenie porzuci marzenia o życiu i karierze w wielkim mieście. Nie chodzi tylko o warunki ekonomiczne, ale również o przestępczość, która coraz częściej postrzegana jest jako poważne zagrożenie. Obserwujemy tym samym przedziwny odwrót od procesów, które w USA trwały przez ostatnie ponad 50 lat. Od półwiecza małe miasta i wsie pustoszały, w miarę jak ludzie decydowali się na przeprowadzkę do metropolii. Dziś kierunek tej migracji jest odwrotny i być może nigdy nie wróci do swojego poprzedniego kształtu. Może to mieć poważne konsekwencje ekonomiczne i polityczne, choć wszelkie prognostyki na ten temat są zapewne przedwczesne. Wszystko to wiąże się też z inną przemianą, która może na stałe zagościć na amerykańskim rynku pracy. O ile jeszcze do niedawna praca z domu poprzez Internet była zwykle dość wyjątkową możliwością, dziś duże i wpływowe koncerny, takie jak Amazon czy Google, aktywnie zachęcają niektórych swoich pracowników do pozostawania w domu i pracowania na odległość. A ponieważ jednocześnie liczne szkoły w całej Ameryce zdecydowały się prowadzić nauczanie dzieci na dystans, a nie w fizycznych budynkach szkolnych, prowadzi to do potencjalnie rewolucyjnych zmian. Może się mianowicie okazać, że nawet po przeminięciu pandemii całe rodziny będą pozostawać w swoich domach, służących jednocześnie jako szkoły oraz biura. Jest to, jakby na to nie patrzeć, ogromna zmiana, ponieważ odwodzi ludzi od codziennych, tradycyjnych obowiązków, takich jak dojazdy do pracy, odwożenie dzieci do szkół i przedszkoli, itd. Niemożliwe jest na razie przewidzieć, które z tych zmian okażą się trwałe. W dużej mierze zależy to od tego, jak długo potrwa obecny kryzys epidemiologiczny. Nadzieje na szybkie udostępnienie skutecznej szczepionki pozostają dość niepewne, a sporo specjalistów jest zdania, że zmagania z koronawirusem będą trwały przynajmniej do połowy przyszłego roku. Dla tych, którzy opuścili już duże miasta i zamieszkali gdzieś na odludziu, powrót do dawnego życia może stać się niezbyt ponętną alternatywą. W języku angielskim istnieje termin rat race (wyścig szczurów), który oznacza nieustanną, zaślepioną pogoń mieszkańców dużych miast za sukcesem zawodowym, karierą, bogactwem, etc. Ostatnie miesiące przyniosły coś w rodzaju otrzeźwienia – liczni Amerykanie nagle doszli do wniosku, że wszystko to nie ma większego sensu i wymaga istotnej rewizji życiowych wyborów. Kto wie, może to początek poważnych zmian? Andrzej Heyduk
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama