Turnieje rycerskie na ogół kojarzą się z trybunami pełnymi pięknych dam, podziwiających pojedynki na kopie toczone przez szlachetnych rycerzy w lśniących zbrojach. Rycerz, który strącił przeciwnika z konia, dumnie paradował na swoim wierzchowcu. Na końcu podjeżdżał do wybranki, aby otrzymać od niej błękitną szarfę. Tak to jest przedstawiane w pieśniach, romansach i filmach. Tymczasem zmagania turniejowe przypominały raczej brutalne bitwy niż honorowe pojedynki. Historia turniejów rycerskich jest długa i usłana setkami trupów zmasakrowanych wojowników...
Okrutny Rogatka
Kolebką turniejów rycerskich była dzisiejsza Francja. Przyjmuje się, że twórcą średniowiecznych turniejów był Gotfryd z Preuilly, który w 1066 roku zorganizował zmagania rycerzy w Angers w Andegawenii. Z Francji moda na takie igrzyska zawędrowała na inne europejskie dwory. Najpierw do Niemiec, gdzie pierwszy udokumentowany turniej odbył się pod murami Würzburga. Następna była Anglia.
Na początku XIII wieku turnieje rycerskie były już masowym „sportem” we wszystkich krajach europejskich. Właściciel niemal każdego większego zamku organizował turnieje, co podnosiło jego splendor. A gdy gościł u siebie słynnych rycerzy, splendor był stokrotnie większy. Na zorganizowanie turnieju, jak i sam udział w nim, potrzeba było dużych pieniędzy. Organizatorzy niejednokrotnie zaciągali długi, aby na turniej zaprosić „znane nazwiska”.
Na ziemiach polskich turnieje zaistniały w XIII wieku. Pierwszy został zorganizowany w Lwówku Śląskim przez księcia legnickiego Bolesława Rogatkę. Nie miał z tym problemów, gdyż jego otoczenie stanowili w znacznej części rycerze z zachodniej Europy, którzy wcześniej uczestniczyli w takich zawodach.
Rogatka był jednym z najokrutniejszych i najbardziej zdemoralizowanych Piastów. Turnieje rycerskie często takich właśnie ludzi przyciągały. Organizował turnieje i sam brał w nich udział. A nawet uzależnił się od nich.
W bitwie z Tatarami pod Legnicą śmierć poniósł książę Henryk Pobożny, ojciec Rogatki. Ściętą głowę Pobożnego Tatarzy zatknęli na włócznię i pokazywali obrońcom legnickiego zamku, którzy stali na murach. Widok był przerażający. Ale syn poległego władcy, siedemnastoletni Bolesław, zbytnio się tym nie przejął. Niebawem beztrosko bawił się na rycerskim turnieju w zamku, którego Tatarzy nie byli w stanie zdobyć.
Rogatka źle skończył. Roztrwonił dorobek dziadka i ojca, którzy władali dzielnicą Dolny Śląsk. Pozostało mu tylko niewielkie księstwo legnickie, ale i to nie na długo. Wydawał krocie na najemne oddziały płatnych zbirów, z którymi najeżdżał sąsiadów. Zaciągał ogromne długi. Aż popadł w taką nędzę, że musiał sprzedać nawet własnego konia. Mimo to pozostanie zapisany na kartach historii jako organizator pierwszego turnieju rycerskiego na ziemiach polskich.
Entuzjastą turniejów był także książę wrocławski Henryk IV Probus. W młodości, podczas podróży po Europie w orszaku króla czeskiego Przemysława Ottokara, uczestniczył w wielu turniejach. Zdarzało mu się wygrywać. Później organizował turnieje na terenie swojego księstwa.
Jatki turniejowe
Solowe pojedynki rycerzy jeden na jednego, na koniu, z użyciem kopii, rozpoczęły się pod koniec XIII wieku. Toczyły się na zamkniętym polu turniejowym. Jeźdźców oddzielała przeszkoda, żeby konie nie wpadały na siebie. Tę przeszkodę nazywano „szrankami”. Stąd jeszcze do dzisiaj słychać powiedzenie: stań w szranki. Czyli – stań do boju.
Wcześniej odbywały się turnieje bitewne, pozorujące prawdziwe bitwy. Polegały na rywalizacji dwóch drużyn. Każda ze stron mogła liczyć setkę uczestników, a nawet więcej. Celem było rozbrojenie i wzięcie do niewoli jak największej grupy przeciwników. Pokonani tracili konie i zbroje, które później musieli odkupić – albo nie, jeśli nie mieli pieniędzy. Dla mniej zamożnych, lecz śmiałych i dobrze wyszkolonych rycerzy była to świetna okazja do wzbogacenia się.
Teren do turniejów bitewnych był ogromny. Bitwy często wyznaczano pomiędzy dwoma miasteczkami. Potyczki rozgrywano na przestrzeniach obejmujących lasy, pola, wioski. Wewnątrz wytyczano odgrodzone linami bezpieczne schronienie, w którym nie wolno było walczyć. Było to miejsce przeznaczone do odpoczynku lub skorzystania z pomocy medyka, jeśli walczący odniósł obrażenia.
Na dany znak drużyny nacierały na siebie w zwartym szyku. Gdy szyki pomieszały się, staczano indywidualne pojedynki, organizowano gonitwy, zasadzki. Uczestnicy używali kopii, mieczy i toporów. Mimo że w założeniu miała to być gra, rannych i zabitych nie brakowało. Mało które turnieje bitewne obywały się bez ofiar.
Starano się nie zabijać przeciwnika podczas zmagań, ale regulamin tego nie zabraniał. W 1240 roku w Neuss koło Kolonii zginęło 60 rycerzy i giermków. Pół wieku później podczas turnieju pod Chalons francuskim i angielskim drużynom puściły nerwy. Pole zasłały liczne trupy jezdnych, pieszych i łuczników. Zawody przemieniły się w regularną jatkę. W jednym z francuskich eposów, napisanym w tamtym czasie, są realistycznie przedstawione starcia turniejowe zorganizowane w pobliżu Edynburga:
„Pole już się całe okryło zbrojami. Z obu stron wojownicy ruszają do walki. Zgiełk boju zaczyna się od trzasku łamiących się włóczni. Padają rycerze, puste już są liczne siodła. Konie pocą się i pienią. Miecze się podnoszą nad tymi, którzy ciężko walą się na ziemię. Biegną do nich ludzie. Jedni, by wziąć pokonanego do niewoli. Inni, by go z powrotem dźwignąć na siodło”.
Rycerze ginęli od śmiertelnych ran, tratowani przez konie, ale również z powodu braku tlenu, gdyż szczelnie zamknięte zbroje utrudniały oddychanie. Ówcześnie opowiadano sobie na zamkach o tym, co przydarzyło się jednemu z najsłynniejszych wojowników średniowiecza, Wiliamowi Marshalowi. Otóż drużyna Marshala wygrała turniej, lecz on sam, ku zdumieniu wszystkich, nie przyszedł po nagrodę. Znaleziono go u kowala. Triumfator leżał z głową na kowadle. Jego hełm był tak pogięty przez uderzenia, że nie mógł go zdjąć. Trzeba było potężnych uderzeń młotem, żeby uwolnić nieszczęśnika.
Śmiertelne wypadki podczas turniejów przydarzały się również bardzo wysoko urodzonym. Historia odnotowuje stratowanego na śmierć przez własnego konia księcia Brytanii Gotfryda II. Pod koniem zginął również hrabia Essex de Mondeville. W turnieju poległ hrabia Holandii Floris IV. W XVI wieku w pojedynku jeden na jeden, na kopie, zginął król Francji Henryk II Walezjusz.
Zapalczywi rycerze i Ryszard Lwie Serce
Próbowano ograniczyć rozlew krwi wśród uczestników. Apelowano do nich, by walczyli honorowo, by osobiste urazy powściągnęli na czas turniejowych pojedynków. Ale podczas bitewnej atmosfery rycerzom trudno było się zmitygować. Niektórzy nawet nie zamierzali. Zdarzało się, że możni panowie zabierali na turniej przybocznych zbrojnych zabijaków. Dla własnego bezpieczeństwa lub po to, żeby pobić znienawidzonych wrogów. Wypadki śmiertelne podczas potyczek czasami stawały się zarzewiem prywatnych wojen pomiędzy rodami.
Zwłaszcza angielscy rycerze byli tak zapalczywi. Dlatego Henryk II Plantagenet, władca Anglii, zabronił urządzania turniejów. Uczynił to także z obawy przed rebelią przeciw jego rządom, którą mogli wzniecić zgromadzeni pod bronią uczestnicy turniejów. Dwustu dobrze wyszkolonych rycerzy to była potężna siła.
Król Ryszard Lwie Serce przywrócił turnieje w królestwie Anglii. Tylko chciał je nieco ucywilizować. Od każdego uczestnika wymagał przysięgi honorowej walki. Nad całością zmagań mieli czuwać „sędziowie”. Król wyznaczył tylko pięć miejsc turniejowych. Na turniejach Ryszard Lwie Serce pragnął zarobić. Od każdego z uczestników żądał wpisowego: 20 grzywien od hrabiego, 10 od barona, 4 od rycerza posiadającego ziemię, 2 od rycerza bez ziemi. To były pieniądze, które wydatnie wsparły królewski skarbiec.
Poza tym Ryszard Lwie Serce dlatego przywrócił pojedynki, ponieważ uważał, że angielscy rycerze powinni mieć możliwość treningu walki zespołowej i taktyki. Tym bardziej że odwieczni wrogowie, Francuzi, cały czas trenowali.
Sprzeciw Kościoła
Świeccy władcy, z których wielu było sympatykami turniejów, na ogół przychylnym okiem spoglądali na rycerskie zmagania. W końcu, w czasie pokoju, rycerz musi się gdzieś wyszumieć. Ale im głośniej było o turniejach, tym bardziej sprzeciwiał się im Kościół. Teolodzy uważali, że walki dla rozrywki i próżnej sławy tylko lekkomyślnie narażają życie chrześcijan. W przeciwieństwie do prawdziwych bojów podczas krucjat w obronie chrześcijaństwa. Według Kościoła pojedynkujący się rycerze popełniali wszelkie możliwe grzechy: pychy, gniewu, zazdrości, zabójstwa, chciwości, a podczas turniejowych biesiad także obżarstwa.
W połowie XII wieku papież Innocenty II ogłosił, że zabici w turniejach będą traktowani tak samo jak samobójcy, bez prawa do chrześcijańskiego pochówku. Kościół wydał dziewięć zakazów generalnych potępiających turniejowe praktyki. Wśród nich znalazła się nawet groźba ekskomuniki.
Żądza sławy i żądza łupów była jednak silniejsza. Turnieje dalej się odbywały. Sto lat później papież Jan XXII, pod naciskiem możnych rycerzy francuskich, musiał pogodzić się z turniejami i wycofał zakaz.
Najwięksi rycerze w dziejach
Udział w turniejach to był pewnego rodzaju hazard. Kilku wygrywało, wielu przegrywało. Można było zdobyć sławę i majątek albo, oprócz życia, utracić wszystko, nie wyłączając konia i zbroi. Brak konia i zbroi wykluczał ubogiego rycerza ze stanu rycerskiego. Nienajlepszy ekwipunek średniowiecznego rycerza wart był 50 krów.
Po przegranym turnieju biedniejsi rycerze zastawiali swoje ziemie, aby kupić ekwipunek i brać udział w turniejach. Odkuć się, jak hazardowi gracze. Z drugiej strony, dla ubogiego szlachcica, który zręcznie władał bronią, wygrana w poważniejszym turnieju była szansą na poprawę sytuacji finansowej i na awans społeczny. Bo od któregoś z możnych dostawał propozycję wstąpienia na służbę. Najlepsi rycerze to ówcześni europejscy celebryci.
Przykładem jest Wilhelm Marshal uważany przez niektórych historyków za największego rycerza w dziejach. Był biednym szlachcicem. Dzięki zwycięstwom w licznych turniejach zyskał majątek, sławę, względy królewskie. Rycerz cieszący się sławą i walecznością był przedmiotem transferów – podobnie jak dzisiejsi piłkarze kupowani przez kluby sportowe. Marshal, gdy popadł w niełaskę u swojego patrona Henryka Młodego, od razu dostał propozycję wstąpienia na służbę od hrabiego Flandrii i jednocześnie od księcia Burgundii – w zamian za duże pieniądze.
Marshal miał własną drużynę rycerzy, z którymi jeździł z turnieju na turniej. Ale dla niego to nie nagrody turniejowe były najcenniejsze. Takich zawodowców jak Marshal kusiła obecność na turnieju innych bogatych uczestników. Gdy ich pokonał, zabierał cenne zbroje i najlepsze rumaki. Ponadto żądał okupu za swoich jeńców. Im ze znakomitszego rodu był jeniec, tym okazalsza była kwota. Zdarzało się, że w ciągu jednego roku Marshal pokonał 103 rycerzy. Ale nie był zwykłym rycerzem zawadiaką. Pod koniec życia został regentem i opiekunem ośmioletniego syna Henryka III. Niech ktoś spróbuje zrobić królewiczowi coś złego!
Polacy też mieli swojego rycerza celebrytę. Był bardziej znany na europejskich dworach, gdzie częściej przebywał niż w swoim kraju. To Zawisza Czarny. Uratował życie Władysławowi Jagielle podczas bitwy pod Grunwaldem.
Jego najgłośniejszym sukcesem było wysadzenie z siodła na turnieju rycerskim samego Jana z Aragonii. Wystarczyło pierwsze uderzenie kopii, by jeden z największych średniowiecznych rycerzy spadł z konia. Po tym zwycięstwie Zawisza zasłynął w całej rycerskiej Europie. Mógł przebierać wśród zaproszeń na różne dwory.
Wybrał dwór węgierskiego króla Zygmunta Luksemburczyka, z którym się zaprzyjaźnił. Znany też był w Europie ze swych dyplomatycznych zdolności. Między innymi doprowadził do spotkania w Budzie Władysława Jagiełły i Zygmunta Luksemburczyka. Podczas turnieju rycerskiego, zorganizowanego z okazji tego spotkania – w którym wziął udział tylko za namową Jagiełły – wygrał konia ze złotymi podkowami.
W późnym średniowieczu (XV w.) ostały się wyłącznie turnieje jeden na jeden, konno na kopie. To już była wyłącznie elitarna rozrywka dla wybranych. Mniej chodziło o kunszt we władaniu bronią. Bardziej, żeby pokazać wykwintne szaty, wspaniałe zbroje, i żeby podbijać niewieście serca.
Kiedy wynaleziono broń palną, turnieje rycerskie zniknęły.
Ryszard Sadaj
Reklama