Charles Dickens był pisarzem, który uznanie, popularność i renomę zdobył już w bardzo młodym wieku. Współcześni mu Brytyjczycy uważali go za wielkiego moralistę, sumienie narodu, głos uciskanych. Mało kto jednak wiedział, że był zwykłym hipokrytą, który własną żonę wyrzucił z domu, a dzieci surowo karał za każdą próbę kontaktu z matką...
Szybkie dojrzewanie
Urodził się w rodzinie mieszczańskiej 7 lutego 1812 roku w Landport koło Portsmouth jako Charles John Huffam Dickens. Jego ojciec, John, był urzędnikiem admiralicji. Kiedy chłopiec miał 6 lat, rodzina Dickensów przeprowadziła się do Londynu. Po kilku latach względnie normalnego życia w stolicy John Dickens trafił do więzienia – za długi. Matka Charlesa, Elizabeth, została sama z czwórką dzieci. Próbowała ratować rodzinę, założyła szkołę „Dicken’s Establishment”, mimo że nie miała ani kompetencji, ani doświadczenia. Nic dziwnego, że do szkoły nie zgłosił się żaden uczeń.
Aby pomóc rodzinie, 12-letni wówczas Charles zatrudnił się w fabryce pasty do obuwia, której właścicielem był krewny matki, James Lamert. Zarabiał 6 szylingów tygodniowo. To doświadczenie na pewno uwrażliwiło go na wyzysk ludzi pracy w czasie rewolucji przemysłowej, co z kolei zapewniło mu szacunek i wdzięczność wszystkich Brytyjczyków, niezależnie od klasy społecznej.
John Dickens nie siedział zbyt długo w więzieniu. Uratował go spadek po zmarłej matce w wysokości 450 funtów. Dzięki tym pieniądzom spłacił wszystkie długi. Po powrocie do domu zadecydował, że Charles powinien iść do szkoły. Z kolei Elizabeth próbowała zostawić syna w fabryce, czego ten jej do końca życia nie wybaczył.
Dobry pisarz
Co prawda Charles chodził do szkoły tylko dwa lata, ponieważ ojciec znowu narobił długów. Tym razem jednak bystry i inteligentny a także niezwykle przystojny 15-letni wówczas Charles dostał pracę w kancelarii rejentalnej. Potem kolejno został: kopistą w kancelarii adwokackiej, stenografem w sądzie, stenografem w parlamencie. A kiedy zaczął pisać sprawozdania polityczne dla londyńskich pism, szybko zdobył uznanie i renomę świetnego reportera. W wieku 21 lat zaczął publikować pierwsze utwory literackie, wydane trzy lata później jako Szkice Boza (Boz to pseudonim literacki Dickensa). Jako 25-latek wydał swoją pierwszą powieść Klub Pickwicka, która przyniosła mu błyskawiczną popularność.
Charles wiedział jednak, że pozycja to nie tylko popularność. Ważny jest status i pieniądze, a to oznaczało tylko jedno – odpowiednie małżeństwo. Jeszcze przed wydaniem swojej debiutanckiej powieści upatrzył sobie żonę. Wybranką okazała się Catherina Hoghart, córka redaktora i krytyka muzycznego w Morning Cronicle, a także – co ważniejsze – przedstawicielka zamożnej klasy średniej. Wzięli ślub w 1836 roku.
Gdyby Charles wiedział, że jego debiutancka powieść przyniesie mu taką sławę, prawdopodobnie nigdy by się z Catherine nie ożenił. Drzwi do salonów, o których marzył, otworzyły się nagle przed nim bez żadnego problemu. Pisarz brylował na rozmaitych przyjęciach, rautach, premierach, podczas gdy żona siedziała w domu. Nie tylko dlatego, że nie przepadała za życiem towarzyskim, ale głównie dlatego, że – mówiąc wprost – notorycznie była w ciąży. Przez 20 lat małżeństwa urodziła Charlesowi dziesięcioro dzieci. A kilka ciąż poroniła.
Zły mąż
Catherine zupełnie przez przypadek dowiedziała się o niewierności męża. Któregoś dnia odebrała przesyłkę ze złotą bransoletką. Z odręcznie napisanego liściku dołączonego do kosztownego prezentu zrozumiała, że nie był przeznaczony dla niej. Oskarżyła męża o romans, którego ten się w żywe oczy wyparł. O tym, jak był bezczelny, niech świadczy fakt, że wkrótce zamieścił w prasie ogłoszenie następującej treści: „Najpoważniej zaręczam w imieniu zarówno własnym, jak i mojej żony, że wszystkie plotki o naszych problemach, które do mnie dotarły, są w odrażający sposób kłamliwe. A ktokolwiek je powtarza po moim zaprzeczeniu, będzie kłamał najbardziej świadomie i niecnie’’.
Ponieważ pisarz uznał, że w sumie najbardziej oczerniła go jego własna żona, postanowił ją ukarać i w ramach separacji wyrzucił z domu. Wydzielał jej niewielką pensję na utrzymanie, zabrał jej dzieci, z wyjątkiem najstarszego syna, który postanowił zostać z matką. Z nim zerwał wszelkie kontakty. A kiedy dowiedział się, że jedna z córek, Kate, potajemnie odwiedziła matkę, ukarał ją tym, że przez dwa lata się do niej nie odzywał. O tym, jak potrafił być okrutny wobec najbliższych, niech dodatkowo świadczy fakt, że by jeszcze bardziej pogrążyć żonę, zamieścił w prasie kolejny anons. Tym razem oświadczył, że Catherine była złą matką, zimną i nieczułą, że zaniedbywała dzieci. Sugerował też, że jest chora psychicznie.
Cóż, nawet jeśli byli niedobranym małżeństwem, nawet jeśli uważał swoją żonę za głupią, nudną i nie dorównującą mu intelektualnie, czy to usprawiedliwia tak podłe traktowanie? Kate po latach przyznała z przygnębieniem: „Ojciec był niegodziwym człowiekiem”.
Romantyczny kochanek
Tylko nieliczni wiedzieli, że Charles Dickens prowadzi podwójne życie, i byli niezwykle dyskretni. Wspomniana bransoletka była przeznaczona dla niejakiej Ellen Ternan, zwanej Nelly, 18-letniej aktoreczki. 45-letni pisarz wpadł w sidła miłości po uszy. Utrzymywał ją, finansował jej podróże. Para miała ponoć syna, który jednak zmarł będąc dzieckiem. Ich związek przetrwał 13 lat – czyli do śmierci pisarza. Nelly została mu wierna i dyskretna do końca. Po jego śmierci spaliła wszystkie listy od słynnego kochanka na wypadek, gdyby wpadły w niepowołane ręce.
Fakt, Charles był bardzo dyskretny w relacji z Nelly. Ale czy po to, by ją chronić? Wątpliwe. Zapewne główny powód był taki, że aktorka stała niewiele wyżej w hierarchii społecznej niż prostytutka. Życie okazało się przewrotne. Ożenił się, by wejść wyżej, a zakochał w zwykłej aktoreczce. Ponadto Dickens już wtedy dobrze znał wartość dobrego wizerunku. Stąd publiczne ogłoszenia w prasie na temat żony, ale też pełna dyskrecja na temat prawdziwych powodów z nią separacji.
Prorocza data
9 czerwca 1865 roku podczas powrotu z Paryża wraz z Ellen uczestniczyli w katastrofie kolejowej w Staplehurst. Siedem pierwszych wagonów spadło z żelaznego mostu, który był wówczas w remoncie. Charles wraz z kochanką byli w ósmym, jedynym, który pozostał na torze. Był to wagon I klasy. Opuszczając go pisarz zorientował się, że zostawił w nim rękopis swojej kolejnej powieści Nasz wspólny przyjaciel. Wrócił po niego. Wydarzenie to wywarło na nim ogromne wrażenie. Przeżycie wykorzystał później w opowiadaniu The Signal-Man.
Choć wtedy, 9 czerwca, pisarz ocalał, to tego samego dnia pięć lat później zmarł. Jego problemy zdrowotne zaczęły się podczas podróży z odczytami po Anglii, Szkocji i Irlandii. Wtedy miał pierwszy udar mózgu, co nie przeszkodziło mu kontynuować trasę. Dopiero kiedy kilka dni po pierwszym udarze zemdlał podczas odczytu w Preston, lekarz zabronił mu dalszej podróży.
Kolejny udar nastąpił 8 czerwca 1870 roku w jego domu w Gads Hill Place podczas pracy nad powieścią Tajemnice Edwina Drooda. Nie odzyskał już przytomności, zmarł następnego dnia. Pochowany został w katedrze westminsterskiej. Przez kilka dni tłumy londyńczyków przychodziły oddać mu hołd.
Trudna ocena
Napisał 15 powieści, 5 opowieści wigilijnych i kilka innych utworów literackich. Każdy z nich to majstersztyk. Powołał do życia genialnych bohaterów: Olivera Twista, Samuela Pickwicka, Ebenezera Scrooge’a a także Davida Copperfielda. Historia tego ostatniego uważana jest za nieoficjalną autobiografię pisarza.
Dickens był bardzo nieoczywistą postacią, pełną sprzeczności. Kochał zwierzęta, dbał o dzieci. Dużo pracował i nie marnotrawił swojego talentu. Z drugiej strony przez wiele lat prowadził podwójne życie, notorycznie zdradzał żonę, okłamywał ją w żywe oczy, a także bezczelnie oczerniał. Podobno zwierzył się swojemu koledze po piórze Fiodorowi Dostojewskiemu, że wszyscy dobrzy, prości ludzie w jego powieściach są tym, czym sam chciałby być, a czarne charaktery tym, kim w rzeczywistości był. „Są we mnie dwaj ludzie: jeden, który czuje to, co powinien, a drugi wręcz przeciwnie” – przyznał Dostojewskiemu. Był kryształem, na którym rysy zaczęły pojawiać się dopiero wiele lat po jego śmierci.
Małgorzata Matuszewska
Reklama