Publiczne lincze zwykle kojarzą się z zamierzchłymi czasami średniowiecza. Tymczasem były one praktyką często stosowaną w Stanach Zjednoczonych. Nawet w XX wieku. Niejednokrotnie brały w nich udział całe miasteczka. Ofiary torturowano i zabijano na oczach setek gapiów. W taki sposób zginął 17-letni czarnoskóry chłopiec z Teksasu, Jesse Washington. Jego śmierć była jednym z najbardziej wstrząsających przypadków w historii amerykańskich linczów masowych...
Bilety wstępu na lincz
Samosądy pochłonęły w Stanach Zjednoczonych tysiące ludzkich istnień. Były popularnym zjawiskiem, które nikogo nie dziwiło ani nie odpychało. Wręcz przeciwnie. W linczach uczestniczyły tłumy ludzi, niekiedy nawet władze miasteczek. Pierwszy odnotowany lincz w Ameryce Północnej miał miejsce w 1836 roku w St. Louis w stanie Missouri. Ofiarą był mulat Francis McIntosh, który został aresztowany po tym, jak nie chciał pomóc dwóm policjantom w ujęciu sprawcy, którego gonili.
W areszcie oficerowie poinformowali go, że grozi mu 5 lat więzienia. Wtedy zdesperowany mężczyzna zaatakował ich nożem i uciekł. Zbiega znaleziono i z powrotem osadzono w areszcie, ale rozwścieczony tłum siłą wyprowadził McIntosha na obrzeża miasta, gdzie łańcuchem przywiązano go do drzewa i podłożono ogień. Palony żywcem mężczyzna błagał, by go zastrzelono. W procederze uczestniczyło kilkaset osób, w tym radny, który miał grozić zastrzeleniem każdego, kto będzie próbował przerwać lincz.
Zjawisko samosądów w USA nasiliło się po wojnie secesyjnej. W efekcie wojny czarnoskórzy niewolnicy uzyskali status ludzi wolnych w 1865 roku oraz otrzymali prawo do głosowania w 1870 roku. Środowiska białych suprematystów, kiedy prawo przestało gwarantować im społeczną dominację, usiłowały utrzymać ją terrorem. Akty przemocy, których dopuszczano się w biały dzień, skutecznie odstraszały czarnoskórą społeczność od korzystania ze swoich świeżo nabytych obywatelskich praw do uczestniczenia w wyborach, do edukacji i pracy zarobkowej.
Najwięcej linczów miało miejsce w tzw. Cotton Belt (z ang. bawełniany pas), czyli rejonie południowych stanów, gdzie uprawiano bawełnę i tradycje niewolnicze były bardzo silne. Mowa o Missisipi, Georgii, Alabamie, Luizjanie i Teksasie. Tym bardziej nie dziwi fakt, że do większości samosądów dochodziło na tle uprzedzeń rasowych. Według danych zgromadzonych przez Tuskegee Institute pomiędzy 1882 a 1968 rokiem odnotowano około 1300 linczów na osobach rasy białej oraz blisko 3500 linczów na czarnoskórych.
Amerykański socjolog Arthur F. Raper przestudiował 100 przypadków linczów, do których doszło w latach trzydziestych XX wieku, i odkrył, że przynajmniej jedna trzecia ofiar była niesłusznie oskarżona. Dla uczestników samosądów udowodnienie winy podejrzanemu nie miało większego znaczenia. Wygrywało przeświadczenie, że Afroamerykanie z natury są skłonni do przestępstw. Działał również mechanizm psychozy tłumu. Tłumu, który domagał się krwawego spektaklu.
Takie właśnie widowisko odbyło się w budynku opery w małym miasteczku Livermore w stanie Kentucky w 1911 roku. Ofiarą linczu był czarnoskóry Will Porter, który postrzelił białego mężczyznę podczas kłótni w barze. Według doniesień prasy w Kentucky, grupa mieszkańców miasteczka uprowadziła osadzonego z aresztu i na scenie głównej opery dokonała egzekucji przez powieszenie. Gapie wpuszczani byli po kupieniu biletu wstępu. Ci z balkonów mieli prawo do oddania jednego strzału do powieszonego, widzowie z frontu mogli opróżnić cały magazynek. Co prawda kilku organizatorów samosądu zostało potem aresztowanych, ale szybko ich uniewinniono.
Horror w Waco
Najgłośniejszym linczem masowym w amerykańskiej historii było makabryczne widowisko, które miało miejsce w Waco w stanie Teksas w 1916 roku. Ofiarą był 17-letni czarnoskóry pomocnik farmera, Jesse Washington. Wszystko zaczęło się 8 maja, gdy w szopie znaleziono zwłoki Lucy Fryer, żony pracodawcy nastolatka. Ustalono, że przed śmiercią została zgwałcona. Podejrzenie padło na Washingtona.
Podczas przesłuchań chłopiec udzielał sprzecznych informacji (historycy twierdzą, że Washington mógł być ograniczony intelektualnie). Raz zaprzeczał, że zabił Lucy Fryer, innym razem do zabójstwa się przyznawał. Przeważył dowód w postaci wskazania narzędzia zbrodni. Pokrwawiony młotek znaleziono dokładnie tam, gdzie wskazał podejrzany. Dziś przeważa pogląd, że dowód mogły sfabrykować władze miasteczka.
Proces odbył się 15 maja. Gmach sądu w Waco szybko wypełnił się po brzegi widzami. Tłumy gapiów zalały również chodniki wokół sądu. W sumie około 2 tysięcy ludzi. Gdy wprowadzano na salę oskarżonego, mężczyzna z tłumu wycelował w chłopca broń gotową do strzału, ale szybko go obezwładniono. W trakcie procesu Jesse Washington przyznał się do morderstwa.
Gdy tylko zapadł wyrok kary śmierci i straż sądowa podeszła do skazanego, by go eskortować, natychmiast została odepchnięta przez napierający tłum, który wyniósł Washingtona na zewnątrz. Nałożono mu na szyję łańcuch i wleczono w stronę ratusza. W trakcie przemarszu Jesse Washington był dźgany różnymi narzędziami i bity. Pod ratuszem obcięto mu palce u rąk i nóg oraz genitalia. Zakrwawionego i półprzytomnego polano olejem opałowym i powieszono na drzewie. Gdy rozpalono ogień, łańcuchem regulowano wysokość, na jakiej wisiała ofiara – raz niżej, raz wyżej – by przedłużyć cierpienie. Nastolatek próbował się wspiąć po łańcuchu, by uciec przed żarem, ale brak palców mu to uniemożliwiał.
Po dwóch godzinach ogień zagaszono. Wtedy niektórzy gapie zabierali kawałki łańcucha lub kości na pamiątkę. Grupka dzieci wybiła z głowy Washingtona zęby, by potem sprzedawać je jako pamiątki. Następnie osmalone zwłoki ciągnięto za koniem przez całe miasto i wystawiono na pokaz w pobliskiej wsi, w której mieszkała zamordowana Lucy Fryer. Wieczorem posterunkowy zakopał ciało.
Krwawa pocztówka
Lincz na Jesse Washingtonie był wyjątkowy nie tylko ze względu na ogrom tortur, jakim poddano ofiarę, ale również ze względu na liczbę uczestników samosądu. Wzięło w nim udział ponad 10 tysięcy ludzi, w tym dzieci. Niektóre z nich wspinały się na drzewa, by mieć lepszy widok. Co więcej, w krwawym widowisku uczestniczyli także szef lokalnej policji i burmistrz. Ten ostatni sprowadził nawet zawodowego fotografa, który uwieczniał poszczególne fazy linczu.
Zdjęcia następnie wydrukowano i sprzedawano w postaci widokówek z Waco. Zwyczaj ten kultywowano przy masowych samosądach również w innych miejscowościach. Lincze przedstawiano na pocztówkach jako jedną z miejskich atrakcji. Zgrozę wywołuje również fakt, że incydent miał miejsce w dużym, nowoczesnym w tamtych czasach mieście.
Masowy lincz na Washingtonie ma szczególne znaczenie dla historii również dlatego, że zmobilizował przeciwników samosądów do zdecydowanego działania. NAACP, amerykańska organizacja działająca na rzecz kolorowej ludności, w swoim magazynie Crisis opublikowała szczegółową relację i drastyczne zdjęcia z linczu. Publikacja pt. „Horror w Waco” wstrząsnęła opinią publiczną w całym kraju. Nie zatrzymało to procederu, ale otworzyło Amerykanom oczy na skalę zjawiska i po raz pierwszy wyniosło problem do rangi narodowej, uzmysławiając, że kraj powinien z nim walczyć.
Teksańskie Waco długo musiało wstydzić się za wydarzenia z maja 1916 roku. Jeszcze w 1953 roku, gdy miasto nawiedziło tornado, część Amerykanów uważała, że to kara boska. W maju 2016 roku, w setną rocznicę brutalnego mordu na 17-latku, burmistrz Waco wystosował oficjalne przeprosiny skierowane do krewnych Jesse Washingtona oraz do całej społeczności afroamerykańskiej.
120 lat prac nad ustawą
Upowszechnianie wiedzy na temat natury linczy zrobiło swoje. Liczba samosądów z czasem zmalała. Jednak proceder nigdy całkowicie nie ustał. W 1998 roku w Jasper w Teksasie trzech białych suprematystów w bestialski sposób zamordowało czarnoskórego Jamesa Byrda. Mężczyźni zaproponowali mu podwiezienie, następnie wywieźli poza miasto i dotkliwie pobili. Potem przywiązanego za nogi do auta ciągnęli przez 3 mile. W połowie drogi ramię i głowa Byrda oderwały się. Oprawcy porzucili ciało przed afroamerykańskim kościołem. W 2011 roku w Jackson w Missisipi czarnoskóry 47-latek James Craig Anderson został pobity i rozjechany przez grupkę znudzonych nastolatków.
Mimo palącej potrzeby ustawodawcy przez 120 lat usiłowali bezskutecznie opracować na szczeblu federalnym prawo wymierzone przeciw samosądom. Podjęto 200 nieudanych prób legislacyjnych. Dopiero w 2020 roku powołano do życia akt obowiązujący w całym kraju, który klasyfikuje lincz jako zbrodnię z nienawiści. Regulację nazwano Emmett Till Antilynching Act. Tak uczczono pamięć 14-latka z Chicago, który w 1955 r. padł ofiarą brutalnego linczu w Missisipi, po tym jak białoskóra kobieta oskarżyła go o niestosowny flirt.
Emilia Sadaj
Reklama