Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 30 września 2024 10:23
Reklama KD Market
Reklama

Park jurajski w Wyoming

Niektóre połacie stanu Wyoming kryją ogromną liczbę kości dinozaurów. Dla paleontologów jest to prawdziwy raj, a poszukiwania trwają w niektórych miejscach od wielu lat. Zwykle przynoszą zdumiewające rezultaty. Profesor Phil Manning z University of Manchester pracuje przy wykopaliskach w północnej części Wyoming, gdzie lokalne władze zgodziły się wydzierżawić naukowcom na 20 lat działkę o powierzchni jednej mili kwadratowej... Prehistoryczne szkielety Manning czasami opisuje to, co działo się przed 150 milionami lat na terenie obecnego stanu Wyoming. W epoce jurajskiej była to kraina na poły tropikalna, którą przecinały wielkie rzeki. Klimat był dość niestabilny – często dochodziło do powodzi powodowanych przez silne burze i intensywne opady deszczu. Te gwałtowne wydarzenia klimatyczne powodowały, iż wielkie zwierzęta padały często ofiarą fal powodziowych. A kiedy woda schodziła, martwe dinozaury gniły i były przykrywane rzecznymi osadami, na które później nakładały się coraz to nowe warstwy gruntu. Proces ten trwał przez wiele milionów lat. Manning pracuje w tzw. Formacji Morrisona, czyli w skalnym terenie, który wykształcił się w późnej erze jurajskiej. Znajduje tam liczne części szkieletów prehistorycznych zwierząt, w tym również zauropodów, największych zwierząt lądowych, jakie kiedykolwiek stąpały po ziemi. Jak dotąd zidentyfikowano cztery zauropody, z których jeden miał ok. 30 metrów długości. Ponadto natrafiono też na szczątki kilku allozaurów, które były znacznie mniejsze i różniły się od zauropodów przede wszystkim tym, iż były mięsożerne. Brytyjski badacz twierdzi, iż w okolicy tej jest tak dużo skamielin, że wystarczy to na pracę tysiąca paleontologów przez następny tysiąc lat. Jednak Manning ma znacznie mniej czasu, gdyż dzierżawa na działkę skończy się za kilka lat. Naukowiec zwerbował kolegów z Holandii, pracujących w Naturalis Biodiversity Center w Leiden. Na miejscu są też badacze z brytyjskiego Natural History Museum. Ekipa ta prowadzi prace przypominające nieco przeczesywanie terenu przez policję. Wszyscy członkowie zespołu przemieszczają się tyralierą na czworakach, nakłuwając grunt specjalnymi bagnetami. Wszystkie odkryte fragmenty kości oznaczane są chorągiewkami, a następnie zabezpieczane w gipsowym „opakowaniu”, pozwalającym na bezpieczne przewiezienie znaleziska do laboratorium. Poszukiwania kości wymagają zachowania pewnej ostrożności, gdyż w Wyoming grasują złodzieje skamielin, oferujący później prehistoryczne kości kolekcjonerom. Manning stara się nigdy nie pokazywać na zdjęciach bezpośredniej okolicy, tak by nie można było ustalić, gdzie dokładnie prowadzone są poszukiwania. Ponadto wszyscy członkowie zespołu mają wyłączoną geolokalizację w swoich telefonach komórkowych, a korzystanie z serwisów społecznościowych jest zakazane. Prehistoryczne zagadki Swoisty bone rush wybuchł w Wyoming w latach 70. XIX wieku, gdy zaczęła się w tym stanie budowa linii kolejowych. Wkrótce pojawiły się doniesienia, iż w czasie prac budowlanych w ziemi odkrywano olbrzymie kości. Wieści te zwabiły licznych poszukiwaczy przygód, handlarzy lub po prostu ciekawskich. Kości były odzyskiwane i sprzedawane, choć przeważnie nikt nie miał pojęcia o tym, jakie było ich pochodzenie. Klasycznym przykładem tego, co działo się w Wyoming w latach 1870-75, stała się rywalizacja dwóch naukowców: Othniela Charlesa Marsha i Edwarda Drinkera Cope’a. Prowadzili oni między sobą swoistą wojnę, starając się udowodnić wzajemnie swoją wyższość. Uciekali się do różnych mało chlubnych strategii, łącznie z łapówkarstwem i sabotażem, ale w ramach tej szaleńczej rywalizacji zdołali odkryć ponad 130 nowych gatunków dinozaurów, na czele ze stegozaurem. Dziś zainteresowanie tego rodzaju znaleziskami jest mniejsze, a badacze zwykle ściśle ze sobą współpracują. Mimo to nadal istnieją gangi złodziei nieustannie szukających miejsc, w których pracują naukowcy. Manning twierdzi, że jego badania mogą doprowadzić do wyjaśnienia istotnej zagadki. Zauropody były ogromnymi zwierzętami, ważącymi czasami ponad 40 ton. Jednak żywiły się wyłącznie roślinnością, co rodzi proste pytanie – w jaki sposób mogły urastać do tak wielkich rozmiarów na dość skromnej diecie. Badanie kości tych zwierząt może dać jakąś konkretną odpowiedź. Większość naukowców skłania się ku przekonaniu, że zauropody były „wielkimi zbiornikami fermentacyjnymi na nogach”. Jadły prawdopodobnie po 20 godzin na dobę, a ponieważ posiadały niezwykle długie szyje, mogły dosięgać roślin niedostępnych dla innych zwierząt. Biolog Paul Barrett zwraca też uwagę na inny fakt. Istnienie zauropodów miało wiele konsekwencji dla ich bezpośredniego otoczenia. Oczyszczały one skutecznie teren z zarośli, a ich odchody, z natury rzeczy ogromne, skutecznie kontrolowały rozprzestrzenianie się niektórych rodzajów roślin i wprowadzały do rzek istotne składniki odżywcze, pozwalające na rozwijanie się fauny wodnej. W roku 2003 w Formacji Morrisona znaleziono niemal kompletny szkielet stegozaura, który znany jest jako Sophie. Na podstawie tego znaleziska można było przy pomocy komputerów odtworzyć bardzo wiernie wygląd zwierzęcia. Badania szkieletu wykazały też, że Sophie nie zginęła w wyniku jakichś dramatycznych wydarzeń i nie zdradzała żadnych obrażeń, a zatem prawdopodobne jest, iż zdechła z głodu w czasie szczególnie trudnego okresu klimatycznego. Zespół Manninga ma nadzieję, że zdąży w ciągu najbliższych kilku lat odkryć wiele kolejnych skamielin, w tym również takich, które przyniosą zupełnie nowe informacje. Ponieważ Formacja Morrisona tworzyła się przez 10 milionów lat, posiada ona bardzo wiele odrębnych warstw, z których tylko część została jak dotąd zbadana. Niektóre z tych warstw są jednak bardzo trudno dostępne i wymagają stosowania zaawansowanego sprzętu, na którego zakup nie wszyscy naukowcy mogą sobie pozwolić. Andrzej Malak

Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama