Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 02:29
Reklama KD Market

Kiedy słabnie Słońce

Naukowcy są zdania, że Słońce weszło w fazę tzw. wielkiego solarnego minimum i emituje obecnie mniej energii. Ostatnim razem, kiedy do takiej fazy doszło, na Ziemi zapanowała mała epoka lodowcowa. Czy i tym razem zmiany będą bardzo znaczące? Niska aktywność gwiazdy Choć nie widać tego gołym okiem, aktywność Słońca ulega zmianom. Raz wchodzi ono w fazę solarnego maksimum i wtedy uwalnia najwięcej energii, potem przygasa i jest w stanie solarnego minimum, by znów powrócić do szczytowej formy. Ten cykl trwa średnio 11 lat. Obecnie nasza gwiazda odpoczywa. Badacze rozpoznają ten etap po mocno zredukowanej liczbie plam słonecznych. Są to miejsca na Słońcu, gdzie temperatura jest dużo niższa niż w pozostałej części. Mimo że jest tam bardzo jasno, kontrast z gorętszym otoczeniem wywołuje efekt czarnych plam. Podczas fazy minimum niebezpiecznie słabnie pole magnetyczne Słońca. Wtedy powstają tzw. dziury koronalne, czyli wolne przestrzenie w koronie, najbardziej zewnętrznej części atmosfery Słońca. Przez nie wydostają się cząstki, które pędzą z prędkością do 800 km na sekundę i nazywane są słonecznym wiatrem. Gdy uderzą w magnetosferę Ziemi, mogą wywołać geomagnetyczną burzę i tym samym dotkliwe dla funkcjonowania człowieka zjawiska, takie jak przerwy w dostawie prądu i zakłócenia w funkcjonowaniu satelitów, czyli deregulację systemów komunikacji i nawigacji GPS. Ostatnią odnotowaną najsilniejszą burzą magnetyczną była ta z 1859 roku. Naukowcy ostrzegają, że we współczesnych czasach podobne zjawisko mogłoby zniszczyć system energetyczny znacznej części świata i doprowadzić do energetycznej katastrofy o zasięgu globalnym. Słabe pole magnetyczne Słońca to również brak tarczy chroniącej nas przed groźnym promieniowaniem galaktycznym. Naukowcy jednocześnie uspokajają, że na pewno nie grozi nam znaczne ochłodzenie klimatu, do jakiego doszło podczas minimum solarnego w przeszłości, gdy na naszej planecie zapanowała tzw. mała epoka lodowcowa. „Obecnie wpływ gazów cieplarnianych ze spalanych paliw kopalnych na ocieplenie jest sześć razy silniejszy niż wpływ wielkiego minimum solarnego na ochłodzenie, nawet gdyby trwało ono długie dekady” – czytamy na stronie NASA. Mała epoka lodowcowa Historyczne ochłodzenie klimatu na półkuli północnej miało miejsce w latach 1650-1715 n.e. w czasie minimum solarnego Maundera. To z tego okresu pochodzą legendy o karczmach czy stajniach dla koni na środku skutego lodem Bałtyku. W rzeczywistości cały basen Morza Bałtyckiego prawdopodobnie nie zamarzał i opowieści o pieszych lub konnych przeprawach przez Bałtyk można włożyć między bajki. Jednak szynki na lodzie faktycznie stawiano, tylko że nie na środku akwenu, lecz wzdłuż wybrzeży np. na trasie pomiędzy Gdańskiem a Lubeką. W czasie śnieżnych zim drogi lądowe były nieprzejezdne. Ich rolę przejmowały szlaki wytyczane na morzu pokrytym grubą taflą lodu i zaopatrzone w całą infrastrukturę dla podróżnych. To właśnie w czasie małej epoki lodowcowej król szwedzki Karol X w 1658 roku przeprowadził całą armię przez duńskie cieśniny Mały i Wielki Bełt. Do pokonania było 13 kilometrów przez skute lodem morze. Niektórzy twierdzą, że efekt ochłodzenia klimatu utrzymywał się do końca XIX wieku. W 1809 roku w czasie wojny rosyjsko-szwedzkiej wojska Rosjan przemaszerowały dziesiątki kilometrów przez zamarzniętą Zatokę Botnicką, by zaatakować Szwedów. Rok bez lata Dziś większość naukowców uważa, że obniżone temperatury w okresie małej epoki lodowcowej były nie tylko wynikiem minimum solarnego, ale również – albo przede wszystkim – wzmożonej aktywności wulkanicznej. Popioły powstałe na skutek erupcji wulkanów dostawały się do górnej części atmosfery i ograniczały napływ ciepła słonecznego do Ziemi. W 1815 roku ochłodzenie klimatu wywołał potężny wybuch wulkanu Tambora w Indonezji. Jego skutki rok później dotarły do północnej Europy i północno-wschodniej Ameryki. Nienormalnie niskie temperatury doprowadziły do zniszczenia upraw i w konsekwencji wielkiego głodu. W czerwcu odnotowano opady śniegu, a w lipcu i sierpniu w rejonie Pensylwanii rzeki i jeziora niejednokrotnie pokryte były lodem. I tak rok 1816 przeszedł do historii pod nazwą Roku bez lata. Emilia Sadaj
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama