Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 30 września 2024 10:35
Reklama KD Market
Reklama

Morderstwo w biały dzień?

Szokujące wydarzenie, do jakiego doszło w Minneapolis, w wyniku którego po aresztowaniu przez policję zginął czarnoskóry George Floyd, spowodowało wybuch gwałtownych protestów w kilkudziesięciu miastach amerykańskich. Niestety w trakcie tych demonstracji doszło również do licznych przypadków podpaleń i grabieży. Jest to bardzo niefortunne, gdyż odwraca uwagę od zasadniczego problemu, jakim jest stosowanie przez policję nie zawsze uzasadnionej przemocy wobec Afroamerykanów... Winna Antifa? Śmierć Floyda, prawdopodobnie w wyniku duszenia kolanem przez policjanta, została utrwalona na kilku nagraniach wideo. Nie jest to materiał, który łatwo się ogląda, gdyż zdaje się pokazywać morderstwo dokonane w biały dzień przez stróża porządku publicznego. Jest to przestępstwo niezależnie od tego, z jakiego powodu policjanci zatrzymali Floyda. Był to człowiek nieuzbrojony, który praktycznie nie stawiał oporu. Zginął na oczach całej Ameryki, w związku z czym nie można się dziwić temu, iż na ulice wielu miast wylegli demonstranci. Prezydent Donald Trump w obliczu narastającego kryzysu początkowo nie miał zbyt wiele do powiedzenia. Nie zajął żadnego oficjalnego stanowiska i ograniczył się tylko do jednostronnych komentarzy o „rozbójnikach” dokonujących aktów wandalizmu. W poniedziałek prezydent zasugerował jednak, że rozważa możliwość podjęcia dwóch kroków, z których każdy może okazać się wątpliwy lub nielegalny w sensie prawnym oraz konstytucyjnym. Po pierwsze, zagroził, że wyśle do miast, w których sytuacja zdaje się wymykać spod kontroli, „siły militarne”, do czego Pentagon podobno jest gotowy. Powołał się przy tym na stare prawo z roku 1807. Problem w tym, że na mocy uchwalonej w 1878 roku ustawy zwanej Posse Comitatus prezydent nie ma prawa do stosowania amerykańskich sił zbrojnych w celu rozwiązywania jakichkolwiek cywilnych problemów, w tym tłumienia demonstracji i przywracania porządku publicznego. Interwencja żołnierzy, poza członkami Gwardii Narodowej, których wspomniana ustawa nie obejmuje, stanowiłaby więc prawdopodobnie naruszenie prawa. Sugeruje to, że albo prezydent Donald Trump nie zdaje sobie sprawy z istnienia tych przepisów, albo też wypowiada czcze groźby, których w rzeczywistości nie jest w stanie zrealizować. Po drugie, prezydent ogłosił, że zamierza zadeklarować, iż lewicowa organizacja o nazwie Antifa jest grupą terrorystyczną. W ten sposób zasugerował, że to właśnie skrajna lewica dopuszcza się rozboju na ulicach amerykańskich miast. Jednak jeden z głównych śledczych w stanie Minnesota stwierdził, że nie ma żadnych powodów, by sądzić, iż członkowie Antify brali udział w jakichkolwiek demonstracjach. Jego zdaniem bardziej prawdopodobne jest to, że rozbojów i podpaleń dopuszczały się niewielkie grupy skrajnie prawicowych i skrajnie lewicowych prowokatorów. Zamiar prezydenta Trumpa w stosunku do Antify jest zarówno nieuzasadniony faktami, jak i nielegalny. Nie istnieje żaden konstytucyjny mechanizm, na mocy którego można amerykańską organizację ogłosić grupą terrorystyczną. Może to zrobić wyłącznie Departament Stanu w stosunku do formacji działających poza USA, takich jak np. al-Kaida. Ponadto Antifa, której nazwa pochodzi od niemieckiego antifaschistisch, nie jest organizacją, lecz ruchem złożonym z setek niewielkich grup aktywistów. Nie posiada żadnej hierarchii władz, formalnych przywódców, itd. Członkowie tego ruchu zdradzają skrajnie lewicowe poglądy i dopuszczają możliwość stosowania przemocy, ale wyłącznie wobec ludzi lub organizacji, które uważają za faszystowskie. W historii Antify nie ma żadnych przypadków dopuszczania się celowego niszczenia mienia lub grabieży. Nierozwiązany problem Wszystko to wskazuje na pewną niemoc ze strony Białego Domu. Z jednej strony prezydent wydaje się nie mieć długofalowego planu rozwiązania napięć obudzonych ponownie przez tragiczne wydarzenia w Minneapolis oraz ich konsekwencje. Z drugiej zaś usiłuje obarczać winą za rozruchy Antifę, która niemal na pewno nie ma nic wspólnego z aktami wandalizmu. Postawa ta w żaden sposób nie łagodzi sytuacji, lecz ją zaostrza. Gdy pod koniec lat 60. w licznych miastach USA doszło do gwałtownych zamieszek na tle rasowym, w wyniku których zniszczone zostały całe dzielnice, ówczesny prezydent Lyndon B. Johnson powołał Komisję Kernera, która miała zbadać, czy policja traktowała czarnoskórych ludzi ze szczególną brutalnością i czy to było genezą rozruchów i demonstracji. W oficjalnym raporcie komisji z 1968 roku czytamy: „Nasz naród wraca do idei dwóch społeczeństw, białego i czarnego, które są odrębne i nierówne wobec prawa”. Dziś wszystko wskazuje niestety na fakt, że przez ostatnie półwiecze niewiele się zmieniło, tyle że obecny rząd z pewnością nie powoła żadnej komisji i wolałby o całej sprawie jak najszybciej zapomnieć. Derek Chauvin, policjant, który przez ponad 8 minut klęczał na szyi George’a Floyda i ignorował jego prośby o pomoc, został aresztowany i oskarżony o morderstwo trzeciego stopnia. Jest to oskarżenie kuriozalne, gdyż oznacza, że zdaniem prokuratury działanie Chauvina nie miało na celu uśmiercenia Floyda, czyli że jego śmierć była wydarzeniem przypadkowym. Jest to dość symptomatyczne, gdyż oskarżenia tego rodzaju zwykle oznaczają łagodne wyroki, często w zawieszeniu. Jednak z nagrań wideo wynika coś zupełnie innego – Chauvin klęczał na szyi swojej ofiary nawet wtedy, gdy postronni przechodnie zaczęli krzyczeć do niego, iż George zginie. Na co ten policjant liczył? Co chciał osiągnąć? Pewnie sam nie wie. Natomiast był zapewne przekonany o tym, iż wszystko, co robi, ujdzie mu bezkarnie. Tak jak w szeregu podobnych przypadków tego rodzaju, w których nie ma żadnych świadków i w których policja wydaje potem komunikat, iż ktoś zmarł z przyczyn naturalnych w trakcie aresztowania. Żadne egzotyczne opowieści o grupach terrorystycznych i interwencje militarne na ulicach amerykańskich miast nie są w stanie zmienić faktu, że w USA problem nierówności na tle rasowym pozostaje nierozwiązany. Andrzej Heyduk

Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama