Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 30 września 2024 08:24
Reklama KD Market
Reklama

Tajemnicze samobójstwo Wieniawy

1 lipca 1942 roku w kawiarni przy nowojorskiej ulicy Riverside Drive siedział człowiek, który nagle zobaczył jakiegoś mężczyznę na balkonie apartamentowca. Przez pewien czas osoba ta, odziana tylko w piżamę, zachowywała się dość dziwnie. Ostatecznie mężczyzna wyskoczył z balkonu i runął z piątego piętra na ziemię. Zginął na miejscu... W ten sposób zakończył swoje życie Bolesław Wieniawa-Długoszowski, który w latach przedwojennych był jedną z najbarwniejszych postaci II Rzeczypospolitej. Do dziś nie wiadomo dokładnie, dlaczego Wieniawa postanowił popełnić samobójstwo. Wśród powodów najczęściej wymienia się to, że zmagał się z narastającymi problemami psychicznymi, związanymi z ówczesnymi losami Polski oraz złą aklimatyzacją za oceanem. Są jednak inne spekulacje na ten temat, które dotyczą polityki oraz militariów. Dla nikogo nie było tajemnicą to, że po opuszczeniu Polski w 1938 roku i po późniejszej klęsce wrześniowej Wieniawa marzył o kontynuacji walki na Zachodzie i widział siebie w jakiejś roli dowódczej. Było to jednak marzenie trudne do zrealizowania, gdyż na emigracji przebywało bardzo wielu polskich oficerów, często ze znacznie większym od niego doświadczeniem. Ostatecznie Wieniawa trafił do Stanów Zjednoczonych, gdzie nie czuł się najlepiej. Jak pisała później jego żona, Bronisława, „bardzo ciężko znosił wszystkie złe wiadomości z Polski, był osamotniony, nie chciał życia w nowym pięknym świecie, chciał zginąć na polu chwały”. Sikorski i Hawana W roku 1940 Wieniawa napisał list do generała Władysława Sikorskiego, w którym proponował stworzenie w Stanach Zjednoczonych Legii Cudzoziemskiej. Jednak generałowi pomysł ten nie przypadł do gustu. Mimo to, Sikorski zaproponował bezpośrednie spotkanie i zasugerował, że mógłby przyznać Wieniawie skromne stanowisko dowódcze w polskich siłach zbrojnych w Wielkiej Brytanii. Obaj panowie spotkali się w kwietniu 1941 roku w Waszyngtonie. Ich rozmowa odbyła się bez świadków, a zatem nie wiadomo, w jaki sposób przebiegała. Wkrótce, w marcu 1942 roku generał Sikorski postanowił powierzyć Wieniawie urząd posła Rzeczypospolitej Polskiej w Hawanie. Niektórzy sądzili wtedy, że Sikorski zadrwił z pragnącego walczyć Wieniawy, dając mu drugorzędne zajęcie i peryferyjną placówkę. Pojawiły się opinie, że ta domniemana złośliwość Sikorskiego legła u podstaw decyzji o samobójstwie. Jednak w rzeczywistości było inaczej. Placówka w Hawanie była dla Ameryki tym, czym dla Europy były podobne misje dyplomatyczne w Ankarze czy Lizbonie. Tam krzyżowały się najtajniejsze nici wywiadów państw biorących udział w wojnie. Wieniawa miał spore doświadczenie w prowadzeniu tajnej dyplomacji i władał doskonale sześcioma językami, a zatem idealnie nadawał się do powierzonej mu roli. Ponadto faktem jest to, że pod koniec czerwca 1942 zaczął przygotowywać się do wyjazdu na Kubę, kupując między innymi odpowiednią odzież oraz bilet lotniczy do Hawany na 2 lipca. Samobójstwo popełnił zatem w przeddzień swojej podróży. Być może kluczem do rozwiązania zagadki tragicznej śmierci Wieniawy było to, co wydarzyło się 30 czerwca. Wizytę w jego mieszkaniu złożyli wtedy Henryk Floyar-Rajchman, Ignacy Matuszewski i Wacław Jędrzejewicz, czyli piłsudczycy i dawni ministrowie rządów II RP. Rozmawiali do 5.00 nad ranem, choć nie wiadomo o czym. Emigracyjny obóz piłsudczyków ostro krytykował Wieniawę za jego kontakty z Sikorskim, uważając je w jakimś sensie za zdradę marszałka Piłsudskiego. Możliwe jest zatem, że wielogodzinna rozmowa z dawnymi sprzymierzeńcami politycznymi dotyczyła owej domniemanej zdrady i wpłynęła w jakiś sposób na psychikę Wieniawy. Nikt z jego znajomych i przyjaciół nie sądził, że człowiek o tak silnym charakterze kiedykolwiek mógłby odebrać sobie życie. W roku 1938 jego 18-letnia wtedy córka próbowała otruć się gazem, ale została odratowana. Natomiast w 1940 roku Wieniawa dowiedział się o samobójstwie przyjaciela, profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego, który we wrześniu 1939 roku, otoczony przez Niemców pod Janowem Lubelskim, odebrał sobie życie. Wieniawa napisał wtedy znamienne słowa: „Dobry Bóg daruje ten ciężki grzech tym, co nie mieli innego wyjścia”. Oczywiste jest jednak to, że w lipcu 1942 roku nowo mianowany poseł RP w Hawanie nie znajdował się w sytuacji bez wyjścia. Znacznie bardziej prawdopodobne wyjaśnienie tajemnicy śmierci Wieniawy zawiera dość dziwne dementi zamieszczone w rządowym Dzienniku Polskim w Londynie 21 lipca 1942 roku. Pod wspomnieniem dotyczącym Wieniawy zamieszczono informację: „Śp. Bolesław Wieniawa-Długoszowski, b. Ambasador R.P. w Rzymie, powołany został w czasie pobytu w Stanach Zjednoczonych przez Prezesa Rady Ministrów gen. Sikorskiego i Kierownika MSZ Raczyńskiego na stanowisko Posła R.P. w Hawanie. Ostatnio rozszerzane są pogłoski, jakoby przed śmiercią śp. Długoszowskiego mianowanie to zostało cofnięte. Pogłoski te są całkowitym wymysłem i to z widocznie brudnych źródeł”. Edward Raczyński odnotował jednak w tym samym dzienniku, że minister Stanisław Mikołajczyk na posiedzeniu rządu 30 kwietnia 1942 roku zaatakował go za złą politykę personalną w MSZ: „Wytknął ostatnie nominacje, zwłaszcza mianowanie Wieniawy-Długoszowskiego posłem w Hawanie. Na tę niespodziewaną napaść odpowiedziałem w sposób stanowczy, wytykając niektórym współpracownikom p. Mikołajczyka inwigilowanie własnych kolegów w służbie polskiej”. Wszystkie te treści zniknęły potem z oficjalnych archiwów. Jasne jest jednak to, że przeciwnicy nominacji Wieniawy znajdowali się nie tylko w obozie piłsudczyków, ale także w Londynie. Być może zatem nominacja ta istotnie została odwołana, co mogło doprowadzić do całkowitego załamania psychicznego u niedoszłego ambasadora. Trzeba dodać, że 15 grudnia 1942 roku generał Sikorski poprosił o spotkanie z Bronisławą Wieniawą-Długoszowską, wdową po generale. Spotkali się w Nowym Jorku, by w najgłębszej tajemnicy powiedzieć sobie prawdę o śmierci Wieniawy. Spotkanie trwało prawie półtorej godziny, lecz nikt nigdy nie poznał treści prowadzonej rozmowy. Barwny życiorys Bolesław Ignacy Florentyn Wieniawa-Długoszowski urodził się w 1881 roku w Maksymówce koło Stanisławowa. Był synem Józefy z domu Struszkiewicz i Bolesława Długoszowskiego, z zawodu inżyniera. Pochodził z rodziny o szlacheckim rodowodzie (herbu Wieniawa) oraz patriotycznych tradycjach. Jego ojciec brał udział w powstaniu styczniowym. W 1887 roku przeniósł się wraz z rodziną do majątku Bobowa pod Nowym Sączem. Pobierał nauki w gimnazjum jezuickim w Chyrowie i w nowosądeckim Gimnazjum Wyższym. Po zdaniu egzaminu dojrzałości w 1900 roku rozpoczął studia medyczne na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie. Zawarł wówczas znajomości z wieloma znanymi ludźmi z kręgów polskiej kultury, między innymi Leopoldem Staffem, Janem Kasprowiczem i Stanisławem Przybyszewskim. Studia zakończył pomyślnie i uzyskał licencję doktora medycyny. Jednak o karierze w medycynie nigdy na serio nie myślał. W 1907 roku wyjechał do Berlina, gdzie przez rok kształcił się na Akademii Sztuk Pięknych. Następnie trafił do Paryża, gdzie rozwijał swoje zamiłowanie do sztuki. Był jednym ze współzałożycieli Towarzystwa Artystów Polskich, które powstało w stolicy Francji. W jego skład weszli m.in. Władysław Reymont i Stefan Żeromski. Działalność artystyczna Wieniawy-Długoszowskiego koncentrowała się na pisaniu wierszy, tłumaczeniu dzieł francuskich pisarzy na język polski, rysowaniu oraz malowaniu obrazów. Jednak działalność tę zarzucił z chwilą, gdy stał się żołnierzem. W wieku 32 lat Wieniawa wstąpił do Związku Strzeleckiego, a w lutym roku następnego poznał Józefa Piłsudskiego, którym zaczął się otwarcie fascynować. W liście do brata napisał, że znalazł wreszcie wodza i czuje się żołnierzem. Wstąpił do I Pułku Ułanów Legionów Polskich i za udział w walkach został odznaczony orderem Virtuti Militari. Jego towarzysz broni, Janusz Głuchowski, wspominał: „Wyśmienity bojowy oficer, lubiany ogólnie. Ułani z uciechą na najtrudniejsze akcje z nim szli”. Uchodził za jednego z najbardziej honorowych oficerów armii, choć z drugiej strony był też hulaką, nigdy nie stroniącym od różnych uciech i alkoholu. Widywano go często w towarzystwie pięknych kobiet, zwykle na wystawnych przyjęciach, które trwały do rana. Był powszechnie nazywany „Pięknym Bolkiem”. Wieniawę widywano w restauracjach ze szklanką soku w garści, bo w ten sposób chciał on publicznie sugerować, że alkoholu nie pije. W rzeczywistości jednak trunkami raczył się często, obficie i przy każdej nadarzającej się okazji. Na krótko przed zakończeniem I wojny światowej II Korpus Polski doznał klęski pod Kaniowem w starciu z Niemcami. To spowodowało, że korpus został rozwiązany, a Wieniawa ruszył na wschód z zamiarem dotarcia do Murmańska. Po drodze został jednak aresztowany przez bolszewicką policję i osadzony w więzieniu na Łubiance. Wydostał go stamtąd adwokat Leon Berenson, który miał różne ważne koneksje, między innymi z Feliksem Dzierżyńskim. Gdy Polska odzyskała niepodległość, Wieniawa stał się zaufanym marszałka Piłsudskiego, który powierzał mu różne ważne funkcje. W Rumunii pełnił przez pewien czas rolę attaché wojskowego. W drugiej połowie lat 20., po przewrocie majowym Piłsudskiego, pracował w Generalnym Inspektoracie Sił Zbrojnych, a w latach 1932-1938 był dowódcą 2. Dywizji Kawalerii. Od 1938 roku był ambasadorem Rzeczypospolitej Polskiej w Rzymie, aż do zerwania przez polski rząd emigracyjny stosunków dyplomatycznych z Włochami w 1940 roku. To właśnie wtedy Wieniawa zdecydował się na wyjazd do Stanów Zjednoczonych, gdzie przez pewien czas był redaktorem naczelnym gazety Dziennik Polski, wydawanej wtedy w Detroit. Fascynujące jest to, że gdy 25 września 1939 roku internowano w Rumunii prezydenta Ignacego Mościckiego, mianował on Wieniawę na swojego następcę. Technicznie rzecz biorąc „Piękny Bolek” był przez krótki okres prezydentem Rzeczypospolitej Polskiej na wygnaniu. Jednak jego wybór nie podobał się ani Francuzom, ani też generałowi Sikorskiemu, w związku z czym pierwszym prezydentem Polski na wygnaniu stał się Władysław Raczkiewicz. Legendy i anegdoty O Wieniawie krążyły różne opowieści, choć nie wiadomo, czy wszystkie były prawdziwe. Przykładowo, w roku 1934 miał on reprezentować RP na pogrzebie króla Jugosławii Aleksandra. Z niejasnych przyczyn spóźnił się na tę uroczystość. Po powrocie do Polski otrzymał rozkaz stawienia się u Józefa Piłsudskiego, którego incydent ten doprowadził do wściekłości. Wieniawa przyszedł w smokingu, co jeszcze bardziej rozwścieczyło marszałka. A kiedy czerwony ze złości Piłsudski ryknął do Wieniawy: – Co to ma znaczyć?!, ten odpowiedział: – Komendancie, melduję posłusznie, iż wiem, żem ciężko przewinił i powinienem dostać po pysku. A ponieważ bardzo szanuję swój mundur, przybyłem jako cywil. Polski generał nie może dostać po mordzie w mundurze! W 1938 r. Wieniawa otrzymał nominację na ambasadora RP we Włoszech. Na dworcu kolejowym, z którego odjeżdżał, zgromadzili się przyjaciele, a wśród nich Adolf Dymsza. – Nigdy ci tego nie zapomnę, Adolfie! – krzyknął do słynnego aktora Wieniawa. Dla dyplomaty, który został wysłany do Rzymu z misją osłabienia więzi łączących Włochy z Trzecią Rzeszą, dowcip tego rodzaju był szczególnie ryzykowny. Wszak stanowił aluzję do telegramu, jaki Hitler wysłał do Mussoliniego, dziękując mu za zgodę na aneksję Austrii. Wreszcie w czasie I wojny światowej został rzekomo zapytany przez rosyjskiego jeńca, o co właściwie walczą polscy legioniści. Wieniawa odpowiedział: – My walczymy o wolność, a wy o co? Na to Rosjanin: – A my o honor. – Widocznie każdy walczy o to, czego mu brakuje – stwierdził Wieniawa. Andrzej Heyduk

Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama