Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 28 września 2024 20:27
Reklama KD Market
Reklama

Więzień stanu

Na początku XVIII wieku wyobraźnię Francuzów rozpalał Człowiek w Żelaznej Masce. Był więziony w paryskiej Bastylii – twierdzy i zarazem więzieniu. Tym różnił się od innych więźniów, że miał na twarzy żelazną maskę. Nie wolno mu było jej zdejmować pod groźbą kary śmierci. Człowiek w Żelaznej Masce miał swojego, zawsze jednego i tego samego, strażnika, który też nigdy nie widział jego twarzy... Wieża Sekretnego Zamku Nikt nie wiedział, kto jest ukryty pod żelazną maską. Pisarz Wolter podejrzewał, iż w ten sposób ukrywany był brat bliźniak poprzedniego króla – Ludwika XIV. A w Bastylii znalazł się na rozkaz króla Ludwika XV, który bał się, że królewski bliźniak będący na wolności może odebrać mu koronę. Podobnie było z Walerianem Łukasińskim. Hrabia Aleksander Czernyszow, minister wojny cara Mikołaja I, wydał rozkaz komendantowi twierdzy szlisselburskiej: „Łukasińskiego przyjąć i trzymać w twierdzy jako przestępcę stanu, jak najtajniejszym sposobem, tak iżby prócz komendanta nikt nie wiedział nawet o jego nazwisku ani też skąd do więzienia przysłany został”. Komendant Szlisselburga, generał Kołotyński, był służbistą. Więc kiedy w styczniu 1831 roku dostarczono mu skazanego za zbrodnię stanu Waleriana Łukasińskiego, ściśle zastosował się do rozkazu. Umieścił Łukasińskiego w wieży tzw. Sekretnego Zamku, stojącego w centrum więziennego kompleksu. Wieża, zwana Basztą Świetliczną, miała trzy kondygnacje. Łukasiński „zamieszkał” w najniższej, podziemnej. Historyk Szymon Askenazy tak opisał jego celę: „Była dość obszerna, a niska, przytłoczona granitowym sklepieniem, mroczna, chłodna, cmentarnie zaciszna”. Walerian Łukasiński spędził w niej samotnie ponad 30 lat. W sumie przesiedział w rosyjskich więzieniach 46 lat. Polacy zapomnieli o nim. Został pogrzebany za życia. Wydaje się, że zapomnieli o nim nawet Rosjanie. Nie objęła go wielka amnestia w 1856 roku, choć dotyczyła nawet dekabrystów, którzy porwali się na życie cara. Chyba nikt tak długo jak Łukasiński nie siedział wtedy w więzieniu. Ale zadbał o to sam car Mikołaj I, który uważał – choć nie wiadomo, na jakiej podstawie – że to Łukasiński doprowadził do powstania listopadowego w 1830 roku. Tymczasem Łukasiński został aresztowany w 1822 roku i od tego czasu już nigdy nie znalazł się na wolności. Szlisselburg Piękna twierdza. Usytuowana na niewielkiej wysepce u ujścia Newy do Jeziora Ładoga, 70 kilometrów na wschód od Petersburga. Twierdza szlisselburska, zwana też Orzeszkiem, od średniowiecza broniła północno-zachodnich rubieży Rosji. W XVII wieku dostała się w ręce Szwedów. Odzyskał ją car Piotr I i przekształcił w więzienie stanu. Było to główne więzienie polityczne Imperium Rosyjskiego – dla najgroźniejszych wrogów caratu. Więźniami Szlisselburga było wielu polskich patriotów biorących udział w powstaniach niepodległościowych. Na przełomie XIX i XX wieku znajdowali się tam m.in. Ludwik Waryński i Bronisław Szwarce. Ostatnim polskim więźniem Szlisselburga, w 1915 roku, był Kazimierz Pużak. W 1945 roku znowu został skazany przez Rosjan – w procesie przywódców polskiego ruchu podziemnego, tzw. „procesie szesnastu”. Oficer Walerian Łukasiński widział w młodości rzeź Pragi, jakiej dopuścili się Rosjanie podczas insurekcji kościuszkowskiej. Widział triumfalny wjazd do Warszawy rosyjskiego generała Kutuzowa. W pamiętnikach, spisanych pod koniec życia w Szlisselburgu, zastanawiał się, czy te wydarzenia nie były decydującym momentem, który wzbudził w nim nienawiść do Rosjan i wskazał cel: walkę z nimi na śmierć i życie. Jego rodzice, choć niezamożni szlachcice, zadbali o wykształcenie swoich dzieci. Walerian znał język niemiecki i francuski. Cytował z pamięci francuskich filozofów. Miał jednak trudny charakter. Uchodził za chłodnego, czasami lodowatego w kontaktach z innymi. Nie pozwalał na poufałości, a koledzy wyrzucali mu „tyrańskie maniery”. Szymon Askenazy: „Była w nim pewna zaciętość, we własnej twardej prawości mająca swe źródło, a niedarująca nikomu, aż mściwa. Kuty charakter, tak określano go w rodzinie”. Zapewne dzięki takim cechom zdołał przetrwać samotnie kilkadziesiąt lat w celi więziennej. W sensie fizycznym i psychicznym. W ciężkich warunkach twierdzy szlisselburskiej tyle samo ludzi popadało w obłęd, co umierało. Przeszedł typową drogę szlacheckich synów polskich. Walczył pod generałem Zajączkiem z Austriakami. Podczas inwazji Napoleona na Rosję pracował w Ministerium Wojny Królestwa Polskiego. Walczył w bitwie narodów w 1813 roku pod Lipskiem. Po upadku Napoleona wrócił do Warszawy. Car Aleksander II zgodził się na utworzenie wojska polskiego w Królestwie Polskim. Łukasiński został więc oficerem w pułku „czwartaków”, awansował na majora. Był przykładnym oficerem. W rzeczywistości od dawna działał w tajnych związkach, co też było typowe dla szlacheckiego syna. Przyłączył się do liczącego kilkuset konspiratorów Towarzystwa Patriotycznego, które działało w Królestwie Polskim, na Litwie i Wołyniu. Celem Towarzystwa było odzyskanie niepodległości i scalenie utraconych ziem Rzeczypospolitej. Co tam konkretnie robił Łukasiński – nie wiadomo. Jednak do tej organizacji dość szybko przeniknęli agenci tajnej carskiej policji. Kierował nimi dawny napoleończyk, a teraz sługus władz carskich, generał Aleksander Rożniecki. W inwigilację członków Towarzystwa zaangażowali się Henryk Mackrott i Ludwik Grünberg, najlepsi szpicle osławionego komisarza Nowosilcowa. Więzienia Walerian Łukasiński został aresztowany. Wpierw osadzony w więzieniu w klasztorze dominikanów w Warszawie. Następnie w klasztorze karmelitów. Odebrane Kościołowi klasztory doskonale nadawały się na więzienia. Wystarczyło tylko powstawiać kraty w oknach. Po dwóch latach śledztwa sąd wojenny wydał wyrok. Uznał, że Łukasiński dopuścił się zbrodni zdrady stanu – 9 lat ciężkiego więzienia. Jego pięciu towarzyszy otrzymało niższe wyroki. Nim wywieziono ich do więzienia w zamojskich fortach, musieli przejść publiczne poniżenie. Tłum warszawian obejrzał upokarzającą ceremonię. Skazanych wprowadzono do środka czworoboku utworzonego przez oddziały wojsk Królestwa, odczytano wyrok, po czym kat zerwał z ich mundurów szlify oficerskie i złamał szpady nad ich głowami. Następnie zdarto z nich mundury i ogolono im głowy. Musieli założyć więzienne drelichy, a kowale zakuli im nogi w dziesięciokilogramowe kajdany. Potem musieli pchać przed sobą taczki. Opisuje Askenazy: „Łukasiński szedł pierwszy, nogi plątały mu się w kajdanach, wpijających się w długie aleksandryjskie botforty (buty do kolana), był bardzo blady, ale pchał mocno taczki przed sobą, z głową podniesioną, wzrokiem wlepionym w linię frontową wojska, patrząc w oczy dowódców i żołnierzy”. Więźniowie zamojskich fortów ciężko pracowali i poddawani byli karom cielesnym. Wielu umierało z wycieńczenia. Łukasiński, wraz z młodym więźniem Sumińskim, przemyśliwał ucieczkę. Tylko że Sumiński chciał to zrobić od razu. Podczas prac poza więzieniem wyrwał strażnikowi pałasz i próbował porwać do walki innych więźniów. Ci nie zareagowali. Sumiński potem zeznał, że do buntu podżegał go Łukasiński, co ten bez wahania potwierdził. I nowy wyrok – 14 lat w ścisłym odosobnieniu. Łukasiński cały czas był przesłuchiwany w sprawie Towarzystwa Patriotycznego, które wciąż działało w kraju. Po zamachu dekabrystów i wykryciu ich kontaktów z Polakami, car Mikołaj I obrał ostry kurs wobec członków tajnych organizacji. Łukasiński, który w gruncie rzeczy nie odgrywał większej roli w Towarzystwie Patriotycznym, był traktowany tak, jakby odpowiadał za wszystko, co Polacy zrobili złego Rosjanom. Z powrotem znalazł się w Warszawie, w koszarach pułku lejbgwardii. Przesiedział tam samotnie w małej, ciemnej celi ponad trzy lata. I to w warunkach, które trudno sobie wyobrazić. Wszystkie dni siedział w kajdanach, pod strażą, na stołku przymocowanym do podłogi. Po tym, co dotychczas przeszedł Łukasiński, nieodparcie nasuwa się jedno słowo: męczeństwo. Tak, Łukasiński jest zapomnianym polskim męczennikiem. Ale to jeszcze nie było wszystko. Czekało go gorsze: twierdza szlisselburska. Dzień po wybuchu powstania listopadowego żołnierze lejbgwardii wywieźli go do obozu wielkiego księcia Konstantego. Książę Konstanty kazał go przykuć do armaty i pognać za Bug. Później został przetransportowany saniami po zamarzniętym Jeziorze Ładoga do Szlisselburga. Tak chciał sam car, który widział w Łukasińskim najgroźniejszego spiskowca. Skazany na zapomnienie Twierdza szlisselburska była, jak to określił Askenazy, cmentarzyskiem politycznym. Żywota dokonali tu m.in. Eudoksja, pierwsza żona cara Piotra I, oraz obalony car Iwan VI. Więziono tu arystokratów i polityków, którzy popadli w niełaskę. I najgroźniejszych buntowników. Więźniowie byli poddawani ścisłej izolacji i surowemu regulaminowi. Ale przynajmniej wszyscy oni mieli znane innym nazwiska. Natomiast nazwisko Łukasińskiego znane było tylko komendantowi twierdzy. Sytuacja Łukasińskiego poprawiła się, gdy komendantem Szlisselburga został zruszczony Polak, generał Józef Leparski. Dzięki niemu – naturalnie po otrzymaniu zgody od cara – w 1862 roku zamienił loch na zwykłą celę. Zmarł sześć lat później w wieku 82 lat. W przetrwaniu przez tyle lat, w tak nieludzkich warunkach, wielką rolę odegrał „kuty charakter” Łukasińskiego. Również gorliwa wiara. Napisał w pamiętniku, gdy już mógł mieć przybory do pisania: „Nawet niewolnik nigdy nie może stracić wolności danej mu przez Boga”. Ryszard Sadaj

1280px-Cate_Blanchett_(36243176655)

1280px-Cate_Blanchett_(36243176655)

Most-bez-Powrotu-fot-Wikipedia

Most-bez-Powrotu-fot-Wikipedia

new-york-city-4161240_1920

new-york-city-4161240_1920

Rezydencja-seniora-Sarku-fot-Wikipedia_2

Rezydencja-seniora-Sarku-fot-Wikipedia_2

sarcophagus-2773804_1920

sarcophagus-2773804_1920


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama