Na początku kariery Christopher Walken odrzucił propozycję zagrania… Hana Solo w Gwiezdnych wojnach George’a Lucasa. Od tego czasu, na wszelki wypadek, nie odrzuca już żadnych ról. Być może dlatego ma w dorobku zarówno wybitne kreacje na miarę Oscara – jak ta w Łowcach jeleni Michaela Cimino, ale też role miałkie i płytkie – by wspomnieć tę w Gigli, za którą był nominowany do Złotych Malin. Sam aktor przyznaje z rozbrajającą szczerością: – Nakręciłem mnóstwo filmów, których nikt nie obejrzał – nawet ja sam...
Ambicje matki
Naprawdę nazywa się Ronald Christopher Walken. Jest rodowitym nowojorczykiem z Queens. Urodził się 31 marca 1943 roku. Jego ojciec, Paul, przybył do Ameryki z Niemiec, a matka, Rosalie, ze Szkocji. Podczas gdy ojciec zajmował się rodzinną piekarnią, matka lubiła od czasu do czasu wybrać się do kina. Była zafascynowana popularnym wówczas aktorem Ronaldem Colmanem i właśnie na jego cześć nazwała swojego najmłodszego, trzeciego syna.
Rosalie fascynowali aktorzy, Hollywood i telewizja. Marzyła, by któreś z jej dzieci zrobiło artystyczną karierę. Wpychała synów gdzie tylko mogła. I tak Ronnie jako trzylatek został dziecięcym modelem. Potem, wraz z matką i braćmi, Glennem i Kenem, chodził na nagrania audycji telewizyjnych. To była „złota era” telewizji; tylko w Nowym Jorku powstawało ponad 90 różnych programów!
Aktor tak wspomina ten czas: – Mieszkaliśmy w dzielnicy Astoria, skąd podróż metrem na Manhattan trwała zaledwie 15 minut. Wystarczyło przejechać rzekę, by dotrzeć na pierwszy lepszy casting – i już mogłeś śnić na jawie. Tak jak mama, która śniła o show-biznesie i usilnie zachęcała mnie, bym próbował swoich sił na kolejnych przesłuchaniach.
Droga na Broadway
Od 10. roku życia mały Ronald zaczął uczyć się tańca. W jednym z wywiadów wspominał: – W Queens, gdzie dorastałem, w niedziele nie chodziło się na kręgle, tylko do szkoły tańca. Wtedy też zadebiutował na teatralnych deskach, a pięć lat później odniósł pierwszy sukces w wystawionym na Broadwayu przedstawieniu J.B. – współczesnej wersji Księgi Hioba. Mimo że wypadł znakomicie, wciąż miał wątpliwości, czy zostać artystą. Alternatywna opcja była dość brawurowa. Podczas letnich wakacji tego samego roku spróbował swoich sił jako… poskramiacz lwów w miejscowym cyrku. A dokładniej, jako uczeń tresera.
Na szczęście dla „sztuki wyższej” porzucił karierę cyrkowca na rzecz kariery tanecznej. Za dnia tańczył na Broadwayu, a wieczorami wraz z kumplami dorabiał w klubie nocnym niejakiej Moniki Van Vooren. Miała ona w zwyczaju nadawać fałszywe imiona swoimi tancerzom. Pewnego wieczoru przedstawiła młodego Walkena jako Christophera. No i tak już zostało, choć dla najbliższych aktor wciąż jest Ronniem.
Droga do Hollywood
Na Broadwayu Walken święcił triumfy. W 1966 za rolę króla Filipa II w przedstawieniu Lew w zimie otrzymał nagrodę im. Clarence’a Derwenta. Rok później za rolę Jacka Huntera w dramacie Tennessee Williamsa Tatuowana róża odebrał prestiżową Theatre World Award. Kwestią czasu było, kiedy upomni się o niego kino.
Na wielkim ekranie zadebiutował w 1968 roku w niezależnej produkcji Me and My Brother, ale zauważony został dopiero w Taśmach prawdy u samego Sydneya Lameta w 1971 roku. Przełomem okazała się rola w Annie Hall u Woody’ego Allena. Ale prawdziwy sukces przyszedł w 1978 roku. Wtedy Michael Cimino powierzył mu rolę Nicka w Łowcy jeleni, w którym zagrali również Robert de Niro i Meryl Streep. Za kreację amerykańskiego żołnierza, który po ucieczce z wietnamskiego więzienia nie potrafi wyzwolić się z kręgu szaleństwa i śmierci, Walken uhonorowany został Oscarem. Rola ta wymagała od niego niezwykłego wysiłku. Żeby wyglądać na bardziej mizernego i umęczonego, aktor przez kilka miesięcy stosował restrykcyjną dietę składającą się tylko z bananów i ryżu.
Choć w Annie Hall Walken objawił niemały talent komediowy, później był już obsadzany głównie w rolach szaleńców, neurotyków a nawet psychopatów. Kto wie, czy nie „zawdzięcza” tego swojemu niecodziennemu spojrzeniu. Aktor cierpi bowiem na heterochronię – schorzenie objawiające się odmiennym kolorem tęczówek oczu. Jedno oko ma piwne, a drugie – niebieskie.
Aktorski styl Walkena jest nie do podrobienia. On sam uważa, że granie to dla niego zaskakiwanie samego siebie.
– To coś dynamicznego, co dzieje się z dnia na dzień, a właściwie z minuty na minutę. Ktoś robi coś w inny sposób, niż było to planowane. Moja reakcja też ulega zmianie. Wydaje mi się, że cały sekret mojego aktorstwa polega na tym, że wiem, jak radzić sobie z tą dynamiką – wyjaśnia.
Tajemnicze utonięcie
O swoim życiu prywatnym Walken opowiada niezbyt chętnie. Podobno uważa, że jest ono po prostu nudne. Owszem, za czasów młodości miał na swoim koncie randki z Lizą Minelli czy Susan Sarandon, ale od 1969 roku jest wiernym mężem Georgianne Thon, byłej aktorki a obecnie reżyserki castingu. Thon ma polskie korzenie. Para poznała się podczas pracy na planie przedstawienia West Side Story.
Są razem ponad 50 lat. Mieszkają w Wilton w stanie Connecticut. Nie mają dzieci i ponoć była to ich świadoma decyzja – każde z nich chciało skoncentrować się na swojej karierze. Zajmują się kotami, lubią razem gotować. Jedyną rysą na ich związku jest afera związana z tragiczną śmiercią aktorki Natalie Wood w 1981 roku. Walken był wówczas na jachcie z nią i jej mężem, aktorem Robertem Wagnerem, a także kapitanem Dennisem Davernem. Podobno napięcie między aktorskim małżeństwem było wyczuwalne, para non stop się kłóciła, groziła sobie nawzajem. 29 listopada o 8.00 w odległości kilometra od jachtu wyłowiono ciało 43-letniej wówczas aktorki.
W oficjalnym oświadczeniu policji podano, że Wood wypadła za burtę będąc pod wpływem alkoholu i utonęła. Jednak ani media, ani fani aktorki nie wierzyli w wypadek. Szybko pojawiła się teoria, że za śmierć Wood odpowiada któryś z mężczyzn. Ponoć Wagner był zazdrosny o Christophera, który otwarcie flirtował z Natalie. W 2000 roku magazyn Vanity Fair opublikował zeznania Walkena, w których aktor opowiedział o kłótniach między Wood a Wagnerem.
Z kolei w 2008 roku, kiedy ukazała się biografia Wagnera, ten rzucił cień podejrzeń na Walkena. Twierdził, że jedyną osobą, z którą się tego dnia kłócił, był tylko Walken. Policja co jakiś czas wznawia śledztwo w tej zagadkowej sprawie, pojawiają się nowe fakty i hipotezy, ale do tej pory nie ma pewności, co się naprawdę wydarzyło owej feralnej nocy. Oficjalnie Walken został oczyszczony z zarzutów.
Z tańcem we krwi
Walken jest niewątpliwie jednym z najbardziej wszechstronnych aktorów. Tańczy, stepuje, przygotowuje choreografię, produkuje, reżyseruje. Napisał też sztukę Him o swoim idolu Elvisie Presleyu. Przede wszystkim jednak Christopher Walken gra. Ma na swoim koncie ponad 130 tytułów. Ale chociaż kino dało mu największą popularność, to najwierniejszy jest miłości do tańca.
– To mnie nieodmiennie fascynuje – tłumaczy. – Uwielbiam obserwować, jak ludzie się ruszają; jak ich technika taneczna ewoluuje. Aktor przyznaje, że żałuje, iż tak rzadko było mu dane grać w musicalach. Na swoim koncie ma jedynie trzy tytuły w tym gatunku: Roseland, Grosz z nieba i Lakier do włosów. Pojawił się też dwukrotnie w teledyskach. Rola anioła stróża w teledysku Bad Girl Madonny to jednak bardziej zadanie aktorskie.
Aby podziwiać umiejętności taneczne Walkena, koniecznie trzeba zobaczyć klip Weapon of choice Fatboy Slima, wyreżyserowany przez Spike’a Jonza. A warto zrobić to z dwóch powodów – po pierwsze aktor wykonał cały układ sam, a po drugie – osobiście przygotował choreografię, za co otrzymał nagrodę MTV. Dzięki pasji do tańca aktor pozostaje w świetnej formie, choć ma już 77 lat. Wciąż bowiem czeka na role i apeluje do reżyserów: – Nie zwlekajcie z tanecznymi ofertami dla mnie. Śpieszcie się, bo za jakiś czas moje stare kości odmówią mi posłuszeństwa!
Małgorzata Matuszewska
Reklama