Były żonami głów państwa. Reprezentowały swój kraj przed całym światem. Ich harmonogram dnia pękał w szwach. A jednak pomimo życia wypełnionego poważnymi obowiązkami znajdowały czas na to, by obsesyjnie oddawać się zakupom. Te trzy kobiety całkowicie straciły kontrolę nad wydawaniem pieniędzy. Ich zakupoholizm przeszedł do historii...
Niesforna pani Lincoln
Jedną z trzech prezydentowych, która cierpiała na kompulsywny nawyk kupowania, była żona szesnastego prezydenta Stanów Zjednoczonych, Abrahama Lincolna. Jej skłonność do szastania pieniędzmi na prawo i lewo oraz łatwość popadania w długi sprawiły, że Mary Todd Lincoln jako pani prezydentowa miała bardzo złą reputację. Szczególnie niedobrym echem odbijały się jej szaleństwa zakupowe w czasie, gdy na polach bitwy amerykańskiej wojny domowej ginęli żołnierze. Niektórzy twierdzili nawet, że jest szpiegiem konfederatów.
Pierwsza dama urządzała w Białym Domu huczne bale, a także z wielką energią zabrała się za remontowanie siedziby prezydentów. Nie bacząc na koszty. Budżet na naprawy i dekorację Białego Domu przewidziany na całą czteroletnią kadencję Lincolna wykorzystała w mniej niż rok. W dodatku blisko połowa środków poszła na zakup jedynie chińskiej porcelany i francuskich tapet.
Kiedy do Mary Todd Lincoln dotarło, że pieniądze się skończyły, zaczęła sprzedawać meble z Białego Domu oraz nakazała wyprzedanie obornika, który przeznaczony był do użyźniania terenu należącego do prezydenckiej posiadłości. Podobno cena łajna była tak wygórowana, że więcej powstało wokół sprawy żartów niż było chętnych na kupno. By szukać środków na spłatę gigantycznych rachunków, na które Biały Dom nie miał już pieniędzy, Mary Todd miała też zwolnić część personelu.
Żona prezydenta Lincolna wydawała poza tym bajońskie sumy na własne stroje. Szczególną słabość miała do rękawiczek. Kiedyś, na przestrzeni zaledwie czterech miesięcy, zakupiła ich 300 par. Gdy wybierała się na przechadzkę po sklepach na Manhattanie, towarzyszyli jej reporterzy wiedząc, że jej kosztowne zakupy to świetny materiał na sensację w prasie. Gdy Abraham Lincoln ubiegał się w 1864 roku o reelekcję, pierwsza dama zwierzyła się przyjaciółce, że na suknie i inne dodatki wydała 27 tysięcy dolarów. Roczna pensja prezydenta wynosiła wtedy 25 tysięcy dolarów.
Mary Todd bardzo bała się porażki męża. Wiedziała, że jeśli nie zostanie wybrany na drugą kadencję, skończy się jej kupowanie na kredyt i zaczną spływać rachunki za wszystkie kosztowności, które bez opamiętania nabywała i za które nie będzie czym zapłacić. Tymczasem, mimo iż Abraham Lincoln odniósł polityczne zwycięstwo, pożyczkodawcy i tak szybko zaczęli upominać się o swoje po udanym zamachu na prezydenta zaledwie miesiąc po jego reelekcji.
Od złej macochy do nałogu
Skąd u Mary Todd Lincoln wzięło się tak niefrasobliwe podejście do kwestii wydawania pieniędzy? Przecież pochodziła z zamożnej rodziny i w dzieciństwie niczego jej nie brakowało. Oprócz tego odebrała staranne wykształcenie i interesowała się karierą polityczną swojego męża. Mimo tego swoim skandalicznym zachowaniem bardzo szkodziła jego wizerunkowi jako prezydenta.
Możliwe, iż przyczyn należy szukać w jej trudnej relacji z macochą. Gdy Mary miała sześć lat, jej matka zmarła w czasie porodu. Ojciec ponownie się ożenił i miał jeszcze dziewięcioro dzieci. Trauma z dzieciństwa mogła leżeć u podstaw nawracającej depresji lub choroby afektywnej dwubiegunowej, o którą Mary Todd Lincoln podejrzewają historycy. I to właśnie problemy psychiczne miały doprowadzić do zakupoholizmu pani prezydentowej. Jej niestabilność emocjonalna mogła być też wynikiem choroby o nazwie niedokrwistość Addisona-Biermera.
Personelowi Białego Domu dawały się we znaki częste zmiany nastroju oraz wybuchy złości pierwszej damy. Gdy zmarło jej drugie dziecko, Mary popadła w taką depresję, że przez trzy tygodnie nie wstawała z łóżka. Nie było jej nawet na pogrzebie synka. Brak równowagi psychicznej manifestował się przez całe jej dorosłe życie. Gdy miała 57 lat, najstarszy syn Robert ubezwłasnowolnił matkę i umieścił na kilka miesięcy w zakładzie psychiatrycznym. Z drugiej strony całe pasmo bolesnych doświadczeń, takich jak śmierć trójki z czterech synów oraz zamordowanie męża na jej oczach, mogły być wystarczającym wytłumaczeniem jej psychicznego rozchwiania.
Jacqueline – najdroższa żona świata
Fortunę na zmianę wystroju wnętrza Białego Domu wydała z państwowych pieniędzy również Jacqueline Kennedy. Renowacja pochłonęła 2 miliony dolarów, co w 1962 roku stanowiło równowartość ponad 16 milionów dzisiejszych dolarów. Jak twierdzą niektórzy biografowie prezydentowej, dla Jackie pieniądze miały duże znaczenie, były jej piętą Achillesa. Przed poznaniem Johna F. Kennedy’ego, Jacqueline – wtedy jeszcze Bouvier – była zaręczona z maklerem giełdowym Johnem Hustedem, ale zerwała zaręczyny rzekomo po tym, jak dowiedziała się, że nie zarabia on wystarczająco dużo.
Tymczasem jej potrzeby były ogromne, ponieważ uwielbiała dzieła francuskich projektantów mody z najwyższej półki, a pieniądze umiała wydawać z prędkością światła. Jednym z niewielu, którzy wtedy mogli sobie pozwolić na tak drogą żonę, był Aristotelis Onasis. Poślubiła go w 1968 roku, kilka lat po śmierci prezydenta Kennedy’ego. Podczas pierwszego wspólnego roku życia para wydała 20 milionów dolarów, czyli średnio 384 tysiące dolarów tygodniowo. Potem Onasis wyznaczył Jackie limit 30 tysięcy dolarów miesięcznie. Niestety świeżo poślubiona żona notorycznie go przekraczała.
Razem z siostrą Lee Radziwill podczas wypraw do najdroższych salonów mody kupowały w ogromnych ilościach futra, torebki i kosmetyki. Jackie podczas jednej tylko wyprawy na zakupy nabyła 200 par butów. W trakcie dziewięciodniowej wycieczki do Teheranu potrafiła wydać 650 tysięcy dolarów. Dlatego Onasis zmniejszył limit jej wydatków miesięcznych do 20 tysięcy. Z czasem kurek z pieniędzmi jeszcze bardziej został przykręcony. Małżonkowie zaczęli się od siebie oddalać. Większość miesięcy w roku spędzali osobno na różnych kontynentach.
Z czasem milioner zmienił testament, w którym do tej pory Jackie Kennedy Onasis widniała jako spadkobierczyni 100 milionów dolarów. Według nowej wersji po śmierci męża miała otrzymywać jedynie 200 tysięcy dolarów rocznie. To na pewno nie wystarczyłoby na jej wystawne życie i wizyty w najdroższych sklepach świata. Procesowała się z jedyną spadkobierczynią ogromnej fortuny po Onasisie, jego córką Christiną. Ostatecznie przyznano jej, jak podają niektóre źródła, 26 milionów dolarów.
Królowa butów
Jednak największą zakupoholiczką pośród pierwszych dam była prawdopodobnie Imelda Marcos, żona prezydenta, a właściwie dyktatora Filipin, Ferdinanda Marcosa. Para przez 21 lat jego autorytarnych rządów (od 1965 do 1986 roku) sprzeniewierzyła od 5 do 10 miliardów dolarów należących do państwa. Z tego też powodu w 1989 roku trafili do Księgi Rekordów Guinnessa za największą w historii kradzież rządowych pieniędzy. Marcosowie traktowali majątek państwa jak swój własny.
Imelda miała kiedyś powiedzieć: – Praktycznie posiadamy wszystko na Filipinach, począwszy od elektryczności, telekomunikacji, linii lotniczych, banków, przemysłu piwnego i tytoniowego, rynku prasowego, stacji telewizyjnych, statków, rafinerii i kopalni, hoteli, plaż, a na plantacjach, nieruchomościach i rynku ubezpieczeń skończywszy.
W 2009 roku Newsweek umieścił żonę dyktatora na liście najbardziej chciwych ludzi na świecie. Jej zachłanność nie miała żadnych granic. Imelda za przywłaszczone pieniądze państwa kupowała wszystko i wszędzie. Jej najbardziej osławione szaleństwo zakupowe miało miejsce w 1983 roku, gdy w czasie podróży po największych metropoliach świata w ciągu 90 dni wydała 7 milionów dolarów. I tak np. 2 miliony dolarów poszły na biżuterię w Nowym Jorku, 35 tysięcy dolarów na przemieszczanie się limuzynami, 3,5 miliona dolarów na obraz Michała Anioła w Rzymie. Kiedy naszła ją ochota na gumę do żucia na lotnisku w San Francisco, zakupiła zapas za 2 tysiące dolarów.
Do historii przeszedł incydent z samolotem wylatującym z Rzymu, który został zmuszony do zawrócenia, gdy Imelda uzmysłowiła sobie, że zapomniała w Wietrznym Mieście kupić ser. Nie tylko gumy do żucia i sery kupowała hurtowo. W 1981 roku dom aukcyjny Sotheby’s odwołał aukcję dzieł sztuki wartych w sumie 5 milionów dolarów, ponieważ pierwsza dama Filipin zadeklarowała wykupienie wszystkich przedmiotów z katalogu, zanim aukcja w ogóle się zaczęła. Kiedy znudziło ją kupowanie przedmiotów, przerzuciła się na zakup nieruchomości i to nie byle jakich, bo nowojorskich drapaczy chmur na Manhattanie.
Szczególną legendą owiana jest słynna kolekcja butów Imeldy. Zostawiła je w filipińskim pałacu prezydenckim, uciekając wraz z mężem i liczną rodziną na Hawaje po masowych protestach niezadowolonych Filipińczyków w 1986 roku. Niektóre źródła podają, że kolekcja obuwia żony dyktatora liczyła 3 tysiące par, inne, że nawet 7 i pół tysiąca. Ostatecznie 1220 par z nich wylądowało w Muzeum Narodowym w Manili. Pamięć po nich oraz po ich właścicielce długo nie zaginie, ponieważ do słownika weszło na stałe określenie „Syndrom Imeldy Marcos”. Dotyczy ono osób mających skłonność do posiadania rzeczy w nadmiarze oraz do afiszowania się swoimi ekstrawagancko drogimi zakupami.
Emilia Sadaj
Reklama