3 maja bieżącego roku prezydent Wenezueli, Nicholas Maduro, ogłosił, że jego siły zbrojne udaremniły desant „obcych sił”, których zamiarem było obalenie legalnego rządu kraju. W czasie związanej z tym operacji wojskowej zginęło ośmiu domniemanych spiskowców, a kilkudziesięciu innych zostało aresztowanych. Ich los jest na razie nieznany...
Skazani na porażkę
Całe to przedsięwzięcie było od samego początku skazane na niepowodzenie. Dziś niektórzy porównują Operację Gideon, bo tak jest nazywana, do fiaska w 1961 roku, kiedy to grupa kubańskich uchodźców wylądowała w rejonie Zatoki Świń z zamiarem obalenia rządów Fidela Castro. Wtedy akcja rebeliantów została szybko udaremniona, co stało się źródłem oczywistego blamażu administracji Johna F. Kennedy’ego. W przypadku Wenezueli rząd federalny USA nie był w ogóle w ten plan uwikłany, a klęska poniesiona przez szajkę spiskowców była jeszcze bardziej spektakularna.
Cały plan został skonstruowany przez byłego żołnierza amerykańskich sił specjalnych Jordana Goudreau. W roku 2018 założył on organizację o nazwie Silvercorp USA, która oficjalnie miała zajmować się oferowaniem usług ochroniarskich. Rok później firma ta została wynajęta przez Richarda Bransona, który po kolumbijskiej stronie granicy zorganizował koncert rockowy mający promować demokrację. Jego celem było zmuszenie Maduro do przyjęcia transportów żywności z innych krajów.
Wydarzenie to miało miejsce kilka tygodni po deklaracji przywódcy opozycji, Juana Guaido, że to on jest legalnym prezydentem Wenezueli. Ponad 50 państw uznało go za przywódcę kraju i przez pewien czas wszystko wskazywało na to, iż rządy Maduro się skończą. Jednak tak się nie stało. W związku z tym Goudreau zaczął pracować nad planem dokonania inwazji, której celem było aresztowanie Maduro i wydanie go w ręce amerykańskie.
W czerwcu ubiegłego roku Gideon zorganizował obóz szkoleniowy w kolumbijskim mieście Mairaco. Wkrótce potem spotkał się po raz pierwszy z generałem Cliverem Alcalą, który przed laty współpracował z prezydentem Hugo Chavezem, ale poróżnił się z Maduro i postanowił wyemigrować z Wenezueli. Obaj panowie spotykali się później wielokrotnie w Miami, by omawiać plan usunięcia Maduro z zajmowanego urzędu siłą, tak by Juan Guaido mógł stać się tymczasowym prezydentem i rozpisać wolne wybory.
3 maja Goudreau napisał w mediach społecznościowych, że jego siły rozpoczęły desant na Wenezuelę a jego współpracownicy zostali „aktywowani” we wszystkich częściach kraju. Jednak prawda była zupełnie inna. W sumie w tym desancie uczestniczyła grupa ok. 60 słabo uzbrojonych i mało doświadczonych osób, a cała operacja nie miała żadnego sensownego planu.
Klęska spiskowców
Nie wszyscy członkowie ekipy Goudrau byli nowicjuszami. Jednym z nich był Luke Denman, weteran wojny w Iraku i profesjonalny nurek, który nie potrafił sobie znaleźć miejsca w cywilnym życiu. Gdy zadzwonił do niego Jordan i zaproponował udział w tajnej operacji militarnej, Luke natychmiast się zgodził. Dziś Denman siedzi w więzieniu w Caracas. Jego siostra Sarah twierdzi, że Jordan oszukał Luke’a, gdyż powiedział mu, iż akcja w Wenezueli była wspierana przez amerykański rząd.
Przedsięwzięcia Goudreau w zasadzie nikt nie wspierał. Początkowo zainteresowanie Operacją Gideon wyraziło kilku inwestorów, ale wszyscy szybko wycofali się z chwilą, gdy okazało się, że Goudreau nie posiada żadnych oficjalnych sponsorów. Przygotowania do akcji trwały w marcu i kwietniu, ale po pewnym czasie 20 zwerbowanych imigrantów wenezuelskich zdecydowało się na opuszczenie obozu szkoleniowego w Kolumbii. Wynikało to głównie z tego, iż byli przekonani, że w ich szeregach znajdowało się co najmniej kilku popleczników prezydenta Maduro.
23 marca generał Alcala został postawiony w stan oskarżenia przez amerykański Departament Sprawiedliwości pod zarzutem uprawiania „narkoterroryzmu”. Sam oddał się w ręce władz i znalazł się w areszcie. W związku z tym nowym dowódcą oddziałów Goudreau stał się Antonio Sequea, były kapitan wenezuelskiej Gwardii Narodowej. Pod koniec marca Jordana nie było w Kolumbii. Został on rzekomo zabrany z zepsutej motorówki przez zmierzający do portu w Miami tankowiec. Nie wiadomo, gdzie miał zamiar płynąć Goudreau i co znajdowało się na pokładzie jego łodzi. W każdym razie do Kolumbii już nie wrócił, gdyż w życie weszły obostrzenia związane z pandemią koronawirusa.
Tymczasem 28 marca w telewizji wenezuelskiej pojawiły się doniesienia, że grupa uchodźców pod dowództwem dwójki Amerykanów miała zamiar dokonać desantu w okolicach Caracas z zamiarem uprowadzenia Maduro. Jasne stało się to, że władze Wenezueli wiedziały o spisku, choć zapewne nie znały wszystkich szczegółów. Mimo to Sequea nie zmienił planów. Miał zamiar wylądować wraz ze swoimi ludźmi na wybrzeżu w pobliżu Caracas. Spiskowcy mieli następnie zostać rozlokowani w okolicznych domach, by po kilku dniach dostać się do stolicy, gdzie w wyznaczonym terminie miało dojść do ataku na pałac prezydencki.
1 maja z Kolumbii do Wenezueli wyruszyła łódź z 11 ludźmi na pokładzie. Kilka minut później większa jednostka z 47 ludźmi na pokładzie również skierowała się ku wenezuelskiemu wybrzeżu. W portowym mieście Macuto na spiskowców czekały oddziały armii wenezuelskiej. Krótka potyczka zbrojna zakończyła się śmiercią ośmiu spiskowców. Pozostali trzej zostali aresztowani, podobnie zresztą jak Sequea i dwaj Amerykanie znajdujący się w drugiej łodzi.
Operacja zakończyła się totalnym fiaskiem, co było do przewidzenia. Goudreau 3 maja wystąpił w programie telewizyjnym Factores de Poder i stwierdził, że zawarł z Juanem Guaido umowę w sprawie rajdu jego grupy na Wenezuelę. Guaido stanowczo zaprzeczył i stwierdził, że z Jordanem nigdy w życiu nie rozmawiał.
Andrzej Heyduk
Reklama