Barack Obama przebywa ze swą pierwszą wizytą w Izraelu, gdzie zapewniał tamtejsze władze m.in. o "wielkiej przyjaźni USA". Charakter wizyty amerykańskiego prezydenta nie podoba się Palestyńczykom, którzy oskarżają Obamę o to, że jest stronniczy i faworyzuje Izrael.
W czwartek Barack Obama udał się helikopterem na okupowany przez Izraelczyków Zachodni Brzeg - część Palestyny administrowaną przez Izrael. Wizycie prezydenta towarzyszyły protesty ok. 150 Palestyńczyków, którzy wykrzykiwali anty-amerykańskie hasła i domagali się broni, a nie odwiedzin głowy państwa.
Barack Obama wylądował w rezydencji palestyńskiego prezydenta Mahmuda Abbasa i zaznaczył, że przybywa jedynie z wizytą, aby posłuchać skarg miejscowych, a nie proponować wznowienie rozmów pokojowych ze wsparciem Amerykanów.
Amerykański prezydent zostanie na Zachodnim Brzegu zaledwie niecałe pięć godzin, jednak nawet tak krótka wizyta wymagała wzmożonych środków bezpieczeństwa.
Palestyńczycy nie kryją rozczarowania z powodu postawy Baracka Obamy. Ich zdaniem amerykański przywódca na każdym kroku daje do zrozumienia, że w konflikcie wspiera Izrael. Dowodem na to miałyby być jego słowa z przemówienia wygłoszonego w środę wieczorem - pierwszego dnia oficjalnej wizyty.
Zobacz także: Obama zapewnia Izrael o wielkiej przyjaźni USA
Jeden z protestujących, 23-letni Mohammed Mohammed powiedział z żalem: "Wizyta tego prezydenta jest taka sama jak wszystkich innych. Przyjeżdżają, odjeżdżają, a żadne zmiany nie nadchodzą".
Barack Obama spędzi w Izraelu i Zachodnim Brzegu 3 pełne dni, jednak w zdecydowanej większości po stronie izraelskiej.
AS
Reklama