Dzieci z dzielnicy Laar w niemieckim mieście Duisburg nazywały go „Wujaszkiem Joachimem”, bo zawsze był dla nich miły i rozdawał cukierki. Nikt nie podejrzewał, że spokojny, nieco nieśmiały samotny mężczyzna jest seryjnym mordercą i ludożercą. Podczas aresztowania Joachim Kroll przyznał się do 13 morderstw, jednak skazano go tylko za osiem...
Pośmiewisko
Urodził się w Zabrzu, na terenie obecnego Górnego Śląska. Miasto należało wtedy do Rzeszy i nazywało się Hindenburg. Joachim był najmłodszym z ósemki rodzeństwa, a także najsłabszym, chorowitym dzieckiem. W szkole miał ogromne problemy z nauką. Nie grzeszył inteligencją. Psychiatrzy, którzy go badali po aresztowaniu, ocenili jego IQ na 76 punktów.
Rodzina Krollów była biedna. W dziesięcioro zajmowali nieduże dwupokojowe mieszkanie. Matka próbowała wiązać koniec z końcem i nie miała czasu zająć się najmłodszym dzieckiem. Liczyła, że rodzeństwo się nim zaopiekuje. Oni tymczasem notorycznie drwili sobie z niego, obwiniali za swoje wybryki. Z kolei dominujący ojciec poniżał najmłodszego syna, który nie spełniał żadnych z jego oczekiwań.
W szkole nie było lepiej. Rówieśnicy znęcali się nad nim fizycznie i psychicznie. Kiedy Joachim skończył 10 lat, rodzice zapisali go Hitlerjugend, faszystowskiej młodzieżówki, ale i tu stał się pośmiewiskiem. Chłopiec dorastał bez miłości i szacunku zarówno w domu, jak i w szkole.
Po wojnie rodzina Krollów wyprowadziła się do Niemiec. Początkowo zamieszkali w niewielkiej wsi pod holenderską granicą. Rodzice i starsze rodzeństwo pomagali prowadzić tam duże gospodarstwo rolne. Kiedy Joachim skończył 16 lat, wpadła mu w oko mleczarka. Była już dojrzałą kobietą i wyśmiała zaloty podrostka. To spowodowało jednak, że Joachim jeszcze bardziej zamknął się w sobie, a jego frustracja zaczęła narastać.
Brutalne rozładowanie emocji
Było jednak miejsce, w którym Joachim czuł się silny i podniecony. To była rzeźnia. Po wojnie nikt nie myślał o tym, by zabijać zwierzęta humanitarnie. Ich ból i przerażenie były widoczne gołym okiem. Kiedy Joachim widział przerażenie w oczach zabijanego zwierzęcia, czuł, że nad nim panuje. Serce mu waliło jak oszalałe, czuł mrowienie w żołądku aż wreszcie ogromne podniecenie, które znajdowało ujście po śmierci zwierzęcia. To wywołało w nim skojarzenie, że rozładowanie seksualne może znaleźć tylko w tak brutalnych okolicznościach.
Dopóki mieszkali na wsi i Joachim chodził do rzeźni – tam rozładowywał napięcie. Niestety, Krollowie wkrótce przeprowadzili się do Duisburga, dużego przemysłowego miasta w północno-zachodniej części kraju. Ponadto w 1955 roku zmarła matka Joachima. Była ostatnią osobą, która choć trochę się o niego troszczyła. 22-letni mężczyzna został sam.
Próbował umawiać się na randki. Jeszcze przed śmiercią matki poderwał kelnerkę z lokalnego baru. Zaprosił ją do kina. Wydawało się, że nawet całkiem dobrze się rozumieją i coś między nimi zaiskrzyło. Joachim nie wiedział jednak, co ma zrobić, więc kobieta przejęła inicjatywę. Poszli do jego mieszkania, ale – z powodu braku doświadczenia seksualnego – Joachim nie stanął na wysokości zadania.
Nie miał kogo zapytać, jak to się robi, ale przypominał sobie, jak byk pokrywał krowę. Pomyślał, że może i on tak spróbuje. Od tego czasu napięcie seksualne rozładowywał z bydłem. Było to pierwsze, ale nie ostatnie zaburzenie seksualne Niemca.
Pierwszy atak
Pierwszy atak na kobietę nastąpił kilka tygodni po śmierci matki. Na wiejskiej drodze spotkał młodą studentkę, Irmagard Strehl. Prawdopodobnie zaproponował jej seks, a kiedy odmówiła – zaciągnął ją w krzaki i udusił jej własnym biustonoszem. Następnie potraktował jak zwierzę: pociął nożem i kilka razy pod rząd dopuścił się aktów seksualnych.
Ciało 19-letniej dziewczyny znaleziono po dwóch dniach. Niemiecka policja została postawiona w stan najwyższej gotowości. Przy okazji okazało się, że bestialsko zamordowana była w pierwszym trymestrze ciąży. Przesłuchano 68 przestępców seksualnych, ale Krolla nie było na liście.
Drugi atak nastąpił rok później. Ofiarą była 12-letnia Erika Schuletter, którą Joachim zgwałcił i udusił. Kolejną ofiarę zaatakował dopiero 3 lata później. I była to dorosła, 24-letnia Klara Tesmer. Po zamordowaniu 12-latki Kroll nie wystraszył się tego, co zrobił dziecku. Było już za późno, by przerwać morderczy ciąg. Było mu wszystko jedno, czy ma do czynienia z dzieckiem, nastolatką czy kobietą. Miesiąc po zamordowaniu Klary Joachim znalazł kolejną ofiarę – znowu niepełnoletnią. 16-letnią Manuelę Knodt zgwałcił i zamordował w parku, w mieście Essen. Z jej pośladków wyciął kawałki mięsa, z których później przygotował sobie jedzenie.
W 1962 roku zaatakował trzykrotnie i wszystkie dziewczynki miały zaledwie 13 lat. Pierwsza to Petra Giese, zgwałcona i uduszona w Dinslaken. Kolejna to Monika Tafel, której Kroll również wyciął część pośladków. Ostatnia to Barbara Bruder z Burscheid. Jej ciała nigdy nie odnaleziono.
Przypadkowe ofiary
Herman Schmitz był jedynym mężczyzną zamordowanym przez Krolla. Okoliczności jego śmierci były niecodzienne. Herman uprawiał seks w samochodzie ze swoją narzeczoną, Marion. Ten widok u Joachima wywołał ogromne podniecenie seksualne, nad którym nie potrafił zapanować. Wbił nóż w oponę, a kiedy Schmitz wysiadł, żeby zobaczyć, co się dzieje, Joachim natychmiast go zaatakował. Już pierwszy cios był śmiertelny. Kiedy Marion zobaczyła, co się dzieje, natychmiast wskoczyła na siedzenie kierowcy i mimo dziurawej opony z impetem ruszyła na Krolla. Ten w ostatniej chwili odskoczył i uciekł. Dziewczyna zablokowała drzwi i wcisnęła klakson nie przerywając, aż wokół zaroiło się od ludzi i policji. Niestety, nie znaleziono śladu tajemniczego napastnika.
Pośrednio, drugą męską ofiarą Krolla był niejaki Adolf Schickel. 13 września 1966 roku Joachim udusił i zgwałcił jego narzeczoną, Ursulę Rohling. O zbrodnię tę oskarżono właśnie Adolfa. Mężczyzna nie mógł sobie poradzić z niesłusznym oskarżeniem i będąc w więzieniu popełnił samobójstwo. Tego dnia Kroll nie poprzestał na jednej ofierze. W Wuppertal zgwałcił i utopił w kanale 5-letnią Ilonę Harke.
Najstarszą ofiarą Krolla była 61-letnia Maria Hettgen, którą zgwałcił i utopił w jeziorze Baldeneysee. Trzy kolejne zbrodnie ponownie dotyczyły dzieci: Jutta Rahn miała 13 lat, Karina Toepfer 6 lat i najmłodsza – czteroletnia Marion Ketter.
Potwór przyłapany
Marion była najmłodszą i ostatnią ofiarą Joachima Krolla. Zaginęła w upalny lipcowy dzień w Duisburgu w spokojnej zwykle dzielnicy Laar, w której mieszkał też morderca. Dziewczynka bawiła się na osiedlowym placu zabaw, kiedy nagle jakby rozpłynęła się w powietrzu. Jakiś czas później w jednej z osiedlowych kamienic pojawił się problem z kanalizacją. Prawdopodobnie któryś z lokatorów zatkał czymś odpływ. Kiedy sąsiad z dołu poszedł sprawdzić, co się dzieje – zapukał do drzwi Joachima Krolla. Ten otworzył mu i przyznał, że to on wyrzucił do kanalizacji resztki jedzenia, które prawdopodobnie zatkały rury. Sąsiada zaniepokoił dodatkowo fetor dobywający się z mieszkania. Kroll zbył go wyjaśnieniem, że gotuje… flaki.
Tymczasem całe miasto, ba, cały kraj żyło zaginięciem małej Marion. Policjanci sprawdzali okolicę, pytali wszystkich mieszkańców, czy nie widzieli czegoś podejrzanego. Trafili w końcu na sąsiada Krolla, który opowiedział im o zapchanej kanalizacji i fetorze w mieszkaniu. Policjanci zapukali do drzwi Joachima. To, co zobaczyli, będzie im się zapewne śniło do końca życia. Na kuchence stał wielki rondel, w którym leżały kawałki ludzkiego ciała. W lodówce znaleźli rozczłonkowane resztki zwłok dziewczynki. Części ramion leżały na półce równiutko ułożone, by – jak zeznał potem Kroll – łatwiej je było wrzucić na patelnię. Kroll przyznał również, że często wycinał swoim ofiarom części ich ciał, by je później ugotować. Twierdził, że w ten sposób oszczędzał na zakupach.
Jego proces trwał 151 dni. Kroll przyznał się do wszystkiego. Został skazany na dziewięciokrotne dożywocie. Zmarł na atak serca w więzieniu w Rheinbach w 1991 roku.
Małgorzata Matuszewska
Reklama