Joanna Trzos: Panie Pośle, jak doszło do Pana wizyty w Chicago z okazji obchodów 40-lecia męczeńskiej śmierci błogosławionego ks. Jerzego Popiełuszki?
Poseł Przemysław Czarnek: Moja wizyta w Chicago odbywa się na zaproszenie organizatorów uroczystości związanych z 40. rocznicą wydarzeń upamiętniających księdza Jerzego Popiełuszkę, w szczególności jego bratanka, pana Marka Popiełuszki. Jestem głęboko związany z postacią księdza Jerzego, co ma swoje korzenie zarówno w moim życiu prywatnym, jak i publicznym. Moje urzędowanie na stanowisku ministra edukacji rozpoczęło się 19 października 2020 roku – w dniu, w którym wspominamy męczeńską śmierć księdza Jerzego. Tamtego dnia rozpocząłem swoją służbę od uczestnictwa we mszy świętej na warszawskim Żoliborzu, modlitwy oraz złożenia wieńca na jego grobie. Pochodzę z diecezji włocławskiej, miejsca, gdzie ksiądz Jerzy zakończył swoje życie męczeńską śmiercią. Jako ministrant, mając zaledwie siedem lub osiem lat, zbierałem pieniądze na budowę krzyża na tamie we Włocławku, który dziś upamiętnia to tragiczne wydarzenie. Można powiedzieć, że ksiądz Jerzy Popiełuszko jest dla mnie patronem zarówno w działalności zawodowej, jak i w życiu osobistym. Od zawsze ogromnie interesowałem się tym, co robił ksiądz Jerzy, nawet jeszcze przed jego męczeńską śmiercią. Jego postawa i przesłanie są dla mnie źródłem inspiracji i motywacji do działania.
Przyjechał Pan do Chicago z wykładem pod bardzo prowokującym tytułem: „Błogosławiony ksiądz Jerzy Popiełuszko – szaleństwo czy męstwo?”
– To pytanie zadaje sobie wielu ludzi: czy naprawdę wszyscy musimy być męczennikami? Co oznacza męczeństwo? I czy nie lepiej byłoby, gdyby ksiądz Jerzy Popiełuszko wyjechał do Rzymu? We wrześniu 1984 roku miał taką możliwość – przygotowane miejsce i konkretną propozycję od księdza kardynała Józefa Glempa. Była to odpowiedź na prośby środowisk twórczych, które licznie uczestniczyły w mszach świętych za Ojczyznę i obawiały się o życie księdza Jerzego. Te środowiska apelowały do Księdza Kardynała o pomoc w organizacji wyjazdu, widząc w tym jedyny sposób na zapewnienie mu bezpieczeństwa. Można przypuszczać, że 9 na 10 osób, a może nawet 99 na 100 lub 9999 na 10 000, skorzystałoby z takiej propozycji. Ale ksiądz Jerzy był tym jednym na tysiąc, a może nawet jednym na milion, który po głębokim namyśle powiedział „nie”. Pozostaje więc pytanie: czy była to odwaga, czy brawura? Męstwo, czy może szaleństwo? A może jedno i drugie? Dlaczego podjął taką decyzję, narażając swoje życie? Myślę, że te prowokacyjne pytania są kluczowe, jeśli chcemy w pełni zrozumieć postać i postawę księdza Jerzego Popiełuszki – męczennika naszych czasów. Jego decyzja, choć trudna do pojęcia, zmusza nas do refleksji nad tym, co oznacza wierność własnym przekonaniom i gotowość do poniesienia najwyższej ofiary.
Czy znalazł Pan jakąś własną konkluzję w związku z tym, czy to szaleństwo, czy męstwo?
– Tak. Z perspektywy zwykłego człowieka można uznać, że było to szaleństwo połączone z męstwem. Natomiast z punktu widzenia kapłana, który jest głęboko świadomy swojego powołania i roli – zwykłego księdza, niezbyt wyróżniającego się wiedzą teologiczną czy wybitnym wykształceniem – było to coś znacznie więcej. Ksiądz Jerzy Popiełuszko sam o sobie mówił: „Jak ja mam jechać do Rzymu, skoro ledwo co przeszedłem przez seminarium?”. A jednak w pełni rozpoznał swoje kapłańskie powołanie. Dla kogoś tak świadomego swojej misji to, co zrobił, było przede wszystkim męstwem i odwagą. Ważne jest, by to tłumaczyć. Dlatego z przyjemnością przyjechałem tutaj, by podkreślić, że nie wszyscy jesteśmy powołani do męczeństwa – i dobrze! Sam ksiądz Jerzy nie dążył do męczeństwa w sensie dosłownym. Nie mówił: „Chcę być męczennikiem”. Po prostu postanowił pozostać wierny swoim ideałom, nawet jeśli miało to prowadzić do męczeństwa. Podkreślał to w swoim ostatnim wywiadzie, który udostępniłem na blogu i kanale YouTube w 40. rocznicę jego śmierci. To wyjątkowy wywiad, w którym ksiądz Jerzy mówił, że Kościół zna wiele historii męczenników, którzy oddawali życie za wiarę i prawdę. Taka powinna być rola księdza, ale nie wszyscy musimy być męczennikami. Trzeba także żyć dla ojczyzny. Każdy z nas ma swoją misję i rolę do odegrania tam, gdzie został postawiony. Niemniej jednak wartości i ideały, które kierowały księdzem Jerzym Popiełuszką na drodze do męczeństwa, powinniśmy naśladować w codziennym życiu.
Jak Pan ocenia, jaką wiedzę mają Polacy w kraju o księdzu Popiełuszce i Polacy w Stanach Zjednoczonych?
– Myślę, że wiedza na temat księdza Jerzego Popiełuszki nie jest mała. Wydarzenia z 1984 roku są wciąż stosunkowo bliskie – minęło zaledwie 40 lat. Wiele osób, które dziś są w wieku średnim lub starszym, śledziło te wydarzenia na bieżąco. W Polsce przez te cztery dekady zrobiono wiele, aby pamięć i cześć dla błogosławionego księdza Jerzego przetrwały. Kościół odegrał tu ogromną rolę, umożliwiając wiernym modlitwę za jego wstawiennictwem jako błogosławionego kościoła katolickiego. Jego beatyfikacja miała ogromne znaczenie dla podtrzymania tej pamięci. Niemniej jednak należy wciąż przypominać o prawdziwych okolicznościach jego śmierci, męczeństwa oraz realiach Polski z 1984 roku. Warto zastanowić się nad losem jego oprawców – jeden z nich zmarł niedawno, ale pozostali, którzy zamordowali księdza Jerzego, lub przynajmniej uznaje się, że to oni, bo wokół tych ostatnich dni wciąż pozostaje wiele nierozwiązanych tajemnic, żyją dziś na wolności. Byli funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa wciąż cieszą się spokojnym życiem w Polsce, często pobierając wysokie emerytury rzędu 12 tysięcy złotych miesięcznie. Trudno powiedzieć, czy taki obraz Polski można uznać za sprawiedliwy. Moim zdaniem emerytury tej wysokości dla sprawców męczeńskiej śmierci księdza Jerzego nie są symbolem sprawiedliwości. To ważne, aby o tej historii opowiadać również w kontekście współczesnej Polski, byśmy mogli zrozumieć, gdzie jesteśmy i co jeszcze jako społeczeństwo musimy zrobić.
Czy można mówić o postaci księdza Jerzego, nie poruszając tematu polityki?
– Tak, bo był to przede wszystkim ksiądz. Mówienie – jak usłyszałem w jednej z ostatnich rozmów od uczestnika pogrzebu księdza Jerzego Popiełuszki w 1984 roku, który spotkał znanego księdza już po mszy pogrzebowej na Żoliborzu – że „to w sumie była czysta polityka, a nie żadne męczeństwo”, świadczy o głębokim niezrozumieniu tego, czym polityka jest, a czym nie jest. Ksiądz Jerzy Popiełuszko nigdy w swoich kazaniach – a warto je słuchać – nie mówił wprost o politykach, nie wymieniał nazwisk, nie odnosił się do konkretnych decyzji władz. Jego przekaz był prosty: mówił o zwycięstwie dobra nad złem i o tym, jak zwyciężać zło dobrem. A że było to najbardziej adekwatne do sytuacji, w której żył, tylko dowodzi, że ktoś, kto uważa to za „czystą politykę”, nie rozumie, czym polityka naprawdę jest. Polityka to roztropne działanie na rzecz dobra wspólnego. W tym sensie wszyscy jesteśmy powołani do bycia politykami. Pani redaktor jest politykiem, bo pełni misję informacyjną dla społeczeństwa – dla słuchaczy radia i czytelników dziennika. Ja mam misję jako poseł, wcześniej jako minister. Ksiądz Jerzy Popiełuszko miał misję kapłana, którego zadaniem było tłumaczenie, co jest dobre, a co złe, i zawsze opowiadanie się po stronie prawdy i dobra – nawet za cenę męczeńskiej śmierci, o czym mówił całkowicie świadomie w swoich wywiadach.
Jak Pan komentuje wpis byłego prezydenta Donalda Trumpa na platformie X, w którym poinformował, że 19 października, w tak symbolicznym dniu, spotkał się w Chicago z Markiem Popiełuszko, bratankiem księdza Jerzego, i podpisał bardzo symboliczną rezolucję?
–Jestem ogromnie wdzięczny Panu Markowi Popiełuszko, bo dokonał czegoś niezwykle ważnego dla nas wszystkich. Nie chodzi tu wyłącznie o kult i cześć dla błogosławionego księdza Jerzego Popiełuszki, ale o coś większego. Jeśli były prezydent, a obecnie prezydent elekt Stanów Zjednoczonych, wynosi do rangi wzoru dla Amerykanów postawę niezłomności księdza Jerzego, to jednocześnie ukazuje jako wzór wartości, które ukształtowały jego życie. Ksiądz Jerzy Popiełuszko nie wziął się znikąd – pochodził z prostej, podlaskiej rodziny, która przekazała mu silne wartości. Już od początku swojego życia wiedział, że zawsze należy stać po stronie dobra. To nie było coś, co narodziło się dopiero w latach 80. Przypomnijmy, że trafił do seminarium wojskowego w Bartoszycach, gdzie przez dwa lata poddawano alumnów brutalnemu traktowaniu. Księdza Jerzego podtapiano tylko dlatego, że nie chciał zdjąć różańca. Ta niezłomna postawa była w nim zakorzeniona od urodzenia w 1947 r., w czasach Żołnierzy Wyklętych i antykomunistycznego powstania w Polsce. Już wtedy wiedział, że zawsze należy opowiadać się po stronie prawdy. Jeśli Donald Trump, prezydent Stanów Zjednoczonych, kraju symbolizującego wolność, wskazuje księdza Jerzego jako wzór, to wynosi również na piedestał rodzinę, która go ukształtowała, która zaszczepiła w nim te ideały i wykształciła jego sumienie. To wielki zaszczyt dla nas wszystkich. Jednocześnie ma to ogromne znaczenie. W Polsce błogosławiony ksiądz Jerzy Popiełuszko jest postacią znaną, choć musimy dbać o jeszcze większą świadomość jego męczeńskiej historii. Natomiast w Stanach Zjednoczonych jego postać wydaje się być mniej znana. Fakt, że Donald Trump podejmuje takie działania i promuje jego postać na swojej platformie, ma nieocenioną wartość dla szerzenia kultu księdza Jerzego Popiełuszki nie tylko wśród Polaków, ale i na całym świecie.
Uprzedził Pan moje pytanie, bo zastanawiam się, czy mamy szansę przybliżyć Amerykanom – nie tylko Polonii amerykańskiej, ale właśnie Amerykanom – jeszcze bardziej tę postać. Wiemy, że wiedzą oni o świętym Janie Pawle II. Czy jesteśmy w stanie ich zainteresować osobą błogosławionego księdza Jerzego Popiełuszki?
– Między innymi dlatego już pół roku temu przyjąłem to zaproszenie do Stanów Zjednoczonych – wtedy jeszcze nie wiedząc, że Donald Trump podpisze się 19 października pod wspomnianą rezolucją. Już wcześniej z wielką przyjemnością zgodziłem się na przyjazd tutaj, aby świadczyć o błogosławionym księdzu Jerzym Popiełuszce i przybliżać tę wielką postać. Dla wierzących to przede wszystkim kwestia kultu religijnego – rzecz absolutnie fundamentalna. Wstawiennictwo błogosławionego księdza Jerzego, do którego codziennie się modlę, jest dla mnie niezwykle ważne. To patron naszej ojczyzny, Solidarności, zwycięstwa nad komunizmem, ale przede wszystkim patron naszej wolności – zarówno wewnętrznej, jak i zewnętrznej. Myślę, że jeśli pokażemy Amerykanom tę stronę życia i działalności księdza Jerzego, pomoże to również zrozumieć trudną, złożoną historię naszego narodu i państwa, zwłaszcza w czasach komunizmu. Nie można jednak zapomnieć, że trudności te były obecne także w innych okresach naszej historii, choćby ze względu na geopolityczne położenie Polski między Rosją a Niemcami. Ucząc o postawie księdza Jerzego, przybliżamy także heroiczne postawy naszych rodaków oraz skomplikowaną sytuację naszego państwa. To wielkie zwycięstwo narodu i państwa, które – moim zdaniem – jest niezwykle istotne z perspektywy relacji ze Stanami Zjednoczonymi. Niezależnie od tego, czy ktoś to akceptuje, czy nie, Stany Zjednoczone są dla nas gwarantem bezpieczeństwa. A zatem – także naszej wolności.
Panie Pośle, Polska w najbliższym czasie stanie przed wyborem, którego dokonali już Amerykanie – wyborem nowego prezydenta. Jak Pan się czuje, jako osoba wymieniana na potencjalnego kandydata Prawa i Sprawiedliwości na prezydenta?
– Wiecie Państwo, to jest dla mnie niebywały zaszczyt – to mogę powiedzieć na samym początku. To moje pierwsze uczucie: niezwykły zaszczyt, że jestem w ogóle brany pod uwagę przez kierownictwo największej partii politycznej w Polsce jako ktoś, kto mógłby ewentualnie wystartować w wyborach na prezydenta RP. Taki pociąg odjeżdża tylko raz w życiu.
Czyli jest Pan gotów przyjąć taką nominację?
–Jak powiedziałem, taki pociąg odjeżdża tylko raz w życiu. Nie zabiegam o nią, ponieważ znam swoje słabe strony. Wiem też, co oznacza taka decyzja – nie tylko dla mnie, ale również dla mojej rodziny. Rozmawiam na ten temat bardzo długo i poważnie, zwłaszcza z moją żoną. Jednak są sytuacje, które są ponad nami. Jeśli mówimy o Polsce, to myślimy o naszych dzieciach, naszych rodzinach, o wszystkich, którzy nas otaczają, i o całym narodzie polskim. To jest odpowiedzialność za przyszłość. Zawsze podchodzę do tego, pamiętając, że jesteśmy tu tylko na chwilę – w tej wielkiej sztafecie pokoleń. Każdy z nas ma swój moment – krótszy lub dłuższy – ale ostatecznie zaraz nas tu nie będzie. Przychodzą następni. Tak jak ci, którzy w 1908 roku zakładali ten dziennik (Dziennik Związkowy – red.) w Chicago. Oni już są po drugiej stronie, a my kontynuujemy ich dzieło. Wy Państwo kontynuujecie ich misję. Mam zaszczyt tu być, jak wielu Polaków, którzy przyjeżdżają i udzielają wywiadów. Jesteśmy tylko na chwilę. Dlatego takie decyzje trzeba rozpatrywać w tym kontekście, nawet jeśli będzie to trudne, a kampania wyborcza – bardzo brutalna. Bo taka kampania na pewno będzie brutalna. To będzie walka o wolność – lub jej brak. Jeśli wygra kandydat dzisiejszej opozycji, jak to w pełnej szczerości powiedział Grzegorz Schetyna, ujawniając, co omawiano podczas obrad komitetu politycznego Platformy Obywatelskiej lub klubu parlamentarnego – „system się domknie”. A to oznacza, że system rzeczywiście się domknie. To oznacza, że nie będzie już demokracji, tylko coś w rodzaju demokracji walczącej albo ludowej. Każda demokracja z przymiotnikiem przestaje być prawdziwą demokracją. Możemy zapomnieć o wolnych mediach, możemy zapomnieć o wolności słowa. Już przygotowują przepisy dotyczące tzw. mowy nienawiści. A to oznacza, że każdy, kto będzie mówił prawdę, może być za to karany. Nie będzie demokratycznej opozycji, która mogłaby w demokratycznych wyborach ubiegać się o władzę. W rezultacie zagrożona będzie sama podstawa – wolność każdego człowieka. W tym kontekście, jeśli badania – zarówno politologiczne, jak i socjologiczne – pokażą, że to ja mam największe szanse, to siłą rzeczy będę musiał podjąć tę rękawicę. Mimo że wiem, że to będzie ogromnie trudne i obciążające. To straszna praca, ale jestem gotów się jej podjąć. Natomiast jeśli wyjdzie z tych badań, że większe szanse mają inni moi przyjaciele, którzy są wymieniani w gronie kandydatów, to tak jak robię to od dłuższego czasu – i jak robię to tutaj, w Pani studio – będę nadal pracował na rzecz naszej wspólnej sprawy. Będę, używając języka młodzieżowego, „zasuwał”, aby ten wóz z naszym kandydatem dowieźć na szczyt, którym jest zwycięstwo dla Polski.
Kandydata Koalicji Obywatelskiej wyłonią prawybory, które odbędą się w piątek, 22 listopada. Czy stawia Pan na zwycięstwo Rafała Trzaskowskiego, czy Radosława Sikorskiego?”
– Nie stawiam na żadnego z nich, ponieważ ani jeden, ani drugi mi się nie podoba. Natomiast wydaje mi się, że po wyborach w Stanach Zjednoczonych, które mają duże znaczenie dla kampanii wyborczej w Polsce, obaj są na tyle skompromitowani w relacjach ze Stanami Zjednoczonymi, że dla nas nie ma większego znaczenia, któremu będziemy musieli stawić czoła.
Panie Pośle, dziękuję bardzo za rozmowę.
Dziękuję. Kłaniam się Państwu. Wszystkiego dobrego.
Z posłem Przemysławem Czarnkiem rozmawiała
Joanna Trzos
[email protected]