Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 30 września 2024 10:27
Reklama KD Market
Reklama

Zaskakująco awangardowy klasyk

Henry Moore jest rozpoznawalną na całym świecie ikoną brytyjskiej rzeźby, złotym dzieckiem brytyjskiej awangardy lat 20. ubiegłego stulecia. W ciągu ponad 60 lat aktywnej pracy twórczej wykonał ok. 11 tysięcy rzeźb w kamieniu, drewnie, brązie w różnej skali. Jego dzieła można spotkać w najbardziej prestiżowych miejscach na świecie: w Londynie, Paryżu, Tokio, Nowym Jorku i Chicago... Biografia Moore’a to wypadkowa wielkiego talentu, gigantycznej pracy, wytrwałości, ale też, jak sam twierdził, szczęścia i spotkań z właściwymi ludźmi we właściwym czasie. Powszechnie uważany jest za „zaskakująco awangardowego klasyka współczesności”. Nie brakuje jednak głosów, że z czasem się rozleniwił skupiając się na szlifowaniu ulubionych form, co miało odbijać się na oryginalności jego prac. Kolekcjonerzy nie zwracają uwagi na te akademickie dyskusje i dziś za jego najsłynniejsze prace są w stanie zapłacić nawet 20 milionów funtów. Michał Anioł – superman Urodził się w 1898 roku w ubogiej, wielodzietnej, robotniczej rodzinie jako Henry Spencer Moore. Jego ojciec, Raymond Spencer, był górnikiem, a on siódmym z ośmiorga rodzeństwa. Rodzice chcieli, by został nauczycielem, wierzyli bowiem w społeczny awans przez edukację. Jednak Henry już od dziecka przejawiał zainteresowanie sztuką. Fascynował go zwłaszcza Michał Anioł, o którym po raz pierwszy usłyszał w szkółce niedzielnej, kiedy miał zaledwie 11 lat. Mówił o nim „an absolute superman”. Na talencie Henry’ego pierwsza poznała się Alice Gostick, nauczycielka plastyki. To ona podsuwała mu lektury, dzięki którym zaczął poznawać nowoczesną sztukę europejską. Chłopiec marzył o artystycznej drodze, ale nie stać go było na studia. Jako 16-latek rozpoczął praktyki w szkole, które przerwał wybuch I wojny światowej. Paradoksalnie to okazało się pomocne w jego zawodowej karierze… Moore uległ bowiem zatruciu gazem musztardowym i jako kombatant dostał stypendium naukowe. Dzięki niemu rozpoczął studia w School of Arts w Leeds, a potem w londyńskim Royal College of Art. Kopiowanie – nie, inspiracja – tak Nauka rzeźby polegała wówczas głównie na kopiowaniu odlewów antycznych dzieł. Henry nie cierpiał kopiowania, ale chodził na te zajęcia z poczucia obowiązku. Szukał jednak inspiracji. Znajdował ją w British Museum, gdzie oglądał rzeźby afrykańskie, azjatyckie czy meksykańskie oraz azteckie maski. Szukał też ciekawych lektur. Szczególne znaczenie miała dla niego książka brytyjskiego krytyka Rogera Frya Vision and Design. W latach 20. tworzył mocno uproszczone figury. Rzeźbił wprost w kamieniu lub drewnie, co było nowatorskie. W 1928 roku otrzymał pierwsze publiczne zamówienie na kamienny relief do londyńskiego metra i otworzył pierwszą indywidualną wystawę w Warren Gallery w Londynie. Wtedy został dostrzeżony, a jego kariera zaczęła się rozkręcać. W 1929 roku wykuł w kamieniu pierwszą postać spoczywającą „Reclining Figure” (obecnie znajduje się ona w Leeds Art Gallery), która dała początek całej serii jego sławnych rzeźb postaci leżących. W latach 30. zaczął tworzyć rzeźby z przewierceniami i otworami, które dodawały lekkości nawet masywnym figurom. Na ażurowe rzeźby Moore’a można już było patrzeć również z ich wnętrza. Zrewolucjonizował w ten sposób postrzeganie i rozumienie rzeźby. – Możliwe staje się rzeźbienie powietrza, gdy kamień zakreśla tylko przestrzeń otworu, który jest właściwą zamierzoną formą – mówił. Moore wszędzie widział inspirację dla swojej twórczości. – Przestrzeń, odległości, pejzaż, rośliny, kamienie, kości – wszystko to oddziałuje na mnie i daje mi nowe pomysły – mówił. Najchętniej wystawiałby swoje prace wyłącznie na otwartej przestrzeni. – Rzeźba jest sztuką open air – wyjaśniał. Miłość życia Bardzo ważną rolę w życiu i rozwoju kariery Henry’ego Moore’a odegrała jego żona, Irina Radetsky, którą poznał w Royal College of Art. Ona studiowała malarstwo, a on był nauczycielem rzeźby. Zanim ją spotkał, głosił, że prawdziwi artyści nie powinni się żenić. Jako przykład podawał Michała Anioła czy Beethovena. Po spotkaniu Iriny zaczął mówić, że Rembrandt się ożenił, zaś Bach miał dwanaścioro dzieci… Irina i Henry wzięli ślub w 1929 roku. Zamieszkali w londyńskiej dzielnicy Hampstead, gdzie kwitło życie artystyczne. Ich sąsiadami byli m.in.: Barbara Hepworth, Walter Gropius, Paul Nash i Piet Mondrian. Irina poświęciła swoją karierę artystyczną, zajmując się domem i nadzorując administracyjne dossier swego męża. Temat macierzyństwa był jedną z obsesji twórczości Moore’a. On sam został ojcem dopiero po 15 latach małżeństwa z Iriną, która w 1944 roku urodziła ich pierwszą i jedyną córkę, Mary. Jej pojawienie się na świecie dało artyście impuls do ponownego podjęcia innego powracającego tematu „Matki i dziecka”, który inspirował go od wczesnych lat 20. Sentyment do Polski Irina urodziła się we Lwowie. Jej matka miała polsko-rosyjskie korzenie, a ojciec był Austriakiem. Kiedy rewolucja zabiła jej ojca, wraz z matką wyemigrowała do Paryża. Wkrótce matka ponownie wyszła za mąż, za brytyjskiego oficera. Po jakimś czasie całą rodziną przeprowadzili się do Buckinghamshire. Być może dzięki polskim korzeniom swojej żony Henry był otwarty na współpracę z komunistyczną Polską. Dzięki British Council po raz pierwszy jego prace pokazano w 1947 roku. Były to słynne Rysunki ze schronu, przedstawiające ludzi chroniących się przed niemieckimi bombardowaniami w tunelach londyńskiego metra. W 1958 roku Moore został zaproszony do przewodniczenia jury konkursu na Międzynarodowy Pomnik Ofiar Faszyzmu w Auschwitz-Birkenau. W 1960 roku w warszawskiej Zachęcie odbyła się jego pierwsza z trzech wystaw indywidualnych. Jedni byli zachwyceni twórczością Moore’a, inni pisali, że to „banalna rzeźba pełna dziur”. Kulturalna elita Polski była jednak zachwycona, że ma możliwość obcowania ze światową sztuką. Cenny artysta Dzieła Moore’a są wyjątkowo cenne nie tylko dla kolekcjonerów, ale też dla złodziei. Nie zawsze jednak dla sztuki, czasem bowiem dla… materiału. W grudniu 2005 roku z posiadłości należącej do Fundacji Henry’ego Moore’a w hrabstwie Hertford skradziono jego rzeźbę z brązu, zatytułowaną Reclining Figure („Postać półleżąca”). Rzeźba miała 3 metry długości, 2 metry wysokości i ważyła 2 tony. To był prawdziwy dramat dla potomków artysty a także wszystkich kolekcjonerów i znawców sztuki. Nie ma 100 proc. pewności, ale wszystko wskazuje na to, że słynna na cały świat rzeźba została przetopiona, a uzyskany w ten sposób brąz sprzedano za sumę nie przekraczającą 1,5 tysiąca funtów. Jako dzieło sztuki była bezcenna. Podobno Fundacja Henry’ego Moore’a oferowała 10 tysięcy funtów za jej zwrot. Niestety nie udało się odzyskać rzeźby ani ustalić, co się z nią stało. Tytan pracy Przez pierwsze 20 lat swojej artystycznej kariery Moore eksperymentował, odrzucał stare wzorce i poszukiwał własnej drogi. Tworzył rzeźby, które doprowadzały kompozycję i formę do granic. Po wojnie stał się sławnym i coraz bardziej majętnym artystą. Swoją artystyczną pozycję ugruntował, kiedy w 1948 roku na Biennale w Wenecji dostał pierwszą nagrodę za rzeźbę. Został oficjalnie okrzyknięty ikoną brytyjskiej sztuki i artystyczną instytucją. Odtąd zamówienia na jego prace zaczęły spływać z całego świata. W 1958 roku przed siedzibą UNESCO w Paryżu stanęła marmurowa figura kobiety jego autorstwa. W latach 60. monumentalna, wyrzeźbiona w brązie Reclining Figure stanęła przed Lincoln Center w Nowym Jorku. W tym samym czasie przed Uniwersytetem w Chicago stanęła kompozycja Nuclear Energy, również odlana z brązu. Moore był prawdziwym tytanem pracy. Jeszcze grubo po osiemdziesiątce pracował po siedem godzin dziennie, a wcześniej nawet po 12. W 1977 roku – dziewięć lat przed śmiercią – założył fundację swego imienia. Przekazał jej swe dzieła i posiadłość w Perry Green, gdzie mieszkał i tworzył przez ponad 40 ostatnich lat. I gdzie zmarł 31 sierpnia 1986 roku. Małgorzata Matuszewska

Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama