Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 05:34
Reklama KD Market

Eksperyment Lebensborn

Kobiety musiały być smukłe, wysokie, o włosach blond i niebieskich oczach. Te, które spełniały kryteria, kwalifikowały się do programu Lebensborn – trafiały do specjalnych ośrodków, gdzie zachodziły w ciążę i rodziły aryjskie potomstwo. Za pośrednictwem takich placówek nazistowskie Niemcy realizowały wielki plan rasowej odnowy niemieckiej nacji... W imię czystości krwi W latach trzydziestych XX wieku Niemcy borykały się z bardzo niskim przyrostem naturalnym. Problem był podwójny. Nie tylko zagrażało to społecznej i ekonomicznej równowadze kraju, ale ponadto nie pasowało do wielkich planów ekspansji „rasy panów” na terytoria należące do innych narodów. Do tego potrzeba było dużej liczby ludzi czystej krwi nordyckiej. Z tego powodu hitlerowskie Niemcy wcieliły w życie agresywną politykę prokreacyjną. Za brak potomstwa nakładano karny podatek. Mężczyznom, którzy pozostawali kawalerami, oraz małżeństwom bezdzietnym potrącano z tego tytułu dziesięć procent ich dochodów. Bezżenny urzędnik nie miał co liczyć na awans albo był karnie przenoszony do placówki w innym mieście. By ułatwić kobietom wejście w rolę Niemki zajmującej się głównie wydawaniem na świat potomstwa, wprowadzono różne przepisy, które wyparły płeć piękną z życia zawodowego. Wiosną 1933 roku zwolniono z pracy wszystkie urzędniczki. Od 1935 roku obowiązywał zakaz wykonywania zawodu dentysty przez kobiety. Na uczelniach tylko 10 procent wszystkich uczących się mogły stanowić studentki. Państwo oferowało nowożeńcom specjalne kredyty, pod warunkiem, że po ślubie żona zrezygnuje z pracy, a w zamian za to poświęci się rodzeniu dzieci. Za każde urodzone dziecko umarzano 25 procent pożyczki. Kobiety, które wydały na świat dużo potomstwa, odznaczano Honorowym Krzyżem Matki Niemki. Wynikały z tego liczne przywileje, jak obsługa bez kolejki w urzędach czy ustępowanie miejsca w publicznych środkach transportu. III Rzeszy bardzo zależało na tym, by naród się rozmnażał, ale musiał być przy tym spełniony jeden istotny warunek. Przyszli rodzice musieli spełniać wymogi czystości rasowej. Urzędy przeprowadzały badania narzeczeńskich par, sprawdzając ich czystość aryjską oraz stan zdrowia. Petenci obarczeni chorobami dziedzicznymi nie otrzymywali zgody na ślub – wszak w idealnym społeczeństwie rasy panów nie było miejsca na schorowane jednostki. Jeśli jedno z narzeczonych nie przeszło pomyślnie testów, para musiała się rozstać. Chodziło o to, by ta osoba, która pozostawała w oczach państwa wartościowa genetycznie, mogła wejść w związek małżeński z kim innym i stworzyć wielodzietną rodzinę. Niejednokrotnie takie rozstania wręcz wymuszano przenosząc jednego z zakochanych do innego miasta. Oprócz tego od 1941 roku za pozostawanie w związku niemałżeńskim a bezdzietnym groziło zesłanie do obozu koncentracyjnego. Władze do tego stopnia parły na politykę pronatalistyczną, że zaczęły w pewnym momencie propagować wolną miłość. Od października 1935 roku kierownictwo Hitlerjugend na odgórne polecenie zachęcało zrzeszoną w organizacji młodzież do jednorazowych kontaktów seksualnych. Dziewięć miesięcy później widać było pierwsze skutki tej propagandy. Hodowla rasy nadludzi W takich historycznych okolicznościach powstała w Niemczech instytucja o nazwie Lebensborn (z niem. źródło życia). Została utworzona 12 grudnia 1935 roku przez jedną z najważniejszych figur w państwie III Rzeszy, przez samego Heinricha Himmlera. Organizacja zakładała specjalne ośrodki, w których na świat miały przychodzić czystej krwi niemieckie dzieci. Ciężarne kobiety, które pozostawały jeszcze pannami, zachęcano do zgłaszania się do tych placówek i rodzenia nowych, doskonałych obywateli III Rzeszy. Kandydatki musiały oczywiście przejść pozytywnie przez proces selekcji rasowej. Pobyt w takim miejscu gwarantował im dyskretne przebrnięcie przez okres ciąży i łatwe pozbycie się nieślubnego dziecka, ponieważ ośrodki pośredniczyły również w adopcji. Dzieci trafiały do esesmańskich rodzin. Niestety program nie przynosił zadowalających rezultatów. A na froncie ginęły rzesze niemieckich żołnierzy i demograficzny problem się pogłębiał. Dlatego postanowiono rozszerzyć działalność instytucji Lebensborn o niektóre kraje okupowane i o matki, które nie były Niemkami. Pierwszy ośrodek poza granicami III Rzeszy otworzono w Norwegii w 1941 roku. Zdaniem Niemców Norweżki najbardziej pasowały do aryjskiego kanonu piękna. Ojcami zostawali esesmani. Kobiety decydowały się na urodzenie dziecka dla Führera, ponieważ pobyt w placówce Lebensborn zapewniał im dostatnie życie podczas ciąży, co w czasie wojny w innych okolicznościach było niemożliwe do osiągnięcia. Niektórzy spekulują, że w ośrodkach dochodziło często do gwałtów i że esesmani pod pretekstem wypełniania obowiązku wobec ojczyzny – którym było płodzenie czystych rasowo obywateli – dawali upust chuci. Większość historyków uważa jednak, że nazywanie domów Lebensborn burdelami SS jest nadużyciem. W każdym razie brak jest dowodów na to, jakoby do gwałtów dochodziło tam na masową skalę. Nie wszyscy wiedzą, że w ośrodku Lebensborn w Norwegii przyszła na świat członkini słynnego zespołu muzycznego Abba. Anni-Frid Lyngstad została poczęta ze związku 19-letniej Norweżki i podoficera Wehrmachtu. W obliczu kapitulacji Niemiec ojciec wrócił do swojego kraju, a babka Lyngstad wywiozła ją do Szwecji w obawie przed ostracyzmem wobec dziecka spłodzonego przez okupanta. Norwegia bardzo niedobrze potraktowała podopiecznych norweskich placówek Lebensborn. Wiele z urodzonych tam dzieci trafiło do różnych instytucji państwowych, w tym zakładów dla obłąkanych, gdzie stosowano wobec nich przemoc oraz wykorzystywano seksualnie. W sumie naziści zdołali założyć dwadzieścia kilka placówek Lebensborn. Wyposażano je w mienie ze skonfiskowanych majątków żydowskich. Źródła nie są zgodne co do liczby dzieci, które się w nich urodziły. Możliwe, że na terenie Niemiec było ich 8 tysięcy, a w Norwegii nawet 12 tysięcy. Ośrodki Lebensborn otwarto również w Belgii, Holandii, Francji, Danii, Luksemburgu i Polsce. Jednak w nich liczba urodzeń była bardzo niska. Do ośrodka w Helenówku pod Łodzią trafiała polska młodzież z ulicznych łapanek, gdy jakiś esesman uznał, że mają „dobry wygląd”. Od tych, którzy następnie pomyślnie przeszli przez testy rasowe, oczekiwano, że zostaną w ośrodku rodzicami. W Polsce oddziały Lebensborn funkcjonowały również w Bydgoszczy, Krakowie, Otwocku i Połczyn-Zdroju. Ich działalność skupiała się nie tylko na otaczaniu opieką ciężarnych kobiet i prowadzeniu żłobków dla czystych rasowo niemowląt. Porwania dzieci o blond włosach W zlokalizowanych w Polsce placówkach „Źródła Życia” na szeroką skalę prowadzono germanizację polskich dzieci. Najbardziej przerażające było to, że często pochodziły one z porwań. Hitlerowskie Niemcy przeprowadzały akcje uprowadzeń głównie w rejonie Europy Wschodniej. W ich wyniku przez domy Lebensborn przewinęły się dziesiątki tysięcy polskich, jugosłowiańskich, ukraińskich, rosyjskich, czeskich i białoruskich dzieci o jasnych włosach i niebieskich lub zielonych tęczówkach. Nieraz porywano je na oczach rodziców. Następnie niemieccy lekarze mierzyli ich czaszki i rozstaw oczodołów, by zdecydować, które z dzieci nadają się do tego, aby wychować je na doskonałych Niemców. Te o nie dość aryjskim wyglądzie trafiały do obozów koncentracyjnych, gdzie zmuszano je do bardzo ciężkiej pracy i eksterminowano. Dzieci, które pozostały w ośrodkach, otrzymywały nowe niemieckie imiona, a następnie przeprowadzano ich germanizację. Za posługiwanie się ojczystym językiem groziły kary, a dzieciom, które chciały wrócić do swoich rodziców, wmawiano, że tata i mama ich porzucili. Jeśli pobyt w Lebensborn przynosił pożądane efekty, dziecko było adoptowane przez niemiecką rodzinę. Do dziś nie wiadomo, ile dzieci zostało uprowadzonych i wywiezionych do III Rzeszy. Kartoteki z ich danymi zostały doszczętnie zniszczone przez wycofujących się z terenów okupowanych Niemców. Niektórzy twierdzą, że ofiar porwań mogło być nawet 200 tysięcy. Zaledwie 15 do 20 procent z nich po wojnie wróciło do swoich krajów. Część niemieckich rodzin nie chciała oddać adoptowanych dzieci. Jeszcze inna część zastrzegała się, że nie mieli pojęcia o tym, iż dzieci nie są wojennymi sierotami i że zabrano je ich własnym rodzicom. Poza tym niektóre dzieci nie chciały już wracać, ponieważ wywieziono je, gdy były bardzo małe. Nie pamiętały swoich biologicznych rodziców, za to zdążyły bardzo zżyć się ze swoimi niemieckimi rodzinami. Zbrodnie organizacji, jaką było Lebensborn, zostały osądzone podczas 8. procesu norymberskiego (który trwał od 20 października 1947 roku do 10 marca 1948 roku). Na ławie oskarżonych zasiedli naziści nadzorujący nazistowskie programy rasowe. Kierownictwo Lebensborn zostało wówczas zwolnione z odbywania kary. Na jej poczet zaliczono czas spędzony w areszcie. Emilia Sadaj

atom_fot_Pixabay

atom_fot_Pixabay

doping_fot_Pixabay

doping_fot_Pixabay

Ed-Norton-fot-Warren-Toda-EPA-Shutterstock

Ed-Norton-fot-Warren-Toda-EPA-Shutterstock

lejarze_fot_Depositphotos

lejarze_fot_Depositphotos

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama