W większości przypadków istoty żywe przychodzą na świat jednym z dwóch trybów: albo wylęgają się z jaj, albo też rodzą się już jako całkowicie wykształcone osobniki. Jednak w przypadku tzw. trójpalczastego śliga (Saiphos equalis) jest inaczej i naukowcy starają się ustalić, dlaczego ta niewielka jaszczurka, zamieszkująca wschodnią Australię, stanowi wyjątek...
Bezprecedensowa zagadka
Śligi rosną do długości 18 cm, mają brązowe grzbiety, pomarańczowe brzuchy i wiodą nocny tryb życia, żywiąc się owadami. Ich niezwykłość polega na tym, iż osobniki żyjące na wysokościach większych niż 1000 metrów nad poziomem morza rodzą młode bez składania jaj, podczas gdy te, które żyją na terenach nizinnych, składają jaja. Wprawdzie w jajach tych, pokrytych cienką i częściowo przezroczystą skorupą, od samego początku znajdują się już do pewnego stopnia wykształcone młode, nie zmienia to faktu, iż jest to przejaw jajorodności. Tym samym dokładnie ten sam organizm może, w zależności od geograficznego umiejscowienia, być żyworodnym lub jajorodnym.
Fakt ten od dawna interesuje naukowców, którzy starają się dociec, dlaczego wśród tych jaszczurek istnieje dwoistość porodowa. Wysuwano na ten temat różne teorie, w tym również takie, które sugerują, iż trójpalczaste śligi znajdują się w jakimś przejściowym stanie ewolucji i że prędzej czy później staną się albo całkowicie jajorodne, albo też całkowicie żyworodne. Problem w tym, że na razie badacze nie są w stanie ustalić, w którym kierunku ta ewolucja zmierza.
Niedawno naukowcy stanęli przed nową, bezprecedensową zagadką. Badacze z University of Sydney zaobserwowali samicę, która najpierw złożyła kilka jaj, a następnie urodziła w sposób żyworodny kolejnego potomka. Tym samym jedna ciąża zakończona została w dwojaki sposób, czego nigdy wcześniej na naszym globie nie zauważono u żadnego gatunku kręgowców.
Profesor Camila Whittington z University of Sydney jest zdania, że zjawisko to można wyjaśnić na dwa różne sposoby. Po pierwsze, może tu chodzić o stosowanie swoistego biologicznego „zaworu bezpieczeństwa”, w którym ciąża kończy się częściowo żyworodnie, a częściowo jajorodnie. W pewnym sensie na wszelki wypadek, tak by przynajmniej część potomstwa przetrwała w zależności od warunków panujących w środowisku naturalnym. Przykładowo, gdy jest sucho i zimno, składanie jaj staje się ryzykowne, a szanse na wyklucie się małych są znacznie mniejsze niż zwykle. Z kolei na obszarze obfitującym w drapieżniki poród całkowicie wykształconego i bezbronnego potomstwa jest niebezpieczny. Innymi słowy, w przypadku zaobserwowanej przez naukowców jaszczurki mogło dojść do kuriozalnego biologicznego rozdwojenia jaźni.
Drugim możliwym wyjaśnieniem tego zjawiska jest to, że być może w okresie poprzedzającym poród w środowisku naturalnym wystąpiła jakaś anomalia, która spowodowała, że doszło do dwoistego porodu. Jednak jeśli tak istotnie było, badacze nie wiedzą na razie, o jaką anomalię mogło chodzić i czy jest to zjawisko absolutnie wyjątkowe, czy też może występować wielokrotnie.
Tak czy inaczej niemal pewne jest to, że ta niezwykła jaszczurka znajduje się w jakimś okresie przejściowym, zarówno w sensie biologicznym, jak i ewolucyjnym. Ogólnie rzecz biorąc, znane nam procesy ewolucyjne prowadziły do przechodzenia zwierząt z jajorodności do żyworodności, a nie odwrotnie. Jednak w przypadku Saiphos equalis oba kierunki ewolucyjne są możliwe. Innymi słowy nie da się wykluczyć scenariusza, w którym jaszczurki ewoluują z organizmów żyworodnych do jajorodnych.
Dziwolągi w naturze
Whittington podkreśla też, że istnieje dodatkowa komplikacja. Wszelkie poważniejsze zmiany klimatyczne mogą spowodować, że matka natura podpowie gadom, by „zmieniły plany”, niezależnie od tego, jak plany te wyglądają obecnie. Należy tym samym założyć, że zaobserwowany dwoisty poród na razie nie zwiastuje żadnego kierunku dalszej ewolucji.
W Australii żyje wiele innych zwierząt, które w taki czy inny sposób są ewolucyjnymi dziwolągami. Jednym z nich jest z pewnością dziobak, czyli składający jaja ssak, który posiada pewne cechy gadów i jest jadowity. Ponadto ma niezwykły wygląd i sprawia wrażenie „wydry przebranej za kaczkę”. Jak podkreśla Wes Warren z Washington University School of Medicine w St. Louis, przed milionami lat gady i ssaki miały ze sobą znaczniej więcej wspólnego niż dziś i miały prawdopodobnie wspólnego przodka. Jego zdaniem dziobak australijski jest „fascynującą kombinacją cech właściwych ssakom i gadom”.
W 2010 roku Warren prowadził badania, które wykazały obecność 83 toksyn w jadzie dziobaków, który zawiera geny podobne do genów odpowiedzialnych za jad u innych zwierząt, takich jak węże, rozgwiazdy i pająki. To prawdopodobnie przykład tzw. zbieżnej ewolucji, w wyniku której u niespokrewnionych ze sobą gatunków wykształcają się podobne cechy.
Przypominające ssaki gady odbiegły od linii ewolucyjnej, jaką dzieliły z ptakami i gadami, mniej więcej 280 milionów lat temu. Natomiast około 80 milionów lat później stekowce – czyli ssaki jajorodne – oddzieliły się od linii ssaków. Jedyne, co pozostało z tej gałęzi drzewa genealogicznego, to właśnie dziobak oraz cztery gatunki tzw. kolczakowatych. Ten rozłam miał miejsce przed ewolucją łożyska, a zatem w tym sensie dziobaki znajdują się gdzieś pomiędzy jaszczurką i tym, co jest podobnym do człowieka łożyskowcem. Brzmi to dość nieprawdopodobnie, ale dziobaki i śligi trójpalczaste są odległymi kuzynami i zdradzają bardzo podobną do siebie dwoistość ewolucyjną. Choć różnią się od siebie zasadniczo wyglądem, rozmiarami, trybem życia, itd.
Andrzej Malak
Reklama