Ali Hassan Salameh, znany też jako Abu Hassan, uchodził w latach siedemdziesiątych XX wieku za największego wroga Izraela. Był symbolem terroru palestyńskiego. Brał udział w licznych krwawych zamachach, które przyniosły mu przydomek Czerwonego Księcia. Zuchwały, brutalny, inteligentny – tak go charakteryzowali agenci Mossadu...
Mossad uważał, iż Czerwony Książę był jednym z głównych organizatorów zamachu podczas igrzysk olimpijskich w Monachium w 1972 roku – zginęło wówczas 11 izraelskich sportowców i trenerów. To on zaplanował też zestrzelenie samolotu, którym leciała Golda Meir. W ostatniej chwili, tuż przed odpaleniem rakiet „Strieła”, agentom Mossadu udało się udaremnić zamach i uratować życie premier Izraela.
Syn bojownika
Abu Hassan (ur. 1942 r.) był wychowankiem Jasira Arafata – szefa Organizacji Wyzwolenia Palestyny (OWP), przywódcy palestyńskich Arabów. Hassan dowodził jego elitarną jednostką bojową Force 17. Korzystał ze sławy, jaką cieszył się jego legendarny ojciec, szejk Hassan Salameh, który odkąd Żydzi zaczęli osiedlać się w Palestynie, prowadził przeciwko nim walkę na śmierć i życie. Zginął w jednej z bitew dwa tygodnie przed ogłoszeniem przez Ben Guriona deklaracji niepodległości Izraela.
Syn Hassana miał wtedy 7 lat. Gdy dorósł, nie od razu wykazywał zainteresowanie polityką. Nie żył w nędzy, jak wielu innych Palestyńczyków. Zdawał sobie sprawę, czyim jest synem. W jednym z nielicznych wywiadów powiedział: „Nieustannie wbijano mi do głowy, że jestem synem Hassana Salameha i dlatego powinienem odpowiednio się zachowywać. Skoro mój ojciec był męczennikiem, to teraz ja powinienem reprezentować sprawę Palestyńczyków”.
W 1961 roku matka wysłała go na studia do Niemiec. Ale on, zamiast siedzieć w salach wykładowych, wolał odwiedzać ekskluzywne restauracje i kluby nocne. Dwa lata później ożenił się z bogatą Egipcjanką i przeniósł się do Kairu. W tej metropolii także najwięcej czasu spędzał w klubach.
Po wojnie sześciodniowej, kiedy to Arabowie ponieśli sromotną klęskę w starciu z Izraelem, Hassan wstąpił do OWP. Tam natychmiast znalazł się pod opieką Arafata. Syn męczennika, znany wszystkim Arabom, szybko znalazł się na szczycie aparatu bezpieczeństwa OWP. Tym samym znalazł się na celowniku Mossadu.
Erika w roli zabójcy
Wiosną 1978 roku trzydziestoletnia Erika Maria Chambers wylądowała na lotnisku w Bejrucie. To była jej pierwsza podróż do tego fascynującego, kosmopolitycznego miasta. Ta brytyjska obywatelka miała na zlecenie genewskiej agencji pomocy dzieciom – ASED – nawiązać kontakty z organizacjami, które w obozach uchodźców palestyńskich opiekują się sierotami.
Bejrut w tamtym czasie był miastem, do którego zjeżdżali się handlarze bronią, dziennikarze, szejkowie naftowi, dyplomaci, a nade wszystko szpiedzy. Wszyscy ukrywali prawdziwe cele swojego pobytu w Bejrucie. Także Erika Chambers nie była tą osobą, za jaką się podawała. Szyld ASED służył jej za kamuflaż, jak i cała charytatywna misja w obozach dla uchodźców.
Prawdziwym zadaniem Chambers było omamić mieszkającego w Bejrucie Czerwonego Księcia, oczarować go i usidlić wszelkimi dostępnymi jej środkami, a na koniec wysadzić w powietrze.
Zamordowanie Hassana znalazło się na pierwszym miejscu listy Mossadu. Pięć wcześniejszych prób jego likwidacji nie dało rezultatu. Mike Harari, który był odpowiedzialny za wcześniejsze fiaska, dostał ostatnią szansę.
OWP była doskonale zorganizowana. Miała swój wywiad i kontrwywiad. Także technicznie była dobrze wyposażona. Hassan był pilnowany okrągłą dobę przez licznych i dobrze wyszkolonych ochroniarzy. Trudno było do niego podejść. Harari przygotował precyzyjny plan. Najważniejszą rolę powierzył śmiałej, nieco pucułowatej – ale podobającej się mężczyznom, zwłaszcza Arabom – Erice Chambers.
To było pierwsze poważne zadanie Eriki. Obywatelka Anglii. Cztery lata wcześniej przeszła pomyślnie wszystkie egzaminy i testy na Akademii Mossadu. Odbyła szkolenie podstawowe trwające rok, a potem wzięła udział w treningu specjalnym. Uczyła się rzemiosła szpiegowskiego i metod zabijania. Następnie wyjechała do Anglii, aby tam budować swoją legendę praworządnej Angielki.
W Mossadzie są łowcy talentów. Ludzie ci perfekcyjnie wyszukują młodych cudzoziemców, którzy, jak Chambers, są żydowskiego pochodzenia i identyfikują się z państwem Żydów. Poszukiwani są odpowiedni kandydaci do wyczerpującego i wymagającego wyrzeczeń życia agenta tajnych służb. Nie chcą poszukiwaczy przygód czy pozerów, lecz inteligentnych, trzeźwo myślących mężczyzn i kobiet. Taką była Erika Chambers.
Pierwsze spotkanie
Erika przez pół roku budowała swoją legendę członkini genewskiej organizacji pomocy dzieciom ASED – powstałej na zlecenie Mossadu. Pojawiała się w szpitalu Czerwonego Półksiężyca, w palestyńskich obozach uchodźców. Rozdawała pieniądze palestyńskim organizacjom. Znano ją w Bejrucie, ceniono jej zaangażowanie. Co kilka tygodni leciała do Niemiec (miała wówczas niemiecki paszport) i wracała do Bejrutu. Każdy krok uzgadniała z Hararim z centrali Mossadu. Nie pozwolił, aby sama starała zbliżyć się do Czerwonego Księcia. To byłoby ryzykowne. Miała czekać na okazję.
Ta przydarzyła się pewnego jesiennego dnia 1978 roku. W jednym z ekskluzywnych klubów w Bejrucie Erika Chambers „przypadkowo” poznała osobę, która była jej celem. Hassanowi spodobała się ta mała, korpulentna cudzoziemka. Zaczęli się spotykać. Umawiali się w hotelu Coral Beach, spędzali tam wspólnie wiele godzin.
Na początku 1979 roku operacja Mossadu weszła w decydującą fazę. Pętla zaczęła się zaciskać. Ustalono miejsce, w którym dopadną Czerwonego Księcia. Mossad poznał dokładnie, dzięki Chambers i innym agentom operującym w Bejrucie, przyzwyczajenia Salameha. Noce spędzał u swej kochanki Georginy, ale często wracał do domu na obiad. Z jednego czy drugiego miejsca, aby dostać się do kwatery głównej OWP, Salameh i jego ochroniarze musieli przejechać przez Verdun Street. Tam miało się to stać. Zaczęło się odliczanie.
Wykonanie wyroku
Chambers przeniosła się do luksusowego apartamentowca, skąd miała znakomity widok na ulicę Verdun, którą regularnie poruszał się konwój Salameha. Brązowy chevrolet station wagon oraz range rover.
Przybyli kolejni agenci Mossadu. A w bazie izraelskiej marynarki wojennej w Hajfie załadowano na ścigacz rakietowy 50 kilogramów ładunku wybuchowego TNT. Na pokładzie ścigacza był Mike Harari. Chciał na własne oczy zobaczyć sukces, po pięciu porażkach.
U wybrzeża Libanu nurkowie pontonem przewieźli ładunek wybuchowy na plażę. Inni agenci zabrali go i załadowali do samochodu. Cała reszta była ćwiczona tysiąc razy. Ładunek wybuchowy został uzbrojony w podziemnym garażu jednego z hoteli. Następnie, jeszcze tej samej nocy, samochód z TNT został zaparkowany na ulicy Verdun. Dobrze go było widać z apartamentu Eriki.
Hassan miał tego wieczora pojawić się na posiedzeniu palestyńskiej Rady Narodowej, która zbierała się co sześć miesięcy. Agenci Mossadu wiedzieli o tym. Chambers denerwowała się przy swoim oknie. Dlaczego jeszcze nie pojawiły się te dwa samochody? Czyżby je przeoczyła albo Salameh zmienił trasę? Wreszcie zobaczyła. Tylko że na skrzyżowaniu pomiędzy dwa oczekiwane samochody wjechał obcy wóz i znalazł się blisko pojazdu Czerwonego Księcia. Zaparkowane auto z ładunkiem wybuchowym było w odległości 50 metrów. Co robić? Narazić życie niewinnych?
Naciska guzik na swoim nadajniku leżącym na parapecie okna.
Potężna eksplozja wstrząsnęła całą dzielnicą. Wylatywały szyby z okien. Na ulicy wyrwany został potężnych rozmiarów krater, dokoła niego palił się asfalt. Na morzu, w sporej odległości od wybrzeża, na pokładzie ścigacza stał Mike Harari. Przez lornetkę obserwował panoramę miasta. Kiedy zobaczył biały grzyb dymu, wiedział, że jego misja została zakończona. Ale czy Salameh zginął?
Pięciu ochroniarzy Czerwonego Księcia jadących range roverem wyszło z zamachu bez szwanku. Salameh zmarł w drodze do szpitala. Jego kierowca i trzej ochroniarze także zginęli. Nie żyli pasażerowie obcego samochodu. Zginęło dwoje przechodniów: niemiecka zakonnica i sekretarka z Anglii. Zemsta Izraelczyków była krwawa, nie po raz pierwszy i ostatni.
Erika Chambers opuściła apartament kilka minut po detonacji. Powiedziała recepcjoniście, że tymczasowo chce nocować w hotelu, aż sytuacja w dzielnicy się uspokoi. Wieczorem pojechała na oddaloną plażę. Tam czekali na nią nurkowie w pontonie. Przewieźli ją na ścigacz okrętowy i popłynęli do Izraela.
W Tel Awiwie Mike Harari wydał przyjęcie na cześć Eriki. Od tego momentu zrezygnowała z brytyjskiej i niemieckiej tożsamości, i powróciła do własnej, izraelskiej, jako Ruth Alloni. Można się domyślać, że później i to nazwisko zmieniła na kolejną tożsamość.
Ryszard Sadaj
Reklama