Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 02:56
Reklama KD Market

Podwójna moralność Steinbecka

Przez pierwsze siedem lat pisania John Steinbeck zarobił zaledwie 870 dolarów. Potem, gdy zdobył sławę, zarabiał krocie na sprzedaży swoich książek i praw do ich ekranizacji. Choć dostał Pulitzera i Nobla, nie był pisarzem, którego cenili krytycy i intelektualiści. Ale pisał tak, że ludzie chcieli go czytać. Był bowiem doskonałym słuchaczem anegdot i cudzych historii... Urodził się w 1902 roku w miasteczku Salinas, w Kalifornii, które założył jego dziadek ze strony matki, pochodzący z Irlandii Samuel Hamilton. Matka, Olivia, była miejscową nauczycielką, a także niezwykle silną kobietą. To ona rządziła w domu. Ojciec, John Ernst, próbował być biznesmenem. Niestety brakowało mu uporu i wytrwałości, odpuścił więc i do końca życia pozostał urzędnikiem państwowym. Z tego powodu John junior lekceważył ojca, by nie powiedzieć, że wręcz nim gardził. Uważał go za słabeusza, który zbyt szybko się poddał. Z drugiej strony nie przeszkadzało mu to przyjmować od ojca niewielkiej 50-dolarowej pensji, zanim książki Johna Juniora ktoś zechciał kupować. Ze skromnych dochodów rodzice opłacili mu też studia w Stanford University. Tu w latach 1919-1925 studiował biologię, choć nigdy nie obronił dyplomu. Jednak on uparcie, od dziecka powtarzał im, że będzie pisarzem. Żelazna dyscyplina Mawiał, że jest człowiekiem, który nigdy nie nauczy się wyobrażać siebie sumy większej niż dwa dolary. Początki jego pisania to bowiem głównie lista niepowodzeń i listów odmownych z wydawnictw. By przeżyć, imał się różnych zajęć. Był malarzem, pomocnikiem stolarza, pracował też na farmie, zarabiając marne dwa dolary dziennie. To pozwalało mu poznać od podstaw pracę zwykłych ludzi, ich zaradność i życiową mądrość. Od nich pisarz nauczył się, że wygrywają ci, którzy najbardziej tego chcą, mają żelazną dyscyplinę i są konsekwentni. Pierwszą książkę napisał w 1927 roku. Wiedział, że Złota czara nie jest nawet przyzwoitą powieścią, ale twierdził, że „po jej grzbiecie wdrapie się do książki dobrej”. Jak mantrę powtarzał: najważniejsza jest wytrwałość. Faktycznie, kolejny tom Steinbecka, Pastwiska niebieskie, był świetny, ale… też został zignorowany, zarówno przez czytelników, jak i krytyków. Wtedy pisarz obiecał sobie, iż kiedyś będzie tak dobry, że nikt nie będzie go ignorować. Pierwszą zauważoną książką była Tortilla Flat, która ukazała się w 1935 roku, tuż po śmierci rodziców pisarza. To powieść inspirowana legendami arturiańskimi, która pozostaje wyjątkowo aktualna w obecnych czasach. Czas żniw Wyraźny przełom nastąpił w 1939 roku, kiedy ukazały się dwie głośne powieści: Myszy i ludzie oraz Grona gniewu. Za tę drugą rok później pisarz odebrał Nagrodę Pulitzera. Akcja Gron gniewu rozgrywa się na przełomie latach 20. i 30. XX wieku, w czasach Wielkiego Kryzysu. Główni bohaterowie to rodzina Joadów, która decyduje się porzucić rodzinną Oklahomę. W poszukiwaniu pracy i chleba wyruszają do Kalifornii, o której mówi się i pisze, że jest krainą mlekiem i miodem płynącą. Niestety na miejscu okazuje się, że migranci nie są tu mile widziani, bo zabierają miejscowym pracę. Kryzys dosięgnął również ten stan. Książka ta jest kwintesencją prozy Steinbecka, charakteryzującą się wyjątkowym, głębokim realizmem, stawianiem na piedestale ludzkiej godności i cierpienia. Zaangażowanie i wrażliwość społeczna uczyniły z niego jednego z najwybitniejszych amerykańskich pisarzy powieści protestu społecznego. Pokochało go również Hollywood. Najważniejsze i najbardziej uznane powieści Steinbecka zostały przeniesione na ekran. Pisarz miał także szczęście zarówno do dobrych reżyserów (np. Elia Kazan), jak i aktorów (James Dean, Henry Fonda). Jako pierwsze zaadaptowano Grona gniewu i stało się to już rok po premierze książki. Proza Steinbecka dobrze przekładała się na język filmu. Po wojnie jedno z hollywoodzkich studiów zaproponowało mu pracę scenarzysty, oferując 5 tysięcy dolarów tygodniowo, co na owe czasy było zawrotną sumą. Zaangażowany i... dwuznaczny moralnie O ile Steinbeck był niezwykle wrażliwym i społecznie zaangażowanym pisarzem, o tyle jako mężczyźnie zarzucano mu podwójną moralność. Wyjątkowo ciemną stroną biografii Steinbecka jest jego pierwsze małżeństwo z Carol Henning, która niezwykle wierzyła w jego talent, pomagała w redagowaniu notatek. Ponoć to jej Grona gniewu zawdzięczają swój genialny tytuł. Niestety tuż po sukcesie książki, po 13 latach małżeństwa Steinbeck z nią się rozwiódł. I dodatkowo upokorzył. Nie dość, że wcześniej, jeszcze w trakcie małżeństwa, zmusił Carol do skomplikowanej aborcji, w wyniku której musiała usunąć macicę, to jeszcze ożenił się z o 25 lat młodszą Gwyn Conger, która urodziła mu dwóch synów. Ale i to małżeństwo okazało się nieudane. Fakt, że pisarz został ojcem, nie spowodował, iż nagle rodzina zaczęła być dla niego ważniejsza od pisania. Steinbeck uciekał z domu przy pierwszej nadarzającej się okazji. W 1947 wraz z fotografem Robertem Capą na zlecenie Herald Tribune wyjechał do Związku Radzieckiego. Z Gwyn pisarz rozwiódł się rok później. Owocem podróży Steinbecka do komunistycznego kraju był Dziennik z podróży do Rosji. Dzieło dość kuriozalne jak na genialnego reportażystę, za którego do tej pory uchodził. Po pierwsze już po przyjeździe Steinbeck musiał zadeklarować, że pozostanie bezstronny i nie będzie wikłał się w politykę, co w czasie rozkwitu stalinizmu było sprzecznością samą w sobie. Po drugie duet Steinbeck-Capa musiał wyrazić zgodę na cenzurę wszystkich materiałów. Co prawda niewiele ich odrzucono, ale trzeba mieć na uwadze fakt, że to radzieccy urzędnicy byli przewodnikami a także tłumaczami tego duetu. Kontrowersyjny Nobel Przez kilka lat Steinbeckowi udawało się utrzymać zainteresowanie, a wręcz uwielbienie zarówno ze strony czytelników, jak i krytyków. O ile jednak ci pierwsi pozostali mu wierni do końca, o tyle recenzenci szybko znudzili się twórczością autora Gron gniewu. Zarzucali mu sentymentalizm, prostolinijny sposób postrzegania kwestii społecznych a nade wszystko brak wyrafinowanego języka. W czasach, kiedy modne było zabawianie się formą, Steinbeck pozostał wierny klasycznej narracji. Wierni czytelnicy chętnie sięgali po kolejne tytuły pisarza, ale krytycy w najlepszym wypadku je pomijali. Co więcej, kiedy w 1962 pisarz otrzymał Literacką Nagrodę Nobla, krytyka jeszcze się wzmogła. Przeciwni tej decyzji krytycy i intelektualiści uważali, że Steinbeck powinien dostać tę nagrodę wcześniej, tym bardziej że nominowany do Nobla był już ośmiokrotnie. Steinbeckowi brakowało słów uznania ze strony amerykańskiej elity. Jednak napawał się dumą, że doceniła go bardziej wysublimowana kulturowo Europa. Całe szczęście nie dożył czasów współczesnych, kiedy ujawniono powody decyzji komitetu noblowskiego. Według szwedzkiego dziennikarza Kaja Schuelera, decyzja była wynikiem kompromisu podyktowanego brakiem wśród kandydatów wyraźnego zwycięzcy. Nominowany wraz ze Steinbeckiem Robert Graves wciąż był postrzegany jako poeta, a przewodniczący komitetu uważał, że dopóki żyje Ezra Pound, żaden inny anglosaski poeta mu nie dorównuje. Karen Blixen zmarła na początku września, więc automatycznie przestała być brana pod uwagę. Pozostało pójście na kompromis, który uzasadniono słowami: „po pewnych oznakach spadku formy w ostatnich latach Steinbeck odzyskał pozycję społecznego orędownika i jest autentycznym realistą porównywalnym ze swoimi poprzednikami: Sinclairem Lewisem i Ernestem Hemingwayem”. Steinbeck zmarł na serce w 1968 roku w Nowym Jorku, ale pochowany został w ukochanej Kalifornii – w Garden of Memories Cemetery w rodzinnym Salinas. Jego majątek został podzielony na dwóch synów – Johna IV i Thomasa oraz trzecią żonę, Elaine. Wszystko działało bez zarzutu, dopóki nie zmarli John IV i Elaine. Córka Eleine, Waverly Scott Kaffaga, oskarżyła Thomasa i jego żonę Gail o zawłaszczenie wszystkich praw do zarządzania spuścizną noblisty, w wyniku czego Waverly nie została dopuszczona do negocjacji z wytwórniami filmowymi w sprawie kolejnych ekranizacji jego dzieł. Obrona Thomasa i Gail uznała, że skoro Waverly nie była formalnie zaadoptowana przez pisarza, nie ma prawa do dziedziczenia po matce. Sąd zadecydował jednak na korzyść powódki i przyznał jej ponad 13 milionów odszkodowania. Po ogłoszeniu wyroku Gail Steinbeck mówiła: „Chcą mnie zrujnować” i zapowiedziała apelację. A pomyśleć, że kiedyś jej teść musiał wyżyć za dwa dolary dziennie… Małgorzata Matuszewska
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama