Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 00:20
Reklama KD Market

Mafioso czy agent deep state?

Gdy w 1992 roku szef mafijnej rodziny Gambino, John Gotti, został skazany na dożywotnie więzienie, wydawało się, iż zorganizowana przestępczość w USA znalazła się w okresie schyłkowym. O mafii ucichło, lecz nie zmienia to faktu, iż organizacje o sycylijskim rodowodzie działają nadal. W ubiegłym roku zastrzelony został Francesco Cali, ale nie było to morderstwo w klasycznym, mafijnym stylu... Teflonowy Don Gotti był postacią dość niezwykłą. Kontrolę nad rodziną Gambino przejął z chwilą, gdy w roku 1985 jego siepacze zastrzelili w Nowym Jorku Franka Castellano, ówczesnego szefa klanu Gambino. Był to ostatni typowy zamach mafijny. Gotti przyglądał się przebiegowi akcji z samochodu zaparkowanego przy restauracji Sparks Steak House na Manhattanie, gdzie Castellano wybrał się na obiad. Nowy „boss”, czyli tzw. Teflon John, prowadził przestępczą działalność niemal jawnie, a kiedy stawiano go przed sądem, był zawsze uniewinniany. Nie ukrywał bogactwa i luksusów, ani też nie stronił od medialnego rozgłosu. Był w pewnym sensie gangsterem dumnym ze swojej roli i popularności. W jego bezpośrednim otoczeniu znajdował się młody człowiek, Francesco Cali, który marzył o wielkiej karierze w mafii i systematycznie piął się w górę w mafijnej hierarchii. Nie wiadomo, czy miał bezpośrednie kontakty z Gottim, ale z pewnością znajdował się pod jego wpływem. Gdy John wylądował ostatecznie w więzieniu w Marion w stanie Illinois, gdzie pozostał do końca życia, Cali zaczął szybko stawać się ważną postacią w rodzinie Gambino. Było to o tyle zrozumiałe, iż Francesco był spokrewniony z tą rodziną i miał liczne koneksje z gangsterami na Sycylii. Ponadto jego żona, Rosaria Inzerillo, związana była z klanem choćby przez Tommy’ego Gambino, który był jej kuzynem. Gotti nie posiadał tak bezpośrednich relacji rodzinnych i był często traktowany jak outsider. Mimo to w latach 80. stał się niekwestionowanym przywódcą rodziny i miał ogromny wpływ na działanie nowojorskiej mafii. Jego upadek był od samego początku do przewidzenia, gdyż Gotti zachowywał się w sposób dość beztroski i nie krył swoich poczynań. W czasie procesu agenci FBI zaprezentowali liczne nagrania wideo i podsłuchane rozmowy. Świadkiem koronnym był wówczas wieloletni współpracownik Gottiego, Sammy Gravano, który zgodził się na współpracę z władzami. W drodze na szczyt W więzieniu Gotti nadal do pewnego stopnia dowodził rodziną Gambino, choć jego wpływy znacznie zmalały. Tymczasem młody Cali pod koniec lat 90. stał się tzw. made man, czyli oficjalnie poświadczonym członkiem mafii, a następnie awansował do roli „kapitana”. Jego bezpośrednim zwierzchnikiem był John D’Amico, znany jako Jackie the Nose, który w roku 2005 stał się tymczasowym szefem klanu Gambino. Zarówno D’Amico, jak i Cali spędzili dwa lata w więzieniu począwszy od 2008 roku. Po wyjściu na wolność Francesco nadal piął się w górę, by w roku 2015 stać się przywódcą nowojorskiej mafii sycylijskiej. W sumie jego dojście do władzy w rodzinie Gambino odbyło się w sposób błyskawiczny i spektakularny. Przeważnie wszelkie awanse w mafijnej strukturze władz zabierają wiele lat, wypełnionych zakulisowymi przetargami, a często również krwawymi porachunkami. Tymczasem Cali awansował skutecznie, systematycznie i niemal cichaczem. Zdaniem wielu znawców tematu zawdzięczał to silnym koneksjom ze swoimi sojusznikami na Sycylii. A gdy stał się niekwestionowanym szefem klanu Gambino, szybko okazało się, że pod wieloma względami jest przeciwieństwem Gottiego. Nie wszystkim podobało się to, iż człowiek tak młody jak Cali nagle stanął na czele rodziny Gambino. W czasie jednej z rozmów podsłuchanych przez agentów FBI mafioso Joey Orlando wyraził pogląd, że Francesco to „smarkacz preferowany przez D’Amico”. Jednak ów smarkacz szybko przystąpił do działania, skonsolidował swoje wpływy i otoczył się zaufanymi Sycylijczykami. Uważał, że tylko Włosi z jego rodzinnych stron byli nadal wierni „ideałom” i że nie mógł w ten sam sposób liczyć na Amerykanów. Utajniony boss Cali przez wiele lat mieszkał w nowojorskiej dzielnicy Staten Island, gdzie wiódł życie niemal odludne. Nie pojawiał się w mediach, nie prowadził żadnych spektakularnych akcji i niemal nigdy z nikim nie rozmawiał przez telefon. Preferował rozmowy twarzą w twarz w czasie dyskretnie organizowanych spotkań. Kultywował swoje związki z Sycylią i zaczął sprowadzać do Stanów Zjednoczonych młodych Włochów, którym powierzał rolę mafijnych żołnierzy. Prowadził oczywiście działalność przestępczą, polegającą głównie na przemycie narkotyków, ale nie wikłał się nigdy w żadne zamachy na rywali i – o ile wiadomo – nigdy nie zlecił uśmiercenia kogokolwiek. Jego sąsiedzi twierdzą, że był to człowiek uprzejmy, ale bardzo skryty i mało skłonny do jakichkolwiek rozmów. Posiadał liczne domy na Dominikanie i spędzał w tym kraju sporo czasu na wakacjach. Ponadto parał się całkowicie legalną działalnością biznesową – importował z Włoch sosy pomidorowe, wody mineralne oraz oliwę z oliwek, a w dzielnicy Brooklyn otworzył włoski supermarket. Jego były prawnik, Harlan J. Protass, wspomina, że był to człowiek „o przyjaznych manierach i sympatycznym usposobieniu”. Wszystko to jednak nie zmienia faktu, iż Cali uwikłany był w liczne przestępstwa, za które nigdy nie został pociągnięty do odpowiedzialności. W kawiarni na Brooklynie jego ludzie zainstalowali odpowiednio spreparowane maszyny do gry Joker Poker, które przynosiły mu spore zyski, bo tylko 10 proc. tych sum zasilało rodzinę Gambino. W połowie lat 90. Cali uwikłany był w oszustwo związane z nielegalną sprzedażą kart telefonicznych za rozmowy międzynarodowe. W roku 2014 został zidentyfikowany jako wspólnik piekarza Franco Lupoia, który organizował przemyt heroiny z Włoch do USA. Ten ostatni fakt mocno niepokoił FBI, gdyż nielegalny przewóz narkotyków nigdy przedtem nie dotyczył Włoch. Mimo to, Cali nigdy nie został o nic formalnie oskarżony. Jego styl działania powodował, że był w zasadzie nieuchwytny. Tym bardziej że praktycznie niemożliwe było potajemne nagrywanie jego rozmów lub obserwowanie go przez ukryte kamery. Zamach Począwszy od 1985 roku, czyli od czasu zamordowania Castellano, w USA nie doszło do żadnego morderstwa wśród przywódców mafii. Wszystko to jednak zmieniło się nagle 13 marca ubiegłego roku, gdy Francesco Cali został zastrzelony przed własnym domem. Z nagrań kamer monitoringu wynikało, że wieczorem tego dnia kierowca pickupa uderzył lekko w samochód zaparkowany przed garażem Caliego. Gangster wyszedł przed dom, by zobaczyć, co się stało, i stanął oko w oko z młodym mężczyzną, który chwilę z nim rozmawiał, a następnie wyciągnął rewolwer i oddał 12 strzałów. Cali został śmiertelnie ranny i zmarł wkrótce potem w szpitalu. Wieści o zamordowaniu szefa gangu Gambino natychmiast spowodowały spekulacje, iż raz jeszcze w Stanach Zjednoczonych rozpoczęły się porachunki między zwaśnionym grupami gangsterskimi. Jednak pewne okoliczności wydarzeń przed domem Caliego nie bardzo przystawały do zwykłego modus operandi mafii. Po pierwsze, zamachowiec działał w pojedynkę, podczas gdy ataki na mafiosów zwykle wykonywane były przez kilkuosobowe ekipy zabójców. Ponadto niepisany kod moralny mafii zakłada, iż ludzi nie należy „likwidować” przed ich własnymi domami, na oczach rodziny i sąsiadów. Wątpliwości te zostały potwierdzone z chwilą, gdy policja aresztowała 24-letniego Anthony’ego Comello, który natychmiast przyznał się do zastrzelenia Caliego. Jak się szybko okazało, człowiek ten nie miał nic wspólnego z mafią i nie działał na mafijne zlecenie. W związku z tym powstało pytanie – dlaczego Comello zdecydował się uśmiercić szefa rodziny Gambino? Odpowiedź na to pytanie zawiodła śledczych na trop bardzo kuriozalnych powiązań i poglądów mordercy. MAGA Forever Comello został aresztowany w stanie New Jersey, przez co władze Nowego Jorku wystąpiły o jego ekstradycję. W czasie związanego z tym procederem przesłuchania podsądny napisał na swojej dłoni MAGA Forever, co jest hasłem propagowanym przez zwolenników Donalda Trumpa. Wyraził też poparcie dla organizacji QAnon, która zajmuje się propagowaniem przeróżnych teorii spiskowych, niemal zawsze kompletnie fałszywych. Jednocześnie prawnik Comello, Robert Gottlieb, oznajmił, że jego klient działał pod wpływem „prawicowych witryn internetowych” oraz treści głoszonych przez Biały Dom. Zastępca dowódcy nowojorskiej policji John Miller ujawnił, że na miesiąc przed zamachem na Caliego jego zabójca usiłował dokonać tzw. aresztowania obywatelskiego (citizen’s arrest) demokratycznych polityków Adama Schiffa oraz Maxine Waters. Nieco później próbował zrobić to samo w przypadku burmistrza Nowego Jorku Billa de Blasio. Oczywiście wszystkie te próby zakończyły się niepowodzeniem, ale mogą one stanowić klucz do rozwiązania sprawy zamordowania Caliego. Wszystko wskazuje na to, iż Comello był absolutnie przekonany o tym, iż walczy z politycznymi wrogami, którzy stanowią poważne zagrożenie dla Stanów Zjednoczonych. Początkowo uważano, że Comello zdecydował się na swój desperacki krok, ponieważ był romantycznie zainteresowany siostrzenicą Caliego a dostał od szefa mafii zakaz spotykania się z nią. Jak jednak wynika z dokumentów złożonych w sądzie 19 lipca ubiegłego roku, Comello miał zamiar „aresztować obywatelsko” Caliego. Rzekomo chciał to zrobić, ponieważ uważał, iż Cali był agentem tzw. deep state, czyli domniemanej utajnionej szajki, której celem ma być obalenie rządów prezydenta Trumpa. Gottlieb twierdzi, że jego klient działał w przeświadczeniu, iż broni prezydenta USA i może cieszyć się jego pełnym poparciem. Przeświadczenie to nie ma żadnego realnego uzasadnienia, ale jest to fakt bez znaczenia. Zgodnie z wersją wydarzeń przedstawioną przez Gottlieba, 13 marca ubiegłego roku Comello usiłował aresztować mafiosa, a gdy ów się sprzeciwił, zastrzelił go. Nie wyjaśnia to jednak w żaden sposób, dlaczego Cali miałby być agentem deep state, nawet gdyby coś takiego w ogóle istniało. Gottlieb twierdzi, iż zamierza przed sądem argumentować, że jego klient jest niepoczytalny i że powinien trafić do zakładu psychiatrycznego. Jednak sam zainteresowany w grudniu ubiegłego roku odmówił poddania się badaniu psychiatrycznemu, mimo że sędzia ostrzegł go, iż decyzja ta może unieważnić wszelkie rozważania na temat niepoczytalności. W sumie jest to dość niezwykła sprawa. Szef klanu Gambino zginął mniej więcej tak jak wszyscy jego poprzednicy, ale przypuszczalnie z zupełnie innych powodów. Nie był to zamach gangsterskich rywali, a jedynie zwykłe morderstwo, popełnione przez człowieka, który niemal na pewno cierpi na jakieś zaburzenia psychiczne. Być może jest to wymowne świadectwo tego, że era amerykańskiej mafii zdecydowanie się kończy. Przestępcza rodzina Gambino działa nadal, podobno pod przywództwem Lorenzo Mannino. Jednak wpływy tej przestępczej organizacji znacznie zmalały, co stało się w wyniku licznych aresztowań, zarówno w USA, jak i na Sycylii. Sycylijska mafia rzekomo odrodziła się nieco w warunkach szalejącej pandemii, ale jest to prawdopodobnie tylko częściowy renesans, do którego niemal na pewno nie dojdzie w USA. Andrzej Heyduk
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama