Po ponad 3 miesiącach od masakry w szkole w Newtown, gdzie szaleniec zabił 26 osób i popełnił samobójstwo, prezydent USA Barack Obama ponowił apel, by Kongres ograniczył dostęp do broni palnej. Sondaże wskazują jednak na pewien spadek poparcia w tej sprawie.
"Wstydźmy się, jeśli zapomnieliśmy!" - powiedział Obama, goszcząc w czwartek w Białym Domu matki dzieci, które padły ofiarą przemocy z użyciem broni palnej. Ponowił apel do Kongresu, by przyjął nowe przepisy ograniczające dostęp do broni palnej, w tym m.in. obowiązkowy nakaz kontroli wszystkich kupujących broń, by nie trafiała w ręce osób niebezpiecznych i chorych psychicznie.
Pomimo wielkich emocji, jakie towarzyszyły tragedii w Newtown 14 grudnia, Kongres wciąż nie przyjął żadnej z propozycji Obamy na rzecz zwalczania przemocy z użyciem broni. Lider demokratycznej większości w Senacie Harry Reid zapowiedział niedawno, że po przerwie wielkanocnej Senat zajmie się projektem ustawy o walce z przemytem broni oraz o powszechnej kontroli kupujących broń. Zastrzegł, że nie ma szans na przyjęcie w Senacie zakazu sprzedaży broni szturmowej typu wojskowego, bo nawet niektórzy Demokraci są mu przeciwni.
"Nic nie jest silniejsze od głosów milionów, które wołają o zmiany" - powiedział Obama, przypominając, że tuż po masakrze w Newtown domagał się ich cały kraj. Aż 90 proc. Amerykanów wciąż popiera obowiązek powszechnej kontroli kupujących broń.
"Jeśli nie jesteście z tymi 90 proc., to powinniście zapytać siebie, z kim jesteście" - mówił prezydent do członków Kongresu. Przyznał, że Kongres powinien działać szybko, ponieważ wraz z upływem czasu może minąć impuls do zmian.
Wskazują na to niektóre sondaże. W badaniu dla CBS News z początku tygodnia zaobserwowano 10-punktowy spadek w poparciu dla zaostrzenia prawa o dostępie do broni palnej, z 57 proc. zaraz po strzelaninie w Newtown do 47 proc. obecnie. Podobny, 9-punktowy spadek poparcia odnotowano w sondażu dla CNN/ORC z ubiegłego tygodnia. Poparcie dla zaostrzenia przepisów najbardziej zmniejszyło się wśród Amerykanów w starszym wieku oraz ludzi mieszkających na obszarach wiejskich.
http://youtu.be/9RkoNe0k3HY
W czwartek prokurator stanu Connecticut poinformował tymczasem, że sprawca masakry w Newtown, 20-letni Adam Lanza, potrzebował zaledwie pięciu minut, by zabić 26 osób, a potem popełnić samobójstwo w szkole podstawowej Sandy Hook. Ujawnił też, że sprawca miał w domu i samochodzie prawdziwy arsenał - pistolety, setki sztuk amunicji, a nawet bagnet i miecze.
Lanza zabił wszystkie swoje ofiary z karabinu Bushmaster; odebrał sobie życie strzałem z pistoletu Glock. Mógł zabić znacznie więcej osób, gdyż podczas ataku na szkołę miał przy sobie także drugi naładowany pistolet oraz trzy magazynki do Bushmastera po 30 naboi każdy. W samochodzie, którym przyjechał do szkoły, znaleziono załadowaną strzelbę Winchester kaliber 12 oraz dwa magazynki po 70 naboi każdy. W jego domu policja znalazła m.in. sejf na broń, mundur typu wojskowego, podpisany przez matkę czek na zakup broni palnej oraz przewodnik do nauki strzelania wydany przez Krajowe Stowarzyszenie Strzeleckie (NRA).
NRA sprzeciwia się wszelkim nowym ustawom ograniczającym dostęp do broni palnej, argumentując, że byłoby to pogwałcenie drugiej poprawki do konstytucji, gwarantującej prawo do samoobrony. Szef NRA Wayne LaPierre odrzuca nawet obowiązkowe kontrole kupujących, przekonując, że kryminaliści i tak im się nie poddadzą.
W kampanię na rzecz zaostrzenia dostępu do broni palnej bardzo aktywnie włączył się w ostatnich dniach burmistrz Nowego Jorku Michael Bloomberg. Przekazał on aż 13 mln dolarów na reklamy telewizyjne wyświetlane w stanach, z których pochodzą kongresmeni uważani za "wahających się". W reklamie mężczyzna trzymający strzelbę myśliwską zapewnia, że popiera drugą poprawkę do konstytucji, ale - dodaje - z prawami musi wiązać się odpowiedzialność. Apeluje do ludzi o naciskanie na Kongres, by przyjął ustawę o obowiązkowych kontrolach nabywców broni.
Ta ustawa ma naprawić luki w obecnym prawie. Szacuje się, że w przypadku ok. 40 proc. transakcji, zwłaszcza na targach wiejskich, w internecie czy od osób prywatnych, kupujący nie są sprawdzani.
"(Bloomberg) może wydać i 27 mld dolarów, a i tak nie uda mu się narzucić swej woli Amerykanom" - komentował LaPierre.
(PAP)
Reklama